Co zrobić, kiedy Twój chłopak nienawidzi feministek?

26


W sumie to pierwszy taki list, który trafił na moją skrzynkę, i przyznam szczerze, że zatkało mnie do tego stopnia, że do dziś nie wiem, czy to nie jest jakiś podstępny trolling.

Problem: Mój chłopak nienawidzi feminizmu

Moj chlopak jest mizoginistycznie nastawiony do kobiet. Uwaza, ze to jest uwarunkowane naturalnie, ze kobiety powinny sie szanowac, a mezczyzni za to moga sypiac z kim chca, bo…sa mezczyznami. I ze wg natury to kobieta wybiera partnera, a mezczyzni maja zakodowane, ze maja zaplodnic jak najwieksza ilosc kobiet. Nienawidzi feministek, uwaza, ze ich poglady sa nielogiczne. Dodatkowo, poniza mnie i wysmiewa zamiast dyskutowac i potem przedstawia, ze to ja nie umiem rozmawiac. Wiele razy nazwal mnie glupia ze wzgledu na moje poglady. Ponadto poniza mnie przez to, ze mialam wielu partnerow tzw. bez zobowiazan przed nim. Sypia sie wyzwiska typu ‚dziwka’ oraz okropne insynuacje, niewazne co robie. 

Jednakze ma tez dobre strony, kocha mnie i tak dalej, ale nie o tym chce pisac.”

Napisała do mnie czytelniczka mojego bloga, która z jednej strony widzi, że jej chłopak to mizogin, który jej nie szanuje, twierdzi, że jest od niego głupsza, i generalnie traktuje ją okropnie, ale z drugiej strony jednak tego chłopaka kocha. I co ma zrobić z tym fantem? Liczy na to, że jej odpowiem. Przyznam szczerze: mam cichą nadzieję, że od 7 kwietnia, czyli od daty wysłania listu, już ze sobą nie są. Że musiała to sobie wypisać, aby dostrzec, że to zdecydowanie zachwiana relacja, i że potem udało się jej podjąć decyzję, że to nie był dla niej dobry związek. Ale nie wiem, czy tak jest. Natomiast moje serce wyrwa się, żeby jej powiedzieć: RZUĆ GO W CHOLERĘ!

Mężczyzna zaszokowany

Mam sporo refleksji po wczorajszym wspólnym oglądaniu pierwszego odcinka Opowieści podręcznej. Otóż mój niezwykle wspierający partner był bardzo, bardzo oburzony tym, co się w serialu wyrabia. Do tego stopnia, że stwierdził, iż jest to pojebana wizja świata. Całkowicie się z nim zgadzam, tylko że ja podobne elementy tego, że tak powiem, okropnego świata widzę i w naszym świecie. Zszokowała go scena gwałtu. Mnie szokuje mniej, bo przeglądam regularnie statystyki dotyczące gwałtów i przemocy seksualnej. Wiem, że te w sceny w filmach mają robić na nas wrażenie, ale podobne robi na mnie przeglądanie publikacji na stronie Hollaback Polska. I doprowadziło mnie to refleksji, że ten wpis będzie dla panów.

Owszem, możemy sobie same oglądać ekranizację kultowej książki Margaret Atwood i mówić: „Tak, tak, do tego właśnie prowadzi patriarchat!”, ale obawiam się, że pozostanie to poza zrozumieniem ogółu. Warto jednak namówić do tego kogoś, kto jest nam bliski i jest płci męskiej, aby dowiedział się, że patriarchat tak właśnie chciałby wyglądać, gdyby tylko mógł, a świat Republiki Gileadzkiej to mokry sen sporej części konserwatystów. I przygotujcie się na to, że zostanie to odebrane jako atak na nich, na mężczyzn, oraz że przy okazji dowiecie się, że macie jakąś feministyczną obsesję.

Co feminista zrobić może

Ja bym powiedziała, że to nie obsesja, ale sposób patrzenia na świat w zupełnie inny sposób. Wrażliwość na niuanse, które inni ignorują, nawet jeśli są dla nich niewygodne. Łatwiej jest przejść do porządku nad głupim dowcipem, który obraża kobiety, niż zareagować niezgodą na samo opowiadanie takiego dowcipu. I tak, łatka oszalałej feministki polega na tym, że ona jako jedyna na ten dowcip się nie zgadza. Bo dowcipy też są ważne, tak jak inne krążące w kulturze treści. Fajnie byłoby, aby w to włączyli się także panowie, bo tylko dzięki nim pewnego dnia osiągniemy masę krytyczną i taki dowcip stanie się po prostu aktem buractwa i żenady, z którym nikt nie będzie chciał mieć nic wspólnego. Często pojawia się pytanie, co można zrobić, aby wspomóc równość płci. Myślę, że czasem wystarczy zrobić cokolwiek, ale nie w pozie rycerza z wyciągniętym mieczem. Lepiej po prostu zgasić kolegę. To zdecydowanie trudniejsze niż ratowanie księżniczek.

Wracając do listu tej dziewczyny, to marzy mi się, że ona go do mnie nie pisze. Że spotykają się raczej dwaj kumple i jeden jedzie po swojej dziewczynie i po feministkach, że ona głupia i one też, że nienawidzi tych feminazistek i w ogóle to baby powinny znać swoje miejsce. A jego kumpel na to, że chyba mu kompletnie odbiło. Zaczyna mu tłumaczyć, że koleś nie rozumie, o co chodzi z tym całym feminizmem, bo w końcu chodzi o równe prawa, a równość praw nie oznacza, że wszyscy jesteśmy tacy sami, tylko że podstawowe obejmujące nas prawa są takie same. I dalej jedzie, że to wstyd nie być feministą, normalnie obciach na osiedlu, bo każdy jest i każdy kuma, że jego dziewczyna może robić, co chce, i że jemu to niczego nie umniejsza. Potem mu na koniec wygarnie, żeby nigdy tak nie mówił o XYZ, że jest głupia i mniej od niego warta, bo to jest obrzydliwe, i że więcej to mówi o nim niż o niej. A potem wbija ostateczną szpilę, że jeśli komuś chce zarzucać złe prowadzenie, to chyba tylko sobie, bo przecież obaj doskonale wiedzą co i jak, kto z kim i ile razy spał, tak że żeby wyluzował z tym mówieniem o kimkolwiek per „dziwka”, bo nie dość, że to obraźliwe, to jeszcze prawdopodobnie musiałby to mówić do lustra.

Na równości powinno zależeć wszystkim

Tak że wciągajmy facetów w nasze działania, pokazujmy im świat, który my rozumiemy bez słów, tłumaczmy im, dlaczego tak, a nie inaczej odbieramy pewne zachowania. Bez tego nic nie zmienimy. Zawsze będziemy się kręcić w kółko. Owszem, wiem, że trudno jest za kogoś odrabiać pracę domową, i wcale tego nie sugeruję, ale warto jakieś tam luźne sznurki pociągnąć od czasu do czasu. Wiem, że jest to momentami zaproszenie do krainy kuców, gdzie bynajmniej nie pobawimy się kucykami Pony, ale według mnie od czasu do czasu warto.

Zaś co do listu, to wydaje mi się on tak wewnętrznie sprzeczny, że nie mam na niego odpowiedzi. Nie prowadzę bloga z poradami na temat związków, bo się na tym nie znam. Jedyne, co mogę zaoferować, to być może pomoc psychologa – są i tacy, którzy mają dyżur pod mailem. Jednak osobiście nie chciałabym nigdy w życiu spotykać się z kimś, kto mnie nie szanuje, nie uznaje mnie za partnerkę, nie dba o moje bezpieczeństwo, a wręcz sam na mnie krzyczy, że jestem „dziwką”. Zapewne trudno wyjść z takiego związku, ale póki można to zrobić, pewnie lepiej się ewakuować, zanim słowa staną się czynem. Ktoś, kto cię nie szanuje, na pewno cię nie kocha, bo to podstawa miłości i żadne „zalety” ci tego nie wynagrodzą.

 

Korekta: Artur Jachacy.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET