Nie wiem, jaki macie stosunek do Pink, ale ja bardzo ją lubię. Kiedy przeglądam różnego rodzaju portale, portaliki oraz gazety lub czasopisma, zarówno te ambitniejsze jak i te w ogóle nie skalane ambicją, to przypomina mi się jedna z piosenek Pink.
Stupid girl, stupid girls, stupid girls
Maybe if I act like that, that guy will call me back
Porno Paparazzi girl, I don’t wanna be a stupid girlGo to Fred Segal, you’ll find them there
Laughing loud so all the little people stare
Looking for a daddy to pay for the champagne
Jakby ktoś nie znał ani melodii ani klipu to polecam – klik klik.
Jak to się dzieje, że kobiety ogłupiają kobiety? Dlaczego w te wszystkie teksty spod znaku „JAK!?” zawsze się wkrada dyscypilnujący ton, takiej, która wie wszystko lepiej i zaraz plebsowi wyłoży? Skąd ten ton znawstwa oraz przekonanie o własnej racji? Nic mi bardziej nie działa na nerwy jak artykuliki tego typu: „Jak być BARDZIEJ atrakcyjną dla mężczyzn?„, „Co zrobić aby on zaprosił Cię na randkę?„.
Ręce oraz cycki na kolana opadają, jak zwykła mawiać moja biolożka z liceum.
Oba wspomniane powyżej artykuły oraz setki innych wpajają mnie, Tobie a może nawet i Tobie, że bez faceta wcale nie jesteś jak ryba bez roweru. Wprost przeciwnie, jesteś jak ryba bez wody. Oczywiście, jeśli interesują Cię akurat mężczyźni. Nachalność tych durnych, udupiających i infantylizujących porad jest nie do zniesienia. I tak, przyznaję się, że zdarza mi się łapać na nasłuchiwaniu tykającego gdzieś za ścianą zegara, który odlicza czas do zakupienia kota. Chociaż nie, kotów nie lubię, to powiedzmy czegoś, co kota może zastąpić a łóżko będzie grzać. Kocyk elektryczny. A zaraz oto z pomocą przyjdzie mi Cosmo czy podobna pisanina i mnie zmotywuje do poszukania chłopaka teraz, zaraz i za wszelką cenę. 1,2,3 zaczynamy!
Teksty pani redaktor o tym, że trzeba mieć pasję, wołają o pomstę do nieba:
Pasję trza mieć coby chłopu zaimponować, ale za to nie można nosić spodni szerokich oraz „aseksualnych” butów. Chłop jak wiadomo, pasję jeszcze zniesie jakoś, ale już szerokich spodni na pewno nie przeboleje. Jeśli tylko postanowisz założyć ubranie, które nie będzie sexy to jesteś spalona całkowicie. Ja rozumiem, że ubieranie się jest fajnym, dającym mnóstwo satysfakcji zajęciem. Sama lubię się stroić, malować i dobrze się czuję dzięki temu. Robię to jednak dla siebie, a nie dla tajemniczego księcia z przyszłości, bo jemu mam podobać się ja, a nie moje fejkowa reprezentacja wystylizowana przez to, co redakcja tego czy innego magazynu uzna za sexy w tym sezonie.
Nieważne, co Ty lubisz. Ważne, co lubi ON. Oczywiście musisz to przeczuć przed randką, bo jak wiadomo, skoro go nie znasz to jeszcze nie wiesz, czego nie lubi potencjalny absztyfikant. I tu z pomocą przychodzą Ci polki.pl!
Zaiste nie wiem, skąd ona (pani redaktor) czerpie wiedzę na temat ogółu mężczyzn, którzy to jako reprezentatywna grupa autorytaranie stwierdzą jakie buty są sexy a jakie nie. Która fryzura lepsza, a która gorsza. Czy należy chichotać przechylając główkę na prawo czy na lewo. Wkurwia mnie ta nieustająca chęć dyscyplinowania kobiet, która przejawia się w tym, że oto poucza się je nie tylko jak się ubierać, ale także co mieć w głowie. Bo skąd pewność, ze coś co ja uznaję za pasję będzie pasją dla tajemnicznego respondenta ankietki przeprowadzonej przez panią redaktor? Nie wiem, jak Wy, ale znam facetów którzy za najbardziej seksowne buty na świecie uznaliby te do trekkingu. Za super pasję czytanie książek. Takich, którzy niecierpią pomalowanych kobiet i takich, którzy uwielbiają makijaż u wybranki. Skąd do licha ta chęć generalizacji? Skąd ten pęd do tego, abyśmy wszyscy byli jak z hollywoodzkich produkcji, same dziewczyny z sąsiedztwa i chłopcy zza płota.
A już odkryć w stylu „patrz się na faceta, jak chcesz się z nim umówić” to nie skomentuję. Oczywiście na randkę zaprasza on.
O uśmiechaniu się na komendę pisała Szpro, także się powtarzać nie będę.
Ty siedź i się wpatruj intensywnie, może się sukinsyn w końcu połapie w twojej niewypowiedzianej intencji. Bo oczywiście gramy cały czas w tę samą durną gierkę pt. „Ja nie mówię, a Ty się domyśl!”.
AAA. I to wszystko podszyte tym, że każda kobieta musi być seksownym kociakiem, chociaż nie do końca wiadomo jaki jest ten kociak. Każdy w miarę rozsądny człowiek wie, że to co jest dla nas sexy może być dla kogoś innego bardzo nie sexy. Machanie głową, ubieranie mini, obcasów tudzież perlisty chichot nic w tej kwestii nie zmienią. Co więcej z tych tekstów przebija pop feminizm w wersji „weź sprawy w swoje ręce” i to jeszcze byłoby spoko, ale dlaczego trzeba grać według reguł, które z góry narzuca on? On, czyli mężczyzna, którego należy zwabić i usidlić. I zrobić to w sposób na tyle skuteczny, bo omamiony naszym seksownym ja nie był w stanie się ruszyć. No chyba, że przechodzimy do kolejnego cyklu artykułów pt. „Na której randce do łóżka?”. Zacytuję tylko jedną wypowiedź, oczywiście celowo i złośliwie:
Pozwolę sobie tylko na jedno pytanie – jak ONA zrobi TO sama? W sensie na pierwszym spotkaniu się masturbuje? Czy o co chodzi, bo się pogubiłam.
Na koniec wspomnę o jednej rzeczy – rozumiem potrzebę podobania się, rozumiem chęć udoskonalania siebie i swojego wyglądu. Mamy w sobie jakąś wizję naszej atrakcyjności, do której mniej lub bardziej chętnie i konsekwetnie dążymy. Dla niektórych będzie to siłownia, taniec na rurze, joga, sztuczne rzęczy czy botoks. Wszystko to ogarniam i nie potępiam, co więcej, jeśli ktoś ma w sobie odwagę, chęć i potrzebę ingerencji w ciało to jak uważam, że się powinno go zostawić w spokoju. Dlaczego tatuaże nas już nie bulwersują a botoks jeszcze tak? Gdzie według społeczeństwa pojawia się granica tego, co akceptowalne już a co jeszcze nie? O ile jestem w stanie zrozumieć prasę, która żyje z tego, że o tym pisze oraz doradza wszem i wobec w kwestii ciała, to w kwestii zmiany zachowania i dopasowania tego zachowania do jakiegoś wyimaginowanego faceta, będącego zbiorową fatamorganą redaktorek owch czasopism nie rozumiem kompletnie. Rozumiem, że na tym się zarabia – na niskim poczuciu własnej wartości, ale może mnie to boleć i wkurzać. I tak właśnie jest.
poniedziałek, 24 listopad, 2014 o godzinie 19:09
„…Zawsze się wkrada dyscypilnujący ton, takiej, która wie wszystko lepiej”
Hehehe, i to w jakże rozmaitych dziedzinach życia. Ja np. zauważyłam to w środowiskach fascynujących się dobieraniem biustonoszy. :-))) Ja rozumiem, że jak ktoś odkrył parę dobrych pomysłów, to chce się z nimi podzielić. Ale jest taka dziwna tendencja u kobiet – popadać w doktrynerstwo i robić ze wszystkiego przenajświętsze zasady. A potem prawić kazania innym.
poniedziałek, 24 listopad, 2014 o godzinie 11:45
Jedno jest pewne: na takich facetów, jakich radzi zdobywać autorka artykułów, ja nie mam najmniejszej ochoty.
poniedziałek, 24 listopad, 2014 o godzinie 11:56
Słuszna uwaga! 🙂 Działająca chyba w obie strony…
niedziela, 23 listopad, 2014 o godzinie 22:12
Tak myślę, że taką twórczą rolę głupich mediów pewnie trudno ocenić. Z drugiej (naszej) strony, sporo kobiet też ma ileśtam zinternalizowanych wzorców nt. „jaki powinien być facet”, które niepokojąco często pokrywają się z wzorcami z podobnych źródeł.
Z kolei inne, co mnie uderzyło w tych artykułach, które zalinkowałaś, to taki punkt widzenia, że najpierw dzielimy ludzi na mężczyzn i kobiety, którzy są zupełnie różni, a dopiero potem może ewentualnie widzimy w nich człowieka. Luźno związana anegdotka, kiedyś gadałam z gościem, który z tego, co i jak opowiadał, święcie wierzył, że świat przyrody (ludzi i zwierząt) wręcz dzieli się przede wszystkim na samce i samice, a dopiero potem na gatunki. Padały argumenty typu „kobieta powinna to i tamto, a nie co innego, bo samica kaczki ma takie a nie inne obyczaje godowe”.
niedziela, 23 listopad, 2014 o godzinie 22:13
To z kaczką kompletnie mnie przekonuje!:D
niedziela, 23 listopad, 2014 o godzinie 21:38
„Zaiste nie wiem, skąd ona (pani redaktor) czerpie wiedzę na temat ogółu mężczyzn, którzy to jako reprezentatywna grupa autorytaranie stwierdzą jakie buty są sexy a jakie nie.”
W pewnym momencie przeszło mi przez głowę – na ile takie wypowiedzi kreują to, co potem mężczyźni myślą. Tzn. część mężczyzn też ma w głowie jakiś wizerunek tego, jak kobieta powinna się zachowywać/ubierać, i zastanawiam się, na ile takie artykuły nie tylko ustawiają kobiety, ale też budują określony standard kobiety w oczach mężczyzn. Mam nadzieję, że nie budują…
niedziela, 23 listopad, 2014 o godzinie 21:43
Oby nie, na boginię!
Chociaż może być i tak, trudno oszacować na ile media wokół nas wskazują, co się ma podobać. Z moich doświadczeń wynika, że wcale tak często nie pokrywa się to, co sexy w „Playboyu” z tym co sexy w życiu…