Feministyczny alfabet vol. 1

0


Byłam wczoraj na bardzo miłej imprezie, która sprowokowała mnie do napisania tej notki z dwóch względów. Po pierwsz, koleżanka A. mnie upomniała mnie, że dawno nic nie pisałam i żebym przestała się zasłaniać głupimi wymówkami. Po drugie, jak to zawsze przy okazji tego, że jestem feministką otwarcie o feminizmie mówiącą, pojawił się temat feminizmu, jako takiego. Po raz kolejny uderzyło mnie, że to co dla mnie jest właściwie tak proste, że nie podlegające zupełnie dyskusji, nadal bywa kwestią absolutnie niezrozumiała i tajemniczą.

Trudno mi się wczuć w obawy przed feminizmem lub niechęć do feminizmu, bo widzę tyle przejawów realnego działania tego prądu ideologicznego wokół siebie, że doprawdy nie wiem, jak można tego nie zauważać. To chyba jak z homofobią. Nigdy jej nie odczuwałam, nigdy nie bałam się gejów i lesbijek, zawsze byli dla mnie normalnymi, takimi samymi, jak ja ludźmi, z którymi się przyjaźnię, spędzam czas i znakomicie się czuję. Trudno mi dlatego uwierzyć, że ktokolwiek mógłby się geja bać. Chociaż, cenię sobie szczere opowieści moich przyjaciół, którzy czasem wspominają takie epizody ze swojego życia.

W każdym razie, ad rem, jadąc samochodem przez przepiękny Dolny Śląsk, pomyślałam sobie, że może po prostu ułożę alfabet. Może komuś się przyda? Zobaczymy.

Maszyna do pisania alfabetu...

A

Antykoncepcja to ważny feministyczny temat z wielu względów. Rzetelna informacja na temat możliwości zabezpieczania się przed ciążą oraz edukacja seksualna, opara na faktach, ucząca nie tylko tego, jak nałożyć prezerwatywę ale również tego, jak chronić swoje granice, jak odmawiać i kiedy się zgadzać to bardzo ważna część praw reprodukcyjnych. Prawa te posiadają wszyscy, bez względu na płeć. Tak się składa, że mimo iż możliwa jest dosutna męska antykoncepcja, nie ma jej jeszcze w powszechnym użyciu. Osobiście myślę, że upowszechnienie się tej formy antykoncepcji mogłoby zmienić co nieco optykę wielu panów na kwestie antykoncepcji. Powszechna, dostępna i tania antykoncepcja, która nie jest napiętnowana kulturowo ani postrzegana, jako „moralnie zła” przyczynia oczywiście do zmieniejszenia ilości niechcianych ciąż. To możliwość kontrolowania swojego życia, poprzez swoje ciało. Oczywiście, są kobiety i mężczyźni, którzy nie są zainteresowani stosowaniem antykoncepcji i należy to uszanować. Dobrze jednak byłoby mieć wybór oraz możliwości o wiele szersze niż te, które mamy obecnie.

Aborcja to temat budzący spore kontrowersje. Mocno nacechowany emocjonalnie. Niektórym wydaje się, że feministki, to te złe kobiety, które robią sobie skrobanki tak, jakby wpadały na kawkę do koleżanki. Rzecz jest jednak zdecydowanie bardziej złożona. W zależności od tego z kim porozmawiasz spotkasz osoby, które opowiadają się za możliwością przerywania ciąży w dowolnym momencie oraz takie, które wolałyby aby granice były ściśle wyznaczone. Możesz spotkać na swojej drodze kobiety, które nigdy nie podjełyby decyzji o aborcji oraz takie, które się na nią zdecydowały i nie mają z tym najmniejszego problemu. To bardzo osobista sprawa. Strach przed „poluzowaniem” prawa dotyczącego aborcji ma przede wszystkim wiele wspólnego z tym, co nasza kultura uznaje za „złe i moralnie naganne”. Trudno mi oceniać, czy bardziej naganne, ale akceptowalne przez społeczeństwo jest dzieciobójstwo noworodków, czy być może lepsze w tej sytuacji byłoby przerwanie ciąży, kiedy kobieta wie, że nie chce kolejnego dziecka. Po raz kolejny pojawia się tutaj słowo „wybór”. Aborcja to nie jest zabieg obligatoryjny, należy o tym pamiętać. Często ratuje ona życie kobiecie lub zapobiega wydaniu na świat dziecka z wadami, które i tak uniemożliwią mu funkcjonowanie. Każdy potencjalny rodzic, który stanie przed takim dylematem powinien mieć dostęp do rzetelnej wiedzy na ten temat, porady psychologicznej a przede wszystkim możliwość wyboru.

B

Babochłop jak wiadomo powszechnie feministka, to babochłop, chociaż nikt do końca nie wie, czym jest to stworzenie. Sądzę, że jest to potwór w ciele kobiety, który pragnie podobnych rzeczy, jakie mają mężczyźni np. dostępu do władzy lub zarabiania lepszych pieniędzy. Stworzenie to, jako bardzo niebezpieczne, należy obśmiać tak, by żadna porządna kobieta nie chciała mieć z babochłopem nic wspólnego. Mało kto zdaje sobie sprawę, że już pierwsze sufrażystki starano się pokazywać w karykaturalny sposób, tak by nikt nie traktował ich poważnie. Trwa to do dziś, dlatego ja szczególnie podziwiam pierwsze sufrażystki i emancypantki, które nie poddały się presji oraz męskim (zapewne również i damskim) chichotom.

C

Cycki kwestia, która zawsze rozpala do czerwoności. Chyba większość feministek posiada cycki. Idąc za ciosem – również i dekolt. Niejednokrotnie musiałam odpowiadać na pytania, czy feministki mogą się dekoltem chwalić, czy też pokazywanie własnego ciała, a raczej „zwracanie na siebie uwagi” nie powoduje, iż kobieta sama się uprzedmiotawia i zostaje obiektem seksualnym. Myślę, że duże znaczenie ma tej kwestii dekolt. Ja lubię dekolty, chociaż nikogo nadmiernie swoim cycem nie szczuję. Wiem, że są i takie, co lubią cyc odkrywać bardziej. Jak lubią niech odkrywają. Zapewne znajdą się i takie damy, którym to nie w smak i będą piersi swe chować przed światem. O ile same wybierają gdzie, jak i komu co pokazują – nie ma problemu. Problem pojawia się, kiedy z niepojętych przyczyn pierś wystawiona na widok publiczny i karmiąca jest fuj, natomiast piersi dookoła nas, spoglądające na nas swymi brodawkami z co drugiej reklamy jest ok. Tutaj cycki stają się już polityczne. Zapraszam do własnej refleksji w tej kwestii.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET