Kiedy kilka dni temu niezastąpiony Już nie Rzeczony przesłał mi mailem plotkę. Przeczytałam wyznanie Kingi Dunin, popytałam skąd to ma i właściwie byłam pewna, że rzecz powrze trochę w niewielkim światku literackim, ktoś się zbulwersuje, ale po chwili wyparuje. Bardziej zastanawiało mnie to, w jaki sposób faktycznie powstają książki i praca ilu mentorów odciska na nich swoje piętno. To jest dopiero ciekawa kwestia w świecie, gdzie ludzie wiedzą, co oznacza skrót HLP.
Aż tu nagle buch! Karpowicz się odgryza. Nie tylko się odgryza, ale również oskarża. Przedtem Dunin oskarżyła go o nieoddanie pieniędzy, na co on ją oskarżył o gwałt i molestowanie seksualne. Przeczytałam jego oświadczenie i pomyślałam sobie, że oto przed nami wielki test.
Test dla całego środowiska feministycznego, które musi wykazać się, chcąc nie chcąc konsekwencją i dać się wypowiedzieć osobie, która twierdzi, iż padła ofiarą molestowania seksualnego. Karpowicz robi w słowach nie od dziś, mam więc wrażenie, że raczej wie, co pisze w swoim oświadczeniu wysłanym do natemat.pl
Jeśli jest ofiarą przemocy seksualnej ze strony kobiety (tutaj media podkreślają z lubością – starszej) to znaczy, że powinien się zająć tym sąd. Gwałt jak wiemy, dzięki podpisaniu konwencji o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, jest ścigany z urzędu. Jeśli doszło do przestępstwa to Karpowicz powinien zgłosić się na policję i pójść do sądu. A my powinniśmy zająć się tym, by jako ofiara przestępstwa uzyskał właściwą ochronę i nie został ośmieszony. Gwałty na mężczyznach się zdarzają. Mężczyźni mogą być ofiarami przemocy domowej i seksualnej.
Bycie feministką i pisarką nie oznacza automatycznie tego, że jest się lepszym człowiekiem, który nie popełnia błędów. Dlaczego od razu ustawiamy się po stronie Dunin nie chcąc słuchać tego, co ma do powiedzenia Karpowicz?
Chciałabym, aby ta sprawa sprowokowała do wyznań innych mężczyzn, którzy także stali się ofiarami przemocy i nie mają śmiałości o tym mówić, bo boją się rekacji opinii publicznej, która nie sprzyja „słabym i mazgajom”.
Granica w kontaktach intymnych między ludźmi jest bardzo cienka i niewyraźna. To, co dla mnie jest przekroczeniem granicy może nim nie być dla kogoś innego. Jednak znam mało osób, które idąc z kimś do łóżka nie wiedzą, co tak dokładnie robią. Wierzę w to, że dorośli ludzie zdają sobie sprawę z konsekwencji jakie niesie ze sobą seks i nie chodzi mi tylko o dzieci. Nie chcę wnikać w relację, jaką mieli ze sobą Dunin i Karpowicz, bo to ich sprawa o ile nie doszło do molestowania i gwałtu.
Mam nadzieję, że pisarz, którego lubię nie użył takiego słowa, aby opisać ekstazę, jak jeden z moich znajomych, który wyznał, że „został zgwałcony przez uszy” i miałbyć to wyraz najsłodszej rozkoszy. Nie napisałam mu komcia pod tym wyznaniem, bo stwierdziłam, że znowu się okaże, że się czepiam. Ale tym razem się jednak doczepię.
Poczekajmy na rozwój wypadków i zobaczmy, czy potrafimy w sobie znaleźć tyle współczucia oraz zrozumienia dla mężczyzny, jakie mamy dla kobiet w takim położeniu.
sobota, 04 październik, 2014 o godzinie 13:58
Mnie ciekawi jeszcze czy wspomniany podczas ich wojenki Juliusz Kurkiewicz już wcześniej ujawnił swoją orientację, czy teraz zrobiono to za niego.
sobota, 04 październik, 2014 o godzinie 12:16
NO, halo?! W nagłówku mam, że to feministyczny blog 🙂
Tekst na CF rzeczywiście i mnie się nie podobał, co do podejścia tzw. środowiska – Gronkowiec – ludzie są różni, różną mają empatię i różne rzeczy im do głowy przychodzą. Czasami najpierw jest impuls, a potem myśl, bo to naprawdę się w głowie nie mieści, że osoba związana z ruchem, który uwrażliwia społeczeństwo na to, czym jest przemoc seksualna może zostać oskarżona o to, że jest sprawcą przemocy. Trudno to przyjąć do wiadomości i dlatego mnie nie dziwią próby obrony, bo to odwrócone lusterko tekstów w stylu „Sama się prosiła, bo w sukience chodziła.” Po prostu trudno wobec takiego faktu nie zastosować jakiegoś obronnego triku. A tymbardziej pokazuje to jedno – sprawcą przemocy może stać się każdy, niezależnie od równościowych poglądów i powiązań. Tylko niektórzy sprawcy przemocy lepiej nam pasują do naszego wyobrażenia a inni nie i chyba tutaj tkwi problem, że KD do tego „schematu” nie pasuje.
Uf.
A tak w ogóle, dziwna jest to sprawa, list KD krążył w kuluarach literackich już od dwóch tygodni i nikt za bardzo nie wie o co chodzi. Zapewne, jak mawiają mądrzy ludzie: chodzi o coś zupełnie innego niż się nam wydaje.
sobota, 04 październik, 2014 o godzinie 10:06
Nie znam Lady Pasztet, ale jeśli twierdzisz ze to feministka, to OK 🙂 Bardzo mi się podoba jej podejście. (I ta aluzja do „nie można zgwałcić prostytutki” – wiem ze gwałtów nie można stopniować, ale właśnie gwałty na pracownikach seksualnych i na mężczyznach szczególnie mnie ruszają, bo ich ludzie szczególnie nie zauważają!)
Nie chodzi o to, żeby rozstrzygać kto jest winny (zwłaszcza ze ja tych ludzi nie znam – choć panią Dunin darzę szacunkiem, bo to na jej felietonach uczyłem się zauważać co jest nie tak z równością w społeczeństwie), ale o to by zachować się teraz z klasą (jeśli para bohaterów jak się okazało klasy sama nie ma) i pokazać jak NALEŻY podchodzić do sytuacji gdy pada oskarżenie o gwałt.
Komentarze na Codzienniku czytałem starannie (przez nie tu trafiłem!) i bardzo się z nich cieszę, bo to pierwszy raz gdy czytelnicy prezentują tak zgodny front. Do tej pory zawsze pod tekstem o molestowaniu mężczyzn pojawiały się głosy w stylu „przecież nie da się zgwałcić faceta” albo „dobrze im tak, byleby ich to jak najmocniej bolało!”.
Wiem że nie ma czegoś takiego jak „środowisko feministyczne”, tylko dziesiątki małych środowisk i indywidualnych feministek. I ciężko oczekiwać żeby każda jedna feministka odpowiadała za każdy czyn każdej innej feministki na Ziemi. Tylko wiecie… mnie rusza problem gwałtów na mężczyznach. Nie tylko sam jestem facetem, ale też ktoś bardzo dla mnie ważny był kiedyś molestowany. Więc jak regularnie widzę na Codzienniku takie teksty jak przytoczyłem powyżej (a przecież komentarze są moderowane!), jak na „feministycznych” blogach widzę że wszyscy albo zakrzyczą albo zignorują każdą wzmiankę o gwałtach na facetach… to po jakimś czasie człowiek zaczyna nabierać uogólnionego wrażenia że feministki w d***e mają ludzką krzywdę jeśli nie ma to wpływu na ich własny interes. I jak nagle się zjawia akcja w stylu Dunin-Karpowicz, to człowiek patrzy na nią już z takiej uprzedzonej perspektywy że w wcześniejszych komentarzach nieco przesadziłem i uogólniłem…
sobota, 04 październik, 2014 o godzinie 08:59
Padło pytanie, jak państwo prawa przejdzie test wytrzymałościowy ścigania zgwałceń z urzędu.
Tak deklarowano:
„Często ofiary obawiały się sprawcy, nie chciały zawiadamiać organów ścigania, sprawcy mogli czuć się bezkarni. Teraz ta bezkarność się skończy, bo powzięcie przez organy ścigania skądkolwiek informacji o zgwałceniu będzie powodowało konieczność wszczęcia postępowania karnego – powiedział Ćwiąkalski.”
http://m.newsweek.pl/sciganie-gwaltu-z-urzedu-nowe-prawo-gwalciciele-newsweek-pl,artykuly,279625,1.html
A tak deklarują dziś:
„Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Przemysław Nowak stwierdził, że oświadczenie Karpowicza nie wystarczy do podjęcia działań. – Papier potrafi wiele przyjąć. My musimy wezwać taką osobę, jeśli ona zezna pod przysięgą, że doszło do gwałtu, to wtedy to jest dowód i wtedy musimy to sprawdzić.”
http://www.wprost.pl/ar/471889/Pisarz-oskarzyl-feministke-o-gwalt-Mowilem-jej-ze-mnie-to-zabija/?pg=1
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 16:09
„Gwałty na mężczyznach się zdarzają. Mężczyźni mogą być ofiarami przemocy domowej i seksualnej.” – mężczyźni są także ofiarami, nie tylko jest to przypuszczenie, jest to fakt! takie pobłażanie tylko ugruntowuje stan że ludzie przypuszczaja ze może być a nie że się zdarza, proszę pójść próbować zgłosić przemoc fizyczną czy pscychiczną do mopsu czy na policję.. jak się nie będzie jasno mówić że się zdarza.. to nigdzie nawet w statystykach jej nie będzie bo każdy będzie zaparcie twierdził że jej nie może być.
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 14:17
@Gronkowiec
A nie kłamiesz troszeczkę o tym „środowisku feministycznym”?
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 18:22
Po co zaraz używać słowa „kłamiesz”? Najwięcej takich chwytów erystycznych spotykam w dyskusjach na lewicowych blogach. To frustrujące czytać, jak oświeceni ludzie niby starają się inteligentnie argumentować, wyławiać niuanse, itd itp, ale jak się z kimś nie zgadzają, to zaraz z grubej rury: „kłamiesz”. No i po co to?
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 18:40
Gronkowiec już wyjaśnił, że przesadził. Ilość feministek, których wypowiedzi mu się nie spodobały nie jest zbyt wielka.
Gronkowiec
„Akara, good point. Przesadziłem z tym „środowiskiem”. Na razie widziałem tylko jeden naprawdę koszmarny tekst na „Codzienniku”. I wypowiedź Karpowicza o Agnieszce Graff której ponoć całą sprawę opisał, a ta zdecydowanie stanęła po stronie Dunin, bo przecież „faceta nie da się zgwałcić”. Podobne opinie (nie na temat tej sprawy, tylko ogólnie gwałtów na mężczyznach) widywałem często wypowiadane przez osoby określające się jako feministki. Ale może faktycznie (mam nadzieję) to nie jest zachowanie reprezentatywne dla Polskich czy choćby Warszawskich feministek.”
http://naimaonline.wordpress.com/2014/09/22/dziewczyny-nie-pijcie-z-ziemkiewiczem/comment-page-1/#comment-2115
Więc nie ma na razie co panikować, że coś takiego się dzieje na wielką skalę.
sobota, 04 październik, 2014 o godzinie 05:43
Akara – nie masz wrażenia ze reakcja Szproty się niestety wpisuje w ten schemat „środowiska feministycznego broniącego swojej członkini”? Nie znam osobiście żadnych feministek, ale jakbym miał robić statystykę w oparciu o tą niewielką liczbę, to wychodzi że wszystkie biorą stronę potencjalnej gwałcicielki, a nie potencjalnej ofiary :/ Więc powiem jeszcze raz: mam nadzieję ze to tylko tak niezręcznie wyszło, ale równocześnie się boję ze jednak okaże się ze jak przychodzi co do czego, to feministki są równie niezainteresowane ofiarami gwałtów co typowe „szowinistyczne samce”.
