Szpilki i krew

5


Jakiś czas temu świat obiegła wiadomość, że zatrudniona przez agencję pracy kobieta została odesłana do domu z biura znanej na całym świecie korporacji, gdyż nie stawiła się do pracy w butach na obcasie. Miała pełnić rolę asystentki i recepcjonistki, a jak się okazało, brak szpilek uniemożliwiał jej wykonywanie tych obowiązków. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiło się zdjęcie zakrwawionych stóp kelnerki, której pracodawca każe nosić w pracy szpilki, mimo że buty są niewygodne i ranią jej stopy aż do krwi. Kelnerzy mogą chodzić na płaskich butach i taki strój jest akceptowany.

Powiedzmy sobie prawdę: buty na obcasie są niewygodne. Są niewygodne jak jasna cholera, a im wyższe, tym bardziej cierpi osoba, która je nosi. Mimo że, historycznie rzecz ujmując, obie płcie ganiały kiedyś po świecie w koturnach, to jednak jakoś tak się stało, że wysokie obcasy ostały się na nogach pań.

Obuwnicze cierpienia i przyjemności

A wysokie obcasy to przedmiot zarówno miłości, jak i nienawiści. Miałyśmy całkiem niedawno okazję z Nat zwiedzać wystawę Shoes: Pleasure & Pain w Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie. Przejmująca to była wystawa, bo od czasu do czasu na widok tych przepięknych narzędzi tortur przeszywał mnie dreszcz pożądania. Christian Louboutin miał kiedyś powiedzieć, że nie chciałby projektować butów, o których ktoś pomyśli, że są wygodne. I tym samym my wszystkie dałyśmy się zapędzić w kozi róg. Historia kobiecego obuwia to historia cierpienia. Nigdy nie chodziło o wygodę, bo zawsze na pierwszym miejscu było pożądanie: czy to malutkie stopy, które owijano bandażem, aby właścicielka stópki mogła nosić maleńki bucik, czy to wysokie sznurowane koturny, które mają przypominać klimaty BDSM i sugerować, że nosząca je kobieta z chęcią użyje bacika. I nie ucieknie, chyba że połamie nogi. Słynne koturny Vivienne Westwood, które pokonały supergwiazdę modelingu Naomi Campbell. Przyjrzyjcie się zdjęciom, bo nie wygląda na nich na szczęśliwą. Zresztą nie tylko ona, bo takich historii było o wiele więcej, a rekord to trzy różne panie, które przewróciły się w trakcie jednego pokazu. Dlatego obcasy należy nosić z godnością oraz ostrożnością.

Upadłe modelki

Ale z drugiej strony…

Bo czyż nie kochamy wyglądać szczuplej, wyżej i seksowniej? No jasne, że kochamy. Każdy z nas, nawet największy abnegat oraz abnegatka mody, woli być zadowolny_a ze swojego wyglądu. Wszystkie_cy jesteśmy próżni, przeglądamy się w mijanych witrynach i poświęcamy mnóstwo czasu na pielęgnację swojego ciała. Zapewne zaraz odezwą się przeciwnicy tej tezy, którzy tylko przypiekani gorącymi węgielkami wyznają, że jednak patrzą i się wpatrują, wzdychają i zastanawiają się nad tym, jakby tu wyglądać trochę lepiej. Szpilka, obcasik, obcas to takie diabelstwo, które jest bardzo skuteczne w tym całym procesie kokieterii. Cóż z tego, że koturny, chociaż stabilniejsze, i tak nie dorównają wygodzie płaskich butów. Wiele razy kostka mi się wykręciła w prawo lub w lewo przez bucik na koturnie. Ale się nosi. Nosi się, bo wygląda się szczuplej, co jest dość dużym atutem, jeśli nie posiadamy nóg Anji Rubik. Mimo że kocham buty, to jednak najwygodniej mi bez nich lub w niezbyt seksownych, ale za to zdecydowanie bardzo wygodnych klapkach ortopedycznych typu Birkenstock.

But pracowniczy 

Co jednak w wypadku, kiedy nie jest to nasz wybór? Kiedy pracodawca lub pracodawczyni narzuca nam, co mamy nosić? Przyznam, że nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego to stewardessy muszą obsługiwać nawet najdłuższe loty w butach na obcasie. Przecież od tego nie zależy jakość ich obsługi. To samo z kelnerkami czy recepcjonistkami, bo tam się najczęściej spotyka obcasy, które wcale pracy nie ułatwiają. Ja wiem oczywiście, że jest to kwestia tego, iż przyjemność jest dla tego, kto patrzy, bo biodra się kołyszą, łydka jest napięta i dziewczyna spięta, ale mimo wszystko ma to mało wspólnego z komfortem. Obcas jest dla patrzących, a raczej dla patrzącego. Warto zauważyć, że jakiś czas temu pojawił się jeszcze inny głos dotyczący damskiego obuwia
i był to męski głos krytyczny, który przestrzegał kobiety przed noszeniem balerinek, gdyż wyglądają w nich okropnie. Przyjemność ma być w oku patrzącego, a nie noszącego. Tylko, tak szczerze powiedziawszy, co to ma wspólnego z naszym punktem wyjścia, czyli z pracą? Dlaczego panie są zobowiązane do noszenia szpilek, skoro nie wpływa to na to, jak segregują dokumenty? Czy tego naprawdę nie da się robić w mokasynach? Myślę, że spokojnie można dać radę. Fajnie byłoby móc negocjować strój, jeśli już jakiś obowiązuje, bo czy można wymagać efektywności od kelnerki, której krwawią stopy? Raczej nie bardzo. Może jednak lepiej postawić na zdrowie, a szpilki zostawić na wyjątkowe okazje. W temacie polecam także tekst z Polityki z 12 lipca 2016 na temat warunków pracy hostess, które to promują ser w niebotycznych szpilach, bo jakże by inaczej pokazać wartość sera.

 

Korekta tekstu: Artur Jachacy.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET