Marcin, Viva i Ja

0


Niektórzy zarzucą mi, że czepiam się Marcina i AMJ, ale to nieprawda. Ja naprawdę czuję się z nimi związana. Emocjonalnie. Wczoraj wrocławskie wiewiórki doniosły mi, że w salonach prasowych w całym kraju pojawiła się Viva! z Marcinem na okładce. Przejrzałam pobieżnie, a potem wysłałam Zaufanego, coby zakupił Vivę! i browar. Dobra, pszeniczne zakupiliśmy razem. Ale to tak ładnie brzmi, że wysyłam Starego po browar, nie? Poświęcam Marcinowi swój czas. Z flamastrem w ręku zaznaczam smakowite kąski i myślę sobie, że on mnie jednak jakoś wzrusza, kiedy mówi, że:

Wiesz, jestem wierzący. Choć często mi bliżej do buddyzmu, do pięknej tradycji islamu…

Was to nie rusza? Ja płaczę! Płaczę, pochlipuję zwłaszcza wtedy, gdy czuję, że podskórnie Marcin myśli o mnie i o pudlu. Wiem, wiem to próżność, ale jednak… Ach! Czy to nie jest właśnie ten mistyczny kontakt, jaki nas łączy?!
M:Ale potem mi jeszcze wymyślali prawdziwe bezeceństwa. Gdzie ja bym, zabiegany, zdążył z takim bezmiarem wyuzdania?

AMJ: Irytujące, że ciebie te pomówienie zazwyczaj bawią!

M: To mi wręcz schlebia, że nie kiwnąwszy palcem i, niestety, także nie nacieszywszy się przypisywanymi mi perwersjami, staję się nagle tematem!

Och, jaki on skromny! Ciekawe, że nie mówi o swojej książeczce, nawet słówkiem nie piśnie. A cały wywiadzik jest cud, miód i cycuś. Taki właśnie przekorny, że niby skandalik, ale wcale nie. Patrzcie, my tu po całym świecie się bujamy, a jesteśmy tacy, jak Wy. Jak pani w tramwaju! Potem jest jeszcze wspomnienie o procesach, które wytacza / wytoczył Marcin. Oczywiście teraz żałuję, bo on „nie chowa urazy”, a jego życiowym guru jest Gandhi. Pudelku mój drogi, mam nadzieję, że nie dadzą Ci klapsa za Twoje brawurowe komentarze do książeczki Marcina. Niestety moje najczarniejsze obawy odnośnie tego, czy aksamitny głos i mózg Marrrcina pojęły o co była cała draka, spełniły się. To nie było takie trudne…ale jednak. A mnie tylko chodziło o język, o fakt postrzegania tego, co jest a co nie rasizmem, o wyszukaną wyższość i te całe „odsyłanie do buszu”.
Marcin nie odrobił lekcji domowej. Teraz mnie oskarża, że ja w ogóle to mam problemy z seksualnością! Wszyscy nabijający się z Marcinka, zdegustowani jego książką są po prostu frustratami seksualnymi. Wszystko jest takie proste! Dziadek Sigmund siedzi i się cieszy w grobie. W sumie cały ten wywiad to wielki rzyg, trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby to przeczytać, ale jak wszyscy wiemy, ja je mam! I dzięki temu wiem, co u Marcina w trawie piszczy. Zajęty jest chłopina, karierę robi, zdjęcia zwłaszcza…może nawet jakimś małoletnim czarodziejkom?
Podsumowując zacytuję Marcinka:

Polityczna poprawność jest dla mnie protekcjonalna. Jest formą wywyższenia.

Oj chłopie, mam cię ochotę wytargać za ucho. Zero kumacji objawiasz, zero. Przecie twoja książeczka, jak sam raczyłeś ją nazwać, jest właśnie paskudnym wywyższeniem, protekcjonalnym rzygiem w stosunku do kobiet, a zwłaszcza kobiet, mających inną pigmentację i mężczyzn z ową pigmentacją także. Chciałbyś mieć twarde poglądy, ale pozdzierane dżinsiki od Pepe nie zmienią faktu, że ich nie posiadasz. I całe to migdalenie o skandalu jest po prostu żeuna, tyle miesięcy ciszy, a teraz takie puci puci, ale jesteśmy biedni Z plotek wiem, że AMJ ciężko zniosła pudelkowy szał… podobno dziatek do szkoły nie mogła posyłać. Tatuś zapewne jest za przywróceniem indeksu ksiąg zakazanych.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET