Uni hejt

0


Tak, narzekam, narzekam, cały czas narzekam na Uniwerek. To chyba, źle, że tak narzekam, co? Ależ proszę państwa, ja bym chciała nie narzekać, ale kiedy przychodzę 3 tydzień pod rząd, na tajemnicze zajęcia z „Teorii kultury” – czymże jest ten przedmiot, ktoś wie? Może jaksyś mędrsi są tutaj ode mnie – w każdym razie, zwlekam swe ciało i czasem wpadam na 9.45, a czasem na 8.00, po co? Po to, by usłyszeć, że nie ma osoby, która ma ZADANY (nienawidzę tego słowa, to znów na marginesie) referacik (niech ktoś mi pokaże jakiś ciekawy studencki referat na etno), także PanDr nie poprowadzi zajęć, bo on nie ma NOTATEK. No nie ma, zostawił w domu. Chlip, chlip. Z żalem podpisujemy listę obecności i już mamy wtorek z głowy, fajnie jest. Dzięki temu człowiek zyskuje czas na biblioteczne przyjemności, no, ale jednak żal. Jednak coś jest nie tak. Co jeszcze? Nie mogę się wyżyć, bo znając dziwne przypadki losu, wszyscy, którzy mają ze mną zajęcia zawsze wytropią mego blogusia (zła passa trwa od liceum, chlip, chlip), ale nie cierpię tej instytucji. Instytucji, która zniechęca do inicjatyw poprzez tragiczny dobór kadry. Instytucji, która z łaski pozwala Ci na trzeci etap edukacji, jeśli pocałujesz w pierścioneczek swego łaskawcę – mocodawcę i pomachasz rzęsami, ojej…ojej zaskamlesz, jak bardzo pragnę napisać u Państwa doktorat! No właśnie, pomysł badawczy kompilujesz na potrzeby komisji, bo co ty możesz chcieć badać po studiach no i jakoś się przeciskasz. Tak, tak zieję ogniem, bo się nie dostała na doktorat gupia! A wcale nie, to nie takie łatwe gołąbeczki, czas spróbować w innej branży, potem się może wróci. TERAZ już mówię dobrze o UNI – miałam wspaniałego promotora pracy mgr, po prostu cud, miód, nosić na rękach, bo był to człowiek, który zwyczajnie na świecie LUBIŁ STUDENTÓW. Mialam sporo fajnych zajęć, zarówno ćwiczeń i wykładów, ale zawsze wolałam, jak ktoś mnie zmuszał do myślenia i moblizacji niż podawał na tacy. Nie wspomnę o wywrotowej działalności Pracowni, w gdzie zawsze działo się (i dzieje!) coś ciekawego, gdzie się człowiek otwiera na nowe, bo nowe tam nie idzie, nowe tam chodzi. Na tym biednym etno, teraz już też ruszyło nie ma co – jeszcze kilka lat temu nie było tych wszystkich wyjazdów, nie było ciekawych fakultetów, ale nie zmienia to mojego zdania, że akurat ten kierunek powinien zredukować liczbę studentow. Wywalić połowę kadry, wśród której są rasiści oraz ludzie zachowujący się poniżej pewnego poziomu, a przede wszystkim, gdzie trzymane są miernoty naukowe. Nie przyćmi tego jakiś zagraniczny wykładowca raz na jakiś czas.

A teraz produkuję raport, który:

a) nie ma żadnego sensu, bo nie ma w nim żadnego PROBLEMU BADAWCZEGO

b) badania, które opisuję odbyły się tak, aby było TANIO dojechać z Posen

c) kadra odbębniła 30h zajęć

d) wszyscy od początku wiedzieli, że nie ma sensu się wysilać, bo to jednorazowe, przypadkowe badania

Smutno mi, Boże.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET