Pasztet Light vol. 1

2


Ostatnio staram się znaleźć lub przypomnieć sobie na nowo sposoby na to, by się w miarę szybko zregenerować i odstresować. Nie jest to łatwe, ale próbuję. Mam megastresujący okres w pracy i to powoduje, że nie bardzo mam czas ruszać się tyle, ile bym chciała. Tak że stosuję różnego rodzaju terapie zastępcze, aby zapewnić sobie tak modne ostatnio hygge, mindfulness albo po prostu stary dobry relaks.

Mydło wszystko umyje

Zazwyczaj jestem sceptyczna, jeśli chodzi o wszystkie marki, które mają wyznawczynie lub wyznawców, ale czasami tak mnie kusi, żeby spróbować, że nie mogę się powstrzymać. I tak kupiłam mydło z rozmarynem od Ministerstwa Dobrego Mydła i się zakochałam! Nie dość, że jest bardzo wydajne, to naprawdę pięknie pachnie, a mnie akurat ten zapach uspokaja i relaksuje. Chciałabym mieć wannę, aby się w nim zatopić, ale do dyspozycji mam tylko prysznic. W każdym razie podoba mi się również to, że jest na sznurku, co zdecydowanie ułatwia przechowywanie go pod prysznicem.

Druga rzecz to genialny peeling od Naturativ (kiedyś Pat&Rub), który zabieram ze sobą na saunę, bo pod prysznicem nie bardzo się da go używać, gdyż jest bardzo mocno zbity, ale już w saunie parowej nakładany na rozgrzane ciało topi się i kryształki cukru mogą swobodnie peelingować całe ciało. Ma boski zapach trawy cytrynowej i również jest bardzo wydajny, bo 500 gramów zużywałam przez kilka miesięcy, ai zdążyłam poczęstować nim koleżanki.

Demakijaż w stylu japońskim

Fot. IlonaCelina.com

Jak już pewnie wiecie, po wizycie w Japonii oddałam honor azjatyckim sposobom pielęgnacji i nawet planuję przeczytać książkę o sekretach urody Koreanek. Kupiłam kiedyś masło do demakijażu i bogini mi świadkiem, że nie wiedziałam, jak tego używać, a każdy kolejny pomysł na zastosowanie był gorszy od poprzedniego. Dopiero w Japonii odkryłam, że masełko nakłada się na twarz mokrymi dłońmi, potem ściera nasączonym i wyciśniętym wacikiem i tak do skutku. Moje życie totalnie się odmieniło! Nie no, bez przesady, ale mimo wszystko naprawdę fajnie to działa. Potem płyn micelarny z Białego Jelenia do mycia twarzy pianką i dopiero tonik, a jesteśmy zaledwie w połowie oczyszczania twarzy à la Japonka. W każdym razie kupiłam sobie także lotion pod krem, który wklepuję i dzięki temu wyglądam olśniewająco. Albo tak mi się wydaje. Potem krem i już jestem wyrobiona. Zajmuje to z 20 minut, ale sobie odpalam muzyczkę łagodzącą obyczaje i obejmuję łazienkę w posiadanie. Relaksuje mnie to, chociaż ilość produktów odrobinę mnie jednak przeraża.

Lady in Mask

A na sam deser najważniejsza jest maseczka. Moja Mama zwykła mówić, że jak mi źle, to mam sobie zrobić maseczkę i odetchnąć. No to robię. Co prawda aplikacja jeszcze nie jest idealna, ale maska w płachcie to jest najfajniejsza rzecz na świecie. Bardzo mi się podoba, jak człowiek w niej wygląda, bo wygląda wspaniale! Nabyłam w kraju kwitnącej wiśni zestaw kilkudziesięciu maseczek w takim pudełku, co prawda ich nie liczyłam, ale podobno ma być ich 42. Nawilżają i wygładzają, a na dodatek wprowadzają wszystkich domowników w zabawny nastrój.

A archiwum autorki.

 

Jedyna joginka, która nie działa mi na nerwy

Do tego zestawu staram się dołączyć jogę, a że sama nie należę do nazbyt kreatywnych istot, to staram się znaleźć jakiś manual. I znalazłam jedyną osobę, która nie ma strasznego głosu lub koszmarnej dykcji i oferuje mi dużo różnych zestawów ćwiczeń. Dzięki temu mam kompozycję dowolną, nie muszę się wymyślać sobie flow i mogę skupić się na tym, co akurat wyprawiam na macie. Oczywiście, aby osiągnąć stan nirwany, należy przed rozpoczęciem praktyki usunąć z pokoju kota, który ćwiczy razem ze mną koci grzbiet i traktuje moją matę jak najbardziej zajebisty drapak na świecie. Tak że polecam z ręką na sercu Małgorzatę Mostowską.

Takie to są moje triki, chociaż szczerze powiedziawszy, to nie napisałam o najważniejszym kroku, jakim jest kieliszek białego wina. Na zdrowie!

Chwila relaksu z kieliszeczkiem wina…

 

Korekta: Niezawodny Artur Jachacy.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET