Gdyby nie najgłośniejszy do tej pory numer Wysokich Obcasów Extra, to zapewne nie usłyszałabym o Mai Koman. Przeczytałam z nią wywiad, w którym tradycyjnie jak na polską prasę, w pierwszej połowie odcina się od feminizmu, ale potem już tekst jest mniej irytujący. Postanowiłam sprawdzić co śpiewa bohaterka wywiadu i odpaliłam na youtube jej piosenkę „Babcia mówi”. Wysłuchałam, uśmiechnęłam się kilka razy, a potem pomyślałam sobie, jak to w życiu dużo zależy od babć.
Ja jestem szczęśliwą jednostką, gdyż wszyscy moi dziadkowie są razem ze mną na tym świecie, w dobrym zdrowiu i przebojowej formie. Kto zna mnie bliżej ten wie, że są nieustającą inspiracją dla anegdotek różnej maści. Trochę bardziej zżyta jestem z obiema babciami, bo jakoś tak wychodzi, że kobietom łatwiej snuć relacje. A z wnuczką, jak wiadomo, trzeba o życiu pogadać.
To gadamy. I to ile!
Obie babcie pracowały za czasów słuszniej minionej epoki. Aktywne zawodowo i domowo. Czasem imprezowały, czasem nie. Jeździły do sanatoriów. Miały koleżanki. Miały kolegów. Jedna mieszkała najpierw w dużym mieście, potem na wsi, a potem w miasteczku, gdzie się urodziłam. Druga w przeciętnej wielkości mieście. Trudno porównać obie, bo to dwie zupełnie różne kobiety. Mają jednak cechę wspólną.
Nigdy nie miały pretensji do zmieniającej się rzeczywistości, a mówię tutaj przede wszystkim o zmianach dotyczących kwestii społeczno-genderowych. Podoba im się fakt, że teraz mężczyźni pomagają kobietom w domach, bo same tego nie zaznały. Były conajmniej kobietami 3 w 1 na pełnych obrotach. Lubią fakt, że ja i moje kuzynki możemy robić „więcej”. Mieć chłopaka albo nie. Wyjść za mąż albo nie. Podróżować. Robić karierę lub nie. Mamy szereg wyborów przed sobą, którego one jednak nie miały albo miały bardzo mało alternatyw. I to im się podoba, a nie budzi ich frustracji. Raczej lekkie westchnięcia z cyklu „Jakbym była młodsza to teraz bym im pokazała, że ło ho ho.”
Gadamy sobie o chłopakach teraz i kiedyś. One mi opowiadają, ja im opowiadam. Nigdy nie pojawiają się tam narzekania na współczesnych facetów, raczej na to, jak mało się wymagało od facetów kiedyś. Podobają im się panowie z dziecięcymi wózkami. W rurkach lub bez.
Gadamy sobie o imprezach, jak imprezowały kiedyś i jak teraz wyglądają imprezy. Nigdy nie usłyszałam od nich, że teraz to dziewczyny są takie i owakie. Obie wiedzą, że tak nie jest, a po drugie co by je obchodziło, co robią inne dziewczyny. Ważne co my robimy, w sensie ja i kuzynki. Nie powiem, że nie dałam im trochę powdów zmartwień w czasie kiedy byłam nastolatką. Moja babcia widziała moje pierwsze alkoholowe zatrucie i ani słowa rodzicom nie powiedziała. Kryły mnie kiedy trzeba, miałyśmy i mamy sztamę. Nasze tajemnice, bo są takie rzeczy, o których mówią mnie i nikomu innemu i ja też mam dla nich takie wiadomości, co to są tylko dla babcinego ucha.
Także wiele w życiu zależy od babć. Nastawienie do świata na przykład. Czy narzekamy, czy też obserwujemy zmiany i potrafimy dostrzegać w nich to, co fajne. Moje babcie są najlepsze na świecie i dostrzegają, to co dobre dla mnie, a nie frustrują się, bo czasy się zmieniły. Nadążają za czasami, jak jasna cholera, choćby śpiewając mi przez telefon: „To co Kasiu, otwierasz wino ze swoją dziewczyną?”
Chociaż nie mam dziewczyny. A może kiedyś… 😉
piątek, 06 marzec, 2015 o godzinie 22:22
Zazdroszczę Ci Kasiu. Ja już babć nie mam, rodziców też nie, no ale to kwestia różnicy pokoleń. Ani z babciami, ani z rodzicami nie miałam takiego „porozumienia” jak Ty, ale mimo to było – takie bez słów, inne; oni i one wtedy nie bardzo potrafili mówić o swoich uczuciach, o sobie. Ale czułam ich niesamowitą siłę, siłę przetrwania pokolenia kobiet, które przeżyły dwie wojny światowe! Rodziły niesamowitą w naszym pojęciu liczbę dzieci! Wychowywały je! Wysyłały swoje dzieci do pracy w wieku 11, 13 lat! Czy wiesz, że 13-letni chłopcy pracowali w kopalniach? A dziewczynki, same jeszcze dzieci, musiały się opiekować młodszym rodzeństwem? Takie oto opowieści i wiele innych, w głowie się nie mieszczących, zdołałam wydobyć od moich babć, kiedy zaczęłam coś „kumać”. Wtedy nie byłam jeszcze feministką 😉
Coś mi się przypomniało! Gdy po latach niewidzenia babci, mamy mojej mamy, zobaczyłam jaką jest „wysłużoną kobietą”, a miałam pewnie wtedy z 11, 12 lat – pocałowałam ją w rękę. Pamiętam konsternację zebranych 😉 Tylko babcia się nie zdziwiła i mnie przytuliła. A nie była skora do sentymentów, oj nie. Może to wtedy obudził się we mnie gen feminizmu? 😉 Niezbadane są drogi feminizmu. Niech trwa, taki różnorodny jak jest; w starym i młodym wydaniu! Sic. Pozdrawiam wszystkie babcie i Ciebie.
sobota, 07 marzec, 2015 o godzinie 14:43
Przekażę Babciom pozdrowienia, fajne i silne kobiety to są, a ja staram się czerpać garściami z tej mądrości i z doświadczeń, póki jeszcze są ze mną. Oby jak najdłużej! 🙂 Ściskam Moniko!