Nie pracuję, a więc bloguję. Mam w głowie natłok myśli, a ta, która teraz krąży mi po głowie jest niczym bzycząca mucha. Nie mogę jej zabić ani odgonić.
Znam wielu fajnych facetów, którzy mają córki. Są tatusiami, którzy kochają, rozpieszczają i chronią swoje księżniczki albo łobuziary. Dozują im wielkie dawki miłości, pokazują świat. Są z nimi. Dziewczynki są małe, ale rosną. Wraz ze wzrostem pojawia się w ich ojcach obawa. Strach przed tym, co może je spotkać ze strony innych mężczyzn, którzy nie są ich tatusiami.
Ja widzę w tym strach przed sobą. Odnoszę przykre wrażenie, że jakoś tak się dzieje w świecie, iż w niewidoczny sposób dziewczynki z ukochanych księżniczek stają się nagle towarem, do którego ma się prawo. Oczywiście nie dla swoich ojców, ale dla innych facetów.
Ci sami, którzy mówią o dubeltówce ukrytej w szafie na wypadek pojawienia się pierwszego chłopaka, być może pamiętają to, jakimi sukinsynami byli dla swoich pierwszych dziewczyn. Może po prostu wiedzą, jak oni sami traktowali kobiety, dlatego tak bardzo przeraża ich myśl o konfrontacji ich ukochanej małe kobietki z prototypami samych siebie z młodości? Boją się, tego, że ktoś ją skrzywdzi, bo chociaż sami mogli nikogo nie skrzywdzić to widzieli, jak robią to ich kumple, koledzy, przyjaciele.
Może się mylę.
Ale chyba nie.
Od lat o tym myślę i nie mogę przestać. Czy kiedy mój znajomy łapie mnie za tyłek, to robi to dlatego, że ja nie protestuję WYSTARCZAJĄCO głośno, czy dlatego, że go sprowokowałam, czy może jakoś ja sama mu się dałam? Podałam na tacy? Czy moje „nie” musi być drukowanymi literami, boldem najlepiej oraz kursywą i bardzo dużym fontem? Czy odsuwanie się od czyjejś nachalnej ręki, która pcha się pod spódnicę nie jest wystarczającym sygnałem, że NIE? Pewnie nie. Dla niego, dla nich to zabawka w kotka i w myszkę. Ja trochę uciekam, ale tak naprawdę wciąż dzwoni mi w głowie odpowiedź jednego z kumpli, który na pytanie dlaczego nie reagują, kiedy to widzą, odpowiedział „Bo wy się dajecie macać.”
No nie wiem, jak. Jak się dajemy, skoro nie chcemy?
Rozumiem więc, troskę o dorastające córki. Strach o to, że nikt nie będzie się liczył z ich zdaniem. Przerażenie tym, że ktoś zrobi coś wbrew ich woli. Przestaną być córką, czyli osobą, a staną się sexy dziewczyną, czyli towarem. Towar taki można sobie pomacać, wypróbować, skomentować. Kiedy jeden z kolegów mówi mi, że mam za krótkie włosy albo za szeroką spódnicę, to wg niego jest to feedback. A ja czuję się tak, jakby on sobie rościł prawo do mnie. Jakbym była jego zabawką, którą może sobie urabiać. Nie chcę słuchać takiego feedbacku, bo on nie jest dla mnie. Ten feedback jest dla niego i dla jego wyobrażenia o tym, co jest wg niego sexy.
Nie, nie mam traumatycznego życia. Mam takie samo, jak wiele innych kobiet. Jedyna różnica polega na tym, że te zdarzenia nie dają mi spokoju i muszę je opisać, podzielić się nimi. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. To jest życie samo w sobie. Bywa, że mnie to śmieszy i że śmieszy to moje koleżanki. Bywa, że jest to żenujące, przykre i bardzo bolesne.
Czuję, że trzeba o tym mówić, bo to jest większa część całości.
To jest dla mnie ważne pytanie, jako córki: Dlaczego mężczyźni boją się o swoje córki? Dajcie mi odpowiedź, proszę. Liczę na dyskusję, bo chciałabym wiedzieć.
Przy okazji dzielę się tekstami, które pewnie umkną, bo nie są po polsku, a Polska ma teraz inne rzeczy na głowie niż zauważenie wielkiej skali mizoginii.
1. List otwarty do przyjaciół mężczyzn
2. #NotAllMen, czyli jak zauważyć problem
3. A ku przypomnieniu #HollabackPolska
UPDATE:
wtorek, 08 marzec, 2016 o godzinie 10:06
@ladypasztet – nie mówię, że te problemy nie istnieją, ale że chamskie seksistowskie zachowania to element kultury a nie męskiej natury. I że kobiety tolerując takie zachowania w pewien sposób utrwalają taką kulturę.
Ja bym się dodatkowo bała, że facet, który łapie mnie za tyłek i uważa, że to jest ok, pewnego dnia postanowi pójść dalej i będzie próbował mnie zgwałcić.
wtorek, 08 marzec, 2016 o godzinie 11:01
Dlatego warto mu się stawiać, co zresztą robię nie od dziś. Właśnie po to, żeby się nie czuł bezkarny. Fajnie jest mieć w tym wsparcie zarówno kobiet jak i mężczyzn z towarzystwa.
poniedziałek, 07 marzec, 2016 o godzinie 20:52
„Czy kiedy mój znajomy łapie mnie za tyłek, to robi to dlatego, że ja nie protestuję WYSTARCZAJĄCO głośno, czy dlatego, że go sprowokowałam, czy może jakoś ja sama mu się dałam?”
IMHO jeśli znajomy znienacka łapie Cię za tyłek, to dlatego, że jest chamem. Bo uważa, że takie zachowanie jest ok. Widzi ładną pupę, chce pomacać, to maca. Dżentelmen się powstrzyma, ew. poczeka z macaniem na Twoją zgodę.
Pytanie, dlaczego zadajesz się z chamami, którzy łapią Cię za tyłek czy niemiło komentują Twój wygląd? Którzy rzucają seksistowskie komentarze na temat córek i dubeltówek? Mnie nigdy coś takiego nie spotkało, a gdyby nawet, to szybko zrezygnowałabym z takiej znajomości.
wtorek, 08 marzec, 2016 o godzinie 07:14
Eh, no cóż. Ja zamiast rezygnować wolę ewangelizować i małymi krokami zmieniać czyjeś zachowanie. Poza tym nie rozumiem podejścia pt. nie mam takich problemów = one nie istnieją.
czwartek, 14 maj, 2015 o godzinie 13:12
Teoria o tyle nośna, co niekoniecznie trafna. Mój molestujący ojciec miał w dupie i żadnych dubeltówek nie szykował. Mój własny mąż, którego jestem pierwszą kobietą, od początku był dla mnie wspaniały, a na myśl o tym, że nasza córka wchodzi w wiek dojrzewania, a za jakiś czas randkowania – ostrzy sztylet. To nie to, mówię ci.
środa, 25 luty, 2015 o godzinie 21:31
Jak dla mnie to jest analogia do panicznego strachu przed homoseksualistami.
No bo jak ten problem można wyjaśnić?
czwartek, 26 luty, 2015 o godzinie 07:54
No nie wiem, ale myślę, że to właściwy trop.
niedziela, 01 czerwiec, 2014 o godzinie 22:40
Też myślę, że to poważna kwestia. Bardzo powszechna. Te lęki w ojcach… I tak mi się składa (po przemyśleniu), że jednak wszystko się sprowadza do tego, że kobiety traktowane są jako głupsze, bardziej kruche i nieświadome. A takie kobiety, wiadomo, „dadzą się” oprawcy, najeźdźcy itd. Nie, że ktoś je weźmie gwałtem. ONE SIĘ DZADZĄ.
Oj, wiele lat podkopków i pracy nad zmianą mentalności naszego społeczeństwa, ale wszystko się liczy. Lady-pasztetowy kamyczek do tego ogródka, bardzo.
p.s. To, że gwałty na chłopcach (już trzymając się tego przykładu) czy mężczyznach się rzadziej zdarzają, to nie znaczy, że się nie zdarzają, więc polecam tatusiom też się bardziej o nich martwić. 😉
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 21:16
Kicia… ale dziewczyny przecież robią to samo! Wykorzystują emocje chłopaka żeby wymusić na nim korzystne dla nich zachowania. Jak się zdejmie całą tą romantyczną otoczkę to zostaje właśnie taka gra interesów. Jak głosi powiedzenie „małżeństwo to jedyna wojna na której śpi się z wrogiem”. Oburzanie się tylko na jedną stronę tej gry jest bardzo nieobiektywne.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 21:32
Ja w ogóle nie twierdzę, że to jest jakaś gra, ani że małżeństwo to wojna, ani w te Twoje generalizacje, że faceci manipulują dla seksu, a kobiety dla… jakichś pierścionków czy o co tam Ci chodziło.
Faktem jest, że dojrzewanie przebiega w różny sposób u chłopaków i u dziewcząt, po części z przyczyn biologicznych, po części ze względów funkcjonujących w społeczeństwie norm i kodów. I z tego powodu faktem jest, że ofiarami wymuszeń seksualnych najczęściej są dziewczyny, a ich sprawcami chłopaki. Powielane przez Ciebie schematy, że faceci tak zawsze i nikomu się nie dzieje krzywda, tylko to pogłębiają.
Prawda nie leży pośrodku. Nie, takie zachowanie to nie jest norma, to nie jest coś zwyczajnego i nieszkodliwego, nie wolno tak mówić. Trzeba młodych ludzi uświadamiać, jak rozpoznawać i szanować granice innych w kwestii ich seksualności. Próbujesz tu budować jakąś sztuczną symetrię, że niby dziewczyny też stosują podobne wymuszenia, ale jest to beznadziejna próba, bo porównanie zakupów do niechcianego stosunku nie ma racji bytu.
I nie rozwiąże tego problemu tatusiek ze strzelbą, bo to jest powielanie tego samego chorego schematu – pokalałeś moją córcię, moją własność, więc poniesiesz konsekwencje. Ojciec traktujący córkę jak człowieka, a nie przedmiot, rozwiązałby taki problem w pierwszej kolejności – rozmową z samą zainteresowaną.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 21:51
Dzięki Kiciputek, lepiej bym tego nie ujęła. Myślę, że tutaj Gronkowiec trochę próbuje trollować z cyklu „ja wiem, jakie jest życie i jak się gra w tę grę”. Tyle, że ta gra jest zła, bo prowadzi do krzywdy. To nie jest jakiś sprawiedliwy deal, tylko szantaż i naruszanie granic.
Poza tym dawanie prezentów za czynności seksualne to prostytucja, a nie miłość i związek.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 19:43
Wydaje mi się że nastoletni mężczyźni stają wręcz na głowie i są gotowi zrobić wszystko, żeby dziewczyna z nimi była, więc nie ma co demonizować tego „jak mężczyźni traktują kobiety”.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 20:01
Gronkowiec, czyli, że ja demonizuję? 🙂 Bo stawanie na rękach, aby być z kimś wcale nie oznacza, że się kogoś nie skrzywdzi…
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 20:26
Jasne, pewnie niechcący można wtedy kogoś skrzywdzić – tylko „niechcący kogoś skrzywdzić” to nie to samo co sugerowane przez Ciebie okropne traktowanie dziewczyn przez facetów. Więc tak, chyba troszkę demonizujesz.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 20:28
Pozwolę się nie zgodzić. Nie demonizuję.
Nie mówię o krzywdzie z cyklu „Zrywam z Tobą, bo kocham Aśkę.”
Mówię o zupełnie innym spektrum nadużyć, których dopuszczają się młodzi faceci, bardziej z cyklu „Jeśli mnie kochasz to zrobisz mi loda, chociaż nie chcesz tego robić.”
Chyba nie przeczytałeś mojego tekstu 🙂 Także zapraszam do ponownej lektury.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 20:56
„Jesli mnie kochasz to zrób mi loda” to raczej element naturalnej rywalizacji między interesami obu płci. Coś jak „Jesli mnie kochasz, to kup mi pierścionek”. Nie wiedziałem że coś takiego nazywasz krzywdzeniem. Jak dziewczyna nie chce to nie musi, i tyle :/ Wiadomo że młodzi faceci zawsze chcą zaliczyć, a dziewczyny chcą uwiązać przy sobie faceta tak żeby ciągle dookoła nich skakał i o nie dbał. No i zwykle ten kto jest lepszy w tej grze wygrywa.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 21:04
Chyba nie chciałabym Cię poznać, skoro tego typu szantaż emocjonalny dla seksu nazywasz „naturalna rywalizacją” i nie widzisz w tym żadnej krzywdy. To nie jest żadna „gra”. To jest obrzydliwe wymuszenie.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 10:17
Zaczynam ten komentarz od „wydaje mi się”, ponieważ nawet nie mogę odnieść swoich słów do postawy własnego ojca, który zawsze był z boku – ciężko teraz powiedzieć, czy niezainteresowany czy odsunięty przez moją mamę – niemniej jednak moi kawalerowie nie mieli się czego bać a za to drżeli przed maminą „rozmową kwalifikacyjną” (borzemój…).
