Kolega mi przypomniał, że jutro Dzień Chłopca tudzież Chłopaka, bo nie wiem jak to się teraz mówi. Nie jestem nim zainteresowana jakoś specjalnie, ale przypomniało mi się, że kiedyś w miłych okolicznościach przyrody jeszcze inny kolega, który z drwiącym uśmieszkiem wysłuchiwał moich żałosnych sprawozdań z nieudanych randek, podsunął mi pomysł na testowanie przyszłych-niedoszłych chłopaków. Otóż chodziło o stworzenie szybkiego sposobu na rozpoznanie, czy z danym osobnikiem będę chciała mieć cokolwiek wspólnego czy nie.
I tak sobie dziś pomyślałam, że zapytałabym o kilka rzeczy a na jeszcze inne pozostała czujna. Żeby napisać taki mały poradnik randkowy dla feministki.
Krótki przegląd przed Wami, jak kiedyś pójdę jeszcze na randkę to dam znać, czy się udało przeprowadzić badanie.
Po pierwsze: zapytałabym wprost co sądzi na temat feminizmu. To dla mnie ważny temat, który nie łączy się tylko z byciem kobietą, ale jest wg mnie sposobem patrzenia na świat i dostrzegania w nim problemów oraz sposobów na ich rozwiązanie. Nie wyobrażam sobie budowania związku z kimś, kto myśli o świecie zupełnie innymi kategoriami politycznymi.
Zapewne po drugie starałabym się dowiedzieć, jak najwięcej o jego stosunku do kobiet nie tylko pytając wprost, ale także uważnie obserwując. Z prychnięć, wzdychania oraz tonu można wyczytać całkiem sporo, a więc to na pewno byłaby wskazówka czy nam ze sobą po drodze.
Obserwowałabym jak reaguje na kwestie płacenia rachunków za wizytę w kinie, w restauracji czy na koncercie. Otóż uważam, że fajnie jest przyjąć system wzajemnej wymiany i nie tylko brać ale i dawać. Daję się zaprosić na kawę, bo czemu nie, ale chciałabymmóc również kogoś na nią zaprosić.
A co do płacenia za kogoś, to… Fascynujący jest dla mnie problem, o którym pisze bloger StayFlay, który omawia kwestię „friendzone” czyli, w skrócie: ty byś chciał, a ona nie i w związku z tym nadal próbujesz, bo myślisz, że coś się zmieni. Co prawda sama notka to jedno, mnie jednak uderzyło zdanie z listu od czytelnika:
„Przyznaję, że po tym czasie i pieniądzach jakie w nią zainwestowałem nie chcę odpuszczać, zwłaszcza, że naprawdę mi sie podoba.”*
Chciałam dodać coś od siebie, tak przy okazji dla tego Anonimowego Czytelnika. Otóż żaden człowiek nie jest czyjąś inwestycją. Niezależnie od tego, czy się mu kupi nową konsolę czy wejście na koncert ukochanego zespołu, to pewnie przyjmie prezent, bo wszyscy je lubimy, ale nie oznacza to że nagle stanie się naszym kochankiem czy kochanką. Jeśli natomiast tak to działa, to raczej nie jest to relacja miłosna tylko prostytucja albo sponsoring i fajnie to sobie omówić i nazwać wprost. Z faktu postawienia kolacji koleżance nie wynika wprost to, że ta koleżanka przestanie Cię traktować jak kolegę i zostaniesz jej chłopakiem. Jeśli komuś się nie podoba nasza osoba, to poczęstowanie go lub jej winem i ciasteczkami nie zmieni jego „NIE”. Bo to nie jest „NIE” dla naszego towarzystwa, ciasteczek lub wina, ale „NIE” dla bliższego kontaktu, w tym seksualnego.
To takie proste, że aż mi smutno, że muszę to napisać. Uznajmy to za dopowiedzenie punktu trzeciego.*
Jest w tym fragmencie tyle patriarchalnego podejścia do kobiet rodem z wieków poprzednich, że aż się słabo robi.**
Co po czwarte? Doprawdy nie wiem, co jeszcze, bo słabo się znam na randkach. Ważne, żeby ktoś szanował moje granice i żebym się czuła bezpiecznie, na tyle bezpiecznie, że mogę w każdej chwili sobie pójść. On też może, bo to jego wybór. Pewnie wtedy kupię sobie wino, paczkę chusteczek higienicznych oraz jakiś kryminał, ale na pewno nie będę przekonywać, żeby mnie przeniósł z sfery „friendzone”, bo jak się bardzo postaramy to będziemy parą. Akurat. Już to widzę. A jeśli zdążyłam mu kupić konsolę w międzyczasie to moja strata.
Jakie pytania można by dodać? O co jeszcze podpytać? Może jakaś ekspertka mi podpowie…
sobota, 06 sierpień, 2016 o godzinie 17:25
Jak jest się młodą dziewczyną, to można mieć duże wymagania i przebierać w mężczyznach. Gorzej, gdy stuknie czterdziestka – wtedy zostaje tylko poczucie winy i samotność.Sama odrzuciłam wielu chłopaków, bo coś mi się w nich nie podobało, nawet najmniejsze rzeczy, takie jak zmuszanie do drugiego pocałunku, mimo, że wyraziłam zgodę tylko na jeden. Czasami się zastanawiam, czy nie przesadzam. Boję się zostać sama, bo wiem, że z wiekiem moje szanse na związek będą maleć. To niemożliwe, by znaleźć idealnego partnera, więc w końcu trzeba będzie wybrać jakiegoś.
sobota, 06 sierpień, 2016 o godzinie 19:06
Ja myślę, że to jest tak całkowicie osobiste doświadczenie, że trudno mi się jakkolwiek odnieść do tego co napisałaś, oprócz tego, że trzymam kciuki za Ciebie i za poznanie kogoś, kto będzie Ci naprawdę odpowiadał. Nie ze strachu przed samotnością, ale ze względu na to, że Ci z nim dobrze i fajnie. A ideałów nie ma to fakt, zwłaszcza, że żadna z nas także idealna nie jest. Pozdrawiam!
poniedziałek, 29 maj, 2017 o godzinie 22:49
Ja spotkalam (po wielu wcześniejszych stłuczkach) moja połówkę dopiero jak miałam 50 lat.Gdyby tak się jednak nie stało i tak byłabym szczęśliwa.
Dopóki można popatrzeć na chmury i przytulić drzewo jest fajnie.
niedziela, 06 grudzień, 2015 o godzinie 09:03
Z tym stawianiem ciasteczek, to nie jest wina patriarchalizmu wieków ciemnych, tylko „biologii”. Człowiek tak właśnie jest przez Darwina skonstruowany. Mamy szereg „instynktów”, które regulują zachowania stadne, a jednym z nich jest reguła wzajemności – zainteresowani z łatwością ją sobie wyguglają. I stawianie komuś obiadu może mieć naprawdę więcej powodów, niż tylko „ja dam obiad, a ona mi się odda”. Może wynikać z takich a nie innych wartości wyniesionych z domu – ktoś uważa, że mężczyzna powinien płacić i wtedy nie jest to podszyte podstępem.
To też działa w drugą stronę, czy z drugiej strony. Są takie kobiety, które będą chciały przekonać jakoś mężczyznę (seksem), żeby się z nimi związał i się strasznie dziwią, że po kolejnym numerku on się z nimi nie wiąże.
I jest jeszcze jeden problem, mianowicie brak synchronizacji kulturowej wewnątrz samej kultury… To trochę tak jak z witaniem się z kobietami. Jest tyle wykluczających się wzorców zachowań. że osoba mniej w tych sprawach biegła zawsze wyjdzie na chama. Jest taki model, że kobietom mówi się po prostu cześć – no to cham, bo nie podał ręki. Jest model, że facet ma pierwszy wyciągnąć rękę – cham, bo powinien wyciągnąć drugi. Jest model, że facet ma drugi wyciągnąć rękę – cham, bo powinien wyciągnąć pierwszy. Są takie panie, co od razu, po sobie tylko znanym algorytmie, rwą się do buziaczków – cham, bo nie pocałował w policzek.
I tak samo z tym płaceniem. Są takie panie, co to tylko na początku nie lubią, jak się za nie płaci i takie, które uważają, że to praktycznie obowiązek.
Swoją drogą chciałem też zwrócić uwagę jak to jest między facetami. Jak z tym witaniem się – nie ma żadnych animozji. Jeśli jeden nie poda ręki, to drugi wyciągnie ją pierwszy i nie będzie miał wyrzutów. Jak jeden facet chce drugiemu postawić piwo, to też nie ma żadnych animozji, nawet jeśli ten, któremu się stawia wie, że chodzi o „przekupstwo”.
poniedziałek, 12 październik, 2015 o godzinie 17:09
A szkoda, to raczej byłby komentarz na temat głupoty strollowanych, a nie trollingu jako takiego.
wtorek, 06 październik, 2015 o godzinie 17:21
Będzie artykuł o sikających w majtki feministkach w ramach akcji w internecie? 😉
wtorek, 06 październik, 2015 o godzinie 19:09
Nie widzę potrzeby komentowania trollingu.
środa, 30 wrzesień, 2015 o godzinie 08:44
To ja tylko dopiszę, że dla feministy poradnik będzie wyglądał podobnie. A friendzone… to bardzo głupi, sztuczny twór deprecjonujący przyjaźń. Przecież jeśli ze znajomości nie wyjdzie związek, to może się okazać, że mamy ze sobą tak wiele wspólnego, że relacja może być równie wartościowa (a może nawet bardziej?). W skrócie – głupio uważać kogoś za „cel”, „obiekt”, czy jak wspomniałaś – „inwestycję”. Inwestować to można w nieruchomość. Chyba, że chodzi o „inwestowanie” emocjonalne…
środa, 30 wrzesień, 2015 o godzinie 08:49
Cieszę się, że został zweryfikowany okiem feministy. Generalnie komunikacja, komunikacja i raz jeszcze komunikacja.
Miłego dnia! 🙂
wtorek, 29 wrzesień, 2015 o godzinie 21:18
Fat-shaming, whore-shaming, trans-shaming dla mnie ‚no go’. Nie jestem w stanie przebywać z osobą, która epatuje nienawiścią do ludzi, którzy wybierają być inni „norma”.
wtorek, 29 wrzesień, 2015 o godzinie 20:47
Po pierwsze: sprawdzam reakcje na to, że jestem seksblogerką. Jeżeli kogoś nie interesuje we mnie nic poza tym tematem, jest spalony. Pytam też o religię. Nie wyobrażam sobie wieść życia z kimś, komu religia dyktuje sposób postępowania i patrzenia na świat.
Poza tym tekst na Stay Fly jest obrzydliwy, niby krytykuje nurt Pick-Up Artists, ale jednocześnie proponuje rozwiązania proponowane przez „graczy” i mistrzów podrywu. A laski pieją z zachwytu, bo przecież chcą czuć wszystko, jechać na rollercoasterze emocji i dawać się poniżać kolesiowi, który każde ich twierdzenie kwituje: „Spodziewałem się po tobie czegoś lepszego”, co jest flagowym znakiem, jak rozpoznać pick-up artystę.
Obrzydliwa jest też postawa anonimowego czytelnika, który inwestuje pieniądze, więc wymaga jakiegoś rewanżu w postaci – kto go tam wie – seksu, związku, chociażby maleńkiego lodzika? Stąd później w kobietach bierze się przekonanie, że są facetom, którzy stawiają, coś winne.
wtorek, 29 wrzesień, 2015 o godzinie 20:53
Też jestem zdania, że się Stay Flay nie wybronił w swojej notce. Jego rady są szczerze powiedziawszy żałosne. Fudnowanie komukolwiek gierki w emocje na wysokim C jest obrzydliwe, czyżby ludzie nie mogli się ze sobą spotykać, bo tego chcą? A jak ktoś ma swoje życie to będzie je miał nawet podczas randkowania. Eh.
Religię dopiszę, sama nie pytam wprost tak od razu, ale na pewno nie wyborażam sobie związku z kimś innym niż ateistą 😉
czwartek, 15 październik, 2015 o godzinie 03:33
Tak się zastanawiam, jeśli wymieniony przez Ciebie bloger faktycznie nie ma racji, to dlaczego tyle kobiet (w tym ja), entuzjastycznie mu tę rację przyznaje?
Swoją drogą autor perfekcyjnie pokazał jaką bzdurą jest feministyczna koncepcja „entuzjastycznej zgody”, a potwierdzają to tylko komentarze, od – niespodzianka – kobiet. Najbardziej studzące zapał pytanie jakie może paść z ust mężczyzny to „czy mogę cię pocałować/dotknąć?”. I nic nas tak bardzo nie rozpala jak właśnie niepytanie czy może, tylko robienie tego.
Tak więc drogie feministki, możecie sobie żyć w swoim smutnym świecie, jak Wam tak dobrze, my zaś, pozostałe kobiety, będziemy szczęśliwie przeżywać całe spektrum najpiękniejszych doznań, jakie tylko mężczyźni mogą nam zapewnić.
czwartek, 15 październik, 2015 o godzinie 21:48
Entuzjastycznie przyznawaj mu rację, gdzie indziej, bardzo Cię proszę, ale nie u mnie.
piątek, 16 październik, 2015 o godzinie 08:51
Mój partner zapewnia mi całe spektrum najpiękniejszych doznań, a wiesz, dlaczego?
Bo traktuje mnie jak równego sobie człowieka.
wtorek, 30 maj, 2017 o godzinie 08:56
Na pytanie, dlaczego niektore kobiety entuzjastycznie przyznają racje, gdy ktoś pisze o fundowaniu drugiej stronie emocjonalnych huśtawek, mam odpowiedz.
Bo bardzo wiele osób, płci obojga, jest niedojrzałych emocjonalnie i na dodatek – skrzywdzonych w dzieciństwie (zatem dobrze i swojsko czuje się w toksycznych układach). Ten materiał wyjściowy dodatkowo jest podkarmiany przez lata głupimi serialami, komediami romantycznymi i książkami, w których niedojrzałość i rozchwianie emocjonalne są nagradzane zdobyciem ukochanej osoby.
Po prostu – większości ludzi nikt nie nauczył, że może być inaczej, że popylanie po emocjonalnej sinusoidzie, bez ograniczeń, nie jest dobre. Niektórzy z tej większości dochodzą jednak do tej prawdy – sami, w wyniku własnego rozwoju, z pomocą bliskich lub fachowców. Ale cześć ludzi nigdy z tego nie wyrasta.
I tyle, to cała odpowiedz.