Missoula. Gwałt w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim. Recenzja

0


Zacznę od banału, ale jego prawdziwość trudno podważać, kiedy się naoglądało za dużo seriali o amerykańskich prawnikach: system prawny Stanów Zjednoczonych to dżungla, w której nie ma litości dla słabych.

156 do 1

Ostatnio była okazja obserwować bardzo nietypowy proces, w którym sędzia Rosemarie Aquilina była całkowicie po stronie ofiar molestowania seksualnego, jakiego przez wiele lat dopuszczał się doktor kadry gimnastyczek. Robił to za przyzwoleniem zarówno USA Gymnastics, jak i Komitetu Olimpijskiego. Larry Nassar musiał wysłuchać łącznie 156 kobiet, które przeżyły molestowanie. 156 kobiet zeznawało przeciwko jednemu mężczyźnie. Do składania zeznań w trakcie procesu zostały dopuszczone także te kobiety, które chciały zeznawać, ale nie brały udziału w procesie. Rzadko kiedy można było obserwować proces prowadzony tak, by osoby składające obciążające zeznania odzyskiwały godność. Przez cały ten czas dostawały bardzo wzmacniające komunikaty od sędziny Rosemarie Aquiliny. Jak można się było domyślać, wzbudziło to mnóstwo kontrowersji. Sędzia Aquilina zmusiła oskarżonego do wysłuchania wszystkich zeznających kobiet, chociaż prosił w liście do niej, aby oszczędziła mu tej tortury.

Po stronie ocalonych

Co tak naprawdę wzbudziło wielkie wzburzenie zarówno w USA, jak i poza Stanami? To, że od początku procesu sędzia wzięła stronę ofiar, a raczej osób, które przeżyły owo molestowanie. Wspierała je od samego początku procesu, wierzyła im i chciała sprawić, aby inni także im uwierzyli. A i tak znaleźli się obrońcy przestępcy, który przez lata nadużywał swojej władzy nad tymi dziewczynkami, proszący, aby nie traktować go źle, bo zasłużył na sprawiedliwy proces. To pokazuje jedno: sprawiedliwość rzadko kiedy jest po stronie skrzywdzonych ofiar, po stronie kobiet. Mimo tego Rosemarie Aquilina skazała Larry’ego Nassara na wyrok od 40 do 175 lat więzienia. Powiedziała również, że nie oddałaby mu pod opiekę swoich psów. A jego list z prośbą o oszczędzenie wysłuchiwania zeznań po prostu wyrzuciła.

Gwałt w świetle prawa

Książka o uniwersytecie w miasteczku Missoula pokazuje, jak rzadkim zjawiskiem jest to, by ktokolwiek oprócz rodziny oraz przyjaciół stanął po stronie ofiar. To nie jest tak, że Missoula i znajdujący się w niej uniwersytet były jakimiś wyjątkowym miejscem, gdzie dochodzi do przemocy seksualnej na nadzwyczaj dużą skalę. To zapewne podobne do innych miejsce, gdzie słowa mężczyzny sportowca znaczą więcej niż słowa kobiety. Co więcej, wszystko to komplikuje amerykański system prawny, który nastawiony jest na obronę oskarżonego, a nie ofiary przestępstwa. W imię wolności oraz domniemania niewinności przestępcy adwokaci dopuszczają się rażących nadużyć oraz manipulacji. W tym wszystkim słowa kobiety naprawdę mało się liczą i łatwo je podważyć. Do tego dochodzi jeszcze kwestia systemu prawnego danego stanu, prawa federalnego oraz prawa uniwersyteckiego.

To istotny element naszego wymiaru sprawiedliwości, opartego na przekonaniu, że najlepszym sposobem dotarcia do sprawiedliwości jest nie dochodzenie przeprowadzone przez stronę trzecią (bezstronnego sędziego), ale ostra wymiana zdań pomiędzy zainteresowanymi stronami (walka na słowa).

[…]

Ewidentna stronniczość takiego systemu prawnego widoczna jest zwłaszcza w przypadku spraw o gwałt, podczas których obrońcy oskarżonego zachowują się tak, jakby przed sądem stała ofiara.[1]

Nawet jeśli oskarżony przyzna się do winy i zostanie usunięty z uniwersytetu, nadal może nie zostać skazany w świetle prawa stanowego. Kobiety doznające przemocy seksualnej od osób, które znały i którym ufały, są często odwodzone od pomysłu, aby iść z tego typu oskarżeniami do sądu. Często robią to także ich najbliżsi w dobrej wierze – wiedzą, że proces będzie koszmarem, rozdrapywaniem ran, a adwokat oskarżonego zrobi wszystko, by zniszczyć reputację ofiary gwałtu. Wszystko to w świetle prawa.

Kiedy gwałci sportowiec

I tak Krakauer zwraca uwagę, że aby obronić reputację oskarżonego, podkreśla się jego dokonania sportowe, które jak wynika z tego reportażu, mieszkańcy Missouli cenią sobie bardzo wysoko.  W stosunku do gwiazd miejscowej drużyny są o wiele bardziej wyrozumiali niż dla ofiary przemocy seksualnej. Nikt nie wyobraża sobie, aby te miłe chłopaki z sąsiedztwa, które świetnie grają w futbol, mogły nie szanować kobiet, tym bardziej swoich bliskich przyjaciółek czy zwykłych koleżanek. Ich wyidealizowany obraz pomaga im się wybronić przed sądem, a to, że do gwałtu nie doszło w ciemnej uliczce i nie dokonał go obleśny typ w kominiarce, działa na niekorzyść ofiary. Nikt nie chce się przyznać do tego, że gwałciciele są wśród nas. Na rzecz ofiar nie działa nic – nawet pójście na obdukcję może być wykorzystane przeciwko nim. Podważa się wiarygodność ofiary. Nagle okazuje się, że dziewczyna źle się prowadzi, jest łatwa, zależy jej na zemście i przede wszystkim: bardzo mocno przesadza i wyolbrzymia to, co się stało. Lub po prostu chce się odegrać na sławnym chłopaku.

Powszechne uwielbienie dla Grizzlies stworzyło atmosferę pozwalającą na przekraczanie prawa. Trenerzy wzmacniali w zawodnikach poczucie bezkarności, nie zgłaszając urzędnikom uniwersyteckim znanych sobie przypadków oskarżeń sportowców o napaść na tle seksualnym lub o inne przestępstwa.[2]

Śledztwo Departamentu Sprawiedliwości wykazało, że w miasteczku Missoula w stanie Montana na 350 zgłoszeń przypadków molestowania seksualnego prokuratura zdecydowała się wnieść oskarżenia tylko w 80 przypadkach. Nawet jeśli osoba poszkodowana posiadała mocne dowody, czyli nagrania np. pokazujące, że ktoś dosypał jej czegoś do drinka, to wcale nie oznaczało, że prokuratura skieruje sprawę do sądu. Sprawcy przemocy bardzo często okazywali się recydywistami, ponieważ żadna kara tak naprawdę im nie zagrażała.

Magiczna moc mediów

Dopóki o serii napaści na uniwersytecie w Missouli nie zaczęto pisać w ogólnokrajowych mediach, dopóty sprawcy mogli liczyć w wielu wypadkach na bezkarność. Niestety amerykańskie prawo stoi po stronie oskarżonego, a nie po stronie ofiary, co wybrzmiewa bardzo mocno na kartach tej książki. Jest jednak nadzieja, że tak brawurowe postępowania sądowe, w których sędzia stoi po stronie ofiar, jak w przypadku Rosemarie Aquiliny, przyciągają uwagę mediów i zmieniają sposób dyskusji o tym, czym jest molestowanie seksualne, jak karać sprawców i jak rozmawiać z osobami, które go doświadczyły. Media zainteresowały się tą sprawą, o ironio, również dlatego, że dotyczyła ona pierwszoligowych sportsmenek, które przywoziły z olimpiad złote medale. Czy zwykłe dziewczyny mogą liczyć na uwagę mediów, kiedy to ich krzywda staje się przedmiotem postępowania w sądzie? Pewnie nie aż w takim zakresie, ale życzyłabym sobie, aby owi dziennikarze i dziennikarki byli równie bezwzględni, gdy chodzi o zbrodnię zarówno poza granicami kraju, jak np. ten zbiorowy gwałt w Rimini, jak i w jego granicach, jak ten wielodniowy zbiorowy gwałt w Łodzi czy… w Ostrzeszowie, w mieście, w którym się urodziłam. Potrzebujemy mądrych mediów i takich reportaży, by zrozumieć, jak złożony jest problem przemocy seksualnej.

 

Korekta: Artur Jachacy.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwo Czarne.

[1] J. Krakauer, Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim, s. 288 -299,  Wydawnictwo Czarne.

[2] Tamże, s. 394.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET