5 wkurwów biegaczki

3


Obrazek

(Nie udało mi się znaleźć autora w internetach)

Zainspirowana jedną z najlepszych stron o bieganiu, czyli Biegam bo mnie ludzkość wkurwia, oraz rozmową z profesorem Janem Miodkiem o tym, iż w odpowiednim kontekście wulgaryzm sam się obroni, to ja i moja mała notka. Noteczka wręcz o 5 rzeczach, które mnie niezwykle irytują, jako biegaczkę.

Według mojej definicji biegaczem lub biegaczką, zależnie od płci jest osoba, która biega. Lubi to i zapewne ma kilaset różnych powodów, dla których się w ten sposób męczy. Jednym to dobrze robi na sylwetkę, innym na głowę, a jeszcze innym nie wiem na co. Wszystko może nas różnić począwszy od tego, po co biegamy na tym, jak dobrze biegamy, ale na pewno wszyscy podzielamy te irytacje:

1/ Bezcenne rady amatorów, czyli ktoś się Ciebie pyta:

– Co tam?

– Biegnę jutro w półmaratonie – odpowiadasz.

– A masz dobre buty? Bo wiesz, do biegania musisz mieć buty dobre. Takie z …. (wymienia, co tam słyszał).

Ty milczysz. A on się patrzy na Ciebie, jakby Ci prawdę objawioną sprzedał. Radę dał Ci taką, że hoho. Patrzy się teraz na Ciebie i sprawdza, czy jesteś pod wrażeniem. No jasne, że jesteś. Takiego kretyna dawno nie widziałaś, to się przyglądasz. Zapewne założył, że skoro jutro masz przebiec półmaraton, to dopiero wczoraj zaczęłaś biegać i dzisiaj kupujesz buty. Genialna rada. Patrzysz i nie wiesz, prychnąć czy wrzasnąć. Nie robisz nic. O on się patrzy, jakbyś nie doceniła jego życiowej mądrości, którą on Ci tutaj, tak bezpłatnie serwuje na tacy.

2/ Ludzie, którzy zadają Ci pytanie „Która byłaś?”

Zwłaszcza tym dedykuję dzisiejszą notkę. To jest coś czego pojąć nie mogę. Jak można mieć tak limitowaną wyobraźnię, żeby pytać kogoś, kto nie jest zawodowym biegaczem, który był na mecie. Odpowiedź zawsze zasmuca, bo w końcu nie był pierwszy. Ale żeby pytać kogoś, który był w biegu, gdzie startuje 3000 lub 300 biegaczy. Na miłość Latającego Potwora Spagetti! Poza tym to pytanie sprawia przykrość, przynajmniej mi, bo czuję się jakbym mnie ktoś odpytywał na lekcji wuefu. Myślę, że dlatego tak wiele dziewczynek i chłopców nie znosi ruchu, bo się ich ustawia w szeregu od najlepszego do najgorszego. Nie ma nic bardziej demotywującego niż świadomość, że jest się na końcu. Po co komuś odbierać całą radość z tego, czego udało mu się dokonać? Dlaczego widzimy świat linearnie, a nie holistycznie? Na jodze nikt Ci się nie spyta, „Kto w tej grupie jest najlepszy?” bo każdy orze, jak może w sensie dosłownym. Każdy ma swoje ulubione pozycje, gdzie wymiata i takie, gdzie nie wymiata, ale się stara. I to jest najfajniejsze. Starać się.

3/ Ludzie oburzeni faktem, że raz* w roku gdzieś odbywa się bieg (czasem nawet dwa razy!)

Biegniesz, biegniesz, biegniesz sobie spokojnie a tu nagle. Wrzaski, krzyki, ryki. SKANDAL, MAKABRA, PARANOJA! Wszystko na raz. Oto Pani nie może pogodzić się z faktem, że raz w roku np. w takim Ostrzeszowie odbywa się bieg i nie można przez chwilę dojechać z punktu A do punktu B. Drze się więc na policjanta (bardziej) i na biegaczy (mniej). Frustracja się z niej wylewa i właściwie wiesz, że ma pretensje głównie do Ciebie, bo właśnie przemykasz przed jej oczami.

Ludzie. Ja proszę. Jest coś takiego, jak kalendarz. W tym kalendarzu są pozaznaczane imprezy. Co więcej mówią o tych imprezach non stop w radiu, w TV, a nawet w internetach. To nie jest tajna informacja. Da się to sprawdzić i nawet jakoś uniknąć frustracji, kiedy się wcześniej przewidzi utrudnienia w ruchu. Nie jest rzecz warta tego typu nerwów. A jakby było miło, gdyby ta cała energia werbalna została wykorzystana w dopingu świat byłby lepszy. Naprawdę.

4/ Bezcenne rady tzw. PRO, czyli pół-cyborgów-pół-amatorów-prawie zawodowców

Tutaj należy selekcjonować wiadomości. Niektóre rady, od PRO będą przydatne i w sumie fajnie jest mieć kogoś, kto Ci podpowie to czy tamto. Z praktyki wiem jednak tyle, że i tak się nie posłuchasz, więc nie ma co sobie języka strzępić. Powie Ci:

– Ustaw się na końcu trasy, jak jesteś wolna, bo przeszkadzasz szybszym. – Pokiwasz głową i szybciutko na przód, zobaczyć jak biegną Ci najwięksi wymiatacze. A że potem żal, bo wszyscy Cię wyprzedzają, no trudno. Następnym razem pójdziesz na koniec i ty wyprzedzisz kilka jednostek. Ale w bieganiu, jak w życiu – wszystko sprawdzisz na sobie.

5/ Ludzie na spacerze z psami bez symyczy

Wiem, wiem, wiem. Miałam psa, zdarzało mi się go spuszczać ze smyczy, coby biegał sobie swobodnie. Teraz już bym tak nie zrobiła. Ilość wojowniczych kundli, które starają się co jakiś czas odgryźć mi kawałek legginsów jest lekko przytłaczająca. Najlepsi są jednak Ci, którzy mają psy wielkości małego cielaka i kiedy ten cielak pędzi na Ciebie (a jest szybszy!) to on radośnie wrzeszczą:

– Reksio/Pimpuś/Burek nie gryzie! On jest bardzo przyjazny!

Ale ja nie mam ochoty na interakcję! Lubię psy, jestem psiarą, ale nie kiedy biegam. Kiedy pies widzi biegacza, to mu się odpala tryb ścigania i trzeba to skumać. Skumać, bo pies nie skuma. Od tego jest smycz. Małe psy chcą gonić króliczka, a co dopiero większe. To po prostu kwestia empatii i odrobiny, odrobiny wyrozumiałości.

(Czyżbyście nie słyszeli o wypadku na Alasce, kiedy to wilk ruszył w pogoń za dziewczyną na joggingu i ją upolował? A Wasze Burki to niby od kogo pochodzą?!)

Ja się wyżaliłam. Ma ktoś coś do dodania?

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET