Szaróweczka

1


Za brudnym oknem, którego nie chce mi się myć, wstaje sobie ładny, różowy świt. Przenosi mnie ów świt w holenderskie pejzaże. Teraz już siedzę za oknem w akademiku Rzeczonego, aura jest senna i studencka. Po niebie ganiają się chmury, z okna widać, jak panowie z komunikacji miejskiej jedzą śniadanie. W innym oknie na przeciwko w tym lepszym akademiku ktoś pali papierosa. Chyba. Jest mróz, wszystko jest szare, ale szare inaczej. Holendrzy bez względu na płeć i kolor skóry przypinają łyżwy i ścigają się po zamarzniętych rzekach. By the rivers of Babylon.

Wrocław jest nieco inny. Bardziej syfiasty, więcej tutaj miejsca na igraszki przypadku. Śnieg jeszcze nie zdążył spaść, trochę nas podpuszcza w tej kwestii. Za to od czasu do czasu jakieś słońce przebija się, dość bohatersko, przez chmury. Fajna pogoda. Mroźno, szaro, inaczej. Rok we Wro. Kolejne miasto i zupełnie nowa odsłona, słodko gorzka, bo jakby bardziej życiowa. To już nie są szaleństwa młodej studentki, to jest halo – życie dorosłe, podobno. Wstawanie do pracy, policzone dni urlopu. W sumie bez rozczarowań. Nie mam smuteczków, jeno wybrałabym się na łyżwy.
I wiśniówki bym się napiła, ale to w Poznaniu.
Każde rządzi się w końcu swoimi zasadami. Co wiem z seriali, z których czerpię ostatnio pomysły i inspiracje, gdyż całkowicie mnie nie obchodzą fakty, mity oraz polityki.

P.S. Czy szary nie powinien zyskać rangi koloru narodowego?

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET