Running shoes

1


To jest notka osobista. To jest notka o bieganiu, jak ktoś nie lubi to niech spada na drzewo albo jednak przeczyta. W podstawówce nie uwierzyłabym, że jestem w stanie przebiec 5km, 10km czy aż 21 km. Jednak jest to możliwe, ale wymaga mnóstwo determinacji, samodyscypliny i przede wszystkim wsparcia. Trzeba znaleźć się wśrod ludzi, którzy Ci to wsparcie dadzą i pokażą, że to jest fun. A potem już nie przeszkadza skurcz łydek, naciągnięty mięsień, schodzący paznokieć czy cokolwiek. Mój debiut w Sobótce to jedne z najmilszych wspomnień z biegu, jakie będą mi towarzyszyć do końca życia – najpierw wielki stres, trema i wizje, że zgarnia mnie karetka. No i było ciężko, ale to, że ktoś po Ciebie wybiega i że biegniecie razem do mety, że są ludzie, którzy Cię motywują, aż do końca jest wspaniałe. Wczoraj też miałam piękny finisz, w profesjonalnej oprawie biegowych ziomków, którzy dobiegli wieki temu, a jednak stoją przed metą i na Ciebie czekają. To jest fun. To jest uczucie nieporównywalne z niczym innym. Dla tego warto się pocić, wstawać rano i iść na przebieżkę skoro świt w towarzystwie ptactwa. To jest moc!

Marzy mi się rozkręcenie Ostrzeszowskiego Crossu. Jestem prowincujszką i się tego nie wstydzę i uwielbiam moje Oszczeszowskie korzenie. Roots bloody roots! Dlatego chciałabym, żeby ta impreza miała taki blask, jak półmaraton w Sobótce, który jest o wiele młodszy, ale jednak przyciąga tysiące ludzi. Do Ostrzeszowskiego Crossu zapisało się mniej niż 200 osób, chociaż to impreza z 48 letnią tradycją. Samej mi się nie chciało jechać, bo pamiętam cross z dzieciństwa i wata cukrowa oraz kiełbasa z rusztu to coś, co z czasem się nudzi.

A w ludziach jest energia, w dzieciach jest energia, którą chcą i mogą wybiegać. Wczoraj córka koleżanki po 10 km, wciąż chciała wziąć udział w biegu dla krasnali, chociaż my raczej zdychaliśmy. No oprócz jednego, co to się wybiera na rzeźnię w Biegu Rzeźnika. To jest super sprawa, widziałam, widzieliśmy to wczoraj, gdy w jednej dzielnicy Wrocławia zbiera się ok.600 osób, które chcą przebiec 10 km w fajnej sprawie. I to mnie inspiruje do działania.

Ważne są też detale – nagrody, taki medla choćby plastikowy błyszczy się, jak diament, jeśli tylko jest nasz własny, zarobiony potem i wysiłkiem. W Ostrzeszowie medale są dla tych, którzy zmieszczą się w limicie czasu – uważam, że to niesprawiedliwe, bo liczy się każdy uczestnik. Każdy, nawet najwolniejszy z nas biegnie na przekór sobie i zdrowemu rozsądkowi. To trzeba docenić!

Kolejna ważna rzecz to nagrody – wysiłek kobiet i mężczyzn, którzy naprawdę dają radę jest taki sam. Powinni dostawać takie same nagrody, bo obie strony ciężko się przygotowują do tego biegu, czy to maratonu czy półmaratonu. Dlatego nie podoba mi się to, że w Crossie Ostrzeszowskim nagrody w półmaratonie są niższe dla kobiet. Trzeba to zmienić.

A przede wszystkim chciałabym za rok, w kwietnu pobiec tam z ekipią biegową z Wrocławia, której bardzo serdecznie dziękuję za wsparcie, inspirację i wspaniałe finisze. Mam nadzieję, że w Ostrzu też na mnie poczekacie przed metą 😉

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET