Na ulicy Ślicznej we Wrocławiu jest wspaniała restauracja włoska. Obsługa jest miła i kompetentna. Dania pyszne, a atmosfera domowa. We wtorek spotkaliśmy się tam na obiad. Potem spadł deszcz. Przebiegając do samochodu zarejestrowaliśmy kątem oka policyjny wóz, która stała obok bloku. Dzień jak co dzień. Interwencja.
Na tej samej ulicy mężczyzna, zapewne wtedy, kiedy zastanawialiśmy się co zamówić, zabił swoją żonę oraz dwójkę nastoletnich dzieci. Policja mówi o rozszerzonym samobójstwie, nie znam się na typach zbrodni, ale jak dla mnie to jest to zabójstwo. Pozbawił życia swoją partnerkę oraz swoje dzieci i odebrał sobie życie.
Czytacie czasem lokalne gazety? Ja tak. Polecam szczególnie kroniki policyjne. Dzięki nim można sobie wyobrazić skalę przemocy w tym kraju. Notatki policji o tym, kiedy i w jakich okolicznościach poszkodowana wezwała policję i co próbował zrobić jej mąż lub partner, określany mianem konkubenta, pokazują się co tydzień. Obok nich litania na temat pijanych kierowców i drobnych kradzieży. Poczytajcie sobie kiedyś „Czas Ostrzeszowski” albo „Nowiny Jeleniogórskie” to przestanie się Wam wydawać, że to co stało się we Wrocławiu to jakaś nadzwyczajna tragedia. Takie tragedie w skali mikro i makro wydarzają się codziennie kiedy jemy obiad albo kolację.
Albo idziemy do pracy. I nagle jakiś agresywny młodzieniec postanawia kopnąć kobietę, jak to się mówiło? Jak burą sukę. Suka, zwłaszcza bura, jest nic nie warta, nic nie znaczy, a więc można kopnąć ją w ryj. I pójść sobie dalej.
Jackson Katz, który zajmuje się problemem przemocy, często zwraca uwagę na odwrócenie kota ogonem. Mówimy o sprawcach przemocy wobec kobiet. O tym, że to kobiety mają problem. Znikają nam sprawcy. Sprawcy to mężczyźni, łącznie z tymi, którzy w spektakularny sposób (bo Stany, jak wiadomo większe i tam wszystko jest big) chcą odreagować swoje frustracje. Potem, oczywiście obowiązkowo palnąć sobie w łeb. Uciec od odpowiedzialności.
Skupmy się na mężczyznach. Dajmy im mówić o emocjach, dajmy im narzędzia do tego, aby mogli odreagować stres, wielkie oczekiwania, strach i niepewność. Nie ucząc ich od małego, tego, w jaki sposób mogą sobie poradzić z tymi uczuciami sięgają po alkohol albo agresję. Rzadko mają w zanadrzu coś innego. Skupmy się na tym, jak możemy rozwiązać ICH PROBLEM Z PRZEMOCĄ.
Kobiety sobie radzą. Plotą sieci, omawiają problemy, dają się sobie wygadać.
Mężczyźni w ogóle sobie nie radzą.
Tak, to ma bardzo wiele wspólnego z gender. Z przypisanymi nam przez kulturę z rolami.
Nie wierzę w monstra, potwory ani w seryjnych morderców. Wierzę za to, że ludzie miewają ze sobą problemy. Czasem te problemy są ogromne. Nauka o tym, co nas frustruje nie powstrzyma wszystkich zbrodni, ale może chociaż niektóre małe tragedie nie będą się wydarzać.
A ulica Śliczna wcale się tak bardzo daleko od ulicy Miłej, o której pisał Broniewski.
czwartek, 29 maj, 2014 o godzinie 13:25
Troszkę generalizujesz. Więc i ja pogeneralizuje 🙂 Nie dalej jak wczoraj była afera z miasta ŁDZ z pobitym niewidomym w tramwaju. Tenże niewidomy w wypowiedzi dla którejś stacji powiedział, że szczególnie agresywne były dziewczyny w grupce, która go pobiła. Obawiam się, że dziś często „białogłowy” są nie mniej agresywne jak ich koledzy. Może nie są w stanie pobić faceta, ale są w stanie obrazić i sprowokować swoich „rycerzy” do udowodnienia swojego oddania.
Oczywiście nie zmienia to faktu, że przemoc i agresja naturalnie (biologicznie?) występuje częściej u mężczyzn 🙁 Idealnie chciałbym żyć w świecie, gdzie ludzie nie tłuką się po ryjach, nie trąbia na skrzyżowaniach i nie atakują słownie za najmniejsze „przewinienie”. Ale pewnie nie będzie mi to dane 🙁
czwartek, 29 maj, 2014 o godzinie 14:28
Droc, zgadzam się z tym, że kobiety także mają problem z agresją i wg mnie jest to rosnący problem. Przejmują najgorsze męskie wzorce, bo dzięki nim czują się silne i bezkarne. Nie znam recepty na to zjawisko, ale zawsze zostaje nam reagować chyba? Czy lepiej nie? Nie wiem, ja bym chciała mieć odwagę reagować zawsze.
sobota, 16 sierpień, 2014 o godzinie 09:34
Halo, halo! Najgorsze męskie wzorce? Że najgorsze to się zgodzę, ale jak tak przeczytałem kilka Twoich tekstów, jestem skłonny stwierdzić, że jeśli coś jest najgorsze, to w Twoim przekonaniu ma męskie korzenie. I ja, jako feminista również, mówię nie. To nie do końca prawda. Fakt, ciągle się słyszy, że konkubent zmaltretował, czy mąż pobił, jednak wcale nie oznacza, że w drugą stronę nie działa to tak samo. I rację masz, że faceci często nie radzą sobie z emocjami, bo przykładowo, gdy to kobieta używa wobec nich przemocy (słownej, czy fizycznej) w domu, a oni nie są z tych, którzy potrafią oddać, nigdzie tego nie zgłaszają. Myślę, że to również jeden z powodów, dlaczego statystyki wyglądają tak, a nie inaczej. Sam znam parę osób, które ulegają przemocy stosowanej przez żonę, czy ‚konkubentkę’ (nie lubię tego słowa w męskiej, ani żeńskiej formie) i z tego, co wiem, nigdzie się z tym nie udają. Przyjmują to jak leci, na klatę, po rękach, w twarz, a często też publicznie po uszach. Ja osobiście nie pozwoliłbym partnerce na stosowanie wobec mnie przemocy, bo nie wyobrażam sobie takiego związku, niezależnie od etapu, na którym by się znalazł. Po prostu bym go zakończył. Ale polecam też zmianę podejścia do świata, bo to nie mężczyźni, a ludzie mają problemy. W niektórych sprawach mężczyźni bardziej, kobiety w innych, co wcale nie oznacza, że powinniśmy szowinistycznie im to wytykać i zwalać na nie. Zwłaszcza jeśli statystyki również pokazywałyby stosunek 60:40%. Wszystko jest kwestią wychowania i rozmowy w odpowiednim momencie, a stosujący przemoc w dowolnej formie są głupcami. To głupotę trzeba tępić, a nie wytykać mężczyznom, czy kobietom cokolwiek.
sobota, 16 sierpień, 2014 o godzinie 12:20
Jeżeli z moich tekstów wyczytałeś, że wszystkie zło oraz problemy tego świata powodują mężczyźni, to jestem lekko zdziwiona.
Odnośnie przemocy domowej – póki co nie mamy innych statystyk, także opieramy się na tych, które mamy. Z tych danych, które mamy wynika, że problem przemocy domowej i przemocy w rodzinie nie jest bezpłciowy, ale zdecydowanie ma płeć i jest to płeć męska. Trudno z tym polemizować, bo to nie moje poglądy, a fakty. Owszem, zdarzają się przypadki w których to kobiety są sprawcami przemocy, ale jest ich o wiele mniej niż tych, w których sprawcami przemocy jest mężczyzna.
Wiele osób zadaje sobie pytanie dlaczego tak jest? Jedni odpowiadają natura, inni kultura, jeszcze inni, że są to wzorce patriarchalnej kultury, które się wzmacnia mówiąc i pisząc „bo mężczyźni tak mają, bo są z natury bardziej agresywni, etc.” Ja myślę, że to jest splot wielu czynników.
Niesłusznie oskarżasz mnie o szownizm, bo to nie jest tak, że niektórzy ludzie mają problemy niezależnie od płci. Jak już mówiłam, niektóre problemy mają płeć. Nie wiem, skąd Twoje oburzenie, że wytykam mężczyznom, to że są częściej sprawcami przemocy domowej, uważam, że to lepsza strategia niż mówienie o tym, że przemoc domowa to „problem kobiet”.
Odsyłam do mądrzejszych ode mnie i pozdrawiam, dziękuję Ci bardzo za komentarz.
http://www.niebieskalinia.info/index.php/sprawcy-przemocy/28-charakterystyka/47-co-cechuje-osobe-
stosujaca-przemoc
Jeszcze jedna rzecz – masz rację w tym, że kobiety jako sprawczynie przemocy nie są tak mocno piętnowane, jak mężczyźni – dobra kampania tutaj: http://www.pinterest.com/pin/163044448984858091/
sobota, 16 sierpień, 2014 o godzinie 18:58
Nie wyczytałem z Twoich tekstów, że wszystkie zło oraz problemy tego świata powodują mężczyźni, a raczej źle ująłem to, do czego chciałem nawiązać. Chodziło mi o to, że to są najgorsze wzorce w ogóle, a nie najgorsze wzorce męskie. Bo agresja i nieposzanowanie godności drugiego człowieka w moim mniemaniu są słabymi cechami niezależnie od płci. Fakt, częściej wychodzą od mężczyzn, ale nie wyłącznie w stronę kobiet, bo w stronę mężczyzn również. Jednak nie oznacza to, że są to najgorsze cechy męskie tylko i wyłącznie, bo nie lubię ich zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, więc są cechami słabymi w ogóle. Ale jak wspomniałaś, to kwestia patriarchalnej kultury, do której dochodzi jeszcze wychowanie, bo jednak wiele wynosi się z domu, a do tego jeszcze brak umiejętności rozładowania emocji i energii w inny sposób. Nie mówię też, że przemoc domowa jest domeną kobiet, ale zwracam uwagę, że nie tylko mężczyzn. Fakt, więcej przypadków się słyszy o męskiej przemocy domowej, jednak o przemocy kobiet wobec mężczyzn słyszy się rzadziej właśnie przez patriarchalną kulturę. Niejeden pewnie męczy się z przemocą ze strony żony, ale nie pochwali się tym nikomu, bo co powiedzą? Że jak to? Że kobieta go bije? Sam byłem ostatnio świadkiem jak kobieta dotkliwie skopała pewnego faceta. Ok, miała powód, ale moim zdaniem zasługiwał na liścia, góra trzy, a przyjął kilka butów na twarz. Większość z obecnych nie zwróciła uwagi, bo to nie on skakał po głowie jej, a ona jemu. Gdybym nie zareagował, gość nie miałby twarzy w ogóle, a tak, coś tam mu pewnie zostało. Nie lubię przemocy. Ani męskiej, ani damskiej.
Pozdrawiam również.
czwartek, 29 maj, 2014 o godzinie 11:51
zgadzam się i popieram w 100%. i tak, to ma dużo wspólnego z gender, kiedy dzieją się sytuacje także takie jak ta: https://www.youtube.com/watch?v=u3PgH86OyEM
czwartek, 29 maj, 2014 o godzinie 14:26
Nigdy nie twierdziłam, że mężczyźni nie są ofiarami przemocy. Ale myślę, że polskie statystyki wyglądają inaczej. Tutaj stosunek 40% do 60% jest już zbliżający się do pół na pół. Najlepsze są jednak uśmieszki oglądających rzecz z daleka, bo z tym właśnie spotykają się męskie ofiary przemocy – z lekceważeniem.
Dzięki za linka.