63 dni chały

0


Są takie smutne momenty, kiedy się łudzę. Oto jeden z nich.

Wybrałam się do kina z Mamą, na film, który obie, z nieznanych nam powodów chciałyśmy zobaczyć. Ja postanowiłam przekonać się, jak sobie radzi Konopka po „Króliku…” a Mama zobaczyć stare zdjęcia powstańczej Warszawy wprawione w ruch. Samo wyjście do kina jest bardzo przyjemne, bo to miejsce, które kojarzy mi się ze szkolnymi akademiami, z nagrodami dla nauczycieli, czyli MAKAMI, z nieobecnością na lekcjach, tremą i występami przed publiczności. Ten klimat zawsze mi odpowiadał, kilkugodzinne próby, przebieranki, a potem występy… Ech, co to była za młodość! Wspaniałe to było. Teraz kino jest już po remoncie, mało ludzi tam chodzi, choć jak twierdzi pani z kasy „Na ten o księdzu to pójdą, nawet będzie dłużej grany”. Ufam, że pani z kasy się zna na rzeczy.

W każdym razie wchodzimy, a tam siedzą chłopcy i dziewczęta i żrą czipsy. W myślach życzę im szybkiego zwrotu tej inwestycji w postaci tłuszczu na dupie. Marudzę, Mama mnie uspokaja, bo generalnie ja mam tendencję do wygłaszania komentarzy, za które inni się wstydzą. No ale dobra. Leci film.

Niby jest fajnie, no ale hip hop, którego estetyki nie jestem zdolna pojąć. Na ekranie jakieś niemrawe naturszczyki, potem aktorzy, którzy coś tam grają, ale i nie szczędzą frazesu o „polskiej romantycznej tradycji powstań’. Ciekawa jestem ile razy pada słowo „Polska” w tym filmie.  Scenariusz niby okej, fajnie się te sceny przenikają niektóre, ale naprawdę te ciężkie momenty stereotypu: a więc ruski najeźdźca o orientalnych rysach twarzy, dobry szkop zakochany w poezji (Niemcy to tacy intelektualiści!), zły szkop, matki polki oraz tajne komplety, dzielni chłopcy i morowe panny, wszyscy dzielni. Na młodzieńczych twarzach powstańców nie ma żadnych rys. Nie inaczej ze współczesnymi przedstawicielami muzyki hiphopowej, Ci nieskazitelni młodzieńcy, śpiewający piosenki o Powstaniu, Warszawie i Ojczyźnie oraz malujący piękne graffiti, to już w ogóle są prawie święci. No jakoś jestem na nie. Potem oczywiście są jeszcze wspaniałe momenty gry w piłkę w koszulkach reprezentacji… normalnie słodko, ślicznie, romantycznie i narodowo. Mam przesyt takich obrazków oraz prostoty ich przekazu. Brak wątpliwości oraz przekonanie o własnej słuszności nigdy nie wychodzą w kinie dobrze. Wolę rozterki. Wolę niepewność. A tutaj mamy lukrowaną pocztówkę, której jedyna wartość zawiera się w pięknie zrobionych ujęciach z dawnych lat, z czasów powstania, które na ekranie ożywają. Podobał mi się poza tym pomysł, faceta kręcącego zdjęcia kamerą, którego widzimy jak kręci. Poza tym są oczywiście prywatki, miłości i w ogóle wiadomix, jak to filmie o młodości.

W każdym razie nie polecam, bo jak kogoś nie wzrusza sepleniący hiphopowiec oraz pieśni o stolicy, to nie ma co iść.

Miłego wieczoru.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET