Co ja o tym myślę?

1


Wczoraj kolega zapytał się mnie, co ja o tym są, filmik można sobie zobaczyć.

Wczoraj nie miałam ochoty na dyskusję na ten temat, ale od razu przypomniała mi się pewna historia. Historia dotyczyła spółki, która była na giełdzie i realizowała przeróżne projekty, również takie, które obejmowało dofinansowanie z UE. Firma ta, zgodnie z Gender equality musiała brać pod uwagę płeć przy doborze pracowników na stanowiska. Spędzili trochę czasu nad znalezieniem odpowiedniej kandydatki, która była świeżo upieczoną studentką. Przyjechała na rozmowę kwalifikacyjną, po czym… uciekła. Przerażona wymaganiami, zapewne myślała o tym, że sobie nie poradzi i uciekła z pracy, którą już miała w garści. Mam pewne wewnętrzne przekonanie, które jednak może być mylne, że facet by nie uciekł. 

Do dziś się zastanawiam dlaczego ona uciekła i poddała się bez walki. Im więcej czasu mija, tym większą mam pewność, że w gender jest pies pogrzebany. W tym, jak postrzegamy role męskie i kobiece, w tym, czego od mężczyzn i kobiet oczekujemy. To, jak wychowujemy chłopców i dziewczynki, jakie wyznaczamy im horyzonty zainteresowań i tego, co mogą.

Myślę, że ta dziewczyna tak bardzo bała się porażki, że sama myśl o niej była dla niej bardziej przerażająca, niż rzeczywista możliwość porażki. Przestraszyła się zanim jej przygoda się na dobre zaczęła. A przede wszystkim pewnie nie patrzyła na to, jak na przygodę, na wyzwanie, bo nie do wyzwań przeznaczone są w tym kraju kobiety.

Dlatego nie zgadzam się z tym, co pisze Sandberg w „Włącz się do gry”, że trzeba umieć negocjować, ale być przy tym trochę pokorniejszą, jak mężczyźni, bo jak wiadomo niepokornych kobiet nikt nie lubi i nie awansuje. Trudno, można to jakoś przeżyć wg mnie i nie poddawać się wewnętrznej dyskryminacji oraz kontroli, bo wszyscy muszą mnie lubić. Mnie w przeciwieństwie do autorki „Włącz się do gry” wcale nie zależy na sympatii ogółu. To mój wybór, ale rozumiem jej wybór i cenę, jaką za to płaci każda z nas zapewne. Sama książka mi się podoba, chociaż nie jest specjalnie odkrywcza. Za to wyłowiłam z niej smakowity kąsek „Smutne, białe dzieci i ich jędzowate matki feministki”.

W każdym razie pan Migalski pewnie nie wie, że istnieją podwójne standardy oceny kobiet i mężczyzn. Może ma monitoring internetu, to sobie zajrzy, jak do mnie trafi i obejrzy reklamę szamponu do włosów, który zrobił lepszą kampanię na ten temat niż jakakolwiek instytucja owym tematem się zajmująca w ostatnim czasie.

Dlatego nie wierzę, gdy ktoś mówi tylko i wyłącznie o kompetencjach, bo oprócz kompetencji zatrudniamy/promujemy/awansujemy także człowieka. To kim jest, co o nim myślimy, jak go postrzegamy. A postrzegamy również przez to, jak zostaliśmy wychowani, co myślimy o świecie etc. To taki banał, że szkoda klawiatury na to.

Nie widzę w wymuszaniu odgórnymi przepisami niczego złego, w świecie zdominowanym przez facetów, bo biznes jest światem samców alfa, trzeba zrobić przestrzeń dla kobiet. Czasem również dlatego, że one same sobie tej przestrzeni nie wywalczą. Nie będą się w tym wyścigu pchać na górę, bo dla nich ta góra bywa nie do przejścia. Ale możemy stosować różne mechanizmy, które im w tym pomogą i spowodują, że i spółki będą lepiej zarządzane. Będą przynosić większe zyski, co jest troską pana Migalskiego z filmiku u góry.

Co do kobiet, które lepiej rozumieją potrzeby klientów… Cóż, jest tak dlatego, że to one podejmują decyzje o zakupie. Nie wiem, co w tym tak śmieszy pana Migalskiego, jest to zapewne dowód na płyciznę jego rozumienia tego, o czym opowiada przed kamerą. Zapewne przed chwilą dowiedział się co to seksizm i mu się skojarzyło z seksem i klientem. Nie będę dalej rozwijać tego wątku.

A na koniec pytanie: jak myślicie, kogo w firmie, w której pracuję partner handlowy pyta się, czy mam chłopaka i komu składa życzenia na imieniny? No, zapewniam Was, że nie mojemu bratu. No, ale wiecie, z kobietami to jest tak inaczej, luźniej i w ogóle sympatyczniej. To jest właśnie taki „sympatyczny seksizm”. Tu jest o tym fajna notka.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET