Nic nie muszę

0


Nic nie muszę pisać. Jeśli nie mam ochoty. Przez ostatnie dni nawet nie odpalałam maczka, bo nie było po co. To jest właśnie znakomity smak wolności i to jest rzecz, której czasem nie potrafię wytłumaczyć osobie, która pyta się mnie o to dlaczego piszę bloga. Piszę i się nie wstydzę, że piszę. Lubię pisać i lubię fakt, że czasem ktoś to czyta. Moje statystyki są mierne, ale to zapewnia mi komfort pracy i nie nakłada autocenzury. Być może łatwo mnie znaleźć, ale nie przeszkadza mi to. Chcę, żeby inni ludzie wiedzieli, że mam głos i że potrafię go używać. WordPress przypomniał mi ostatnio o tym, że jestem zalogowana na serwisie od 7 lat. Pewnie z 3 lub 4 spędziłam na blog.pl

Ja naprawdę to lubię i cieszę się, że mogę to robić wtedy, kiedy mi to odpowiada i kiedy mam coś do napisania. Dziś na przykład nie mam nic.

Za oknem chmury, które niespodziewanie nadpłynęły i zaczęły okupować niebo z kreskówek. Czytam Stiega Larssona, jak zwykle nie na czasie. Poza tym, jako lamerka roku zdążyłam łyknąć część pierwszą i ostatnią, a więc teraz dowiaduję się, co było w środku. Ubrałam się w paski, bo paski kojarzą mi się ze Szwecją choć może powinny mi się kojarzyć raczej inne rzeczy? Nie pamiętam dobrze wizyty w Geteborgu, mała byłam, ale wiem i to pamiętam dokładnie, że kiedy brat z tatą poszli oglądać jakieś łodzie do muzuem marynarki, my z mamą siedziałyśmy w kawiarni na ulicy i obserowałyśmy ludzi. Myślę, że to ważny punkt w mojej biografii, bo to właśnie ona zwróciła moją uwagę na różnorodność ulicy i chodzących po niej typów. Od tego czasu siadam w różnych miejscach sama w kawiarnii i bezmyślnie gapię się na tłum, wyłuskuję z niego ciekawe osoby.

Paski, zapach świeżo zaparzonej kawy – btw. dlaczego u Larssona cały czas piją kawę? Pomarańcze, spokój i przymusowe wakacje. O, Rzeczony też się w paski ubrał. Spokój, cisza, niedziela.

O tym Larssonie musiałam napisać, bo to ulubiony pisarz blogerek modowych, a czytanie jak wiadomo świadczy o dobrych manierach.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET