Założę się, że spotkanie redakcyjne „Newsweek Polska” dotyczące tego numeru wyglądało tak. Temat okładkowy, napiszmy „Zgwałcona trzykrotnie” i będzie żarło, ale halo, halo kto zrobi z nią wywiad? Z tą od Lasu Kabackiego? Co biegała?
– Zosia/Małgosia/Wiesiek znacie się na gwałcie może? Ktoś coś czytał?
– Eee, nie… ale to biegaczka jest. Niech ten od biegania z nią pogada, w końcu mają wspólne tematy.
– Wojtek, weź z nią pogadaj. Na pewno się jakoś dogadacie.
Wojciech Staszewski, skądinąd znany biegacz, bieganie propagujący i do biegania namawiający postanowił zrobić wywiad. Wynotował sobie na karteczce pytania i je zadał.
Efekt, przynajmniej, jak dla mnie jest porażający. Ponieważ ostatnio doszły mnie słuchy, że znajomi mają mnie za radykalną feministkę (cokolwiek to znaczy) oraz, że uważają, iż udziela mi się lekka ideowa szajba, to postanowiłam gazetę, jako dowód rzeczowy pokazać znajomym i zapytać – czy ja jestem coś nie teges, czy to ewidentnie coś nie teges jest z pytaniami w tym wywiadzie. Odpowiedzi obroniły się same, zresztą niezwykle cenny jest to materiał, dla tych, którzy pewnych rzeczy o gwałcie (być może) jeszcze nie wiedzą, a po taki tekst pewnie nie sięgną, za to sobie wywiad ze zgwałconą (smakowity kąsek) przeczytają.
No to lecimy z pytaniami i z fragmentami odpowiedzi. Sorry, ale to mój blog i ja się tutaj zajmuję właśnie takimi rzeczami, pewnie dlatego ranking Piecyka mi nie grozi.
Witajcie w Bucolandii.
Dziennikarz pyta się o tamten dzień:
„(…)Pobiegłam trochę krócej niż zwykle, bo wiedziałam, że do zachodu słońca nie ma dużo czasu, a nie lubię biegać po ciemku bez lampki na głowie, bo się potykam na ścieżce.’
– Tylko z tego powodu? {Według mnie w tym pytaniu zawarta jest insynuacja, że przecież w lasach czai się co najmniej jeden gwałciciel za każdym drzewem. Ciekawe, czy kiedy biegacze płci męskiej biegają po lasach, to ci gwałciciele i zbrodniarze mają przerwę na lunch. Czyhają tylko na nierozsądne, biegające po lasach biegaczki.}
„Tak. Uważam, że w lesie zagęszczenie złych ludzi na metr kwadratowy jest nieduże.(…) Nie byłam pewnie zaplanowaną ofiarą, bo nie biegałam regularnie stałymi trasami. Uderzył mnie w głowę.”
– Od tyłu? {A jakie ma to znaczenie w świetle tego, co się stało? Czy uderzył z przodu czy z tyłu?}
„Tak, nie widziałam go. Nie mogłam nic zrobić, nawet gdybym miała gaz pieprzowy, nic by to nie pomogło. Nie mam do siebie dużych pretensji, że się nie obroniłam. Nawet jestem z siebie dumna, że nic mi się poważnego nie stało.”
– Jak to?! {Teatralna niedowierzanie, że ofiara gwałtu ma dobre samopoczucie wynikające z faktu, że w sytuacji zagrożenia życia, jaką jest gwałt przeżyła, że nie stało się jej coś co na trwałe uszkodziłoby nie tylko jej „duszę” ale i ciało. On się dziwi, bo ona jest z siebie dumna. Przecież nie powinna, w końcu została zgwałcona, powinna być ofiarą. Ale wymyka się temu i nie daje się wpakować w schemat bycia zastraszoną. I co tu teraz robić?}
„Przeżyłam. On miał pistolet, w aktach zostało to określone jako „przedmiot przypominający broń”.(…) A kiedy było już po wszystkim, broń nadal była we mnie wycelowana, ale miałam ten cień szansy – zerwałam się i nagle uciekłam.”
– Nie było szansy od razu uciec? {Noooo, pewnie była, ale taka idiotka z niej, że nie skorzystała i postanowiła, że jednak pozwoli się zgwałcić. Kolega stwierdził, że to było pytanie techniczne z cyklu „jak to się stało, że skoro pani biega, to pani nie uciekła?”, ja się nie zgadzam, uważam, że to pytanie z jądra kultury gwałtu, która każe nam podważać, sprawdzać i cały czas czekać na potknięcia kogoś, kto stał się ofiarą przestępstwa, bo może się jeszcze okazać, że kłamie i że krzywdzi mężczyzn.}
– Pani zawsze taka spokojna? {Spokojna kobieta, która została zgwałcona i być może przepracowała część traumy i nie histeryzuje nie mieści się w świecie pana redaktora. On się dziwi. Taka spokojna. A jaka miałaby być podczas rozmowy z nim? Jaką on rzuca na nią projekcję?}
„Nie, wyłącznie w sytuacjach stresowych. (…) Ale nie chciałabym, żeby ktokolwiek w takiej sytuacji zastanawiał się czy iść na policję. Bo to zrobić trzeba, to jedyne wyjście. Sprawca sam się nie złapie. Tylko trzeba pamiętać o swoich prawach i nie bać się prosić o pomoc np. organizacji pomagających ofiarom przemocy.”
– świat zrobił się dla Pani niebezpieczny. {Dla redaktora świat jest bezpieczny i tyle, dla niej już nie.}
„Przynajmniej póki on jest na wolności.”
– Jak nie on, to w Polsce jest co najmniej kilkuset takich gwałcicieli. {Być może pan redaktor ich zna i mógłby donieść na nich na policję? Skoro wie, że kilkuset a nie kilku? I czemu do diaska siedzą po lasach, skoro po raz kolejny specjalistki i specjaliści od przemocy domowej mówią, że to mit, bo fakty są takie, że gwałcą znajomi ofiary lub jej bliscy? Czego redaktor nie przeczytał przed tym wywiadem? Co mu podesłać, jak myślicie?}
„Może. Ale i tak nie uznam Lasu Kabackiego za wyjątkowo niebezpieczne miejsce. Uważam, że są miejsca dużo bardziej niebezpieczne, choćby klatki schodowe. A poza tym twierdzenie, że kobiety powinny biegać tylko w parach, to dyskryminacja. Nikt nie mówi, że kobieta nie może iść sama po zakupy.”
– Nie chce pani biegać z mężem?
„On jest po chorobie, która mu to teraz uniemożliwia.”
– Nie uważa, że miejsce żony jest w domu? {?!?! Ja mam pytanie do redaktora – a gdzie jest pana miejsce? Serio pytam. Na pewno nie w tym wywiadzie.}
„Myślałam, że dziś ludzie w ogóle tak nie myślą. W sporcie czuję się stuprocentowo równouprawniona, poza kupowaniem ciuchów sportowych, które muszą być albo różowe, albo błękitne.”
(UWAGA MÓJE ULUBIONE!)
– Czy jest w pani bieganiu coś feministycznego? {Feministyczne bieganie, a to ciekawostka, czyli jak? Jak się feministycznie biega, jak może być w bieganiu wyrażany feminizm? Nie wiem, powiedzcie mi proszę.}
„Nie do końca wiem, co to feminizm, dopiero się go uczę. Jestem w partnerskim związku, jest pełne równouprawnienie, jest super. (…) Do napaści, a może nawet dłużej – do przeczytania komentarzy w internecie, do dziwnych zachowań policji i wypowiedzi burmistrza – dobrze i bezpiecznie czułam się jako kobieta. To się zmieniło dopiero wtedy, kiedy zetknęłam się z szowinizmem, zobaczyłam, że są inn
i mężczyźni, niż ci, których znam. Już wiem, że są tacy, którzy uważają, że kobietę można zgwałcić. Bo jest seksownie ubrana lub biega po lesie w legginsach. Jak przeczytałam pierwsze komentarze w internecie, to byłam w szoku. Byłam obrażana, porównywana do prostytutki. Pisano, że kobiety generalnie lubią gwałty i dążą do nich. Bardzo dużo było o mojej głupocie, przecież Las Kabacki to mordownia i nich nie powinien tam wchodzić, zwłaszcza kobiety. że dobrze mi tak, bo ja naiwna idiotka, będę wiedziała, jak wygląda świat i że kobiety nie powinny biegać po lesie. (…)”
– Komentarze zabolały bardziej niż gwałt?
„Wtedy rzeczywiście zobaczyłam, że świat wygląda inaczej niż myślałam. Bo fakt, że spotkałam na swojej drodze zdegenerowaną jednostkę, która miała chory plan i go zrealizowała – to się mieści w moim świecie. Ale to, że jest tyle osób, które mają takie poglądy?! (…)”
– Nie ma pani obaw przed zagadywaniem do obcych facetów na ścieżce?
A dlaczego? Normalni mężczyźni są ostatnio bardzo obrażani w mediach przez samozwańcze autorytety w kwestii moralności i zdrowia seksualnego. Jak arcybiskup może mówić o dzieciach, które wciągają w pedofilię biednych dorosłych? jak białostocki seksuolog i, o zgrozo, biegły sądowy może twierdzić, że mężczyźnie ciężko się domyślić, kiedy kobieta chce, a kiedy nie chce seksu, bo mężczyzna jest zawsze nastawiony na seks? I jeśli kobieta nie chce współżyć, to nie powinna się spotykać z mężczyznami? Dla tych panów jasne jest, że mężczyźni nie są w stanie zapanować nad pożądaniem. A kobiety i dzieci powinny się do tego dostosować, a nie głupio dziwić, że doszło do czegoś wbrew ich woli. Moich kolegów to wkurza! To przecież dotyczy zaburzonych jednostek, a nie normalnych ludzi. (…)”
Uważam, że świetnie sobie poradziła z tymi pytaniami i powiedziała kilka rzeczy, które ja czy Ty uznajemy za oczywistości, ale pewnie nie każdy tak sądzi. Rozsądnie i spokojnie opowiedziała o tym, co ja spotkała – nie tylko o napaści ale również o napaści internautów. Brawo, gratuluję i naprawdę cieszę się, że nie stała się ofiarą, tak jak tego oczekiwano. W tym wywiadzie uderzył mnie przede wszystkim brak empatii, lekka insynuacja, że coś tam ta baba na pewno kręci i brak najzwyklejszej w świecie chęci zrozumienia, tego, co ją spotkało.
Biegacze lubią myśleć o sobie, jako o wspólnocie, ale tutaj tego nie widać. Nie wystarczy dobrze biegać, by znaleźć nić porozumienie z biegaczką po traumie. Może trzeba było wytypować kogoś, kto nie biega, ma za to duże zapasy empatii. Bo inaczej swoją krecią robotą utrwala te same stereotypy, które chce obalić jego rozmówczyni.
Źle to wyszło, oj źle. I ta okładka lekko dramatyczna, płacz, rozmazany tusz, zamazana twarz. To sprawia, że tak łatwo nam myśleć o problemie przemocy jako o czymś, co dalecy źli ludzie robią innym dalekim ludziom. Nie widzimy tego w klepnięciu w pośladek, które sobie nie życzę, w gwizdaniu na ulicy na kobietę, w komplementowaniu tyłka koleżanki, zamiast powiedzeniu czegoś o niej samej i jej pracy. To są małe trybiki systemu, który prowadzi do gwałtu. A gwałt to nie tylko seks, to przede wszystkim władza i dominacja sprawcy nad jego ofiarą.
piątek, 07 luty, 2014 o godzinie 10:49
@lady_pasztet
Doskonały tekst. Co do wywiadu, trudno mi było uwierzyć, że może być tak seksistowski.
@Anka
Dzięki za wypowiedzi (na blogach jak i sam wywiad), zawsze się łapię za głowę kiedy widzę teksty o przemocy seksualnej ilustrowane takimi zdjęciami i tytułami nastawionymi na zszokowanie, ale to była tylko intuicja (jak bym się czuł na miejscu wywiadowanej, czy mając doświadczenie takiej traumy). Mizogini będą mizoginić, ale niejeden i niejedna coś zakuma dzięki Tobie.
piątek, 07 luty, 2014 o godzinie 11:06
Dzięki NoName, serio takie komentarze bardzo motywują.
środa, 05 luty, 2014 o godzinie 10:22
O kurcze.. Smutno. Pan Wojciech Staszewski ma nadzieję, że zniknę ze świata biegowego. Strasznie to przykre i nie przystaje do tego „patosu biegowej jedności” na który się często powołuje. Chciałam pokazać mój punkt widzenia i prawdę o tym jak działa redakcja. Właściwie byłam absolutnie pewna,że mój wpis sprowokuje Redaktora do przyznania się do prawdy. Potrzebowałam wsparcia w dementowaniu, że mam coś wspólnego z tą okładką. Myślałam, że Pan Staszewski powie „przepraszam, rzeczywiści naraziłem Ankę na duże nieprzyjemności bo się nie wywiązałem z danej obietnicy i trochę mi wstyd bo mogło wyjść lepiej”. Kropka. A teraz dowiaduję się, że mu dowalam niewdzięczna w jakimś szale mojej traumy. Upokarzające… To jest chyba jakieś zupełne nieporozumienie. Mam nadzieję, że tak jest. Do czasu ostatniego wpisu na blogu nie straciłam chęci do biegania w towarzystwie pana Wojciecha. Teraz spotkanie na ścieżce biegowej to będzie okropna niezręczność.
środa, 05 luty, 2014 o godzinie 10:42
Przykro mi, że to trafiło w Ciebie rykoszetem. Ja w swojej notce chciałam pokazać coś, co nazywam „patriarchalnymi okularami”, czyli te momenty, kiedy mężczyźni często nie zdają sobie sprawy, że postępuję niedelikatnie, zadają insynujące pytania i są po prostu niegrzeczni, a nie (jak sami sądzą) neutralni. Mój tekst nie jest paszkwilem, nie jest też prostacką szyderą. Oprawiłam go wywiadem z Zofią Nawrocką, która napisała książkę o gwałcie.
Pani Anno, przykro mi przede wszystkim z powodu okładki i tego, że wykorzystano Pani traumę, aby zwiększyć sprzedaż. Sam wywiad jest świetny, bo pokazuje, że Pani wymyka się stereotypom. W tych stereotypach widać przede wszystkim Pana Staszewskiego, a nie Panią.
Niech Pani biega, a że nie ze wszystkimi nam po drodze? No cóż. Jest tyle ścieżek…
wtorek, 04 luty, 2014 o godzinie 18:00
Dziękuję Pani Anno za ten ostatni komentarz. Tylko z powodu opieki nad małymi córkami nie pobiegłem wtedy na Kabatach w biegu wsparcia dla Pani.
Kolego Fronesis. Jakie masz prawo nakładać standardy moralne na kogokolwiek oprócz siebie? Proszę Cię, pokaż się na jakichś zawodach, biegacze zawsze podają sobie ręce, na starcie i na mecie. Ja jestem Piotrek Krawczyk, w biegowym środowisku znany jako Dziki, będę pacemakerem na Półmaratonie Warszawskim na 2:10, na maratonie też (4:00), łatwo mnie znaleźć, pokaż twarz Kolego, nazwałeś mnie gwałcicielem pod blogiem Johna, czyli Wojtka Staszewskiego, nie musisz przepraszać, po prostu pokaż, że nie jesteś szczurkiem internetowym i ujawnij się, panie wykładowco akademicki. Też mi się zdarzało stawiać stopnie studentom w indeksie, tym bardziej zatem „Kolego” 🙂
Pozdrowienia dla Lady Pasztet – wcale nie pasztet 🙂
Piotr Krawczyk czyli Dziki
wtorek, 04 luty, 2014 o godzinie 09:34
Owszem jestem bardzo rozczarowana postępowaniem pana Staszewskiego. Nie jest prawdą, że okładka była poza jego kontrolą, a jego zapewnienie, że będzie miał wpływ na ewentualną okładkę był warunkiem wstępnym i koniecznym przed rozpoczęciem wywiadu. Gdybym nie dostała takiej gwarancji rozmowy by nie było. Dlatego uważam, że jako dziennikarz nie jest wiarygodny i godny zaufania.
Natomiast absolutnie nie uważam, że w kwestii wydźwięku samego wywiadu były jakieś złe intencje. Są niezręczności i rzeczy, które można różnie zrozumieć, ale bez przesady.
To kwestia stylu. Nie zgadzam się z opinią, że sam redaktor jest szowinistą. Postawił się tylko w pozycji takiej osoby. Absolutnie nie twierdzę, że sam wywiad jest jakimś „zamachem” na moją osobę. Nie, nie, nie. Przepraszam, chyba nie wyraziłam się jasno.
Napisałam o sytuacji z okładką bo się jej wstydzę i nie chcę aby wiązano ze mną słowa, których nie wypowiedziałam. Natomiast samego wywiadu się nie wstydzę, i teorie przyjaciół redaktora, o tym że sam fakt wywiadu mnie przerósł, są naciągane. I nie uważam, że autor powinien się go wstydzić.
poniedziałek, 03 luty, 2014 o godzinie 19:04
Komentarze na blogu Staszewskiego (nie nazwę go zwyczajowo „Panem”, ne zasługuje) pokazują jedno, nie chcę mieć z tym kolesiem do czynienia, nie spełnia standardów moralnych, które nakładam na ludzi. Po prostu. Gdybym, nie daj Bogini napatoczył się na niego na imprezie biegowej będę się czuł zniesmaczony. p.s. on mi już podpadł za klasizm, kiedy się wyżalał, ze go nie stać na maraton w Niemczech.
poniedziałek, 03 luty, 2014 o godzinie 09:29
Szanowna Pani Anno i Szanowna Lady
Przyjmuję w całości i rozumiem Wasze stanowisko. Rzeczywiście, staję w obronie Wojtka Staszewskiego, może rzeczywiście nie ma to sensu. Są dwie rzeczy, które spowodowały, iż napisałem tamten komentarz. Po pierwsze redaktor Staszewski czyli John, to mój przyjaciel od serca, od ponad trzydziestu lat. Znam Johna jak siebie samego, nie mam żadnych wątpliwości co do jego uczciwości i jednoznacznych intencji. Po drugie przeczytałem tekst i jako czytelnik mam zupełnie inne odczucia niż Autorka blogu. A nie uważam siebie za jakąś wyjątkowo szowinistyczną kreaturę.
Czasem recenzuję teksty Johna czyli Wojtka Staszewskiego, nie zawsze z podziwem 🙂 czasem mówię mu „ale to skopałeś”. Kiedy powiedział mi, że będzie pisał o gwałcie w Lesie Kabackim, Dziki miał jedno do powiedzenia: „tam może być polityka, nie bierz się za to”. Myślę teraz, że to była dobra rada. Pozdrawiam i cześć.
Piotrek Krawczyk [Dziki]
poniedziałek, 03 luty, 2014 o godzinie 09:35
Polityka to nie jest straszny, zły stwór, to jest otaczająca nas rzeczywistość. Może akurat ten tekst, wg mnie niezbyt szczęśliwy, spowoduje, że ktoś otworzy się na inny sposób widzenia tej sprawy. Zawsze warto, nawet jeśli się nie zgadzamy, to możemy o tym gadać. Nie gadanie jest jeszcze gorsze. Pozdrawiam 🙂
poniedziałek, 03 luty, 2014 o godzinie 18:50
Ja niestety nie ma dobrego zdani o sposobie pracy W. Stszewskiego w przypadku tego wywiadu, nie miał on odwagi na uczciwe przygotowane się do tematu. Zadawanie pytań, które choć odrobinę sugeruje, że ofiara gwałtu „jest sobie winna” jest dyskwalifikujące. Jestem wykładowcą akademickim i biegaczem, mężczyzną, nie ma takiego zachowania kobiet (jestem hetero), studentek, biegaczek (w tym w ciemnym parku) , które mogłoby uzasadnić gwałt, gdybym to ja się go dopuścił. To sprawca (i tylko on) jest winny moralnie i karnie (od niedawna z urzędu) odpowiedzialny za czyn. Inne postawienie sprawy to bycie po stronie sprawcy.
poniedziałek, 03 luty, 2014 o godzinie 18:53
Polecam także komentarze na jego blogu, bo tam się dopiero dzieją cuda – bronią go znajomi i obwiniają ofiarę.
Ślicznie po prostu.
http://staszewskibiega.blox.pl/2014/01/Moja-Sportowa-Ciaza.html
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 19:47
Autoryzowałam tekst, choć nie oddawał do końca tego co chciałam przekazać. Lekkie rozczarowanie, do przełknięcia. Natomiast okładka to już koszmar. Pogrzebała wszystko co wartościowe było w tym wywiadzie, ponieważ zupełnie zmieniła odbiór mojej osoby, a tytuł okładkowy zmienił wydźwięk wywiadu. Zostałam zapewniona, że jeśli temat znajdzie się na okładce (co miało być obarczone ryzykiem 5% i czego zdecydowanie nie chciałam) to dowiem się o tym pierwsza, a okładka nie będzie krępująca i obrzydliwie sensacyjna dzięki nadzorowi dziennikarza, któremu zaufałam. Nie chciałam być naiwniaczką, ale usłyszałam tak gorliwe zapewnienia, że uwierzyłam w czystość intencji. Niestety okładkę zobaczyłam bez ostrzeżenia (mimo, że dziennikarz widział ją wcześniej) i była ona spełnieniem najbardziej koszmarnych obaw. Przeżyłam silny szok, załamanie i straszne upokorzenie. Okropne słowa, nie wypowiedziane przeze mnie, wepchnięto do moich ust dla taniej sensacji. Te słowa właśnie pogwałciły moją godność. Okazało się, że jednak byłam tylko „towarem” na sprzedaż. Ostatni tydzień był bardzo trudny dla mnie i mojej rodziny. Wszyscy wstydziliśmy się tej okładki. Wyszłam na histeryczkę, którą nie jestem. Musiałam się tłumaczyć ze słów które nie były moje. Nie chciałam obrażać policji i nigdy nie porównałabym ich zachowania z gwałtem. To jest dla mnie bardzo ciężki słowo i nie nadużyłabym go w ten sposób. Nigdy bym się zgodziła na wywiad gdybym wiedziała, że zostanę tak potraktowana. Jeśli redakcji przyszło z taką łatwością porównanie gwałtu, do działań policji i internetowych trolli, to rzeczywiście aż się prosi sparafrazować wymyślony przez nich tytuł jak w tytule tego artykułu. To był gwałt na mojej godności, wiarygodności i wizerunku. Na oczach tysięcy czytelników oryginału i przedruków. Jakieś tam trolle internetowe to jest tym pikuś.
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 20:18
Bardzo Ci dziękuje za ten komentarz. Mysle, ze on zamyka dyskusje. Podziwiam Twoja odwagę, życzę siły.
sobota, 01 luty, 2014 o godzinie 18:06
Pytania dziennikarza są neutralne, to Pani nadaje im intencje poprzez interpretację (manipulację?). Uważam, że to nieuczciwe. Dziennikarz nie jest anonimowy, to Wojciech Staszewski, pod tekstem znajduje się jego adres e-mailowy. Można wszystko wyjaśnić lub dojaśnić, Pani woli dowalić niestety. A efekt rozmowy – zapewne wznowienie śledztwa, już odbywa się wewnętrzna kontrola w Policji po tej publikacji. Pozdrawiam. Podoba mi się Pani posługiwanie się językiem polskim 🙂 Piotr Krawczyk
sobota, 01 luty, 2014 o godzinie 18:13
Cieszę się, że podoba się Panu mój sposób posługiwania językiem polskim 🙂
Nie rozumiem jednak tego, dlaczego powinnam się skontaktować z autorem tekstu, który został już opublikowany, a więc zakładamy, że jest tekstem gotowym, po autoryzacji, przeczytał go i autor i osoba, która udzielała wywiadu. Dla mnie to jest skończona całość, którą mogę oceniać i o niej napisać, tym razem krytycznie. Krytykuję pytania, bo nie podoba mi się w jaki sposób zostały postawione. Myślę, że niestety, w tych wrednych internetach mam do tego prawo, niestety. A Pan czy ktokolwiek inny ma prawo się ze mną nie zgadzać 🙂
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 10:12
A może red. Staszewski celowo przygotował takie pytania, jakie zadawałby przeciętny, szowinistyczny Polak? Właśnie po to, żeby ta kobieta miała możliwość wykazać, jak bezsensowne i krzywdzące są to pytania. Przynajmniej z tego co cytujesz taki obraz mi się układa. Edukacyjna rola mediów. Gdyby dziennikarz nie zadał takich pytań, to bardzo, bardzo wielu czytelników czułoby niedosyt: „Co to za dżenderowy bełkot? Dlaczego nie zapytał, czy się broniła? Etc.” Jeśli patrzeć na to z punktu widzenia edukacji, to ludziom trzeba odpowiadać na te ich najgłupsze wątpliwości, pokazywać, jak ta pani, że można na nie odpowiedzieć nietradycyjnie.
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 11:27
Nie kupuję tej argumentacji – to jak pisać szowinistyczne czy rasistowskie teksty, które niby są ironiczne i hipsterskie, a tak naprawdę wzmacniają negatywny, obraźliwy przekaz.
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 13:34
O, znalazłam tekst, który dobrze to pokazuje, o czym wspomniałam w komentarzu: http://lewica.pl/?id=23701
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 16:04
Mnie tymczasem nie chodzi o ironię, tylko o odpowiedź na realne (choć dla nas głupie) wątpliwości statystycznego Polaka. Statystyczny Polak właśnie takie pytania by tej pani zadał. I ona odpowiada statystycznemu Polakowi tak, że burzy mu jego obraz świata. Jej odpowiedzi, jak słusznie wskazujesz, nie przystają do przeciętnego wyobrażenia Polaków o kobietach. Ale gdyby tych pytań nie zadano, ona nie miałaby szans tego pokazać.
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 16:14
Myślę, że miałaby szansę odpowiedzieć tak samo dobrze na zdecydowanie lepiej przygotowane i zadane pytania. W tym wywiadzie czai się dla mnie insynuacja, że ona kłamie i dlatego posłużyłam się cytatami z wywiadu z Zofią Nawrocką, która pokazuje tego typy mechanizmy. Myślę, że czasem źle jest się zniżać w poważnej publicystyce (o ile za taką uznamy Newsweek, chociaż wątpię) do „statystycznego polaka” bo to jest poniżające i wg mnie niedoceniające ów statystycznego reprezentanta naszego kraju.
niedziela, 02 luty, 2014 o godzinie 21:15
Jesli tekst jest opublikowany, to nie ma potrzeby „dojaśniać” go z autorem, ponieważ wszedł on już w dyskurs publiczny. Autor może się do powyższego tekstu czyli notatki autorki odnieśc na każdej możliwej płaszczyźnie, np. w sieci. Ale nieistotne, nie trzeba chyba tu tłumaczyć jak działa sfera publiczna,w skład której wchodza media więc też prasa, jak tytul Newsweek.
To co szczególnie zwróciło moją uwagę w komentarzu Dzikiego, to natychmiastowa potrzeba obrony dziennikarza i eksponowanie potencjalnej zalety ukazania się wywiadu ( wznowienie sledztwa), który przeprowadził, zatem dalej, przypisywanie Staszewskiemu dobrego uczynku (wkład w porządane działanie systemu sprawiedliwości). Dziki, pozwolę sobie podkreślić wskazane przez Lady Pasztet diametralne błędy w słownictwie, konstruowaniu pytań i wypowiedzi, sugerowanie rozmówczyni pewnych wartości i implikowanie uczuć, czego dokonał dziennikarz. Nie broń go!
On tego nie potrzebuje, to raz.
Dwa: jest nieprofesjonalny i nie powinien pracować w miejscu, gdzie zadaniem jest tworzenie tekstów do czytania dla ludzi.
I o co chodzi z tym „dojasnianiem”? Czytelnicy wywiadu mają teraz dyskretnie skontaktować się z dziennikarzem w prywatnej i tajnej wymianie maili? I co miałaby zrobić autorka notatki? Napisać, mailem oczywiście, „Panie Staszewski, popełnił pan takie i takie błędy w pracy? Ja panu wszystko cichutko wskażę, w życiu mi do głowy nie przyjdzie zabierać panu ostatnie słowo w kwestii kobiety zgwałconej w Lesie Kabackim.” ?
A nie, może którykolwiek czytelnik ma się zastanowić, że coś mu jednak nie odpowiada w zwrocie „pani zawsze taka spokojna?” użytym w akurat tym kontekście, ale dlaczego o tym mówić w ogóle. Należy zatem brac tekst jakim jest i zgadzać się na powszechne zidiocenie prasy ?