#NotAllMen vs. #YesAllWomen

12


Jesteśmy na Zachodzie, a nawet w USA. Tacy światowi, że hej.

Kiedy Nat z proseksualna.pl pisała swój tekst, zapewne nie przypuszczała, że zatoczy kółko i teraz pod jej wpisem żalić się będą faceci. Tak samo żalić, jak Ci, którzy na hasztag #YesAllWomen na Twitterze zamiast uprzejmie posłuchać, wziąć do serca i na chwilę się zamknąć, bo to nie oni są tutaj w centrum, tylko kobiety i ich doświadczenia.

Każda z blogerek, która porusza ten temat zna ten ból. Każdy z blogerów, który porusza ten temat zna ten ból. Pięknie ujęła to Szprotest, nienajgorzej linkowany już Fronesis.

Zrzut ekranu 2014-06-03 o 21.11.48

Czy kiedy mężczyźni piszą o swoich trudnych, traumatycznych doświadczeniach to się im przerywa, wchodzi w dyskusję ze swoim „Ale przecież ja tego nie robię”, „Ja taka nie jestem”. Otóż nie. Jakoś znane mi kobiety nie czują potrzeby nieustannego zaprzeczania, że my jesteśmy jakieś inne, wcale nie należymy do tych kobiet, co są wredne i świntuchy. Niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego mężczyźni mają. Zarówno w USA jak i w Polsce.

Pisałam o tym w komciach, ale już mi się nie chce powtarzać – przez takie lamenty z cyklu „ale ja taki nie jestem, ale ja kobiet nie biję” tracimy z oczu wspólny cel – agresora, którego wychowuje patriarchat. Agresorkę, która się na agresorze wzoruje, chociaż sami mężczyźni przyznają, że padają częściej ofiarami przemocy innych mężczyzn niż kobiet. To, co sami faceci, ci sami, którzy krzywdzą kobiety i krzywdzą mężczyzn. My wiemy, że są tacy, którzy nie krzywdzą, ale kiedy chcemy Wam opowiedzieć o naszych doświadczeniach, to nie zbijajcie ich w ten sposób. Sami chcielibyście być wysłuchani, więc może pora najpierw wysłuchać nas, co nie?

I na koniec bonusik, dla tych, co jeszcze nie widzieli. Jackson Katz Violence Against Women it’s a Mens Issue.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET