Okres od podszewki, czyli recenzja „Tak, mam okres a co?” Clary Henry

11


Mój pierwszy okres

Pamiętam moment, w którym dostałam okresu. Miałam dwanaście lat, wróciłam do domu, zapytałam Mamę, co to się dzieje takiego, że nagle krwawię, usłyszałam wyjaśnienia i nigdy specjalnie się tym tematem nie zajmowałam. Po prostu jakoś tak gładko opanowałam całą logistykę higieniczną, a po drugie nigdy specjalnie nie bolał mnie brzuch. Kiedy zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, okres się uregulował i kompletnie przestał mnie interesować, bo mogłam go kontrolować i czułam, że w tym starciu to ja mam ostatnie zdanie.

Jestem szczęściarą, bo nie dotyka mnie ani PMS ani endometrioza, sporadycznie pojawia się na nosie pryszcz i miesiączka nigdy nie zmienia moich planów. Wiem jednak, że bardzo wiele kobiet ma zupełnie inne doświadczenia, a okres potrafi spowodować, że nie mogą się ruszyć z domu, chociaż by chciały, bo co miesiąc bardzo cierpią z powodu trudnego do opisania bólu, i że to, co przeżywają, jest przez większość społeczeństwa bagatelizowane, bo skoro cykliczne i istnieje „od zawsze”, to po co przykładać do tego jakąś wielką wagę?

Tak, mam okres, a co?

Kiedy czytałam książkę Clary Henry Tak, mam okres a co?, pierwsze, co mnie zdziwiło, to fakt, że w ogóle taka pozycja została wydana. To było bardzo pozytywne zaskoczenie! Okres to jednak tabu i tajemnica, coś, o czym dziewczęta szepczą na korytarzu, co budzi obrzydzenie, co nie towarzyszy nam w codziennym życiu. No chyba że pod postacią niebieskiego płynu lądującego na podpasce. Zadziwiające jest to, że od pewnego czasu można usłyszeć w radio o wzdęciach czy hemoroidach, ale nigdy nie widziałam reklamy leku na bolesną miesiączkę, a jedynie na „te dni”, jakby akurat tego nie można było zakomunikować wprost. Zresztą według branży reklamowej w trakcie okresu najlepiej jeździ się w białych spodniach na koniu, więc nie będziemy się nad tym dłużej zastanawiać. Są to kwestie, które Henry porusza w swojej książce, pisząc nie tylko o wielkim tabu, jakie otacza miesiączkę oraz kobiety, które menstruują, i to nie w dalekiej Nowej Gwinei, ale także w Szwecji. Wspomina lekcję o cyklu menstruacyjnym trwającą 15 minut i zarezerwowaną tylko dla dziewcząt, tak jakby zrozumienie tego, jak działa kobiece ciało, było czymś, przed czym należy chronić nastoletnich chłopców. Pisze o tym, że kobiety przez wiele lat wydają bardzo dużo pieniędzy na środki higieniczne, które zajmują sporą część budżetu każdej kobiety, i że właściwie tutaj nie mamy wyboru – na coś się musimy zdecydować i czy to będzie kubeczek, czy tampon, to jednak należy dokonać takiego zakupu. Szwedzka jutuberka zwraca uwagę na to, że kobiety opanowują całą logistykę podpaskowo-tamponową tak, by się nigdy nie wydało przed światem, że właśnie krwawią przez te kilka dni w miesiącu.

Krwawa niejednoznaczność 

Krew menstruacyjna to bardzo skomplikowany i niejednoznaczny temat, a ile menstruujących kobiet na świecie, tyle podejść do okresu: od obojętności przez nienawiść. A co z kobietami, które nie menstruują z powodów zdrowotnych albo są po klimakterium? Co z osobami trans? Z osobami niebinarnymi, które nie identyfikują się jako kobiety, a jednak krwawią? Czy okres jest w takim razie „kwintesencją kobiecości”, czy raczej nie? Czy w takim razie okres nas definiuje? Tutaj mogą paść bardzo różne odpowiedzi. Nie ma dobrych ani złych, bo to bardzo osobista kwestia i na skali jest kochanie swojego okresu, fascynacja własnym ciałem i tym, jak sprawnie działa, poprzez niechęć, frustrację, aż po obojętność.

Miesiączka kontra patriarchat

Ale taki jest okres dla kobiet, a czym jest dla społeczeństwa? Tabu, które się bagatelizuje, bo nikt nie bierze na serio bólu związanego z menstruacją. Jesteś kobietą, a więc cierp i nie histeryzuj. Gdyby takie cykliczne bóle dotykały męską część populacji, to myślę, że na pewno na serio zastanawiano by się nad tym, jak sobie poradzić z tak poważnym problemem. Takie podejście bardzo dobrze ilustruje fakt, że jednak wciąż trwamy w patriarchacie, gdzie po prostu nikomu nie przyjdzie do głowy na poważnie się zająć tą tematyką. A jeśli już, to w sposób kompletnie karykaturalny, jak na pewnej sławnej konferencji, na której padały tezy o tym, że kobiety w trakcie miesiączki są niepoczytalne. I o ile według mnie kobiety są poczytalne w trakcie trwania całego cyklu miesiączkowego, o tyle naprawdę można się mocno zirytować, że ktoś nie traktuje poważnie bólu oraz chorób związanych z okresem, np. endometriozy czy innych dolegliwości, jak mdłości, biegunka czy migrena. Oczywiście okres używany jest także do tego, by zdyskredytować rozmówczynię, żeby jej pokazać, że tak naprawdę to, co mówi, to nie jej własne zdanie, ale jakieś tajemnicze emocje stojące za opinią, którą wygłasza. To obrzydliwa i seksistowska odzywka, z którą Clara Henry rozprawia się w swojej książce na wiele sposobów.

Okres wychodzi z cienia

To, w jaki sposób nie rozmawiamy o okresie, jak trudno nam przychodzi swobodna konwersacja o miesiączce, pokazuje, jak dużo wciąż mamy do zrobienia. Bo rozumiem różny stosunek do menstruacji – wiem, że dla każdej kobiety, która tego doświadcza, jest to coś zupełnie innego, ale właściwie wciąż nie mówimy o tym swobodnie. Że oto przyszedł okres i teraz jest mi źle, mam ochotę na czekoladę – czym to się różni od bycia przeziębionym?

Są jednak pierwsze jaskółki, które zapowiadają zmianę. I wspaniale, że na naszym rynku ukazała się książka Tak, mam okres, a co?, która może rozwiać bardzo wiele wątpliwości, dać odpowiedzi i pokazać, że okres po prostu jest i należy się nauczyć go obsługiwać, ale się go nie brzydzić, bo to nic wstydliwego. Zwłaszcza dla dziewcząt, które czekają na pierwszą miesiączkę albo całkiem niedawno zaczęły miesiączkować, jest to super prezent. To prawdziwy przewodnik po świecie okresu, wraz z poradami, jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami, i tutaj autorka ma na myśli nie tylko sposób na głupie zaczepki, ale także bardzo praktyczne porady dotyczące podpasek, tamponów czy kubeczków. Tak że z całego serca i bardzo szczerze polecam książkę Clary Henry, co więcej, mam dla Was jeden egzemplarz!

KONKURS

Opiszcie w komentarzach Wasze historie związane z okresem: zarówno te smutne, jak i wesołe, takie, które dla Was są ważne i chcecie się nimi podzielić. Pogadajmy szczerze o okresie, bez pąsów, bez spiny. Z pośród komentarzy wybiorę jeden, który najbardziej mi się spodoba, i ogłoszę wyniki na LIVE 19 lutego. Do wygrania jest książka „Tak, mam okres a co?” Clary Henry z moim autografem i pieczątką „”Lady Pasztet Poleca”! Macie tydzień, tak że czasu jest sporo! Już nie mogę się doczekać Waszych krwawych opowieści!

 

Korekta: Artur Jachacy

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET