Temat we mnie siedzi, a więc kiedyś musi wyjść.
No to wychodzi.
Wyobraźmy sobie, że jesteś atrakcyjną (według standardów piękna w kraju zwanym Polską), młodą kobietą na konferencji branżowej. Ubrałaś się ładnie, bo lubisz się ładnie ubierać, a w dodatku odbierasz nagrodę za swoją pracę. Jest ci miło. Masz zrobione paznokcie, makijaż i z uśmiechem suniesz przez korytarz z koleżanką, równie atrakcyjną i zadbaną. W wyśmienitych humorach krążycie po sali z kieliszkami wina w dłoniach, coś tam gadacie, czasem ktoś Was zaczepia.
No i się zaczyna.
Oślizgły komplemento-seksizm.
To jest uczucie wprost nie do opisania dla kogoś, kto nigdy nie był w sytuacji, że niby spotyka go coś miłego, a jednak ma wrażenie, że ktoś właśnie obleśnym jęzorem liże Cię po twarzy. Wcale nie chcesz tego, co on ci daje w tym momencie. Do niczego nie jest Ci potrzebna jego pochwała, komplement czy inny kretyński żarcik. Nie chcesz słuchać o tym, jaki masz głęboki piękny głos, wspaniałe oczy, o tym jaka jesteś piękna. Nie chcesz całowania rączek, bo czujesz się jak klacz wystawiona na aukcję.
Do tego nie trzeba wcale bankietów. Wystarczy chodzić do pracy, tak jak chodzi D. A tam czeka na nią kolega z oślizgłym „Jak pięknie dzisiaj się ubrałaś”. To się D. zastanawia czy ma się cholera ładnie ubierać czy może nie? Czy ubiera się w takim razie dla siebie czy dla oślizgłego typa? Myślę, że każda z nas to zna.
Co jest w tych niechcianych komplementach tak obrzydliwego?
Otóż powodują, że zamiast czuć się dobrze, ja na przykład czuję się źle. Jakby mnie ktoś nieustannie taksował wzrokiem, oceniał i zupełnie ignorował to, że posiadam mózg i go używam. Podczas wspomnianego bankietu padły oczywiście gratulacje z okazji otrzymania nagrody, ale trudno je było zauważyć, bo o wiele więcej było prymitywnych żarcików na temat mojej sukienki. Sukienka miała kokardę, co jak wiadomo (chociaż ja nie wiem, co to za logika) oznacza, że tę kokardę trzeba rozwiązać. Na szczęście skończyło się na żartach, a nie na próbach jej rozwiązania.
Dobrotliwy seksizm naprawdę istnieje.
Ja nie podchodzę do nieznanych mi, przystojnych mężczyzn, żeby ich komplementować. Przyszło mi do głowy, że mogą sobie tego nie życzyć i uważać, że jest to naprzykrzanie się. Podobnie zrobiła D., poszła do kolegi od komplementów i powiedziała mu, że ma wspaniałą koszulę i pięknie dzisiaj wygląda. Konsternacja nie do opisania nastąpiła. Mój przyjaciel pytał się mnie, co myślę o zjawisku catcallingu i myślę, że najlepszym co można zrobić, to spowodować, że osoba, która prawi niechciane komplementy sama stanie się ich adwersarzem. Z. zresztą tak robi. Jak słyszy, że ktoś się za dziewczyną ogląda i rzuca jej jakiegoś suchara na ulicy, to tego suchara odbija w stronę wypowiadającego go pana. Bardzo skuteczne z tego, co mówił.
O podobnym problemie wspomina Joanna Bagniewska, która mówi o tym, że na konferencjach naukowych panowie się wzajemnie nie komplementują, ale jak już wejdzie kobieta… to się zaczyna.
Fajni faceci istnieją. Potrafią reagować kiedy widzą żenadę na twojej twarzy, taktowanie wkraczają do akcji i wcale nie jest to syndrom „ratowania księżniczki z opresji” tylko zwyczajna ludzka pomoc. Potrafią być zarówno troskliwi i opiekuńczy, tak by się nikomu nie narzucać. Rozmawiają z Tobą jak partner z partnerem i nie trzymają się ich kretyńskie żarciki. To super, że niektórzy z nich chcą reagować kiedy widzą, że inni faceci zachowują się jak debile.
A miejsce całowania rączek jest w sypialni. Niech tam zostanie.
(Okładka wpisu tak mi się spodobała, że nie musi mieć związku z tematem, co nie?)
sobota, 17 styczeń, 2015 o godzinie 12:20
Tu dużo też zależy od środowiska, obszaru społecznego – zupełnie inaczej jest powiedzieć komuś w neutralnej sytuacji, że ma „ładną koszulę” niż użyć zwulgaryzowanego „komplementu”.
piątek, 16 styczeń, 2015 o godzinie 14:05
[…] Bardzo często, kiedy jadę rowerem po ulicy, kierowcy trąbią na mnie nie dlatego, że robię coś głupiego lub stwarzam sytuację zagrożenia, ale po to, by zwolnić, opuścić szybę i mrugając, powiedzieć „cześć”. I wiem, że zaraz znalazłoby się wielu, którzy próbowaliby mi udowodnić, że to komplement, że powinnam czuć się z tym dobrze. Czy kobiety trąbią na mojego partnera, który też jeździ rowerem? Łatwo się domyślić… Ciekawie o tego typu niechcianych komplementach pisała Lady Pasztet. […]
czwartek, 20 listopad, 2014 o godzinie 01:17
Na kanwie życia „tak by się nikomu nie narzucać” została wychowana właśnie ta grupa mężczyzn, która Cię tak frustruje swoim sposobem komunikacji. To ludzie, którzy w nieskalibrowany sposób próbują swoich sił w komunikacji damsko-męskiej bo czują, że postawienie się wyżej daje im pewną formę bezpieczeństwa. To naturalnie nie usuwa ich problemu jakim było kultywowanie „nie narzucania się nikomu” przez całe życie i przez to lekkie zaburzenie poczucia ich własnej wartości.
Możliwości w tych przypadkach są dwa – albo gość próbuje odejść od tego modelu i sprawdza na czym świat się opiera (kibicuję mocno) albo został już wyuczony przez uśmieszki niepotrafiących autentycznie zareagować kobiet tego. Z resztą, Ci sami faceci widzą innych, robiących to samo, lepiej wyważonych facetów, na których kobiety. Chcą ich naśladować. Nie wiedzą niestety, co tak na prawdę za tym się kryje. Widzą zatem podwójny standard, którego nie rozumieją, natomiast kobiety również nie wykazują się w tym elemencie samoświadomością bo nie potrafią dobrze tego problemu zakomunikować i zazwyczaj reagują agresywnie.
Twoje podejście jest błędne bo tak jak faceci w opisywanym przez Ciebie przypadku nie wykazujesz się zrozumieniem sytuacji. Zwracasz uwagę na problem formalny ale jego istota nie leży ani w przyzwoleniu ani zabronieniu czy ograniczeniu tego działania tylko na umiejętnej, wynikającej z poczucia własnej wartości odpowiedniej reakcji zwrotnej, którą od dawna kultywują normalne kobiety.
czwartek, 20 listopad, 2014 o godzinie 11:13
Hej Jaś,
1. Nie rozumiem, co ma „nikomu się nie narzucać” do „pokazywania swojej wyższości” wytłumacz proszę, jak to działa.
2. ” Nie wiedzą niestety, co tak na prawdę za tym się kryje. Widzą zatem podwójny standard, którego nie rozumieją, natomiast kobiety również nie wykazują się w tym elemencie samoświadomością bo nie potrafią dobrze tego problemu zakomunikować i zazwyczaj reagują agresywnie. ” O co chodzi? O czym wiedzą jedni mężczyźni a drudzy nie i skąd tutaj podwójny standard, kogo miałby on dotyczyć?
Kobiety reagujące agresywnie na coś co im się nie podoba – nie widzę tutaj żadnego problemu. Why not?
3. W czym w takim razie leży istota problemu? Jakiej sytuacji nie rozumiem?
Na czym polega taka rekacja i kim jest normalna kobieta?
„na umiejętnej, wynikającej z poczucia własnej wartości odpowiedniej reakcji zwrotnej, którą od dawna kultywują normalne kobiety.”
Będę wdzięczna za uzupełnienie braków, serio, bo nie do końca kleję Twój wywód. Pozdrawiam!
czwartek, 20 listopad, 2014 o godzinie 18:21
Parę błędów wychwyciłem dopiero po napisaniu, wybacz. Idzie mi o to, że istnieje powiązanie między tym, jak wyobrażasz sobie normalnych mężczyzn a tym skąd się biorą takie zachowania.
1. Nienarzucanie się nikomu (co zasugerowałaś jako wartość wyróżniającą facetów normalnych) zamyka w bańce, która w większości przypadków wiąże się z frustracją i w reakcji prowadzi to takich zachowań jak opisujesz jeśli stosowana z automatu czego mam wrażenie się domagasz.
2. Mężczyźni świadomi społecznie i seksualnie mogą sobie pozwolić na dużo więcej w stosunku do kobiet bo one widząc ich jako kompletnych emocjonalnie ludzi reagują pozytywnie. Widząc to mężczyźni słabszego sortu frustrują się, bo chcąc użyć podobnych środków dostają po głowie (i bardzo dobrze). Efektem tego jest postrzeganie kobiet jako operujących podwójnym standardem. Bo dlaczego jeden może Ci powiedzieć, że jesteś ładna/głupia/niezła dupa i będzie Ci się podobać a drugi już nie. Skoro decyduje nie to, co się mówi, to jest to sposób w jaki się mówi. Kobiety z reguły same nie wiedzą skąd się to bierze, nie potrafią tego dobrze wyjaśnić, zapytane reagują agresywnie bo czują się jakby ktoś im zarzucał kłamstwo. Reagują także agresywnie w sytuacjach dla nich niekomfortowych lub tylko po to by sprawdzić ewentualnego kandydata, który był na tyle zdeterminowany żeby ich przestrzeń naruszyć. Ponad to sugerują tym nieogarniętym facetom, żeby wyluzowali, dali se siana bo zachowują się w stosunku do nich nieadekwatnie. Oni zgodnie za radą idą i no bo w końcu chcą być fair i historia się powtarza. Takie kółko frustracji.
3. Rysujesz problem jako formalny. Jako oburzona odwołujesz się do zachowania formy. A problem jest natury psychologiczno-społecznej i z formą ma mało wspólnego. Ty jako sfrustrowana nie szukasz rozwiązania wewnątrz siebie i nie sugerujesz jak sobie z tym radzić generalnie tylko odwołujesz się do zasad bo nie widzisz związku przyczynowo-skutkowego. Kobiety świadome własnej wartości zrobią tak, że facet klęknie z zażenowania po takim tekście, który mógłby być dla niej niekomfortowy. Mógłby bo w rzeczy samej nie jest – i tak nie ma na nią większego wpływu. Facet świadomy będzie wiedział kiedy popełnił błąd ale nie znaczy to, że skwasi się wewnątrz siebie i odejdzie z podkulonym ogonem i po wsze czasy zostanie niewpychającym się nigdzie ciepłym plackiem, którego żadna kobieta później nie zechce bo nie ma swojego zdania. Z Twojego tekstu da się odczuć brak tej świadomości. Jak chcesz coś z tą sytuacją zrobić to tylko z nią. Nie można żalić się na sytuację w ten sposób bo doprowadzi to tylko do powielenia schematu, co opisałem wcześniej.
piątek, 07 listopad, 2014 o godzinie 00:23
Jeden komplement 😛 i dwa grosze krytyki.
1. Dobrze napisane.
2. Czasem jednak lepiej powiedzieć coś miłego osobie, której sprawi to przyjemność, niż pozostać niewzruszonym.
3. W innych, mniej wykształconych i mniej wielkomiejskich środowiskach przyzwolenie na frywolne nawet komentarze jest o wiele większe.
piątek, 07 listopad, 2014 o godzinie 11:25
Dzięki za komplement 😉 Dotyczy jednak pracy mego mózgu, a nie ciała. Takie sobie cenię!
Ja przecież nie postuluję, żeby nie mówić miłych rzeczy, chodzi mi raczej o to, by robić to uważnie.
A co do tego typu środowisk – wiem, wiem, wiem, ja z prowincji jestem!
Pozdrawiam
🙂
czwartek, 23 październik, 2014 o godzinie 09:16
To ja zapytam tak. Jak odróżnić komplement chciany od niechcianego? Pomijam tutaj teksty z kokardą, zaproszeniami, nogami etc.
Co do ładnej/fajnej koszulki. Ja w tym nie widzę problemu jeżeli kobieta/facet mi to mówi. Chociaż może to wynika z tego, że staram się dobierać wyróżniające się koszule.
czwartek, 23 październik, 2014 o godzinie 11:03
Według mnie najbezpieczniej jest mówić je osobom, które znamy, z którymi jesteśmy w jakiejś zażyłości i wiemy, że nie potraktują tego źle. Tak samo w pracy jak i w biznesie, pewne rzeczy należy wyczuć i zdać się na takt.
Ale obcym osobom? Ja zawsze wstępnie zakładam, że dana osoba doskonale sobie poradzi bez mojej opinii na temat jej wyglądu.
Dziewczyny na ulicy mówią Ci, że masz fajną koszulę? Wątpię, no ale jeśli tak, to musisz mieć naprawdę ekstra koszule 😉
czwartek, 23 październik, 2014 o godzinie 15:02
Na ulicy mi się nie zdarzyło. A nawet jeśli, to fakt. Podejrzewałbym w tym drugie dno. 😉 Chociaż ja celowo ubieram się w taki sposób aby zwracać uwagę raczej określonej grupy osób, zwracających uwagę na szczegóły. No ale mniejsza.
Czyli odniesienia do ubioru są traktowane negatywnie? Czy tylko odniesienia typu „ładne”?
Ja podczas „branżowych eventów” często się do tego odwołuje. Nie tylko w relacjach damsko-męskich ale również męsko-męskich. Jest to dla mnie jeden klasycznych „ice breakerów” pozwalających nawiązać relację.
czwartek, 23 październik, 2014 o godzinie 08:37
Jako studentka pracowałam w „sługach”, czyli w gastronomii. W tej branży front do klienta odbierany jest nie jako customer service, ale jako flirt. Herstorie nie z tej ziemi. „To może tu ze mna usiadziesz, postawię ci drinka/kawę?” Plus jeszcze performowanie wyższości nad kelnerka/baristka, która przecież nie ma prawa wiedzieć, o co chodzi w życiu, w biznesie czy w sztuce…