Bohaterki, od których mnie zemdliło
Czy też tak macie, że cierpicie, jeśli Was nie wciągnie serial? Ja cierpię. Straszliwie. Lubię dobrą fabułę i kiedy opowieść się niesie, bo, jak wiadomo, serial to taka powieść w odcinkach. I czasem ta fabuła się straszliwie nie klei, aż mi krwawi serce, a ręka sama sięga po pilota, żeby przerwać te cierpienia. Przed Wami kilka moich subiektywnych serialowych porażek.
GirlBoss
Szefowa, to serial, na który w pewien sposób liczyłam. Jako robiąca w biznesie kobieta cieszyłam się, że powstaje serial o kobiecie pracującej (nomen omen) i budującej swoją własną firmę. Niestety ilość dram, melancholii oraz kompletny brak fabuły przy całym vintage’owym gadżeciarstwie spowodowały, że odpadłam po 3 odcinkach. Sophie irytuje, ale to mnie nie przeszkadza, za to sposób pokazania, jak budowała swoją firmę, kompletnie mnie nie przekonuje. Poza tym serial mogło uratować to, że jest zabawny, ale niestety tak się nie stało. Wielki zawód.
GLOW
Serial twórców i twórczyń Orange Is the New Black, ale coś okrutnie nie poszło. Pomysł ciekawy, bo obserwujemy tworzenie się damskiej drużyny wrestlerek. Dokoła lata osiemdziesiąte, a więc tapiry, body, aerobik i wąsaci seksiści. A jednak coś się nie klei i nie splata, serial się ciągnie, a osią, która spaja główne bohaterki, jest najbanalniejsza rzecz na świecie – zdrada. Jedyne, co mi się spodobało, to wielka różnorodność bohaterek, które są różnych kształtów, pochodzą z różnych społeczności i przede wszystkim każda z nich szuka we wrestlingu czegoś innego. Kobieta-wilczyca możliwości pokazania swojego ja, główna bohaterka pieniędzy, a jej eksprzyjaciółka pokazania, że potrafi grać nie tylko w telenowelach. Może wrócę do GLOW, ale raczej nieprędko.
Gypsy
Serial, w którym mamy psychoterapeutkę jak z żurnala. Głowna bohaterka szykownie wygląda i pięknie zdejmuje okulary w trakcie sesji z pacjentkami i pacjentami. I co? I wieczorami zagłębia się w życie pacjentów płci obojga, poznając ich partnerów, ich ulubione miejsca w poszukiwaniu prawdy o swoich klientach. Jak można się domyślać, serial ma jedną maksymę – wszyscy kłamią. Nie jest to jednak postać, która mnie porwała. Zdecydowanie brakuje jej charyzmy złej lekarki, jaką prezentowała Nurse Jackie czy dr House, w przypadku których mimo ich wredoty oraz kontrowersyjnych wyborów moralnych nawiązywała się pomiędzy widzem a postacią nić sympatii. Pani terapeutka z Gypsy jest drętwa jak nasze sezonowane drewno na opał. Nic dobrego z tego nie będzie… Ale stylówkę ma zajebistą!
A u Was jak? Co takiego zawiodło Wasze serialowe nadzieje? Ja myślę, że pewnie za jakiś czas wrócę właśnie do tych seriali, ale już bez entuzjazmu. Póki co czekam nowe polecenia, bo oczywiście zbliża się zima i trzeba niczym niedźwiedzie gromadzić może nie tłuszcz, ale pożywną serialową strawę.
Korekta: Artur Jachacy
środa, 20 wrzesień, 2017 o godzinie 04:54
Super lista, ja bardzo lubię tą rudą z Technicy Magicy i Tobie też polecam 🙂
środa, 20 wrzesień, 2017 o godzinie 09:44
Dzięki, na pewno zajrzę!!!
niedziela, 24 wrzesień, 2017 o godzinie 15:15
Technicy magicy są WSPANIALI, chociaż od rudej wolę Mossa 😀 Ale zerknij koniecznie, odcinek trwa 20 minut więc nie potrzebujesz dużo czasu. Chyba że tak jak ja siadasz do pierwszego odcinka, a odklejasz się od monitora bladym świtem, w trakcie 3 sezonu…
sobota, 16 wrzesień, 2017 o godzinie 18:43
Mi się „Girlboss” podobała, zobaczyłam ją w jeden dzień bycia na L4. Z drugiej strony przyjmowałam ketonal, może moje zdolności oceny były zaburzone. Bardziej potraktowałam to jako „odstresowywacz”. Plus za ścieżkę dźwiękową, minuuuuuuuuuuuuuuus za cholernie irytującą główną bohaterkę.Znałam podobne osoby w prawdziwym życiu, dziś od takich uciekam.
Coś na czym na pewno się nie zawiedziesz to „Drop dead diva” (polski tytuł to… „Jej szerokość Afrodyta”, ratunku) i świetna duńska obyczajówka „Rita”.
sobota, 16 wrzesień, 2017 o godzinie 19:30
„Girlboss” niestety nie weszła, ale może na kolejne L4 wejdzie jak znalazł. Dzięki za kolejne polecenia!
piątek, 15 wrzesień, 2017 o godzinie 12:27
Girlboss to straszna porażka – cieszę się, że ktoś to wreszcie podkreślił! Nie dość, że nuda, to jeszcze cała fabuła o dziewczynie, której tak się nie chciało pracować, aż osiągnęła sukces, który przyszedł znikąd (bo przecież nie z ciężkiej pracy), jest deprymująca i załamująca.
piątek, 15 wrzesień, 2017 o godzinie 12:59
Mnie strasznie zasmuciło, że nie pokazano, że sukces to często bardzo dużo pracy, odpowiednie okoliczności. Fajnie byłoby mieć bohaterkę, która choć trochę motywuje, a nie tylko wkurza…
piątek, 15 wrzesień, 2017 o godzinie 12:20
Gypsy… Okropna! Bardzo się zawiodłam, dlatego podzielam Pani opinię 🙂
piątek, 15 wrzesień, 2017 o godzinie 12:28
Duży zawód i wielki smutek, bo to pogłębia stereotypy o psychoterapeutach.