Feminizm reklamowy

0


Czytałam sobie ostatnio taki oto artykuł i mam bardzo mieszane uczucia, co do jego treści.

Przyznam się bez bicia – lubię reklamy. Lubię oglądać reklamy, a przede wszystkim lubię oglądać dobre reklamy. Kampanie społeczne to także reklamy, tyle, że nie prezentują produktu. Mogą być fajne i ciekawe, mogą być też nudne. Moje wrażenie, że autorka czepia się wielkich korpo, które sprzedają produkty posługując się feminizmem, wynika z tego, że trudno uciec od faktu iż firmy będą wykorzysytwać trendy. Od pewnego czasu girl/women power jest na agendzie i  uważam, że to dobrze. Lepiej tropić absurdy niż wytykać palcami tego, kto robi coś dobrze. Kampanie szamponów, które odwołują się do książki Sheryl Sandberg „Włącz się”, czyli #BanBossy albo #NotSorry są udane. Owszem, pokazują jakiś fragment kobiecych doświadczeń i mają na celu wzbudzenie sympatii dla firmy, ależ czy nie podobnie robią NGOsy na całym świecie? Chcą, żebyśmy ich lubili, bo dzięki temu ich wspomożemy. Nie widzę w tym nic złego. O wiele więcej szkody feminizmowi wyrządzają pomysły gazetek typu „Elle”  i rebranding feminizmu, a raczej feministek. Tak jakby redaktorki mówiły: „Ten feminizm nie jest taki głupi, ale te feministki są okropne! Czemu nie mogą być fajniejsze? Zróbmy coś z nimi!”

Można to robić źle:

1. Jessica Alba i Braun kompletnie nijaka reklama, od której cuchnie fotoszopem oraz kompletnym brakiem pomysłu. Szkoda gadać.

2.  „Jesteś tego warta” oraz „Może to jej urok, może to Maybelline” pominę milczeniem taktownym.

Można to robić bardzo dobrze:

1. Not Sorry kampania, która do mnie trafia, chociaż nie zmienię szamponu, bo za bardzo lubię Białego Jelenia. To reklama, która umiejętnie portretuje to ciągłe nasze przepraszanie za byle pierdołę. Jak widać problem jest globalny.

2. BanBossy o tym już była mowa, czyli reklama pokazująca podwójne standardy stosowane wobec kobiet i mężczyzn w pracy.

3. #LikeAGirl mój faworyt, chociaż podpasek Always nie znosznę. To nie jest amatorszczyzna i ma wywoływać odpowiednie emocje, ale świetnie portretuje kilka rzeczy: po pierwsze to, jak wyśmiewamy się z dziewczynek czy innych „bab”. Te wszystkie „babskie” zachowania są super sportretowane. Po drugie, chłopiec, który mówi, że nie obraża swojej siostry tylko inne dziewczynki, czyli to co się powtarza non stop – to nie dotyczy „moich kobiet” tylko tych na zewnątrz. I celna puenta na koniec po trzecie, czyli to co robią dziewczyny jest skuteczne, a więc nie można tego deprecjonować. Bycie dziewczynką jest fajne! Ile jak znam wspaniałych dziewczynek – łobuziar, dowcipnych, odważnych dziewczynek, które mimo pomalowanych paznokci uwielbiają się gonić, ścigać i bawić lalkami. Jak na nie patrzę to mi serce rośnie. Mama jednej z nich ostatnio opowiadała, jak to jej córeczka przyszła i oświadczyła, że dziś w klasie była feministką i pomogła chłopcom nosić krzesła, bo to niesprawiedliwe, że tylko oni noszą.Jak tu ich nie uwielbiać?!

4. Można także skutecznie wyśmiać idiotyczny produkt, który jest obrendowany tak, aby trafić do dziewczynek, czyli Ellen i długopisy BIC. Trzeba dużej klasy, żeby tak potraktować temat. Z ironią, nie z irytacją.

Może to kwestia oczekiwań? Ja nie oczekuję, że firmy będą na tyle sympatyczne, by nie sprzedawać produktów za pomocą idei, które zyskują popularność. Trudno mi uwierzyć, że ktoś rzeczywiście ma takie podejście do sprawy. Cieszy mnie to, że feminizm pojawia się w reklmach… chociaż nam do tego jeszcze bardzo daleko. My się tutaj, w Polandii, póki co obnosimy z feminizmem.

Ja się obnoszę ze swoim. Jak już pisałam – na codzień i od święta. Jestem noisy bitch i nie mam z tym problemu.

Nosiy Bitch by Madamska http://madamska.cupsell.pl/
Nosiy Bitch by Madamska http://madamska.cupsell.pl/

Jak myślę o ludziach, którzy się z czymś obnoszą, np. z feminizmem, to budzi się we mnie taki czujnik sprzeciwu, niechęć.

O kurczę, a co to znaczy „obnosić się z feminizmem”?!

To znaczy być bardziej feministką, niż potrzeba. Nie uczestniczyć w debacie, nie tłumaczyć, nie być tolerancyjnym, tylko walczyć, zabijać, nienawidzić każdego mężczyznę.

Feminizm nie ma za dużo wspólnego z mężczyznami.

Feminizm powoduje, że mężczyźni zaczynają obawiać się kobiet.

E tam, to nie feminizm. Jak pan go definiuje?

Jako ruch, który walczy o prawa kobiet.

Nie. Feminizm to jest metoda analizowania rzeczywistości społecznej z uwzględnieniem interesów zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Czytaj więcej na http://www.styl.pl/magazyn/wywiady/news-feminizm-nie-ma-za-duzo-wspolnego-z-mezczyznami,nId,1448310#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Jak myślę o ludziach, którzy się z czymś obnoszą, np. z feminizmem, to budzi się we mnie taki czujnik sprzeciwu, niechęć.

O kurczę, a co to znaczy „obnosić się z feminizmem”?!

To znaczy być bardziej feministką, niż potrzeba. Nie uczestniczyć w debacie, nie tłumaczyć, nie być tolerancyjnym, tylko walczyć, zabijać, nienawidzić każdego mężczyznę.

Feminizm nie ma za dużo wspólnego z mężczyznami.

Feminizm powoduje, że mężczyźni zaczynają obawiać się kobiet.

E tam, to nie feminizm. Jak pan go definiuje?

Jako ruch, który walczy o prawa kobiet.

Nie. Feminizm to jest metoda analizowania rzeczywistości społecznej z uwzględnieniem interesów zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Powiedziałem to samo w uproszczeniu, pani podała definicję naukową.

Nie, ja mówię, że nie chodzi o walkę o prawa, tylko o dopominanie się o dobrą jakość życia. Bo widzi pan, ja nie chcę mieć takich samych praw jak mężczyźni. Chcę mieć takie prawa, jakie uważam, że powinnam mieć, czyli nie chodzi o to, żeby w centrum był mężczyzna, a ja była do niego podciągana, tylko o zupełnie inną organizację. O to, żeby było z czego wybierać – przecież tak naprawdę mój punkt widzenia sprawi, że pan będzie szczęśliwszy. To, że mężczyźni umierają wcześniej, nie wynika z biologii, tylko z kultury. Chce pan dłużej żyć? Mój punkt widzenia musi zwyciężyć.

Czytaj więcej na http://www.styl.pl/magazyn/wywiady/news-feminizm-nie-ma-za-duzo-wspolnego-z-mezczyznami,nId,1448310#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Jak myślę o ludziach, którzy się z czymś obnoszą, np. z feminizmem, to budzi się we mnie taki czujnik sprzeciwu, niechęć.

O kurczę, a co to znaczy „obnosić się z feminizmem”?!

To znaczy być bardziej feministką, niż potrzeba. Nie uczestniczyć w debacie, nie tłumaczyć, nie być tolerancyjnym, tylko walczyć, zabijać, nienawidzić każdego mężczyznę.

Feminizm nie ma za dużo wspólnego z mężczyznami.

Feminizm powoduje, że mężczyźni zaczynają obawiać się kobiet.

E tam, to nie feminizm. Jak pan go definiuje?

Jako ruch, który walczy o prawa kobiet.

Nie. Feminizm to jest metoda analizowania rzeczywistości społecznej z uwzględnieniem interesów zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Powiedziałem to samo w uproszczeniu, pani podała definicję naukową.

Nie, ja mówię, że nie chodzi o walkę o prawa, tylko o dopominanie się o dobrą jakość życia. Bo widzi pan, ja nie chcę mieć takich samych praw jak mężczyźni. Chcę mieć takie prawa, jakie uważam, że powinnam mieć, czyli nie chodzi o to, żeby w centrum był mężczyzna, a ja była do niego podciągana, tylko o zupełnie inną organizację. O to, żeby było z czego wybierać – przecież tak naprawdę mój punkt widzenia sprawi, że pan będzie szczęśliwszy. To, że mężczyźni umierają wcześniej, nie wynika z biologii, tylko z kultury. Chce pan dłużej żyć? Mój punkt widzenia musi zwyciężyć.

Czytaj więcej na http://www.styl.pl/magazyn/wywiady/news-feminizm-nie-ma-za-duzo-wspolnego-z-mezczyznami,nId,1448310#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET