Jestem jeszcze w lecie. Opalam się w weekendy, ignoruję nadchodzący wiatr z podmuchem liści i jesien. Wiatr czai się wieczorami, wpełza pod spódniczki i wypełnia nos zapachem jesiennej zgnilizny. Są takie drzewa, z których spadły owoce na mojej trasie biegowej, które gniją odkąd zaczełąm moje joggingowe wycieczki. Zapach jest słodko-zgniły, coś jakby banan, ale jednak nie. To będzie zapach Walencji, tak sobie postanowiłam.
Poza zakupami, plażą oraz muzuem etnograficznym, ten weekend miał w sobie coś jeszcze. Postanowiłam skorzystać z metra, co oczywiście spowodowało, że utkwiłam na peronie z sympatycznym, aczkolwiek powtarzającym cały czas ten same frazy bezdomnym. Bezdomny szybko i sprawnie obezwładnił mnie pytaniami i wpakował mi klatkę z czymś w środku w ręce, po czym szybko i sprawnie zobowiązał mnie do zaniesienia jej poza metro. Z przerażeniem dostrzegłam, że w klatce leży zdechły szczur, ale to tylko mój przerażony mózg wygenerował takie wizje. Był to but, za butem był szczeniak oraz rzeczy, o których nie chcę wiedzieć. Pies sobie spał i muszę się zgodzić, iż była to istota wzruszająca, bez względu na całe robactwo tego świata, które musiał w sobie mieć. Bezdomny obezwładnił mnie psem, a ja samą siebie strachem, bo kto nie zna tych filmów, gdzie zawsze drobna pomoc kończy się gwałtem/strzykwką zarażającą HIV, czy cholera wie czym. Tak trudno jest się nie bać drugiego człowieka. Umierałam ze strach czekając, aż wciąż żyjący w latach 70tych pan w końcu znajdzie kartę od metra, po czym nie udało mi się wytłumaczyć, że musi ją przycisnąć do czerwonego koła. Może był daltonistą? Może analfabetą? Cholera wie. W każdym razie za późno wszedł w bramkę, bramka się zamknęła i musiał przeskakiwać barierki. Nie było to kurde proste, na pewno było bolesne, bo pokonanie tych drzwiczek kosztowało go niemało wysiłku i bólu. A ja stałam z tą klatką z psem, myśląc sobie, niech to się skończy, chociaż nic mi nie zrobił i nic ode mnie nie chciał. Wtedy dotarło do mnie, że kurde nie jesteśmy fajni jako ludzie, że się boimy siebie nawzajem, że się boimy strasznie Innych, że ta cała wdrukowana tolerancja/miłość od świata to jeden wielki bullshit, bo właściwie dlaczego nie mogłam iść z nim na kielicha? Częstował papierosami albo jointem, co by mi szkodziło pogadać z nim? Bo pewnie tego mu najbardziej brakowało. Tak sobie z kimś pogadać i po prostu spędzić czas. Zamiast tego szybko poszłam w swoją stronę, pomogłam mu z tobołami, uścisnęłam stardniałą dłoń i tyle. W każdym razie, jakoś dziwnie i źle, jakoś brzydko się czuję z tym wszystkim, z tą świadomością, że kurdę nie jestem fajnym człowiekiem, chyba.
Pożegnanie z Pasztetem, czyli koniec pewnej epoki… ale pewnie i początek czegoś nowego!
Czuję, że przyszedł czas się pożegnać. Lady Pasztet, persona, którą wymyśliłam na podstawie swoich licealnych doświadczeń to już przeszłość. Miała to być zabawna odpowiedź, trochę autoironiczna na nazywanie kobiet, a już zwłaszcza feministek pasztetami. Pomysł był prosty – przejąć te obraźliwe wyrażenie i dać mu nowe znaczenie. I to było dobre. Przez lata mi służyło, chociaż myślę, że kontekst już dawno się zatarł. Wiele razy pytano mnie o to, dlaczego…
Czytaj więcej
środa, 12 październik, 2011 o godzinie 07:08
To nie jest tak. To po prostu niebezpieczny świat i trudno się zdobyć na zaufanie do tego świata. Już nie wszyscy przygotowują puste miejsce na Wigilię, nie każdy weźmie autostopowicza. Pewnie gdybyśmy znali grono bezdomnych ludzi i mięli styczność z następnym z kolei, to nie balibyśmy się, bo jakieś zaufanie by istniało do grupy społecznej. Nie lękamy się osób w krawatach czy w codziennych strojach, umytych i nie bluzgających, bo mniej więcej wiemy czego się można po nich spodziewać. Znamy takich dużo. Każdy się lęka nieznanego. Widziałem sporo osób dźgniętych nożem, wielu pobitych, zwłoki dwudziesto- i trzydziestolatków, którzy skończyli swój żywot podłą wódą i wiem w jakich to było miejscach i jak wyglądali ludzie z rodziny/znajomi, którzy stali nad tymi zwłokami. Stąd u mnie zasada ograniczonego zaufania i nie uważam by była ona zła. Człowiek z natury jest bardziej egoistyczny niż altruistyczny i każdy bardziej żyje dla siebie niż dla innych, to normalne.