Wydaje mi się, że strach opiekuńczego ojca przed skrzywdzeniem córki to jedno. Ojciec, obecny przez wszystkie stadia dorastania córeczki – od zmieniania pieluch po pomoc w odrabianiu zadań z matematyki – widzi w niej przede wszystkim „przedmiot” tacierzyńskiej opieki. A nagle dziewczyna dorasta, staje się atrakcyjna seksualnie dla przedstawicieli płci męskiej i budzi się w niej nowa forma seksualności z którą wiąże się poszukiwanie i odkrywanie. Coś, o czym większość tatusiów ze swoimi córami nie potrafi rozmawiać – a kwestie o których się nie potrafi rozmawiać budzą strach.
I prościej jest pomachać dubeltówką zamiast porozmawiać z córą o seksualności, mniemam.
Na koniec dodam, że zastanawiam się również nad trochę innym modelem z którym spotkałam się głównie w relacjach matka-syn, kiedy matka boi się innej kobiety w życiu swojego pierworodnego a ten strach podsycony zazdrością prowadzi do kłopotliwych sytuacji.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 11:23
Czyli jednak bezradność, niewiedza i zażenowanie. Dlatego lepsza dubeltówka. A może dubeltówka to raczej sygnał świadomości o tym, jak mężczyźni traktują kobiety? Zwłaszcza te, które dopiero wchodzą w ten świat.
Relacja syn-matka – nie wiem, trochę nie znam, mam same fajne doświadczenia chociaż z opowieści znajomych i przyjaciół wiem, że to także bywa trudne bardzo.
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 01:14
No.. tak mi się wydaje? Zgaduję, że matki tez próbują jakoś synów wspierać, ale chyba bardziej subtelnie niż ojcowie 😛
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 00:47
Podejrzewam, że jak chłopak wie że jak wykorzysta dziewczynę to potem go będzie ze strzelbą gonił jej tato, to zastanowi się dwa razy zanim zaciągnie dziewczynę do łóżka i zostawi…
sobota, 31 maj, 2014 o godzinie 01:02
I tylko o to Ci chodziło?
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 22:39
Może u ojców wcale nie chodzi o strach że ktoś zrobi coś złego ich córkom, tylko o to że oni podświadomie wiedzą ze w tym wszystkim chodzi po prostu o walkę: chłopcy i dziewczyny zaczynają się spotykać i każda strona ma inne cele i chce wykorzystać drugą stronę… w tej sytuacji dobrze mieć sojkuszników, a tatuś ze strzelbą z pewnością wzmacnia szanse dziewczyny w tej walce płci.
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 22:47
Ale jak inne cele i jak wykorzystać drugą stronę? A love?
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 23:02
Czy kiedykolwiek naprawdę tatuś ze strzelbą był dla jakiejś dziewczyny „przewagą w walce płci” a nie udręką utrudniającą kontakty społeczne?
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 23:13
Nom, wyjęłaś mi to z ust Kiciputek.
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 22:02
Podobne refleksje leżały mi na sercu od dłuższego czasu, bardzo się cieszę, że trafiłam w końcu na taki tekst. Dziękuję!
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 22:22
Dzięki za odwiedziny, wpadaj częściej:) Super rysunki, kibicuję!:)
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 17:12
Jakbym czytała o swoim ojcu. Z tym że u niego to wiązało się z różnymi dziwnymi oczekiwaniami i reakcjami na moją orientację seksualną i tożsamość płciową, więc było jeszcze śmieszniej.
Myślę, że odpowiedź na pytanie „Dlaczego mężczyźni boją się o swoje córki?” może być dwojaka. Boją się, bo są dobrymi, troskliwymi ludźmi, którzy kochają swoje dziecko. Jeśli natomiast panicznie i histerycznie drżą przed „krzywdą”, która może spotkać wysportowaną nastolatkę z rąk jej chuderlawego, nieśmiałego kolegi, to znaczy że najprawdopodobniej postrzegają ją jako swoją własność, którą ktoś chce im ukraść i popsuć. Mniejsza, że w ich rękach ten przedmiot nie służy do seksu, tylko do wspólnej gry w kometkę.
piątek, 30 maj, 2014 o godzinie 18:28
Mój ojciec taki nie był. Może nie pałał natychmiastową sympatią do absztyfikantów, ale miał do mnie duże zaufanie i przede wszystkim szacunek do moich wyborów. Żadne z moich rodziców nigdy nie komentowało negatywnie moich chłopaków/partnerów i zawsze twierdzili, że to mój wybór i moja sprawa. Zamiast mnie chronić i zamykać w wieży pozwalali mi eksplorować. Jestem im za to ogromnie wdzięczna, chociaż… bywało, że bolało, ale zawsze wiedziałam, że to moja decyzja.