Macie czasem wrażenie, że mieszkanie w innym państwie niż politycy, którzy nas reprezentują? Ja mam stale takie wrażenie. Czytam sobie newsy i konfrontuję je z tzw. doświadczeniem życia codziennego. Wpadam w konfuzję. Nawet na majówce.
Na majówkę wbili dawno nie widziani znajomi, jeszcze z czasów liceum. Teraz jedna para ma dziecko, inna ma psa, inna jeszcze nie ma nic. Wszyscy po studiach. Żyją, pracują, dobrze się mają. Spędzamy razem czas, trochę grill, trochę chill. A ja się zastanawiam, jaki patriarchalny model rodziny widzi minister Królikowski? Gdzie on tę rodzinę tradycyjną chowa?
Mam wielkiego newsa – jej już dawno nie ma. Mimo, że obecnych na imprezie panów trzeba było momentami energiczniej namawiać do sprzątania niż część damską, to jednak bez większych oporów działała komuna. Wszyscy się ładnie podzielili i zorganizowali. Rodzice małej dwulatki nawzajem wymieniali się obowiązkami, a kiedy to mama musiała pojechać na kilka godzin do pracy rano, to bez żadnych ceregieli został z nią tata i dawał sobie wyśmienicie radę. Nie obyło się bez tradycyjnych narzekań, że lepiej by było, gdyby mąż koleżanki więcej pracował a mniej gotował. Okazało się, że jedna z par ma uzgodniony podział obowiązków i dzielą się nimi od lat. Faceci dbali o swoje partnerki, partnerki dbały o facetów.
Żadne tam feministki, normalne kobiety. Faceci też nie feminiści, bo jak wiadomo w naszym kraju trudno spotkać kogoś, kto by się przyznał do bycia feministką, a co dopiero feministą. Tyle, że praktyce, bez nazwy przed, którą niektórzy się wzbraniają tak to działa. Tak właśnie wygląda współczesne partnerstwo, przynajmniej wśród moich heteroseksualnych, białych znajomych.
System od środka rozsadziły zmiany społeczne, o których nie śni się ministrowi Królikowskiemu ani Jarkowi Gowinowi. Nie mówiąc już o kościele. Oczywiście, znajomi są wierzący i praktykujący lub wierzący i niepraktykujący. Nie wiem, przed czym tak zaciekle broni ich Kościół, w który wierzą. Przed czym chce ich ochronić Jarosław Gowin. To oni mają potencjał tykającej bomby wpuszczonej do świątyni.
Za inspirację dziękuję autorce „Najlepszy blog na świecie”, bo spojrzałam dookoła. 😉
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 11:47
Zapytano więźnia, osadzonego znaczy, za co siedzi.
Udusiłem żonę, bo mnie wkurzała. Nie gotowała, a jeśli już, to przesalała. Nie słuchała. Pić nie dawała. Aaa, szkoda gadać. Wredna była.
No, a nie lepiej było wziąć rozwód?
No co ty? Po kościelnym?
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 11:49
W takich właśnie uroczych dowcipach zawiera się cała patriarchalna przemoc naszego społeczeństwa – otóż mąż z żoną może zrobić wszystko, a my się jeszcze uśmiechniemy 🙂
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 12:12
Przecież żona także może męża udusić…
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 10:52
Powiem Wam w tajemnicy, że nasz konkubinat, nieformalny tfu… tfur, jest jedynym trwałym i funkcjonującym ciągle związkiem wśród całego naszego towarzystwa, więc jednak da się (i bez namaszczenia z ambony 😉 )
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 10:46
Tak se podżartowuję.
Żyję w zgodnym związku już 3+45 lat. Choć – niestety – formalnym. Znowu żartuję troszeczkę. 🙂
Czy jest sprawiedliwie? Nie wiem. Ale jest fajnie.
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 10:47
No tak, staż masz niezły. Gratulacje 🙂
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 10:40
@Kosy co Ty taki straumatyzowany jesteś? Myślisz, że nie da się nic uzgodnić pomiędzy dwójka ludzi? 😉
@Reżyser też żyłam w takim układzie i bardzo to sobie ceniłam, a przez lata się dogrywały pewne szczegóły. Ciekawe, jak będzie wyglądać w przyszłości…. 😉
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 07:10
Tekst dobry, bo prawdziwy! Ja od 14 lat partneruję, jak tylko umiem, dzielimy się z konkubinką (bo, o zgrozo, żyjemy bez ślubu!) obowiązkami sprawiedliwie niezależnie czy są „męskie” czy „żeńskie”, kto co lubi. Nie ma mojej zgody, by „Prawdziwi Polacy” mnie oceniali wg swojej miarki, ba – potępiali jako niszczącego wartości, tradycję i właśnie rodzinę! Rodzinę, którą od 14 lat tworzę? Obłęd jakiś.
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 09:54
Jak to jest – sprawiedliwie? Każde z Was myje pół szklanki i talerza? Każde gotuje połowę zupy?
Sprawiedliwie? No co Ty?
Nie ma sprawiedliwości. Są tylko konstytucje…
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 10:11
Sprawiedliwie to znaczy: ja gotuję, ty zmywasz (a właściwie oporządzasz zmywarkę), ja sprzątam klatkę schodową, ty łazienkę, etc. Sprawiedliwie to znaczy bez poczucia krzywdy po każdej ze stron. sprawiedliwie to znaczy bez prób wykorzystywania lub naciągania drugiej strony. Tylko tyle i aż tyle, bez konieczności uciekania się do matematycznych wzorów.
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 10:18
To żadna sprawiedliwość. To walka o to, jak drugiemu wcisnąć to, czego się nie lubi. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa…
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 10:24
Napisałem przecie – bez poczucia krzywdy, bez wykorzystywania i bez naciągactwa. Moim zdaniem to jest sprawiedliwość, zaufanie i partnerstwo właśnie.
poniedziałek, 05 maj, 2014 o godzinie 14:42
Kosy – dlaczego to ma byc walka? Przeciez moze byc tak, ze ktos woli gotowac, a ktos inny zmywac? Jedno kladzie dziecko spac, a drugie „ogarnia” w tym czasie mieszkanie? U nas tez to tak funkcjonuje, bez wciskania drugiemu tego, co sie nie lubi.
niedziela, 04 maj, 2014 o godzinie 18:16
chyba nie jestem normalną kobietą, bo jestem feministką. Całkiem niezły tekst, który chyba miał przeczyć głupim stereotypom, a jednak sam się w nie zaplątał..
niedziela, 04 maj, 2014 o godzinie 18:17
A dlaczego się zaplątał? Ja jestem feministką, ale staram się nie mieć pretensji do kogoś kto nie jest. Trudna szuka.