W obronie pop feminizmu

2


Wczoraj byłam na wspaniałym wieczorze panieńskim przyjaciółki, który miałam zaszczyt zorganizować, i dziś nawet mój kot chodzi trochę za głośno. A jak miauknie, to jakby gromy waliły! Tyle u mnie, ale to gwoli wyjaśnienia, dlaczego dziś się będę lekko wyzłośliwiać.

Feminizm? Nie dziękuję.

Wrzuciłam na fanpage ostatnio tekst Dominiki Dymińskiej, który mi podrzuciła koleżanka Marta. Koleżanka jest feministką czynną, ale z feminizmem miewa problemy, bo któż nie miewa problemów z tym ruchem. Miewam i ja, ale mimo wszystko uważam, że ideę trzeba szerzyć, bo jest tego warta, a nawet warta jest więcej niż cała korporacja L’Oréal. Rozumiem instynktowną niechęć do nazywania się feministką, bo to rzeczywiście jest łatka, ale pamiętajmy – im więcej kobiet z łatką, tym łatka mniejsza.

Wstęp ten jest o tyle kuriozalny, że czytając tekst Dymińskiej, najpierw zrobiłam „meh”. A potem jednak zaczął mnie intrygować i pobudzać me komórki do refleksji. Poczułam wręcz, że być może coś przegapiłam i mnie ominęła jakaś rewolucja. Z tekstu Dymińskiej możemy wywnioskować, że feminizm taki, jaki znamy, jest już kompletnym mainstreamem. Oto polskie celebrytki w każdym wywiadzie sypią autoidentyfikacją z ruchem feministycznym na prawo i lewo. Na Instagramie rządzą wypielęgnowane ciała spod znaku body positivity, czy też ciałopozytywności, a wszystkie dziewczęta tylko marzą o łezce w oku, by wrzucić fotę z hasztagiem #selfiefeminizm.

Hannah Altman Photo

Rwący główny nurt feminizmu

Otóż nie. Feminizm póki co ma bardzo daleką drogę do głównego nurtu. Co pokazały dobitnie i #CzarnyProtest, którego uczestniczki nie zawsze chciały się z feminizmem utożsamiać, i dyskusje na grupie Dziewuchy Dziewuchom, gdzie co jakiś czas temat wybucha od nowa i znów trzeba tłumaczyć, dyskutować i argumentować, że to jest trochę tak trudno nie być feministką, jak jest się za równouprawnieniem.

Selfie feminizm sprzedaje?

Co zaś się tyczy oskarżeń o to, że selfie na insta karmią wielkie korporacje i wciskają nam kosmetyki – owszem, nie powiem, zdarza się, że korporacje grają na tej nucie i robi tak Dove i Always, i czasem H&M, pytanie tylko, czy robią to skutecznie. Czy rzeczywiście różnorodność w reklamach Dove pcha nas w objęcia tej marki? Czy ja wiem… To, że reklama postanowiła grać na tych czułych dla feminizmu nutkach ciałopozytwności i akceptacji, uważam za cenne, bo żyjemy w kraju, gdzie jak pokazują badania, już nawet 9 letnie dziewczynki mają kompleksy. I owszem mają je dlatego, że Instragram czy Snapchat pozwalają na dowolne kreowanie siebie, czy jednak w takim razie nie jest jeszcze ważniejszy fakt kreowania przestrzeni, gdzie nie trzeba być super laską? Gdzie jest miejsce na fałdki, rozstępy i łzy oraz to, na zwykłość, codzienność i może czasem odrobinę brokatu?

Hannah Altman Photo

 

I dla mnie w tym dzieleniu się różnymi zdjęciami na insta jest wielka wartość. Jestem w takiej zamkniętej grupie kobiet, które się znają i nie znają, ale mamy tam taki wątek do wrzucania selfie. I ja wrzucam, i one też, a potem sobie mówimy miłe rzeczy, komplementujemy i się wspieramy. Bardzo się wspieramy i uczymy się tego, bo nie zawsze każda z nas znajduje to w realu. I to jest piękne i ja się zawsze wzruszam na myśl o tej grupie, bo ona mi bardzo dużo dała, chociaż pewnie połowy z tych dziewcząt nigdy nie spotkam na żywo. To jest dla mnie taka kampania, którą prowadzi na Instagramie Ulrikke Falch, gwiazda mojego ukochanego serialu SKAM, a jest to zostawienie karteczek z miłą wiadomością lub używanie hasztagu  #postitgeriljaen. Oczywiście, nikt chyba się nie łudzi, że karteczki Post-it zmienią świat, ale ja wiem, jak trudno jest przyjąć komplement, i dlatego uczenie się tego i praktykowanie jest bardzo ważne.

 

(http://aktivist.pl/gwiazda-serialu-skam-rusza-akcja-body-positive/)

Pop znaczy gorszy?

Stąd jak dla mnie taki feminizm absolutnie może być, czy on jest pop, czy nie pop. Tylko kiedy dziewczęta będą wiedziały, jaka w ogóle stoi za nim idea, będą wstanie działać aktywniej na jego rzecz, a może i z czasem zaangażować się i w protesty, i w działalność polityczną. Póki co jednak obserwując politykę, programy publicystyczne i eksperckie, dziewczęta dostają przekaz, że nie ma tam dla nich miejsca. Budujmy w nich poczucie własnej wartości, nie olewajmy ich kompleksów i tego, że ciało jest ważne. Bo jest! Nie możemy się z nim rozstać i sobie pójść, towarzyszy nam i daje nam znaki, czasem za nas mówi, kiedy się rumienimy lub pocimy, to ciało jest szybsze niż słowa. I w tym widzę wartość ruchu zarówno #selfie-feminizmu, jak i body positivity. Jak powiedział ostatnio bliski mi kolega: Ludzie wiedzą, kiedy wyglądają źle. Warto im mówić, że są piękni, tak rzadko sami sobie to mówią. Tak że mnie nie drażnią brokatowe łzy ani to, że Beyonce nazywa się feministką. Czy inna feministka powinna odbierać jej taką możliwość? I gdzie indziej są Stany i autorka książki Why I Am Not a Feminist: A Feminist Manifesto Jessa Crispin, a gdzie indziej internetowy polski lincz na Natalii Przybysz, która powiedziała, że miała aborcję.

Tak że jak ten feminizm w Polsce już będzie taki mejnstrimowy, to ja się doprawdy ucieszę. Póki co bez obaw, brokatowe łzy na pewno mu nie zaszkodzą.

 

Korekta: Artur Jachacy

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET