Przejmujemy się swoim ciałem oraz ciałami innych. Inspiracją do tego wpisu jest moja przyjaciółka, która chyba mi wybaczy, że tak nią się tutaj wysługuję. Ostatnio na imprezie dość ostro zrugała kolegę, który zasugerował, że za mało je, za chuda i w ogóle nie taka. Pytanie jest komu cokolwiek do tego? Akceptujemy, powoli, bo powoli, ale akceptujemy otyłość, ale nie potrafimy się powstrzymać od uwag wobec osób szczupłych i zgrabnych. Mnie samej zdarzało się wzdychać do wyżej wymienionej, że piękne ma to i owo, na co odpowiadała mi zawsze, że chyba nie jest tylko swoją jedną lub drugą częścią ciała, ale człowiekiem. Pytanie brzmi: dlaczego tak trudno utrzymać język za zębami? Dlaczego wciąż mamy pokusę, żeby skomentować czyjąś fałdkę, źle dobraną fryzurę czy też pojawienie się kilku kilogramów?
Na przykład moja ukochana babcia nie odpuszcza i najpierw martwiła się o moje, uwaga, „grube kolana”, potem zastanawiała się czym mam odpowiednio małe stopy, przechodziłyśmy nawet przez fazę tzw. urojonej anoreksji, bo zdarzyło mi się schudnąć. Tak czy siak, to nigdy nie była moja sprawa, tylko sprawa do omówienia. Skąd taka potrzeba, by jednym wciąż powtarzać, że są śliczni i zgrabni, innym, że mogliby się za siebie wziąć? Co nas to obchodzi? Jeśli nie łączy nas z kimś relacja bardzo intymna, kiedy możemy sobie powiedzieć wszystko to lepiej tego nie robić. Owszem, nie jestem przeciwniczką komplementowania, sama lubię zgarnąć miłe słowo, ale gorzkie chwile w moim, krótkich acz bogatym w doznania życiu nauczyły mnie ostrożności w stosunku zarówno do lukru jak i do fali krytyki.
Trudno jest w tym wszystkim trzymać pion i nie dać się pogrążyć obsesji. Polecam przejrzenie tych zdjęć, bo sama nie wiem, co o nich sądzić. Pozostawiam ich ocenę oraz ocenę obu projektów artystycznych Wam.
Temat, jak widzę poruszył ostatnio wiele osób. Ot taka Venila Kostis napisała notkę o tym, jak czują się bardzo szczupłe osoby pod ostrzałem pytań. Przypomniał mi się także wpis Tattwy o „Prawdziwych kobietach.”
Inna rzecz, która mnie uderzyła, to przejrzałam sobie książkę dla dzieci z M.O.D.A, gdzie poświęcono rozdział „Modnemu Tłuściochowi” czyli Beth Ditto, ze szczegółami opisując jej cellulitis. Nie wiem co o tym sądzić. Z jednej strony faktu, że istnieje celullitis nie można negować, a z drugiej strony czy to jest naprawdę ważny aspekt artystyczny jej działania?
A co z Hanną z „Girls” wokół, której powstały nawet fanpage na FB pt. „Hanna przestań pokazywać cycki!”. Czy tak bardzo nas razi, kiedy ktoś jest całkiem normalny niezbyt szczupły ale też nie gruby, że trzeba przeciwko temu protestować? Czy wszyscy musimy żyć w zgodzie z reżimem Ewy Chodakowskiej i jej „ćwicz, nie przestawaj” traktując siebie oraz swoje ciało, jako pole nieustającej bitwy o władzę i kontrolę nad każdą komórką naszego ciała?
Nie wiem, doprawdy nie wiem. Ale biust Hanny nie przeszkadza mi w niczym, wręcz robię ufff… Nareszcie ktoś, kto wygląda normalnie. Chłopcy też piszą o „Grils”, chociaż nie wiem, czy to jest do końca moje podejście do sprawy, ale przeczytać zawsze można o tutaj.
czwartek, 24 październik, 2013 o godzinie 20:00
Swietnie napisane i sklaniajace do refleksji 🙂
Faktycznie.. fokus jaki kieruje sie na wyglad, a w szczegolnosci wage/tusze jest przerazajacy! Nie kazdy moze byc super fit, miec 6pack na brzuszku, idealna cere, lsniace wlosy, dlugie nogi i torebke z najnowszej kolekcji by Marc Jacobs.
Najgorsze sa jednak komentarze ludzi kompletnie postronnych i analizowanie czyjegos ciala czy sposobu ubioru.
Ludzie powinni skupic sie na wlasnej osobie, zamiast atakowac innych nieustanna krytyka.
Ciagle dazenie do ´´idealu´´i upodobnianiu sie za wszelka cene do osob uchodzacych za owy ´´ideal´´ jest zjawiskiem, ktorego nie pojmuje..
Presja spoleczenstwa wpedza w kompleksy. A ja pytam.. po co to wszystko???