Każdy ma taką prokrastynację, na jaką zasługuje. Ja na przykład, jak tylko mam przepisać wywiad z jakimś hispanohablantes, to od razu czuję potrzebę pucowania chałupy i wicia opuszczonego (jak na razie) gniazda. Ale ponieważ zrzucić z wątroby muszę pewien pasztet, to piszę.
Nigdy nie ukrywałam pochodzenia mego wyjątkowo przewrotnego pseudonimu. Księżniczka Pasztetów powstała na fali tekstu o byciu synem Króla Sedesów. Mam nawet znajomych, którzy zwykli się do mnie zwracać „Paszteciku” – wyjątkowa to rzecz.
Tym bardziej smuci mnie kampania firmy Profi.
Przede wszystkim muszę zauważyć, że ta firma nie ma szczęścia do agencji reklamowych. Tańcząca z pasztetami, a nie gwiazdami, Katarzyna Skrzynecka na wiele lat zgarnęła mój przydomek, stając się Lady Pasztet co się zowie Pudelka&CO. Kampania ta głębko wryła się w moją pamięć, po raz kolejny obnażając, iż mechanizm – weźmy celebrytkę, niech zajada pasztet, a sprzedaż pójdzie w górę nie zawsze działa.
Nie będę ukrywać, że zależy mi na tym, aby ludzie kupowali produkty Profi. Byłaby to czysta hipokryzja, dlatego śledzę kampanię firmy i staram się być na bieżąco. Cóż… talerz z zupą nie zapowiadał tego, że ciąg dalszy kampanii będzie właśnie TAKI.
Po pierwsze przaśność tego banneru uderza kilka moich czułych miejsc. Słodka blondynka znana wszystkim czujnym obserwatorom polskich reklam z profilu na FB Twarz Polskiej Reklamy to niezły zgrzyt. Jak ładnie wytłumaczył nam portal natemat.pl, zdjęcia te są najtańsze i pojawiają się w niezliczonej masie reklam. Jak ktoś sobie zrobi klik na TPR, to się dowie, że to fakt.
Po drugie ręka dająca tegoż jakże romantycznego wiechcia mdli mnie. Nie dbajmy o kobiety przez cały rok. Dajmy im kwiatuszek, niech się dziewczynki ucieszą. Albo rajstopy. Krem może. Co tam parytety, prawo do legalnej aborcji, refundacji antykoncepcji… Niech sobie wstawią kwiatek do wazonika od razu im ta wściekłość macicy przejdzie.
Po trzecie – tutaj pewna refleksja – wynajęta agencja być może zrobiła badania przed zaplanowaniam całej strategii marketingowej. Jeśli je zrobiła i wyszło z nich, że to jest fajne i zabawne, że puszcza oko i że ma jaja, to oznacza, że Feminoteka, Niebieska Linia oraz TAK dla konwencji przeciwko przemocy wobec kobiet oraz jeszcze kilka innych organizacji „skrajnie” feministycznych oraz środowisk LGTB ma jeszcze DUŻO do zrobienia. I to napawa mnie strasznym smutkiem.
Wiadomo, jak się baby nie bije to jej wątroba gnije.
Jak zupę ugotuje to ją kwiatkiem obdaruję.
Po czwarte reklama zbiegła się z wyznaniem Katarzyny Figury, o tym, że jest ofiarą przemocy domowej. Cóż, jedni powiedzą, że brudów nie pierze się publicznie, ale może…może jakaś kobieta, którą mąż bije i krzywdzi, może jakiś mężczyzna, który padł ofiarą molestowania np. szefowej, może kiedy zobaczą, że polska seksbomba, mająca pieniądze, sławę i świat u stóp mówi o tym, że jest ofiarą. I być może dzięki temu znajdą w sobie odwagę, żeby pozwolić sobie pomóc. Figura pięknie obala stereotyp tego, kto może stać się ofiarą przemocy. I mimo, że razi mnie ta sesja w Vivie, to pal ją sześć. Czas zacząć temat. Nikt nie oburza się na sesje porozwodowe, rozwodowe czy porodowe – może ten szok był potrzebny?
Myślę, że ta kampania jest nieudnana i że jest obliczona na wywołanie szumu, na wzburzenie mediów. Myślę, że nie da się nie zauważyć nawiązania do kampanii Niebieskiej Linii. Myślę, że mówienie, że jest inaczej to robienie konsumenta w konia.
I na koniec – na profilu Profi na FB dodała komentarz szefowa Niebieskiej Linii, brzmi on tak:
Renata Durda: Krzysztof Sibiński – jako szefowa „Niebieskiej Linii” tez tak uważam – naszym klientkom bardzo przydałoby się wspracie ekonomiczne firmy „Profi” – np. aby opłacić w sądzie solidnego adowkata w zamian za tych żenujących, których dostają od sądu z urzedu i jeszcze na pomoc psychologiczną i na stanięcie na nogi ekonomicznie itd. Ciekawe czy skrucha się przekuje na realną pomoc…
Uważam, że to może być honorowe wyjście z sytuacji, które pozwoli na zachowanie twarzy i przekonanie wszystkich, że rzeczywiście przeprosiny są szczere.
To pisałam ja – Lady Pasztet.
wtorek, 19 luty, 2013 o godzinie 12:03
Zapraszam do lektury, panie Bond.
http://www.radareklamy.org/uchwala,526.html
czwartek, 18 październik, 2012 o godzinie 07:43
Portal kampanie społeczne opisał kampanię Profi. Myślę, że to jest kończący dyskusję komentarz, dostępny w tym linku: http://www.kampaniespoleczne.pl/kontrowersje,4993,zupa_z_torebki_maz_oka_nie_podbil
wtorek, 02 październik, 2012 o godzinie 14:02
Ale Pasztet! – ad vocem…… (.czytać w zestawie z oryginałem, dla lepszego rozumienia rzeczy)
Kto się boi Lady Pasztet? – Nie wiem, nie sądzę, że ktokolwiek miałby powody. Może raczej teza powinna brzmieć: Kto się śmieje (z tekstów) Lady Pasztet? Też niekoniecznie. Moim zdaniem na miejscu byłoby: Kto jest zdumiony występami Lady Pasztet?
Pochodzenie.
Pseudonim przewrotny, a jakże, całkiem ładny nawet. Lady Pasztet. Chociaż czasami content wpisów uzasadniałby pseudonim : „ Ciocia Pasztetowa”. Paralela z Królem Sedesów jak najbardziej trafiona, z jedną delikatną różnicą. Nawet wybranek losu, następca tronu Króla nie robił (za przeproszeniem) „w swój kibel”. Zatkać mógłby się. I wtedy klops – szlaban na wszystkie ferrari i simplowe sztuki. Zostawmy jednak „następców”, bo co mogą wiedzieć o prawdziwym życiu?
Do rzeczy!
Rozumiem potrzebę pisania, ale na miłość boską, warto by jednak do ludzi, do rzeczy bardziej! (Niejaki Stasiek Witkiewicz odpowiadał w takich razach : „ pisz częściej (bez przesady!), wyraźniej i istotniej”). Pisanie, au fond, jest rzeczą ludzką, jak większość przypadłości, ale czy zawsze konieczną?
Na jedno zgoda – żyjemy w wolnym kraju i każdemu wolno „mieć zdanie”, a nawet własne „czułe miejsca”.
Weźmy na ten przykład reklamę. Czy można pisać o reklamie nie mając o niej zielonego pojęcia? Jak widać można. Powtarzać obiegowe opinie, powielać dyrdymały, cytować internetowe wynurzenia samych „fachowców” – cóż, nikt nie zabroni…
Primo – Reklamy ze Skrzynecką nie zawalił mechanizm : „weźmy celebrytkę, niech zajada pasztet, a sprzedaż pójdzie w górę”. Celebrytka była nawet przyzwoicie dobrana, u szczytu medialnej popularności – zawiódł natomiast scenariusz (Skrzynecka i jej taniec ukradł show produktom Profi) oraz pomysł, by reklamować wszystko na raz (czyli nic). Nie wiadomo jednak , czy był to pomysł agencji, czy Profi. Ot, tyle tylko.
Drugie primo: Twarz aktualnej reklamy. Zaskakujące jest, jak wiele osób myśli, że reklamy proszków do prania są przypadkowe, głupiutkie, niemalże identyczne – bo robi je stado baranów. Otóż nie – co prawda one (reklamy) właśnie takie są – bo są skuteczne i takie najlepiej sprzedają proszki.
I jak sądzę, gębunia słodkiej blondynki w reklamie zup też nie została wybrana przypadkowo: miał to być każdy i nikt, tu i tam, teraz i kiedyś. A że „czujni obserwatorzy Internetu ‘’ i nie tylko, dali się na to nabrać, to mniej ważne, w końcu nie muszą być ekspertami w tej dziedzinie.
Po trzecie (i najważniejsze): koncept reklamy .
Podstawowym kryterium jakości działań reklamowych jest ….. no……? No….…? Bingo! Jest jej skuteczność, czyli sprzedaż produktu , którego dotyczy. Jeśli są jeszcze możliwości – polecam sprawdzić: czy zupki znikają z półek sklepowych jak świeże bułki ? Czy dział produkcji nadąża z zamówieniami ?
I jak sądzę to właśnie sprzedaż interesowała agencję i za to wzięła forsę. Niekoniecznie zaś interesowały ją i interesować powinny odczucia i czułe miejsca feministek.
Kwestia smaku, owszem, istotna jest, ale jego występowanie w dużych ilościach jest wprost proporcjonalne do wysokości budżetu reklamowego. Inaczej trudno przedrzeć się przez informacyjny chaos i być zauważonym – a tu znów wracamy do celu głównego działań reklamowych.
Tak więc podsumowania, czy kampania udana, czy nieudana – zostawmy lepiej księgowym, sami zajadajmy się zupką od Profi, wyjdzie nam ( i wątrobie) na zdrowie .
.
Na deser: Sprawa Figury. Katarzyny. Motto : jak dzieci, jak dzieci…
Mam taki postulat: wprowadźmy na wszystkich studiach przedmiot dotyczący mediów, komunikacji, manipulacji społecznej, choćby wykłady z Cialdiniego.
Nie damy się tak łatwo nabierać na marketingowe sztuczki polityków, celebrytów , etc., (żeby było jasne – przemocy nie popieram!) , którzy właśnie „przypadkiem” wydają swoje książki .To precyzyjnie wyreżyserowany projekt (znalazła się nawet profesjonalna firma PR, która nad nim pracowywała – vide : Viva i Katarzyna….) A ludzie potem piszą: „Figura pięknie obala stereotyp tego, kto może stać się ofiarą…” Jak dzieci, jak dzieci…
Feministki.
Nic mi do nich, kobiety dawały sobie i dadzą zawsze radę bez nich, ale jedno spostrzeżenie mnie, ironistę, kusi. Temat jajeczny ( poruszony w tekście) dosłownie i w przenośni: otóż, co by nie zrobiły (te feministki), czego by nie imputowały, nie kombinowały, to nie mogą znieść faktu, że – jaja są przypisane do facetów. I nawet jak kobieta je ma (w przenośni), to niedobrze, bo to męska jakaś prowieniencja … Na pocieszenie dodam, że faceci i tak wyginą kiedyś jak mamuty, dobrze im tak… Howgh.
Na koniec.
Co by jednak nie odchodzić od głównego tematu (reklama) dodam (ze współczuciem), że każdemu może przydarzyć się paszkwilek typu : „Ale Pasztet”. Nie zawsze przecież myśli … chcą łatwo w pióro wskoczyć, coś tempa „nie czujemy”, słowa nie błyszczą i … masz babo placek (pardon: pasztet)! Na koniec zadedykuję Pasztetowej Damie kilka wariacji na temat reklam produktów, „których sprzedaż przecież leży Jej na sercu.”
1. Pasztety (a’la pewna partia polityczna)
PJN. Pasztet Jest Najważniejszy!
Ciekawe , kogo wzburzyłoby to stwierdzenie ( bo reklamy na wzburzenie rzecz jasna i niepokoje społeczne są krojone – jak twierdzi Autorka)
2. Zupki: trawestacja hasła Profi : „W życiu liczy się dobry smak.”
Z plakatów na widzów patrzy się facet – ulokowany – a jakże – w kuchni nad garem ( żeby nie było) i głosi:
„W życiu liczy się dobra ….. zupa.”
A jak znów coś nie będzie pasować, to radzę autorowi odpisywać oburzonym : „Pocałujcie mnie w … zupę.”
I to by było na tyle.
Ps. Odradzałbym sypaniem grosza w wyciągnięte rączki instytucji. Od lat to samo: najpierw sterowana histeria i naiwne idealistki, a potem otwarte kieszenie. Stare chwyty.
Z pozdrowieniami i życzeniami lepszej weny.
James Bond, z Berdyczowa gość
piątek, 28 wrzesień, 2012 o godzinie 14:18
> Nikt nie oburza się na sesje porozwodowe, rozwodowe czy porodowe
Oj, to zależy, czy chodzi o celebrytę, czy tzw. „zwykłego człowieka”. Widziałam swego czasu na necie sesję jakiejś dziewczyny, fotografki – porozwodową właśnie. W sesji wzięła udział suknia ślubna, na której, o ile dobrze pamiętam, autorka pozwoliła sobie stanąć (! A może nawet: !!! STRASZNE, NIEPRAWDAŻ). Sesja jak sesja, ogólnie oceniłam ją jako przyjemną dla oka, natomiast po przeczytaniu komentarzy popadłam w stuporek. Dziewczyna – oględnie rzecz ujmując – odsądzona została od czci i wiary (oraz oskarżona o SPROFANOWANIE sukni). Co do sesji (po)porodowych – cóż, dla sporej części internetzów kobieta ciężarna (i karmiąca) to ohydztwo, które należałoby trzymać gdzieś w zamknięciu, żeby nie raziło oczu innych, póki nie zacznie znów wyglądać „normalnie”. Kolorowe magazyny lansują zaś radośnie tezę, że w ciąży najważniejsze jest to, żeby najdalej miesiąc po porodzie wyglądać tak jak przed ciążą (albo lepiej). To tyle dygresyjki odnośnie j.w.
A co do samej notki – tak, też uważam tę kampanię za cholernie nieudaną. I obawiam się, że moja refleksja jest zbieżna z Twoją – że wszystkie organizacje działające na rzecz kobiet mają sporo jeszcze do zrobienia. Ale cóż, mentalność nie tak łatwo zmienić, to muszą być działania obliczone na wiele lat. IMO najlepszym krokiem w obecnej sytuacji byłby właśnie (odgórny, od czegoś trzeba zacząć) brak zezwolenia na pewne postawy/opinie. Szowinista wykpiwany i dyskredytowany nie byłby tak chętny do dzielenia się z ogółem swoimi przemyśleniami. Tak wydaje się to działać trochę bardziej na zachód Europy – większość ludzi nie wyrywa się ochoczo z pewnymi cuchnącymi poglądzikami, bo zostaliby w najlepszym razie uznani za oszołomów. Tymczasem mam wrażenie, że większość polskiego społeczeństwa prezentuje jedną z dwóch postaw: albo szowinistyczną właśnie – albo pełną pobłażania (znaną też jako „ale o co Ci chodzi, przecież to tylko żart/to nieistotne, zajmij się prawdziwymi problemami”). A (truizm) – przykład idzie z góry, ot co.