„Jak nakręcić porno?” zastanawiała się Królewna Śnieżka…

6
www.kiciputek.blogspot.com

Przysłuchuję się na temat teatralnego porno z rosnącą ciekawością. Oto wszyscy zastanawiają się czy można, jak można i gdzie można pozwolić sobie na porno w przestrzeni publicznej, a tymczasem w domowym zaciszu i na skrzętnie ukrytej zakładce dzieją się sceny, o których zapewne Sashy Grey się nie śniło.

Wszyscy oglądamy pornografię. Każdy z nas zrobił to co najmniej raz w życiu. Może przez przypadek, ale raczej nie wierzę w przypadki. Pewne frazy same do wyszukiwarki nie wskakują a zasobność właścicieli największych serwisów porno nie wzięła się z faktu, iż milionom osób palec na klawiaturze trafił w nie to, co chcieli.

Podoba mi się, że wszyscy dyskutuję o sztuce teatralnej, którą mało kto widział. Ekscytacja sięga zenitu, choćby w moim ulubionym pseduopublicystycznym programie na antenie radiowej Trójki, gdzie można się dowiedzieć co myślą o świecie nasi rodacy z radością dzwoniący do radia, by wypowiedzieć się za a nawet przeciw. To ja też się wypowiem. A co.

Trudno udawać, że seks nas nie bombarduje z każdej strony. Naprawdę trzeba by włożyć dużo wysiłku w to, aby zignorować fakt, że otaczający nas świat podsyca nasze seksualne pragnienia. Banalnym przykładem są reklamy i równie banalnym przykładem jest sztuka. Nie tylko ta współczesna. Przeglądając dzieła wielkich mistrzów trudno nie dostrzec, że zawsze jednym z elementów gry z widzem było wabienie go seksem. Dobrze, że dyskutujemy o tym, czy w teatralnej sztuce mogą zagrać aktorzy porno, chociaż mnie to osobiście nie bulwersuje. Czemu mieliby być gorszymi aktorkami i aktorami, niż Ci, którzy także rozbierają się za pieniądze ale nie w filmach dla dorosłych? Dlaczego zawsze bulwersuje nas to, co powiedziane wprost? Jak wyznanie Sashy Grey o tym, iż to jedyna robota, gdzie może zarabiać więcej niż jej koledzy na planie.

Myślę, że bardziej szokuje nas i zawstydza fakt własnego podniecenia. I o tym pisze Erika Lust w ebooku, do którego się dołożyłam. Super się wstrzelił w toczącą się dyskusję. „Jak nakręcić porno?” to nie jest książka, z której dowiecie się samych profesjonalnych informacji na temat kręcenia filmów dla dorosłych. To raczej książka o kreatywności i o tym, jak sami możemy kształtować to, co oglądamy. Że nie musimy podniecać się tym, co nam sprzedaje mainstreamowa branża, bo możemy sami nakręcić swoje porno. To akurat jest dla mnie mniej ciekawe niż same rozważania autorki na temat tego, jak sama znalazła się w tej „różowej” branży i czym dla niej samej jest kręcenie filmów dla dorosłych. Z ciekawością czytałam o tym, jak pracować a aktorkami i aktorami, jak filmować seks i przede wszystkim jak stworzyć ciekawy scenariusz. To ebook motywujący do tworzenia własnych treści, nawet jeśli schowamy je do szuflady. Jeśli ktoś ma śmiałość Erika Lust podpowie, w jaki sposób dzielić się stworzoną przez nas treścią. Jednak najważniejsze było dla mnie wezwanie do tego, żeby się zastanowić nad tym, co nas kręci. Co chcemy oglądać, bo to, że będziemy oglądać jest oczywiste. Pokazanie czytelnikowi i czytelniczce, że możemy wybrać pomiędzy tym, co wprost lub snuć historie. Lust mówi wprost, że tylko oddolne zmienianie branży, dopuszczanie do głosu nowych twórców i ich pomysłów może zmienić pornografię, jaką znamy i jaka zapewne większości z nas się nie podoba. Jakiej się wstydzimy.

Bardzo lubię jej filmy, bo opowiada ciekawe historie i chociaż wiem, jak się skończą to daję się ponieść fabule. Podoba mi się jak gra światłem i muzyką, jaki stwarza nastrój. Aktorki i aktorzy w jej filmach to ludzie, którzy są bardzo różnorodni i mają niejednokrotnie intrygującą urodę. Reżyserka namawia nas do tego, żebyśmy kręcili porno nie po to by od razu robić karierę, ale dlatego, że to świetna zabawa pod warunkiem, że jesteśmy odpowiedzialni i… film ma jedną kopię, a nasi aktorzy odpowiednio się zabezpieczają.

Darmowy ebook jest dostępny u inicjatora projektu, czyli w sklepie KinkyWinky.pl a tekst przetłumaczyła Natalia Grubizna, czyli autorka znanego Wam doskonale bloga Proseksualna.pl, także polecam tym bardziej. Jest mi bardzo miło, iż akcję wsparła także Katarzyna Babis, czyli Kiciputek w związku z czym okładkę wpisu zdobi jej praca.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET