Dlaczego boisz się o swoją córkę?

30


Nie pracuję, a więc bloguję. Mam w głowie natłok myśli, a ta, która teraz krąży mi po głowie jest niczym bzycząca mucha. Nie mogę jej zabić ani odgonić.

Znam wielu fajnych facetów, którzy mają córki. Są tatusiami, którzy kochają, rozpieszczają i chronią swoje księżniczki albo łobuziary. Dozują im wielkie dawki miłości, pokazują świat. Są z nimi. Dziewczynki są małe, ale rosną. Wraz ze wzrostem pojawia się w ich ojcach obawa. Strach przed tym, co może je spotkać ze strony innych mężczyzn, którzy nie są ich tatusiami.

Ja widzę w tym strach przed sobą. Odnoszę przykre wrażenie, że jakoś tak się dzieje w świecie, iż w niewidoczny sposób dziewczynki z ukochanych księżniczek stają się nagle towarem, do którego ma się prawo. Oczywiście nie dla swoich ojców, ale dla innych facetów.

Ci sami, którzy mówią o dubeltówce ukrytej w szafie na wypadek pojawienia się pierwszego chłopaka, być może pamiętają to, jakimi sukinsynami byli dla swoich pierwszych dziewczyn. Może po prostu wiedzą, jak oni sami traktowali kobiety, dlatego tak bardzo przeraża ich myśl o konfrontacji ich ukochanej małe kobietki z prototypami samych siebie z młodości? Boją się, tego, że ktoś ją skrzywdzi, bo chociaż sami mogli nikogo nie skrzywdzić to widzieli, jak robią to ich kumple, koledzy, przyjaciele.

Może się mylę.

Ale chyba nie.

Od lat o tym myślę i nie mogę przestać. Czy kiedy mój znajomy łapie mnie za tyłek, to robi to dlatego, że ja nie protestuję WYSTARCZAJĄCO głośno, czy dlatego, że go sprowokowałam, czy może jakoś ja sama mu się dałam? Podałam na tacy? Czy moje „nie” musi być drukowanymi literami, boldem najlepiej oraz kursywą i bardzo dużym fontem? Czy odsuwanie się od czyjejś nachalnej ręki, która pcha się pod spódnicę nie jest wystarczającym sygnałem, że NIE? Pewnie nie. Dla niego, dla nich to zabawka w kotka i w myszkę. Ja trochę uciekam, ale tak naprawdę wciąż dzwoni mi w głowie odpowiedź jednego z kumpli, który na pytanie dlaczego nie reagują, kiedy to widzą, odpowiedział „Bo wy się dajecie macać.”

No nie wiem, jak. Jak się dajemy, skoro nie chcemy?

Rozumiem więc, troskę o dorastające córki. Strach o to, że nikt nie będzie się liczył z ich zdaniem. Przerażenie tym, że ktoś zrobi coś wbrew ich woli. Przestaną być córką, czyli osobą, a staną się sexy dziewczyną, czyli towarem. Towar taki można sobie pomacać, wypróbować, skomentować. Kiedy jeden z kolegów mówi mi, że mam za krótkie włosy albo za szeroką spódnicę, to wg niego jest to feedback. A ja czuję się tak, jakby on sobie rościł prawo do mnie. Jakbym była jego zabawką, którą może sobie urabiać. Nie chcę słuchać takiego feedbacku, bo on nie jest dla mnie. Ten feedback jest dla niego i dla jego wyobrażenia o tym, co jest wg niego sexy.

Nie, nie mam traumatycznego życia. Mam takie samo, jak wiele innych kobiet. Jedyna różnica polega na tym, że te zdarzenia nie dają mi spokoju i muszę je opisać, podzielić się nimi. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. To jest życie samo w sobie. Bywa, że mnie to śmieszy i że śmieszy to moje koleżanki. Bywa, że jest to żenujące, przykre i bardzo bolesne.

Czuję, że trzeba o tym mówić, bo to jest większa część całości.

To jest dla mnie ważne pytanie, jako córki: Dlaczego mężczyźni boją się o swoje córki? Dajcie mi odpowiedź, proszę. Liczę na dyskusję, bo chciałabym wiedzieć.

Przy okazji dzielę się tekstami, które pewnie umkną, bo nie są po polsku, a Polska ma teraz inne rzeczy na głowie niż zauważenie wielkiej skali mizoginii.

1. List otwarty do przyjaciół mężczyzn

2. #NotAllMen, czyli jak zauważyć problem

3. A ku przypomnieniu #HollabackPolska

UPDATE:

4. Dobry tekst o geekowej mizoginii

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET