Pan profesorek na nocniczku

1


Jest kilka przyczyn, z powodu których nigdy nie będę najwierniejszą fanką „Wysokich Obcasów”, chociaż jest to pismo co najmniej przyzwoite. Co jakiś czas publikują babola, który mnie zadziwia. I tak dziś, podczas krótkiego seansu wyciągnięcia nóg i picia kawy sięgnęłam sobie po „WO Extra”. Lekturę zaczęłam do tekstu profesora. Profesora Mikołejko i od razu przypomniał mi się tekst o nocniczku. Polecam Waszej uwadze.

Co natomiast mnie poruszyło to fakt, że profesor zna doskonale techniki podważania czyjejś racji. Domaga się mianowicie szacunku oraz respektowania norm. Chce aby społeczeństwo było dojrzałe. Dlatego o tych, które się z nim nie zgadzają pisze, jako o osobach, które nie potrafią czytać ze zrozumieniem, a poza tym są infantylne. Bo lubienie kotków i piesków oraz aniołków to jest oczywiście coś, co dyskwalifikuje przeciwnika. Od razu spychamy go do roli infantylnej idiotki. Co ciekawe, z tego co wiem, akurat aniołki znajdują się w polu zainteresowań pana profesora. Profesor domaga się uznania, ciszy oraz spokoju. Protestuje przeciwko postawie roszczeniowej wózkar z placu zabaw, sam absolutnie nie mając żadnych roszczeń. On ma prawa. One, te od wózków, chamstwa i aniołków – te mają roszczenia. Nie dojrzały. Nie dorosły do zabawy w zdrowe, odpowiedzialne społeczeństwo. Ale pan profesor dorósł i się w nie bawi. Szkoda, że sam. Wzruszające podsumowanie felietonu, w którym to żebrak w Gdańsku docenia jego gest jałomużny i przyznaje się, że wczoraj już coś od niego dostał – śmierdzi mi to patosem i samouwielbieniem.

Tknęło mnie w tym wszystkim jedno. To etykietkowanie i mówienie kto się nadaje do zabawy w odpowiedzialne i mądre społeczeństwo, a kto jest idiotką, która na swoim blogu ma pieski i kotki, dzielenie matek na porządne i nieporządne tj. wózkary, to mi bardzo blisko leży innych smrodliwych etykietek. Etykietek, które potem powodują, że tak łatwo i szybko kogoś oceniamy „patologia”. A od nadania etykiety do pogardy jest już bardzo blisko. Tak zrobiły siostry boromeuszki pod wodzą Siostry Bernadetty i wiemy już, po latach, co z tego wyszło i jak wiele osób ta etykieta skrzywdziła. One też stosowały wobec nich pogardę i pewnie od tej etykietki ta pogarda się zaczęła.

Nie zrozumcie mnie źle – nie stawiam tych dwóch spraw na jednej szali. Chcę tylko zauważyć, że pogarda wyrażana wprost w felietonie w „Wysokich Obcasach” i taka ukryta w murach ośrodka, do którego nikt nie ma prawa wejść to to samo poczucie wyższości. Poczucie wyższości, z którego rodzi się, jak widać dobre samopoczucie, które pozwala pogardzać. A to patologią, a to wózkarą.

To mnie bardzo niepokoi. Wręcz brzydzi.

W tym sporze kibicuję roszczeniowym wielbicielkom kotków, piesków i aniołków.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET