Wracam z Kongresu Kobiet. Nabuzowana. Pełna energii, zainspirowana i coraz bardziej przekonana o tym, że chcę włączyć się w politykę. Politykę, którą rozumiem, jako działania na rzecz zmiany społecznej i obyczajowej. Wierzę, jestem przekonana o tym, że jest te zmiany kiedyś nastąpią, a to, co widzę w otaczającej rzeczywistości napawa mnie raczej optymizmem. Oczywiście, jest jeszcze wiele spraw do załatwienia i to są sprawy konkretne: aktywne wspieranie macierzyństwa oraz działanie na rzecz rodzin, niezależnie od tego, czy są tradycyjne czy nie (o ile takowe istnieją); domaganie się równej płacy za tę samą pracę; możliwość decydowania o swojej prokreacji, z czym wiąże się edukacja seksualna oraz dostęp do opieki medycznej i większe zrozumienie, że „Na aborcję nie idzie się jak na kawę.”; równe prawa dla środowisk LGTB, które wciąż są w dyskryminowane i atakowane mową nienawiści. Mogłabym jeszcze długo wymieniać.
A teraz wymienię co możemy zrobić: musimy angażować się w ambitne projekty, śmiało chwalić się swoimi osiągnięciami oraz nie dać sobie ich odebrać, mówić o naszych doświadczeniach związanych z własnym ciałem i tym, jak dotykają nas przejawy seksizmu, musimy być pracowite i wytrwałe w działaniu, musimy nauczyć się współpracy oraz wspierania innych kompetentnych kobiet. Potrzeba nam otwartości i chęci zrozumienia dla innych kobiet oraz mężczyzn. Rozmawiajmy, kłóćmy się, dyskutujmy, dajmy sobie szansę.
Jestem zapewne naiwną idealistką, jakby ktoś to powiedział „kawiorową feministką”, nic o życiu nie wiem i latam na miotle. Na sabaty a czasem i na kongresy.
Zmęczona i szczęśliwa, idę do wanny. Poczytać jakiś kryminał. O Kongresie będzie jeszcze nie raz.
poniedziałek, 12 maj, 2014 o godzinie 06:31
No dobrze, Kongres się odbył – cieszę się, że wróciłaś z zapałem i chęcią do pracy, ale wiesz, że w trakcie, część kobiet „tradycyjnych” było oburzone, że przecież one mają odmienne poglądy i oczekiwania, a ich się nie dostrzega i ignoruje, że ten Kongres wcale nie reprezentuje wszystkich kobiet, tylko lewactwo, a władza stawia jeszcze na tych obradach swój stempel – wstyd i hańba! Dużo do roboty, odgruzowywania i kopania nowych fundamentów, aż czasem rączki opadają do kolanek z bezsilności…
poniedziałek, 12 maj, 2014 o godzinie 12:21
Ależ Panie, którym z KK nie jest po drodze mają swoje własne inicjatywy – tam wyrażają swoje poglądy:
http://www.forumkobietpolskich.csc.pl/
i tego im nikt nie zabrania. Mogą sobie robić i robią własne zloty. A jeżeli mają pretensje, że ich nikt nie dostrzega, widocznie albo ich głosik jest zbyt słaby, albo argumenty mało przekonujące. Trudno, taki widać mamy klimat, feministyczny 🙂
poniedziałek, 12 maj, 2014 o godzinie 17:29
Hym, ja nie wiem co jest złego w oburzaniu się na Kongres, to znaczy, że ktoś o nim słyszał 🙂 Owszem, kobiety tradycyjne mają swoje, bardzo prężne organizacje, działają także w organizacjach przykościelnych. Walczymy o prawa kobiet, o to, żeby miały wybór w różnych kwestiach – a jak z niego skorzystają to już jest inna sprawa.
wtorek, 13 maj, 2014 o godzinie 06:27
I to jest piękne, i ja temu przyklaskuję obiema łapkami. To też odróżnia te „znienawidzone lewaczki” od „kobiet prawych i tradycyjnych”, że chcą mieć wybór (wybór dla wszystkich), a czy się z niego skorzysta – kwestia indywidualna. Te drugie zaś z góry żądają narzuconych norm, bo wiedzą lepiej co jest dobre, a ciemny lud, jak mu palcem nie pokażesz, pobłądzi jak dwa i dwa to cztery! o.