sobota, 04 październik, 2014 o godzinie 08:58
@Gronkowiec
Ale zobacz, na tym blogu panuje Lady Pasztet, feministka. Ja oceniam jej tekst jako mądry i potrzebny. Przestawia inny punkt widzenia niż to co zarzuciłeś feministkom. A tekst z „Codziennika” o którym wspomniałeś był nazywany bełkotem przez pewną ilość osób na ich stronie na facebooku: https://www.facebook.com/CodziennikFeministyczny/posts/370356569778464
Na jeden z głosów oburzenia padła taka odpowiedź:
„W związku z powyższym, proszę zadać te pytania pani Izie Desperak, nie „Codziennikowi”, bo na ten składa się spora grupa ludzi, która ma pewnie różne zdanie dotyczące tej afery. Ba, do „Codziennika” wciąż dołączają nowe osoby, może nawet łącznie jest już wszystkich dzieści/dziesiąt (?). Nauczcie się, że za dany artykuł odpowiada autorka/autor, a nie cały ruch feministyczny w Polsce!”
sobota, 04 październik, 2014 o godzinie 09:15
Co do stawania po jednej stronie. Ocenianie prawdopodobieństwa i pisanie, że bardziej się wierzy jednaj stronie nie jest samo w sobie niewłaściwe. Czy zawsze trzeba bardziej wierzyć potencjalnej ofierze? Nie. Ale jak padają argumenty, które w innych przypadkach są traktowane jako niewiele warte to już coś jest nie tak. W tak delikatnych sprawach jak zgwałcenie pewne twierdzenia wypowiadane w dobrej wierze mogą mieć zły wpływ na inne ofiary. Broniąc jednej osoby można równocześnie kosić też inne, których chciałoby się bronić nawet bez takiego zamiaru.
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 09:43
Nawiązując to tytułu notki: no przecież oczywiście że nie da się zgwałcić prostytutki ani mężczyzny! Wygląda na to że „środowisko feministyczne” jest o tym przekonane, bo murem stoi za Dunin, nie dopuszczając nawet cienia możliwości że jednak przekroczyła granice. Do tego jeszcze dochodzi „victim-blaming”, który radośnie uprawiają względem Karpowicza („sama się o to prosiła”.. eee, to znaczy „sam się prosił”, sorry). Zobaczymy jak to się rozwinie, ale na razie „feministki” zdecydowanie wykazały się seksizmem w stylu Leppera… Szkoda 🙁 Nie pierwszy raz się okazuje, że gdy ktoś jest „nasz”, to feministki na wszystko przymkną oko… 🙁
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 00:39
Ile feministki i feminiści tłuką publice do głów oczywistości, że gwałciciel to nie menel wyskakujący z krzaków, że prawie nigdy nie stosuje przemocy fizycznej tylko – chcąc uniknąć kary – aranżuje takie sytuacje kiedy nie będzie ona potrzebna, że to normalne, że strach, szok, paraliż nie pozwala ofierze się bronić.
Ale kiedy facet, feminista, bez żadnych mizoginicznych wyskoków mówi, że zgwałciła go kochanka, nagle to wszystko wylatuje przez okno.
I pieniądze, ja pierdolę… Już widzę, jakby te wszystkie niedowierzające się paliły do oddawania kasy (pożyczonej w nie wiadomo jakich okolicznościach i na jakich zasadach) gwałcicielowi, który po rozstaniu ogłasza że ta dziwka go okradła. Ja bym na pewno grosza nie oddał, chyba że w obronie przed hienami krzyczącymi, że wymyśliłem sobie gwałt dla marnych paru tysięcy.
Żałosne.
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 08:12
Prawda. Chociaż nawet przy odpychaniu, próbie wyswobodzenia się przez stronę silniejszą słabsza strona może być w stanie macać, dobierać się do rozporka, wsunąć rękę pod ubranie, chwycić za penisa. Jeśli facet nie chce gwałtownie się bronić, mocniej schwycić, czy nawet uderzyć, bo po prostu nie chce zrobić kobiecie krzywdy to różnie taka konfrontacja może wyglądać. Samo to, że jest silniejszy to nie wszystko. Łatwo mówić, że można odepchnąć, wyrywać się, ale wielu mężczyzn ma opory, bo w skutek ich działań coś może się kobiecie stać, przy obronie przed kimś bliskim też mogą być takie opory, że jak zareaguje się w określony sposób to może stać się coś złego. Jak się chce uniknąć skrzywdzenia kogoś to obrona jest inna. Są ludzie, którym łatwiej jest się bronić przed kimś silniejszym fizycznie, czy kimś na równi, niż bronić się przed kimś słabszym. Potrafię zrozumieć taką postawę.
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 08:24
„strach, szok, paraliż nie pozwala ofierze się bronić”
Tylko, że znowu jest ten problem, że jak „ofiara” nie daje żadnego znaku, że nie chce to jak ta druga strona ma na to zareagować. W myślach nikt nie czyta. Wyjście z inicjatywą bez pytania nie oznacza od razu krzywdzenia, molestowania, zgwałcenia. Jak nie ma reakcji to wiele osób uznaje, że można kontynuować, a nie, że ktoś jest pod wpływem szoku.
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 08:50
Ale skąd wiadomo, że podczas zgwałcenia ten pan NIE mówił, że nie chce?
Wszyscy mieszają jego opowieść o molestowaniu w łożu małżeńskim z zarzutem o gwałt, a to były dwie różne rzeczy:
„Zakochałem się w kimś i nie chciałem kontynuować relacji z Kingą Dunin na dotychczasowych zasadach. Były łzy, ale zdawało się, że nasza przyjaźń przetrwa. I tej ostatniej nocy, którą spędziliśmy wspólnie, najzwyczajniej mnie zgwałciła.”
natemat.pl
Ja z tego tekstu zrozumiałam, że podczas gdy wcześniejsze zajścia w łożu małżeńskim odbywały się za jego przyzwoleniem (tylko bał się protestować), to ostatnie zostało nazwane gwałtem dokładnie dlatego, że protestował, ale ona to ignorowała.
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 09:39
@anuszka
No właśnie, nie wiadomo co tam się stało. Rozdzielam pisanie o molestowaniu od tego zdania o gwałcie, ale to nie miało teraz znaczenia, bo tutaj do tematu podchodzę bardziej ogólnie. Nie myślę o przypadku Karpowicza, ale ogólnie o tym, że może dojść do zgwałcenia mężczyzny, również przez kogoś słabszego z wykorzystaniem siły i jak to może wyglądać, czasem też bywa, że ktoś czuje, że został skrzywdzony, ale druga strona może nie mieć w tym swojej winy.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 14:47
Chodzą plotki, że to akacja marketingowa „Sońki” – złe języki czy też najprawdziwsza prawda?
środa, 01 październik, 2014 o godzinie 23:42
Dzięki za tę notkę.
Gdyby odwrócić płcie, byłoby tak:
Młoda stażem pisarka związała się z krytykiem literackim. Według relacji jej samej, została jego utrzymanką. Pisarka twierdzi, że musiała oddawać się krytykowi, bo odmowa zrujnowałaby jej karierę literacką. Jednak w końcu zakochała się i odeszła. Krytyk zażądał zwrotu pieniędzy. Co więcej, pisarka twierdzi, że do tego stopnia nie mógł się pogodzić z jej odejściem, iż na ostatnim spotkaniu „regularnie ją zgwałcił”. Tymczasem krytyk mówi, że pieniądze były tylko pożyczone, a pisarka rzuciła go dla kobiety. Co więcej, zarzuca jej wyrachowanie, bo jej nowa partnerka należy do gremium przyznającego nagrody literackie i ma wpływ na zamieszczanie recenzji książek w największej gazecie.
Mam wrażenie, że odwrócenie płci trochę zmienia odbiór tej historii… Taki szanowany pan krytyk nie miałby życia w środowisku już z samej racji oskarżenia o gwałt. A o pisarce powstałaby lewicowa narracja, że jest to tragiczna historia kobiety, która musiała jakoś sobie radzić w ZUYM męskim świecie.
A tak to jest narracja o skrzywdzonej krytyczce.
Nie liczyłabym za bardzo na konsekwencję środowiska feministycznego i polskiej lewicy. Zdaje mi się, że GW stoi murem za Dunin, a i podobnie różne postacie z jej środowiska. Symptomatyczne jest też, że większość mediów ocenzurowała wyznanie Karpowicza ze wzmianki o gwałcie – pisali tylko o tym molestowaniu w małżeńskim łożu. Ale nie o gwałcie, do którego miało dojść na ostatnim ich spotkaniu. Pan Karpowicz zarzuca środowisku feministycznemu, że ma tendencje traktować kobiety zawsze jako te dobre i skrzywdzone, a mężczyzn jako tych złych. Nie wiem, jak było naprawdę pomiędzy tymi dwojgiem, ale ogólnie ta obserwacja wydaje mi się niestety trafna.
Jak na ironię, parę dni temu wszyscy się tak burzyli na historię o dziewczynie, która poszła z facetem do hotelu. Komentarze, że jak poszła to niech się nie dziwi, były słusznie potępiane. Nie minęło parę dni, jak pana pisarza ludzie komentują, że skoro poszedł do małżeńskiego łoża, to niech się nie dziwi. Cudowna ilustracja podwójnych standardów. Dziś przy obiedzie w pracy mój kolega dziwował się, jak to w ogóle możliwe, żeby kobieta zgwałciła mężczyznę, i że ten facet chyba wstydu nie ma takie rzeczy rozgłaszać.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 10:38
Odwrócona narracja pomija to, że krytyk sam był w składzie sędziowskim nagrody (czyli pomija recydywę, a kiedy ona ma miejsce negatyw sytuacji traci walory ‚wyjaśniania przez ukazanie siły stereotypów płciowych’, które chce wziąć pod włos). Pozdro
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 10:45
No, ale już pomijając jury i nagrody oraz kto z kim i jak, to czy sam przypadek nie jest ciekawy? Mi się wydaje, że nas to dużo nauczy i jestem ciekawa, co będzie dalej.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 14:46
A, tego, że p. Dunin też była w składzie sędziowskim nagrody, to nie wiedziałam. To rzeczywiście dodaje jeszcze więcej kolorytu tej barwnej sytuacji.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 18:52
Dziękuję za ten odważny głos. Sam mam odruch, żeby zlinczować Karpowicza, a z drugiej strony – przecież uznaję, że w imię zasad TRZEBA dać mu ochronę i prawo wypowiedzenia swojej wersji, dopóki jest choćby cień prawdopodobieństwa, że może być naprawdę ofiarą gwałtu.
Tylko że – jak bym nie obracał w głowie znanych informacji upublicznionych przez oboje – wychodzi mi że jest zero prawdopodobieństwa gwałtu. Różnica sił fizycznych między stronami jest taka, że wersja przemocy fizycznej odpada jako zupełnie niemożliwa. Czy był możliwy nacisk innego rodzaju (np groźba), który doprowadził Karpowicza do – UWAGA! – sytuacji bezbronności?No, tego nie ogarnia moja wyobraźnia, a proszę mi wierzyć, że umiem sobie wyobrazić dużo. Jeśli Ignacy pisze: „ulegałem, bo bałem się, że stracę jej względy”, to nie mamy do czynienia z bezbronnością, tylko z interesownością.
Napiszę w sposób neutralny, nie odnosząc tego wprost do Karpowicza, tylko do tego, jak rozumiem różne cienkie granice określające z grubsza, co mogłoby być uznane za gwałt w sytuacji dwojga dorosłych ludzi w pełni władz umysłowych.
1. KAŻDA relacja emocjonalna – także przyjaźń, także serdeczne koleżeństwo – gdy emocje opadną, lub zmienią się ich bieguny, może być przez którąś ze stron (albo i obie) odczuwana jako niesprawiedliwa. Nie wolno wtedy wydawać wyroków według „moich emocji tu i teraz”, trzeba sobie przypomnieć, jakie miałem emocje „tam i wtedy”.
2. Jeśli wszedłem do czyjegoś łóżka bez uczciwych zamiarów, na chłodno i dla korzyści, to już na wstępie zatarłem wszelkie granice traktowania się wzajemnie z szacunkiem. Jeśli potem nawet naprawdę czuję się zgwałcony, to przecież muszę sobie odpowiedzieć na pytanie: a co JA zrobiłem? Gwałt to nie tylko odbycie przemocą stosunku z kimś doprowadzonym do bezbronności. Gwałt to także wkroczenie przemocą lub podstępem w czyjąś intymność w celu zyskania nad nim chwilowej władzy i sycenia się tą zdobyczą. