Znasz to uczucie, że i chciałabyś i boisz się? Po przeczytaniu tej notki strach odejdzie w nieznane a Ty być może wybierzesz się na Kongres Kobiet, ale najpierw pokonaj swój strach! Czy jest się czego bać? I tak i nie. Są tam oczywiście czarownice, a raczej kilka tysięcy czarownic przybyłych na sabat. Nie brzmi pociągająco?! Jeszcze nieprzekonana? A może jeszcze nieprzekonany?
Specjalnie dla Ciebie napisałam to w punktach. Przed Tobą 10 powodów, dla których warto przyjść na Kongres Kobiet 11 i 12 września na Torwarze w Warszawie.
- Warto przyjść żeby zobaczyć kobiety, które są ekspertkami w swojej dziedzinie i mają głos. W mediach nie widać ich zbyt często dlatego można mieć wrażenie, że w większości kobiety znają się na gotowaniu, macierzyństwie oraz dbaniu o urodę. To fakt, część jest ekspertkami w tym zakresie. A jednak są i takie, kobiety, które szefują CERN. Ktoś o tym słyszał? No właśnie. Przyjdź na panel o „Mediach bez kobiet” i dowiesz się dlaczego tak jest.
- Dzięki obecności na Kongresie Kobiet zdasz sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma spraw tylko i wyłącznie „kobiecych”. Kiedy rozmawiamy o rodzinie, ekologii, ekonomii, związkach partnerskich czy o zdrowiu to ten temat dotyczy nas wszystkich, a nie tylko kobiet.
- Zweryfikujesz na żywo czy feministki noszą wąsy.
- Oczywiście możesz iść do lasu zamiast na VII Kongres Kobiet, ale… z drzewami o polityce nie pogadasz.
- Dowiesz się, że jest wiele różnych spojrzeń na feminizm i że nie jest to zwarte i spójne środowisko. Być może dzięki temu będzie Ci łatwiej nazywać się feministką lub feministą?
- Spotkasz wkurzone matki, bo rodzicielstwo w Polsce, a zwłaszcza macierzyństwo jest bardzo polityczne. Każdy ma coś do powiedzenia na temat matek lub kobiet, które jeszcze matkami nie zostały. Zapewne będzie to niełatwa dyskusja, bo pamiętam z VI Kongresu Kobiet, że temat był bardzo gorący.
- A może szukasz odpowiedzi na pytanie kto powinien trzymać pieniądze w rodzinie? Czy ich wydawania ma prawo tylko ta osoba, która je zarabia? Będą warsztaty, gdzie dowiesz się jakie masz prawa i czym jest przemoc ekonomiczna.
- Masz niepowtarzalną okazję usłyszeć, jak debatuje profesorka Magdalena Środa z doktorą Magdaleną Ogórek na temat najnowszej encykliki Papieża Franciszka. Czy to samo w sobie nie jest warte Twojej osobistej obecności?
- Sprawdzisz, czy współczesne czarownice latają na miotłach.
- Przyjdź z ciekawości, bo wcale nie jest powiedziane, że Ci się spodoba. Może jednak nie, ale dopóki nie zobaczysz co i jak to trudno o tym z Tobą dyskutować.
- I na deser… dostaniesz identyfikator z napisem „Uczestniczka”. To taki rzadki okaz używania żeńskich końcówek, że warto mieć swój egzemplarz…
Zarejestruj się i przyjdź. Choćby dla polemiki. A nóż widelec posłuchasz, zobaczysz i porozmawiasz z kimś, kto pokaże Ci świat z innej perspektywy. Może okaże się, że są problemy, o których nie słyszałaś i pozornie Cię nie dotyczą. Może zobaczysz, jak wiele jeszcze jest do zrobienia i poczujesz w sobie moc, do tego by zmieniać świat?
Skąd wiesz, że NIE?
Wszystkim Siostrom mówię: „Do zobaczenia!”
poniedziałek, 07 wrzesień, 2015 o godzinie 09:06
punkt 11 wprawił mnie w konsternację… przecież słowo „uczestniczka” nie jest jakimś neologizmem czy coś, jest znane i używane od dawna, serio na kobiecych identyfikatorach się go przeważnie nie używa pisząc uniwersalnie „uczestnik”?
a co do Kongresu, mnie przekonałaś, ale nie mam ani czasu ani pieniędzy, żeby się w najbliższych dniach wybrać do Warszawy 🙁 cóż, może za rok się uda…
poniedziałek, 07 wrzesień, 2015 o godzinie 11:02
Często jest słowo „uczestnik”, bo jak się zwykło uważać jest to określenie „neutralne” płciowo 😉
poniedziałek, 07 wrzesień, 2015 o godzinie 11:03
I szkoda, że nie dasz rady, ale zawsze zostają regionalne kongresy, to też super okazja do zobaczenia w jaki sposób działa Kongres Kobiet 🙂
niedziela, 06 wrzesień, 2015 o godzinie 22:29
Ad vocem: a nie można decydować o wydawaniu pensji bez przemocy? Dysponować własną pensją z empatią? [mam nadzieję, że w takim kierunku to pójdzie]
poniedziałek, 07 wrzesień, 2015 o godzinie 11:04
Myślę, że można nią dysponować bez przemocy, ale warto znać swoje prawa. Owszem mówimy tutaj raczej o problemach niż o normalnych układach, stąd warsztaty, które pokazują co i jak w zarządzaniu domowym budżetem i finansami.
czwartek, 03 wrzesień, 2015 o godzinie 21:37
Lady Pasztet, Siostro – do zobaczenia!
czwartek, 03 wrzesień, 2015 o godzinie 21:32
I jeszcze…
No właśnie – odrobinę bardziej skomplikowane. O tę nieskończoną odrobinę jaką są unikalne doświadczenia każdej jednostki z osobna – te nieprzekładalne na język statystyki i uogólnień.
Jeśli miałaby istnieć jedna odpowiedź na pytanie „kto ma trzymać pieniądze w rodzinie” (a forma pytania wskazuje na to, że to właśnie ma być jedna odpowiedź), to jest to zawsze – „ten, do kogo te pieniądze należą”. Bo niby kto inny? Wedle prawa, jeśli małżonkowie nie ustalili rozdzielności majątkowej, pieniądze należą tak samo do męża, jak i do żony.
Ale jest jeszcze inna strona medalu. Weźmy taki przykład – facet pracuje, kobieta ma zajmować się domem… ale się domem nie zajmuje. Nie sprząta – facet wynajmuje sprzątaczkę, nie gotuje, nie zmywa, nie pierze, nie wychowuje dzieci itd. Nie robi kompletnie nic (a żeby było zabawnie, to prócz „Świata według Bundy’ch” znam kilka takich przypadków, w tym jeden w wariancie zamiany płci). To czy w takim wypadku facet nie ma prawa pomyśleć sobie – „cholera, coś tu jest nie w porządku”. Dlaczego on pracuje, a ona się obija, a dzielić się mają po równo?
Generalnie ludzie powinni sami regulować sprawy w swoim życiu (kto wynosi śmieci, kto zmywa po obiedzie i jak, oraz na co przeznaczane są ich pieniądze) i żadne grupy w mniejszym bądź większym stopniu zorganizowane nie powinny się w to mieszać.
czwartek, 03 wrzesień, 2015 o godzinie 21:25
Dlaczego zaraz uważasz dysponowanie czymś co się zdobyło samemu za presję?
Rozumiem, że jeśli żona odmówi mężowi seksu, to wedle tej logiki jest to przemoc seksualna wobec męża?
czwartek, 03 wrzesień, 2015 o godzinie 21:19
Super model. Ja zarabiam, więc jeśli jednym żywicielem rodziny jest X to może na Y, który nie zarabia wywierać presję za pomocy kasy. Czyli pozwalać mu na zakup różnych rzeczy albo nie. Decydować samemu czy kupi samochód, weźmie kredyt i na co ma pieniądze na na co nie.
To się nazywa przemoc ekonomiczna.
I rodzina to skomplikowana struktura.
Widzę, że nie za bardzo to rozumiesz, także nie marnuj proszę mojego czasu i może przyjdź i sam się przekonaj na warsztatach, czy się zgadzasz czy nie z wizją, która tam zostanie przedstawiona.
czwartek, 03 wrzesień, 2015 o godzinie 21:16
A gdzie w moim komentarzu powyżej znajdujesz informację, którą mi sugerujesz, że nie pozwalam komuś jeść? Jeśli X w rodzinie zarabia, to on decyduje co z pieniędzmi robić, trochę to by było niesprawiedliwe gdy Y zajmowało się wydawaniem sobie tej kasy. Zresztą, rodzina i jej budżet to prywatna sprawa rodziny, więc niech to będzie kwestia umowy między Y a X. Nie, rodzina to nie taka skomplikowana struktura.
czwartek, 03 wrzesień, 2015 o godzinie 21:05
Ad. 7. A niby czemu ma decydować o czyichś pieniądzach ktoś inny?
czwartek, 03 wrzesień, 2015 o godzinie 21:10
A budżet domowy kto tworzy? Kupujesz masło, chleb i mleko tylko dla siebie i nie pozwalasz ich jeść nikomu innemu, bo to za Twoje pieniądze?
To odrobinę bardziej skomplikowana struktura.
Zapraszamy na warsztaty.