Kobiety w pudełku. Japonia oczami kobiet. Recenzja książki.

8
Dwie tradycyjnie ubrane Japonki idą w stronę posągu Buddy w Kamakurze. Kamakura 2017. Zdjęcia autorki.

Japonia to kraj, w którym bez przewodnika na pewno się zgubimy. Potrzebujemy mapy, aby poruszać się po Tokio. I przede wszystkim wiedzy, żeby móc dostrzegać rzeczy nieoczywiste, umykające na pierwszy rzut oka, które tak naprawdę o tym kraju mówią najwięcej. Książka Karoliny Bednarz jest dla tych wszystkich, którzy nie chcą prostego objaśnienia świata. To dzięki niej można zajrzeć za kurtynę, odwiedzić boczne uliczki, poznać historię kobiet, która wiele nam powie o Japonii i o Japonkach.

Japonia osobista

Pamiętam swoją pierwszą podróż do Japonii. Pierwszy raz leciałam sama tak daleko. Mało wtedy rozumiałam z tego, co widzę. To przede wszystkim były wakacje. Nieustająca euforia, radość z tego, że jestem w tak dziwnym miejscu z Martyną. Przed nami były wszystkie te godziny, które trzeba było przegadać w różnych środkach komunikacji. Pamiętam olbrzymie cykady leżące na schodach akademika, co do których nigdy nie mogłam być pewna, czy żyją, czy zaraz odskoczą, kiedy przejdę obok. Prysznic na monety. Zapach ryżu w akademiku. Pokoik tak wąski, że ja spałam na łóżku a Martyna na podłodze. Wilgotność powietrza tak wielką, że zdarzyło się nam cały dzień przeleżeć w pokoju, oglądając Sex and the City,bo nie mogłyśmy się ruszać z tego gorąca. Do czego nie powinnyśmy się przyznawać, bo to grzech być dwa tygodnie w Japonii i przeleżeć jeden dzień w łóżku. Pamiętam rowery, bambusowy las, pola ryżu, wycieczki w okolice Tsukuby, wielkie Tokio, tak wielkie, że właściwie cały czas nie wiedziałam, gdzie jestem. I moją nabożną cześć, kiedy Martyna umiała odcyfrować, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Młodość, radość, fascynacja. I upalne Kioto, do którego udało się nam dostać fuksem nad fuksami.

To nie jest normalny kraj

Ale najdziwniejsze było to, co mówiła Martyna, studiująca japonistykę i znająca japoński: to jest nienormalny kraj. Mieszkała tam już kilka miesięcy. Mówiła mi: nie wierz w to wszystko, w tę otoczkę, tutaj najszczęśliwsi ludzie są bezdomni. Wyjechała z Japonii z wielką niechęcią do kraju wiśni, który dla mnie był przygodą, szczęściem i egzotyką. Podobno po 10 latach zatęskniła. Z chęcią bym tę naszą podróż powtórzyła. Nigdy nie sądziłam, że wrócę do Japonii i kiedy kilka lat później okazało się, że mam taką szansę, od razu chciałam się tam znaleźć. Raz jeszcze zobaczyć to, co kiedyś, mimo że na pewno będzie to samo, chociażby dotknąć tego kraju po omacku. Nie spodziewałam się, że sama będę nawigować po sieci japońskich pociągów bez problemu, że pojadę, gdzie chcę i gdzie sobie zaplanuję. I że będę chciała wiedzieć o tym kraju więcej i więcej.

Feminizm wytropię wszędzie

Spotkanie z Japońskimi artystkami Japonia 2018. Zdjęcie autorki.
Prowadząca rozmawia o feminizmie i kobiecej sztuce z tokijskimi artystkami z okazji Dnia Kobiet. Tokio 2017. Zdjęcie autorki.

Życie pisze doprawdy zdumiewające scenariusze i kiedy okazało się, że tam na miejscu w Japonii jest nasz wspólny znajomy i się spotkamy, a potem ot tak, niespodziewanie wyląduję na wystawie sztuki feministycznej zbudowanej z prac kilku artystek. Ciekawy był to wernisaż, bo właściwie żadna z artystek nie uważała się za feministkę, oprócz pewnej Amerykanki  mieszkającej w Japonii od kilkunastu lat. Dzięki temu sama zaczęłam się zastanawiać, jak to właściwie jest w Japonii z tymi kobietami:

Kim one są?

Co robią?

Jaką mają pozycję?

Widzę je na ulicy, ale co ja właściwie o nich wiem? Bardzo mało. Martyna opowiadała mi o ideale kobiety-matki-żony, która poświęca się dla rodziny, ale wtedy jeszcze mój feminizm dopiero się wykluwał. Uznałam, że tak po prostu jest. W tym czasie byłam mało dociekliwa. Podczas kolejnej wizyty do mojej edukacji dołożyła się nasza tłumaczka Paula, którą poznałam rok temu, to ona opowiadała mi o byciu kawaiii o tym, że jest to jakaś strategia przetrwania. Ale czekałam na więcej. Chciałam choć trochę zrozumieć, zajrzeć za zamknięte drzwi. Chciałam, żeby ktoś mi opowiedział o tym, czego się nie dowiem jako turystka.

Kobiety w pudełku

Dwie kobiety przed centrum handlowy w Tokio. Młodsza jest tradycyjnie ubrana w kimono, starsza w zachodnie, eleganckie ubrania. Japonia 2018. Zdjęcie autorki.
Dwie kobiety przed centrum handlowy w Tokio. Młodsza jest tradycyjnie ubrana w kimono, starsza w zachodnie, eleganckie ubrania. Japonia 2018. Zdjęcie autorki.

 

Wypada dodać, że jestem czytelniczką bloga Karoliny i kiedy odezwała się do mnie, że może byśmy poszły na kawę, to się tak bardzo ucieszyłam. Dobrze się nam rozmawiało. Czekałam na jej książkę niecierpliwie. I z wielką przyjemnością Wam o niej napiszę, chociaż to nie zawsze przyjemna lektura. To książka o smutnym kobiecym świecie, o świecie zamkniętym za drzwiami, zdominowanym przez potrzeby innych. Z którego od czasu do czasu jakaś bohaterka próbuje się wyrwać i wtedy ma szansę opowiedzieć narratorce, jak wygląda jej życie. Opowiada o nim swoimi słowami, tak jak potrafi, czasami nawet przed samą sobą nie przyznając się, o czym tak naprawdę mówi. Czytając reportaże Karoliny, miałam wrażenie, że jej bohaterki mówią szeptem, tak by nikogo nie urazić.

Te reportaże poświęcone są wykluczeniu i pokazują dyskryminację, która spotyka nie tylko kobiety, ale i wiele innych grup: osoby chore, bezdomnych, a także tych, którzy mieszkają w niewłaściwym dystrykcie. Autorka skupiła się na dotarciu do tych, których nie widzą turyści, o których nie mają pojęcia ci, którzy zwiedzają Japonię i robią fotki wiśniom.

Dla mnie najbardziej fascynujące okazało się to, że japońskie społeczeństwo to pajęczyna relacji. Są w nim niewidzialne nitki, które oplatają Japonię, a których nie widać gołym okiem, bo dla turysty są one niezrozumiałe, a przez to nieobecne. Dla kogoś, kto przyjeżdża do Japonii, to jest po prostu fajny kraj – Cool Japan. Wędrując po Tokio ot tak sobie bez znajomości języka i kultury, nigdy nie dowiemy się, które dzielnice są dobre, a w które złe i w jaki sposób los ich mieszkańców jest naznaczony przez adres zamieszkania. Turystkom nie przytrafi się chikan w zatłoczonym metrze. Nie przyjdzie nam do głowy zapytać, czy ta wiejska chatka ukryta w górach jest miejscem odosobnienia z wyboru, czy z nakazu. Nie spytamy kobiet w metrze o to, czy ich los jest losem przegranego psa, bo tak w Japonii nazywa się singielki.

Karolina tłumaczy świat z japońskiego na nasze. Pokazuje nam Japonię, opowiadając historie swoich bohaterek i bohaterów. Doskonale nakreśla siatkę wzajemnych zależności, przez które tak trudno jest wprowadzić zmiany w świecie przekonanym o swojej tradycji, która jak dobrze wiemy, jest zazwyczaj konstruktem, a nie tysiącletnim dziedzictwem. Książka Karoliny jest takim przewodnikiem po trudnej do zobaczenia Japonii, lekturą obowiązkową dla każdej osoby, która chce poszerzyć swoją wiedzę. Widać, że to praca oparta nie tylko na wywiadach, ale także na źródłach, o czym świadczy ogrom przypisów. Autorka reportaży pomyślała też o słowniczku, który tłumaczy podstawowe pojęcia, za co każdy czytelnik i czytelniczka będą jej ogromnie wdzięczni. Widać w każdym tekście rzetelny warsztat, lekkość pióra, która sprawia, iż mimo ciężkiej, czasami bardzo smutnej tematyki Kobiety w pudełku czyta się świetnie, dosłownie płynąc przez kolejne kartki tej książki.

Ja jestem zachwycona, bardzo gratuluję Karolinie debiutu i oczywiście czekam na więcej.

 

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwo Czarne.

Korekta: Artur Jachacy.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET