Jak to jest z tymi feministkami, które nie cierpią matek, dzieci zjadają na śniadanie, a na myśl o macierzyństwie pokrywają się krostami?
Nie wiem. Chyba nie znam takich przypadków. Znam za to z autopsji pytania o to, kiedy będę mieć dziecko. Nie czy w ogóle będę mieć dzieci, bo dla wszystkich, którzy pytają, rzecz jest jasna jak słonecznik. Przecież wszystkie kobiety chcą mieć dzieci. Po to się ma męża, aby potem mieć dzieci.
Wmawianie dziecka w brzuch
Istnieje takie powiedzenie o wmawianiu dziecka w brzuch. Bo jest tak, że kiedy nagle magicznie przekraczasz próg trzydziestki, to pewna grupa ludzi przygląda ci się z z coraz większą troską. Często są to rodzice, którzy chcieliby mieć jeszcze jedną szansę na to, aby tym razem mieć więcej czasu dla małego człowieka, móc go bez konsekwencji rozpuszczać oraz nie popełniać już raz popełnionych błędów. To dziadkowie, którzy chcieliby jeszcze zostać pradziadkami. Rzesze ciotek i być może wujków, pragnących od czasu do czasu zająć się dzieciątkiem. Wszyscy ci przemili ludzie często wyobrażają sobie, że posiadanie dziecięcia to rzecz oczywista.
A co, gdy sprawa się komplikuje? Kiedy się człowiek nie czuje gotowy do macierzyństwa i ten człowiek, o dziwo, jest kobietą? Mężczyzn bez dzieci nie pyta się tak często o to, „kiedy” będą mieć potomka lub potomkinię, raczej pyta się, czy w ogóle planują się rozmnażać. Z wyrozumiałością podchodzi się do tego, że faktycznie mogą nie być gotowi. Tyle wspaniałych rzeczy jeszcze do zrobienia na tym świecie! Na dzieci przyjdzie czas, kiedy się wyszaleją.
Ja jestem Pan Tik Tak…
Co innego słyszy chodząca bomba zegarowa, której tyka biologiczny zegarek. Jeszcze się nią nie czujesz? Znam kilka chętnych osób, które we właściwym momencie ci o tym przypomną. O twoich hormonach, o tym, że czujesz się niespełniona i kompletnie bez sensu jest żywot twój na tym łez padole. I że zrozumiesz, jak będziesz miała swoje. Póki co nabór do sekretnego kręgu rodzicielstwa jest zamknięty.
O ile mogę zrozumieć rodzinę, która męczy i jęczy, chociaż nie powinna, to już innych kobiet, które mają dzieci, nie rozumiem. Mam szczęście, że żadna z takich nie jest moją przyjaciółką. Wszystkie moje koleżanki, które mają dzieci, zapodają wizję macierzyństwa bez lukru, ale także widzą w nim swoje wielkie szczęście i spełnienie. Dodam, że mają w tym udział ich partnerzy, którzy starają się zapewne bardziej niż przeciętny polski rodzic płci męskiej.
Nie wiesz? To nie pytaj.
Brak potomstwa to czasem wybór, a czasem czyjeś nieszczęście. Każdy ma swój skomplikowany los, dlatego wyjątkowym nietaktem jest wypytywanie o to, co dla większości z nas jest sprawą bardzo intymną.
Podziwiam matki, podziwiam ojców, w ogóle to podziwiam rodziców, którzy spełniają się w rodzicielstwie. Trudno mi sobie wyobrazić, jak to jest ogarniać czyjeś istnienie od A do Z. Jednak kiedy ktoś wchodzi w moją prywatną strefę ze swoim pytaniem o to, kiedy będę gotowa się rozmnażać, to czuję bunt i niezgodę. Nie dlatego, że jestem feministką, ale dlatego, że jestem człowiekiem. Człowiek ma prawo do swoich wyborów i nikt nie powinien go osądzać.
I na koniec – czy istnieją matki feministki, które zapewne przyznałyby mi rację? Dokonały innego wyboru, mają dzieci, zapewne raz są przeszczęśliwe, a innym razem super zmęczone. O rodzicielstwie piszą Sylwia Chutnik, Agnieszka Graff oraz Anna Kowalczyk aka Boska Matka i bynajmniej nie jest to głos ignorowany we współczesnym polskim feminizmie. Tych głosów jest coraz więcej, bo ta dyskusja się toczy nie od dziś.
Korekta: Artur Jachacy
wtorek, 20 wrzesień, 2016 o godzinie 15:33
Hej! Piszę o artykuł o bezdzietności z wyboru, miałabyś ochotę powiedzieć (napisać) o tym kilka słów? Zapraszam do kontaktu: ally-lp@tlen.pl i z góry dziękuję!
wtorek, 20 wrzesień, 2016 o godzinie 20:20
Hej, ale skąd pomysł, że ja nie chcę mieć dzieci? 😉 Napisz proszę więcej o tekście, jaki planujesz.
poniedziałek, 05 wrzesień, 2016 o godzinie 16:01
Jestem mamą (i w dodatku młodą) i podpisuję się pod tym, co napisałaś. Nie lubię komentarzy na temat mojego macierzyństwa – bo zwykle nie wynika on z troski, ale po prostu z potrzeby pogadania. Bo rodzice/znajomi/nieznajomi po prostu muszą powiedzieć co myślą i koniec.
Zadawanie pytań nie jest zbrodnią. Ale nietaktem jest zadawanie pytań nie należących do tzw. small talk. W Polsce tego się nie uprawia, bo ludzie, oprócz zadawania pytań na temat pogody nie potrafią porozmawiać o niczym innym nie wygłaszając przy tym sądu ostatecznego. O, chyba mam pomysł 😉
Ostatnio na urodzinach Bąbela rodzice z jednej i z drugiej strony zaczęli dopytywać: kiedy drugie? Co z tego, że Bąbel ma dopiero dwa lata, że niedawno udało mi wróć do w miarę stabilnej sytuacji finansowej i zawodowej. Oni chcą wnuka/wnuczkę. Nie towarzystwo dla mojego syna, bo podobno jedynacy mają smutne dzieciństwo, bo są sami, nie. Oni mieli 3/4 dzieci, to i ja z mężem powinnam mieć przynajmniej 2. To, że świat tak nie działa nic dla niech nie znaczy. Na moje pytanie, dlaczego wciąż o to pytają, zawsze odpowiadają: że to żarty. Moja riposta? Żarty są śmieszne, a ja nie widzę, żeby ktoś się śmiał.
Jestem przeciwna wchodzeniu z butami w cudze życie. W jakiejkolwiek sprawie. A już tym bardziej z pytaniem kiedy dziecko, bo bycie w ciąży to niesamowicie intymny moment w życiu kobiety, który każdy powinien szanować, bo zwykle większość przez to przeszła.
Pozdrawiam
wtorek, 06 wrzesień, 2016 o godzinie 21:01
Dziękuję Ci bardzo za Twój głos, super kiedy Mamy zabierają głos i dają wsparcie tym, które jeszcze mają to przed sobą albo w ogóle tego doświadczenia nie planują. Pozdrawiam! 🙂
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 20:58
P.S. Kamilu, co dokładnie oznacza bycie człowiekiem sceptycznym wobec feminizmu? Że nie chcesz, żeby Twoja dziewczyna głosowała, uczyła się i pracowała? Czy może nie masz nic przeciwko temu, żeby takich możliwości nie miała Twoja córka, jeżeli byś ją miał, i że np. nie będzie mogła odejść od stosującego przemoc partnera, bo nie będzie miała własnych pieniędzy?
wtorek, 06 wrzesień, 2016 o godzinie 21:42
Znaczy feministki to ostatni bastion przed zalewem obskurwantyzmu? Źe gdyby nie owe straźniczki na murze, wrócilibyśmy do XIX wieku? Ruch ma swoje wielkie zasługi i wielkie zadania, ale sprowadzanie swojej roli do ostatniej linii oporu przed runięciem w wieki średnie, to neofityzm czystej wody.
Nawet w naszym skręconym na prawo kraiku, nie ma niebezpieczeństwa odebrania kobietom praw wyborczych, czy ich ubezwłasnowolnienia. Są duże i małe problemy o które trzeba walczyć, ale pryncypia wywalczyły nasze babki.
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 09:05
Tak, zadanie pytania to straszna zbrodnia(sic!). A tak na poważnie:
„Mężczyzn bez dzieci nie pyta się tak często o to, „kiedy” będą mieć potomka lub potomkinię, raczej pyta się, czy w ogóle planują się rozmnażać” – jest to kłamliwe stwierdzenie, które w naszych realiach nie ima się rzeczywistości. Jeszcze ćwierć wieku temu faceci płacili tzw. „bykowe”, teraz na szczęście tego nie ma, ale też są dopytywania. Trudno się też dziwić poprzedniej generacji, że dziwi się naszej. Starsi ludzie to nie tylko stare „mohery”, lecz także obserwatorzy dzisiejszego świata. Zjawisko społeczne niżu demograficznego w krajach zachodnich jest widoczne gołym okiem, dlatego starsi odchodzą w swoich samotnych sypialniach z niepokojem w myślach, bo nasza cywilizacja zupełnie „zdycha”. Sam nie jestem dobrym przykładem, ale mam dość tego pieprzenia o niezależności i generacji głupków spod znaku „I don’t care”(nawet w piosenkach o tym śpiewają). Stare pokolenie odchodzi w milczącej obawie nie o wnuki nienarodzone, ale o narodzone, te które z braku własnych rówieśników zaczną się wychować albo wręcz zaczną być kolonizowane przez przybyszów ze wschodu lub szukać wzorców w chaosie dzisiejszej zachodniej mody na brak odpowiedzialności lub wirtualnego myślenia o „siedmiu życiach”.
I na potwierdzenie moich wcześniejszych słów myślę, że poniższe video i jego liczba wyświetleń pasują jak ulał: https://www.youtube.com/watch?v=UxxajLWwzqY
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 10:24
To, że ktoś jeszcze się nie zdecydował na dzieci lub w ogóle się na nie zdecyduje to nie jest postawa „I don’t care” tylko właśnie „I care”, bo trzeba najpierw być pewnym że zadbamy o siebie, aby móc dbać o innych. Wg mnie to rozsądniejsze niż „Bóg dał dzieci, to da na dzieci.”
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 12:48
Popełniasz błąd logiczny. Nie ma postaw „bardziej rozsądniejszych” lub „mniej”, są albo rozsądne albo nie. Ja mówię o zjawisku społecznym mających różne korzenie. Uwierz mi mam dziewczynę feministkę, która akceptuje mnie jako człowieka sceptycznego do feminizmu i ja ją też. Więc drodzy lewicowcy odróżniajcie jednostki od społeczeństwa i zjawisk w nim występujących.
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 12:55
Oh super, dzięki, że wpadłeś mnie pouczyć. To, co mówisz i jak mówisz do swojej dziewczyny mnie akurat nie bardzo interesuje, możesz sobie być sceptyczny lub entuzjastyczny. Ja na szczęście nie muszę Cię w ogóle słuchać! 🙂
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 14:14
Tak jest najlepiej. Być odpornym na krytykę, nawet konstruktywną, dlatego takie postawy feministek utwierdzają w przekonaniu, że feminizm to nie tylko ideologia, a wręcz religia. Pozdrawiam
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 10:24
P.S. To, że Ciebie nie rani zadawanie pytań nie oznacza, że nie rani innych.
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 14:21
Wywieś zatem na koszulce listę pytań, które nie można Ci zadawać, bo o tyle ile jestem w stanie zrozumieć niechęć do upierdliwego dociekania zatroskanych babć, tak robienie dramy z zadania pytania kogoś ciekawego Twoich planów jest po prostu śmieszny. Chyba dlatego mówi się, że feminizm ma jeszcze dużo do zrobienia. Musi po prostu dojrzeć 😉
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 20:55
Kamilu, tak, zadawanie pytań o to, kiedy ktoś będzie mieć dzieci jest niestosowne, jeżeli nie jest to osoba Ci na tyle bliska, by sama chciała się zwierzać. Z tego chociażby powodu, że nie wiesz, czy nie trafisz na kogoś, kto mieć dzieci nie może. Nie tylko ze względu na niepłodność, ale na przykład ryzyko przekazania dziecku jakiejś niefajnej choroby albo brat partnera, bo tak się jej życie ułożyło, że w danym momencie nie ma. I o jakikolwiek powód by nie chodziło, raczej nie czuje się komfortowo, kiedy ktoś, kto nie jest z nią w zażyłych relacjach, będzie wypytywać o ewentualne staranie o dziecko. Bo zwyczajnie nie ma ochoty zaczynać mimowolnie o tym myśleć w przypadkowym momencie, bo ktoś akurat coś powiedział.
czwartek, 25 sierpień, 2016 o godzinie 20:56
*brak. Przepraszam za literówkę.
sobota, 27 sierpień, 2016 o godzinie 09:09
Izo nie mam głównie na myśli ludzi obcych. Otworzyłem ten artykuł z nadzieją, że będzie to merytoryczny tekst naświetlający problem „upierdliwej i złośliwej” presji środowisk na posiadanie dzieci. Jednak autorka poszła dalej i pisze o „często zadających pytania rodzicach”. I o to w moim komentarzu chodziło. Moja dziewczyna nie rozumie twojego komentarza odnośnie mojego sceptycyzmu. Mój sceptycyzm dotyczy siania demagogii i dotyczy postaw takich jak w komentarzu Mirki –
„Pieknie Kasia ,popieram w 100procentach. Nikt nie ma prawa zadawac takich pytan”.
A zatem i rodziców i babć, dziadków to dotyczy. Równie dobrze mógłbym zakazać moim bliskim pytań-„kiedy się ożenię”. Mam wpadać w furię, bo ktoś jest ciekawy? Też nie lubię upierdliwego dociekania, ale zadanie mi pytania nie jest zbrodnią i nie mam z tego powodu złego samopoczucia. Skoro autorka ma, może coś jest na rzeczy?
Jest to tak śmieszne w ogóle uświadamianie wam skrajnym „feminom” tego, że z chęcią zobaczyłbym jakąś prowokację na waszym wiecu z transparentami „kiedy będziesz mieć dziecko”. Same tworzycie błazenady i je prowokujecie.
Autorka może sobie odczuwać to jak chce, ale niech nie sieje demagogii i nie robi wody z mózgu ludziom.Gdyby takie feministki dorwały się do władzy powstała by masa poprawnie politycznych ustaw, które wytworzyłyby zalew sztuczności.
P.S. Jeśli mówicie, że to taka prywatna sprawa i bolesna, jestem ciekawy dlaczego niektóre feministki wyciągają prywatne sprawy na facebooku, że ich mąż sprząta w domu i nawet nie umie złożyć namiotu, a feministka może(odnośnie stereotypów). Takie prywatne sprawy, a może warto pomyśleć jak facet się z tym czuje. Podwójne standarty drogie „feminy”.
sobota, 27 sierpień, 2016 o godzinie 14:15
Kamilu, czyli generalnie istnieją środowiska, które wywołują presję, ale nie włączasz do nich rodziny? Jak dla mnie rodzina jak najbardziej może być takim środowiskiem.
Rozumiem, że tekst wg Ciebie jest niemerytoryczny, ale demagogiczny, ponieważ się z nim nie zgadzasz. Acha. Spoko, nie zgadzaj się do woli.
Nazywanie feministek „feminami” ma jakiś cel? Poza tym jakbyś się trochę bardziej zagłębił w tematykę feministyczną to może widziałbyś o tym, że są także feministki poruszające tematy „prorodzinne” oraz rodzicielskie, ale to akurat nie jest moja działka.
niedziela, 28 sierpień, 2016 o godzinie 10:57
Obrażasz mnie, więc to będzie Twój ostatni komentarz na tym blogu
środa, 24 sierpień, 2016 o godzinie 16:24
Juz o tym wspominałam w którymś z komentarzy u którejś z kolejnych zbuntowanych idiotycznymi pytaniami pań, zatem się powtórzę: po 30 dramatycznie wzrasta statystyka wad genetycznych płodu. A nie żyjemy w państwie, gdzie dzieci z wadami maja jakiekolwiek ułatwienia, matki takich dzieci tym bardziej – a terminacja mozliwa tylko do 22 tygodnia. I naprawde nie przypominam sobie takich pytań, kiedy byłam radosną singielką, mimo grubego przekroczenia magicznej 30 – za to ogromny szok znajomych i rodziny, gdy ogłosiłam, że potomek jednak się pojawi – mierząc poziomem zdumienia wszyscy mnie uznali najwyraźniej za niezdolną do matkowania 😉 może spróbuj wytłumaczyc, że dzieci to Ty tylko w chrupiącej skorupce, ostatecznie w tatarze?
środa, 24 sierpień, 2016 o godzinie 18:22
‚może spróbuj wytłumaczyc, że dzieci to Ty tylko w chrupiącej skorupce, ostatecznie w tatarze?”
Po to, by dalej rozpowszechniać pewne stereotypy, z którymi próbuje się walczyć – między innymi na tym blogu?
środa, 24 sierpień, 2016 o godzinie 11:57
ja zawsze na takie pytanie odpowiadam krótko: „nie mogę mieć dzieci”. niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy też nie – pytający tego nie wie, więc temat zostaje ucięty raz i na zawsze. a dodatkowo osiągam to, że pytającemu robi się zwyczajnie głupio 😉
środa, 24 sierpień, 2016 o godzinie 11:35
Pieknie Kasia ,popieram w 100procentach.Nikt nie ma prawa zadawac takich pytan