Eeeee…erotyka i eugenika w jednej stały notce.

0
Różowe japonki i męskie stopy

Zarejestrowałam się na WordPress.com 9 lat temu.

Miałam 19 lat. Pierwszego bloga zaczęłam pisać kiedy miałam 15 lat. Piszę o tym, nie tylko dlatego, że nie do końca ogarniam, jak minęło 9 lat od tego czasu, ale przede wszystkim jestem pełna podziwu dla swojej konsekwencji w pisaniu blogusia. Konsekwencja to nie jest moja mocna strona. Cały czas łapię się na tym, że nie potrafię być konsekwetna ani wobec siebie ani wobec innych. Pociesza mnie trochę fakt, że jednak blogowania się to nie ima mimo wielu wzlotów, upadków oraz przełamywaniu krok po kroku swojej niemożności napisania tego, co chciałoby się przekazać. Wzruszyłam się troszkę, ale teraz już wracamy do feministycznego alfabetu!

Różowe japonki i męskie stopy
Nie mogłam się powstrzymać i musiałam wstawić tę fotkę.

Zatem dzisiaj  przed Wami kolejne, niezwykle kontrowersyjne literki. Lecimy z koksem!

E jak erotyka

Erotyka to momentami trudny orzech do zgryzienia dla feminizmu. Generalnie kwestie związane z seksualnością są nieoczywiste, dla każdego z nas bardzo subiektywne. W każdym razie jedno jest pewne – podejście równościowe jest w życiu ważne, ale w łóżku należy sobie po prostu odpuścić. Zabieranie wszystkich feministycznych koncepcji do sypialni może grozić tym, że o akcie mającym dawać przyjemność będziemy myśleć, jak o poddawaniu się patriarchalnym zagrywkom (jeśli w łóżku mamy gościa płci męskiej). Lepiej się zatrzymać we właściwym czasie i po prostu cieszyć się seksem, zamiast poświęcać czas i energię na teoretyczne opracowanie tematu. Poza tym, co jak co, ale akurat ta sfera życia jest na tyle elastyczna, że niezależnie od tego, czy w danym momencie naszego życia wolimy być na górze czy na dole, to wszystko jest w porządku i znami i z naszym feminizmem. Moja blogowa siostra, specjalistka od chędożenia Natalia z Proseksualna.pl mówi tak:

 

Erotyka w wykonaniu feministycznym (nie mylić z pornografią!), czyli to, co wzbudza pożądanie, to nie facet stojący przy garach czy latający po domu ze ścierą do podłogi czy klęczący na grochu za patriarchat. Erotyka to te zachowania, rytuały, zapachy czy dźwięki, które podniecają feministkę jako osobę, odwołując się do sfery zmysłów oraz wyobraźni. Erotyka w głowie feministki niekoniecznie jest politycznie poprawna, bo wiąże się nie tyle z wizją świata, co z akceptowaniem własnej seksualności, potrzeb i upodobań, które – powiedzmy sobie szczerze, miewają niewiele wspólnego z tym, co dzieje się poza przestrzeniami erotycznej gry. Dlatego na jedną kobietę deklarującą się jako feministka może działać bycie dominującą, a na drugą – submisywną, a preferowanie jednej z tych postaw wcale nie oznacza, że ta pierwsza jest feministką bardziej, a ta druga – mniej. Erotyka, nie dość, że bywa bardzo płynna, to na dodatek nie istnieje w wydaniu “one size fits all”.

 

A sięgając po słowa piosenki Depeche Mode

It’s a lot like life
This play between the sheets
With you on top and me underneath
Forget all about equality
Let’s play master and servant

Just have fun. Tego Wam obie życzymy 🙂

 

 E jak eugenika

Eugenika to termin, który nie pojawia się nazbyt często w dyskusjach na temat aborcji oraz praw reporodukcyjnych. Trochę mnie to dziwi, ponieważ byłby to o wiele poważniejszy argument w dyskusji niż operowanie porównaniami typu „in vitro to holocaust zarodków”. Samo spojrzenie na wiki, gdzie znajdziemy króciutką definicję eugeniki powinno zapalać nam czerwoną lampkę w głowie. Nad tekstem pojawia się ostrzeżenie o tym, iż przedstawiona poniżej definicja może nie być neutralna światopoglądowo. I na pewno nie jest. Eugenika to tak naprawdę wiele różnych tematów zgromadzonych pod jednym hasłem, nas jednak najbardziej będzie interesować cóż ma to wspólnego z aborcją oraz przymusową sterylizacją kobiet. Wbrew pozorom, pomysły na stworzenie rasy ludzi najczystszej krwi to nie jest autorski pomysł narodowego socjalizmu, ale o wiele wcześniej zastanawiano się nad tym zagadnieniem w USA. Tam powstawały pierwsze projekty eugeniczne, które polegały między innymi na ograniczaniu wybranym jednostkom możliwości reprodukcji – przymusowa sterylizacja z „łapanki” wydawała się jednym z lepszych pomysłów na walkę z biedą oraz zacofaniem. Dlaczego wspominam przy tej kwestii aborcję? Otóż eksperymenty eugeniczne, za którymi często stały jakże szlachetne idee wiąża się z historią praw reprodukcyjnych oraz świadomego macierzyństwa. Walka o możliwość kontrolowania własnej płodności to pokłosie projektów eugenicznych, które same nie zawsze były powodem do dumy i chwały. Aborcją eugeniczną przeprowadza się „w przypadkach, gdy występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu.” Warto wiedzieć o eugenice jak najwięcej aby nie dać się zmanipulować – aborcja nazywana eugeniczną, ma przede wszystkim chronić matkę oraz nie pozwolić na rozwijanie się nieuleczalnie chorego płodu. Pozwolę sobie zacytować fragment bloga  Pochodne Kofeiny a ludzi o mocnych nerwach odsyłam do całości.

Ciężkie uszkodzenie płodów jest w Polsce jedną z przesłanek do przeprowadzenia aborcji. Oczywiście znaczy to, że matka ma prawo zażądać tego zabiegu, nie, że jest w jakikolwiek sposób zobligowana do jego przeprowadzenia (inna rzecz, że działania wyzutych z etyki lekarzy z sumieniem często zmuszają kobiety do rodzenia najbardziej nawet zdeformowanych płodów, tak jak została zmuszona do tego ofiara pana Chazana).

To ważne, bo z czysto etycznego punktu widzenia w pewnych sytuacjach sam fakt dopuszczenia do urodzenia się dziecka można uznać za zło. Jest tak, gdy dziecko to jest nieuleczalnie chore w sposób, który doprowadzi do jego względnie szybkiej śmierci w udręce.

Takie życie samo w sobie nie ma pozytywnej treści, jest czystym cierpieniem. Terminacja takiej ciąży chroni przed rozwinięciem się świadomości, dla której przestrzeń możliwych doznań i doświadczeń ogranicza się do bólu.

Wiecie, rozumicie już dlaczego aborcja ma się kojarzyć z eugeniką, jak nie wiecie i nie rozumiecie to sobie poczytajcie „Wojna przeciw słabym” Edwina Blacka. Bardzo pouczająca lektura.

 

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET