#BanBossy or #BeBossy?

2


Stoję okrakiem, co mi się często zdarza. Zdarza mi się zwłaszcza wtedy, kiedy wiem, że niby się zgadzam, a jednak się nie zgadzam. Trudno to wytłumaczyć, podam więc przykład.

 

Obserwuję sobie kampanię #BanBossy, która obrała sobie za szczytny cel zbanowanie słowa „bossy”, czyli „apodyktyczny”, jak twierdzi pons.eu, ja bym w sumie wybrała „rządzący się”, a nawet „rządząca się”, bo często używa się tego słowa, jako przymiotnika w kontekście kobiet, bo facet to po prostu „boss”. Tak, tak słowa, nawet tak sympatyczne jak przymiotniki mają coś z gendera. Uciekaj więc, kto może.

Akcja ma na celu przekonanie dziewczynek i dziewcząt, że warto być liderką i że nie jest się wcale wtedy nielubianą, bossy, dziewczyną. Ma pokazać, że ambicja oraz zdolności przywódcze to bardzo pozytywne przymioty ducha i dowartościować dziewczynki/dziewczęta/kobiety. Dodać im sił i pokazać, że mimo, iż będą ambitne, zostaną liderkami, to będą niczym „boss”, a nie „bossy”. Trochę dziwnie się czuję z tą kampanią. Jedną z jej twarzy jest Sheryl Sandberg, która w swojej książce „Włącz się do gry” przekonuje cały czas, że balans pomiędzy byciem szefową a byciem lubianą może zaistnieć i że podejmując np. decyzję o tym, że kobieta prosi o podwyżkę, powinna jednak strategicznie rzecz przemyśleć i zrobić to tak, żeby było miło. Szefowi, nie jej. Czytając tę książkę raz po raz kiwałam głową myśląc „tak, tak, zgadzam się” a co rusz podnosiłam ze zdziwieniem łeb i myślałam „ale po co komu to całe lubienie? sympatii wzbudzanie?”. Także teraz trochę nie rozumiem, o co w końcu chodzi. Być szefem/szefową, podejmować decyzje, brać na siebie odpowiedzialność, ale dać się lubić i pokazywać cały czas swą ludzką, a wręcz kobiecą i empatyczną twarz.

Wyczuwam tu podwójny standardzik.

Dzień w którym pogodziłam się z faktem, że nie wszyscy muszą mnie lubić uważam, za jeden ze szczęśliwszych w życiu. Zabiegam o sympatię przyjaciół i znajomych, ale zdarza się, że i tak się nie udaje. Nie lubię być określana mianem osoby sympatycznej, bo wcale nie pragnę wzbudzać sympatii. Wolę być wyrazista niż sympatyczna. Nie podcina mi skrzydeł to, że ktoś mnie znielubi, się obrazi albo jeszcze nie wiem co. Ale to jestem ja. Może inni ludzie mają inaczej? Może są dziewczyny, które by chciały, ale boją się, że włączenie się do gry pozbawi je akceptacji grupy? Pewnie tak jest, że część ludzi woli być lubiana niż się wychylać i ryzykować.

Zawsze jednak myślę o facetach – liderach, których znam. Oni nie zabiegają o sympatię, bo w nie muszą. Wystarczy, że budzą szacunek, jak śpiewa Kelis.

A yo
You don’t have to love me
You don’t even have to like me
But you will respect me
You know why?
Cause I’m a boss!

Read more: Kelis – Bossy Lyrics | MetroLyrics

Kelis mnie przekonuje, a Was kto? Beyonce, Rice oraz Sandberg?

Mnie jeszcze przekonuje M.I.A, też jest bossy, co nie?

Ja stoję okrakiem, jeszcze nie wiem tak do końca. Ale kibicuję wszelkim akcjom, które namawiają kobiety do przywództwa. Nawet jeśli efektem tegoż przywództwa są posłanki Pawłowicz czy Kempy.

Poza tym dwa ciekawe teksty:

Wiśniewska „On jest mądry, ona przemądrzała”  oraz  Błędowska „I’m bossy”

Co do tekstu Błędowskiej – mówienie/pisanie o tym, że kobiety są bardziej empatyczne, lepiej odnajdują się w innym „typie” przywództwa jest takim samym utwierdzaniem statusu quo. Są kobiety różne, nie widzę nic złego w kobietach prezeskach, prezydentkach i posłankach, tym bardziej nic złego w bibliotekarkach, działaczkach osiedlowych czy nauczycielkach, ale te negatywne emocje nakierowane na cały biznes mnie drażnią zawsze, bo to jest taka sama jazda po stereotypach, jak w przypadku #BanBossy.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET