Feministyczne Lektury Obowiązkowe – część pierwsza

4


To jedna z częściej pojawiających się kwestii – co czytać, aby dowiedzieć się czegoś więcej o feminizmie? Że jest nam wszystkim potrzebny, to jasne, ale jak stopniowo poszerzać swoją wiedzę? Od czego zacząć?

Przez długi czas zabierałam się za ten subiektywny przegląd Feministycznych Lektur Obowiązkowych i zaznaczam od razu, że nie kierowałam się żadnymi badaniami, tylko własną opinią oraz krótką ankietą na swoim profilu na Instagramie. Odpowiedzi często się pokrywały z moimi typami, a więc do dzieła. Zaczynajmy!

 

Anna Kowalczyk Brakująca połowa dziejów. Historia kobiet na ziemiach polskich

Ilustracja Marta Frej do książki „Brakująca połowa dziejów” Anny Kowalczyk

To książka, o której już na blogu pisałam, ale chcąc nie chcąc muszę się powtórzyć – naprawdę brakowało nam tak przystępnie napisanej historii braku kobiet w polskiej historii. Dzięki Annie Kowalczyk na kartach jej Brakującej połowy dziejów pojawiają się kompletnie nam nieznane historyczne postacie, ale książka uzupełniona jest także o bardzo merytoryczny wywód, dlaczego tak mało wiemy o kobietach. Jest dobrze napisana, świetnie się ją czyta, nie przeraża długością i na zachętę ma w sobie piękne ilustracje Marty Frej. Można ją czytać od początku lub od końca, zaczynając od co bardziej interesujących nas rozdziałów. Śmiało polecam tę właśnie pozycję na początek swojej drogi z feminizmem.

 

Rebecca Solnit Mężczyźni objaśniają mi świat

Ten tytułowy esej mocno namieszał nam w głowach, odkąd książka Mężczyźni objaśniają mi świat pojawiła się po polsku dzięki Wydawnictwu Karakter. Świetne tłumaczenie Anny Dzierzgowskiej spowodowało, że twórczość Solnit została przyjęta z uznaniem. To zbiór esejów, niektóre są o feminizmie bardziej lub mniej, ale ja polecam zwłaszcza ten tytułowy, bo pozwala zidentyfikować pewne zjawisko. Chodzi oczywiście o mansplaining, czy też panjaśnienie lub kobietobjaśnianie – jest to coś, co naprawdę przydarza się na jakimś etapie każdej kobiecie, która pragnie wejść w dyskusję. Albo zostaje zakrzyczana, albo interlokutorzy uprzejmie wyjaśniają jej, na czym rzecz polega, nie biorąc pod uwagę faktu, iż być może ona doskonale to wie, ale ma inną opinię. Rebecca Solnit ujęła w tej niewielkiej książce sporo z kwestii, z jakimi boryka się współczesny feminizm, i dlatego polecam ją jako lekturę obowiązkową. Jak rozpoznać mansplaining? Tego dowiesz się z mojego wpisu, zapraszam do lektury.

 

Naomi Wolf Mit urody

Książka, do której powinna zajrzeć każda zainteresowana ciałopozytywnością osoba. Mit urody, to książka w której Naomi Wolf rozprawia się na dobre z tym, dlaczego przemysł kosmetyczny i prasa kobieca uwzięły się na kobiece ciała. Jak wygląda stwarzanie kompleksów, kto na tym zarabia i jak ciekawą rolę odegrała w procesie emancypacji kobiet prasa kobieca, która raz to zaskakiwała rewolucyjnymi pomysłami, raz to upupiała kobiety w zależności od tego, jakie trendy i mody dyktowały zarówno „czas i historia”, jak i polityka. Wolf pisze ze swadą, chociaż momentami wciąż powtarzający się kontekst amerykański był dla mnie męczący, jest to jednak lektura, którą uważam za kluczową, jeśli chce się rozmawiać o tym, jak kobiece ciało stało się polem bitwy, którego efekty oglądamy do dziś – najlepszym tego przykładem jest zakaz pokazywania kobiecych sutków, podczas gdy męskie spokojnie można oglądać w większości portali społecznościowych.

Pierwsze lekturowe (koty) za płoty

To pierwsze trzy propozycje, stopniowo będą się pojawiać nowe. Książek jest tak naprawdę mnóstwo i często jest tak, że poświęcone są problemom, z którymi momentami i sam feminizm ma problem, jak na przykład macierzyństwo, które przez wiele lat było nieobecne w polskim feminizmie, aż tu właśnie jedna książka zmieniła ten dyskurs. Myślę, że na początek to już jest ciekawa lista, na propozycje czekam nie tylko na IG, ale także tutaj w komentarzach.

W tekście pojawiły się linki afiliacyjne, działające tak, że jeśli któraś z Czytelniczek lub Czytelników zdecyduje się na zakup i dokona go w sklepie, do którego kieruje link, wtedy na konto afiliacji trafia drobna kwota dla Lady Pasztet. Te pieniądze przeznaczam na rozwój bloga. Jeśli chcecie w ten sposób pokazać, że to, co robię i piszę, jest dla Was ważne, możecie zrobić to, kupując książki lub… stawiając mi kawę. Kawa pozwala na zakup lektur zagranicznych, tak że również będzie mi miło, jeśli ktoś z Was zdecyduje się na ten gest.

Korekta: Artur Jachacy

Okładka wpisu: Mariana Vusiatytska Unsplash

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET