Monika niech spyta ratownika

5


To nie jest tak, że ja specjalnie szukam takich perełek. To one mnie znajdują w miejscach najbardziej zaskakujących. Biorę do łapy Galę u kosmetyczki, bo tak, ja jako zdeklarowana feministka chodzę do kosmetyczki.  Zabieram pisemko i czytam je żeby zagłuszyć tortury, o których owszem przeczytałam w „Micie Urody”, ale i tak wydaję ciało swe na cierpienia.

Natrafiam na informację, iż Monika Jaruzelska, którą bardzo lubię wychowuje syna w sposób patriarchalny, lecz jest feministką i już sama nie wie co to znaczy, ale żadne tam u niej gendery w domu harcować nie będą.

Myślę sobie, że to jest duży bigos.

No bo jak to tak?

Wpajam mu patriarchalne zasady, że męskość to odwaga, siła, szlachetność i odpowiedzialność za słabszych. Żadne tam gender. Póki jeszcze wolno mi o sobie mówić „człowiek” a nie „człowieka”, nie pozwolę, żeby w imię rzekomej politycznej poprawności mężczyźni byli dewaluowani przez żeński szownizm.

Myślę sobie „WRÓĆ MONIKA!”, bo błądzisz niemożebnie. Po pierwsze zawsze odczuwam rozczarowanie faktem, że osoby, które lubię jako takie postacie z ekranu i prasy kolorowej używają słów, których nie rozumieją. Gender nie ma nic wspólnego z kastrowaniem chłopców z odwagi, szlachetności i siły. Myślą tak jedynie biskupi i księża, którzy boją się przebierania chłopców za dziewczynki i dziewczynek za chłopców, gdyż prowadzi to do wysokiej jakości niemoralności w społeczeństwie. Szkoda, że bądź co bądź wydawałoby się inteligetna Jaruzelska myśli o zagadnieniu nauk społecznych w ten właśnie sposób. W tym momencie nie wypada już tłumaczyć o co chodzi, bo jak ktoś jeszcze się nie dowiedział czym jest gender i gender studies to już raczej nie nadrobi. Było to słowo roku 2014.

Zafascynowało mnie natomiast utożsamienie odwagi, siły i szlachetności oraz odpowiedzialności za słabszych z męskością. Mam wrażenie, iż piękne są to skojarzenia, ale cuchną mi kultem macho i mało wspólnego mają z rzeczywistością. Mnie na przykład, rodziciele moi (POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE I WIEM, ŻE CZYTACIE KAŻDĄ MOJĄ NOTKĘ!) wychowywali w szacunku dla tych samych wartości, ale nie mówiąc iż są one męskie, żeńskie lub nijakie. Ludzkie miały być i były dla mnie takimi od zawsze. Oczywiście plony tych szlachetnych decyzji i wzniosłych czynów wychowawczych zbierają do dziś. W okresie dziecięctwa bardziej od płci przeszkadzał mi rodzaj zadań do wykonania np. wieszanie prania kontra koszenie trawy. Z wieszania jestem lepsza, ale i koszenia bym nie spartoliła.

Jak nie istnieje kobieca kobieta tak nie istnieje męski mężczyzna. Nie mają z tym nic wspólnego dekolty w kształcie V odsłaniające zgrabną mniej lub bardziej męską pierś, rurki, w których zgrabne męskie nogi wyglądają obłędnie czy też brody. Męskość jest płynna i świadczą o tym mężczyźni, których znamy i jak zapewne wiadomo są to osobnicy różni. Czasami nawet bardzo. Dla mnie męskość to spokój i opanowanie, którego mi brakuje, a który zawsze posiadali moi partnerzy. Garnęłam się do ich ZEN, gdyż moje nie istnieje. Męskie i pociągające były dla mnie w nich te cechy, które zapewne ktoś inny uznałby za damskie? Albo na odwrót? Albo jak w ogóle? To jak z kobiecą kobiecością i prawdziwymi kobiecami. Nie ma reguł, przykro mi Moniko. Lepimy się sami z różnych cech, skleja nas wychowanie i charakter. Można oczywiście się wykreować na macho lub damę, ale czy faktycznie takie archetypy chodzą po świecie? Śmiem wątpić.

Propozycję mam, żeby odczepić się od facetów. Ja wiem, że w okresie transformacji nie jest łatwo, ale muszą sami wymyślić na siebie sposób. Część już to robi. Mi nie przeszkadza męskie dbanie o siebie, to jest fajne i każdemu co innego smakuje i się podoba. Przeszkdza mi nagminne myślenie, iż konstrukty kulturowe powinny rządzić naszym życiem. Szkoda życia na coś takiego.

Co do kompletnie kretyńskiego pseudodylematu językowego „człowiek” czy „człowieka” (jakby ktoś nie skumał, to ma być zabawna forma żeńska!) to może lepiej zamilczę. Żeńskie końcówki to ważny i emocjonujący temat, a takie podejście do językowych dylematów uwłacza tej sprawie.

Mam wrażenie, że Monika Jaruzelska chce sprzedać swoją nową książkę i robi to próbując dosiadać kontrowersji. Skutek jest jeden:

LOL.

Na koniec cytat, który mówi wszystko:

– Jesteś feministką?

– Tak, choć do końca nie wiem, co to dzisiaj znaczy.

 

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET