Mindhunter, czyli podziel się tajemnicą

2


Znacie to uczucie, kiedy włączacie nowy serial i przebiega po Was zimny dreszcz poczucia winy?

Ja wciąż tak mam. Zaczynam oglądać i trochę się na siebie wściekam, że mogłabym robić coś bardziej pożytecznego: rozwiązywać krzyżówki, robić na drutach lub uczyć się chińskiego. Ale cóż ja poradzę na to, że w życiu kręci mnie przede wszystkim dobra fabuła. I wiele mogę serialom wybaczyć i jestem w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia, jeśli tylko podoba mi się historia.

Jeszcze fajniej jest, kiedy przerywam oglądanie serialu, by zasiąść do pisania. Oznacza to, że naprawdę mocno mnie zainspirował do podjęcia jakiegoś tematu. Tak właśnie było w trakcie oglądania Mindhuntera. Osoby, które nie lubią spojlerów, mogą przestać czytać, bo od tej pory wątek będzie związany z treścią serialu.

Niewinne igraszki czy przekroczenie granic?

Chodzi mianowicie o łaskotki. O łaskotanie dziecięcych stóp w ramach kary i na dodatek płacenie im za to drobniakami. Sprawa ma miejsce w znającej się społeczności, a łaskocze szanowany i powszechnie ceniony dyrektor szkoły. Zdania są podzielone, bo część grona pedagogicznego się oburza, część nie mówi nic. Rodzice także dzielą się na takich, których to irytuje, bo czują, że granice ich dziecka zostały przekroczone, ale są i tacy, którzy uważają, że to w sumie rozkoszne.

I wtedy pojawia się agent FBI. Jest sytuacją łaskotania zaniepokojony. Reakcja policji czy kuratora na zgłoszenia dotyczące tej sprawy są przewidywalne: nie widzą w tym przestępstwa. Jednak dzielny agent Holden nie daje się zbyć. Dyrektor szkoły zostaje zwolniony, chociaż nie popełnił żadnego przestępstwa. Nie mamy pewności, czy łaskotanie mogłoby przerodzić się w zbrodnię i czy FBI powinno interesować się tym, co się jeszcze nie wydarzyło.

Ta historia przypomniała mi kompletnie inne zdarzenie. Przed oczami stanął mi jeden z nauczycieli z podstawówki, który również zachowywał się bardzo niewłaściwie. Wtedy także jeszcze nikt nie potrafił dogłębnie zdiagnozować, co jest nie tak.

 

Dziwny Pan

To była klasa szósta i oznaki dojrzewania pojawiały się u coraz większej liczby koleżanek. Nauczyciel ten lubił uczennice. Nie cierpiał chłopców oraz tych dziewczyn, które mu się w jakikolwiek sposób sprzeciwiły. Miewał różne dziwne zwyczaje np. sprawdzał, czy nie ściągamy na kartkówkach. Procedura ta obejmowała inspekcję dekoltów oraz rąbków spódnic. Za przychylny stosunek do inspekcji dostawało się piątkę. Nie trzeba było nic robić – wystarczyło nie protestować.  W ramach karania brał delikwentkę na kolana i rozdawał klapsy. Tak, klapsy dla jedenastolatek lub dwunastolatek. W ramach kar dla chłopców przewidziane były najniższe oceny i uwagi. Co więcej, nieustannie nas nagrywał, bo miał własną kamerę (wtedy było to dość egzotyczne, bo mimo że większość z nas miała odtwarzacz VHS, a właściciele wypożyczalni kaset robili interes życia, to jednak kamerę miał mało kto). Był opiekunem na wycieczkach szkolnych, często wychodził z nami w teren i także wtedy kręcił filmy. Nie kojarzę, abyśmy kiedyś jakiś obejrzeli.

Moja Mama zaczęła przeczuwać, że coś jest bardzo nie tak, kiedy wróciłyśmy z koleżanką ze szkoły w pełnym, aczkolwiek nieprofesjonalnym makijażu. Na lekcji z koleżankami robiłyśmy sobie makijaż kosmetykami, które przyniósł nauczyciel. Oczywiście najpierw zgarnęłyśmy burę za to, że się pomalowałyśmy kosmetykami mamy koleżanki, a kiedy obie mamy zaczęły rozmawiać, okazało się, że tak pięknie pomalowane wróciłyśmy ze szkoły. Mama była wściekła.

Potem poszłam do gimnazjum i nie pamiętam już, jak wyglądała dalsza kariera tego nauczyciela. Człowieka, który miał poważny problem, a który pracował z dziećmi i wtedy nikt nie widział w tym nic niewłaściwego. A właściwie nawet ci, którzy uważali, że coś jest nie tak, nie bardzo wiedzieli, jak na to zareagować. Uczniowie nigdy nie rozmawiają o innych nauczycielach z nauczycielami ani z rodzicami, chyba że wydarzy się coś naprawdę wstrząsającego. Ten pan był dziwny, ale w naszym świecie po prostu taki był, co uwiarygodniały poprzednie roczniki, przyznając, że „zawsze taki był”. Nikt z nas nie wiedział do końca, na czym ta dziwność polega, ale wiedzieliśmy, że inni nauczyciele się tak nie zachowują jak on

 

Podziel się tajemnicą

 

I tutaj pojawia się fabuła Mindhuntera, serialu o tym, jak powstają nazwy na nowe zjawiska, których najpierw nie potrafimy sklasyfikować, ale przeczuwamy, że coś jest na rzeczy. Serial opowiada o wiedzy psychologicznej, którą na ten moment dysponowali agenci zajmujący się seryjnymi zabójcami. Wracając do podanego przeze mnie przykładu, to myślę, że te kilkanaście lat temu dorośli wiedzieli, co to pedofilia, a jednak wydawało im się to tak egzotyczne, nieznane i obce, że mimo ewidentnych sygnałów traktowali to jako niegroźne dziwactwo. Nie chcę, aby ten wpis wybrzmiał jako oskarżenie, bo doprawdy nie dociekałam dalszych losów tej postaci i pomimo niesmaku, jaki po sobie pozostawił, ten facet nie wyrządził mi żadnej krzywdy.

Chciałabym jednak pokazać, że pewne pojęcia ewoluują, stają się coraz bardziej precyzyjne i coraz lepiej opisują rzeczywistość, ale to zabiera czas. Tak było i w przypadku określenia tego, czym jest mobbing, molestowanie czy gwałt małżeński. Po prostu zmienia się nasz sposób myślenia wraz z wiedzą, którą posiadamy. Szkoda, że nasze wychowanie do życia w rodzinie, które mniej więcej w tym samym czasie pojawiło się w naszej szkole, nie przygotowywało dzieci do tego, aby wiedziały, kiedy i w jaki sposób ktoś przekracza ich granice (zwłaszcza jeśli to ktoś, kto reprezentuje władzę – jest nauczycielem) i w jaki sposób zareagować. Dlatego merytoryczna edukacja seksualna jest tak potrzebna, bo mimo że nasza wiedza nieustannie się powiększa, to jednak są jakieś stałe, które można, a nawet trzeba znać, aby móc rozpoznać, że w powietrzu wisi jakieś zagrożenie.

Być może agent Holden działał na wyrost, być może mój nauczyciel z podstawówki nikogo nie skrzywdził, ale dzieci to perfekcyjne ofiary dla dorosłych. Łatwowierne, naiwne, skłonne do niegroźnego łapówkarstwa – czy to drobniaki, czy też lepsze oceny. Poza tym wciąż ufające, że dorośli mają racje. Jeśli nie będziemy ich uczyć tego, żeby miały wątpliwości, to na pewno się nimi z nami nie podzielą.

 

Korekta: Artur Jachacy.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET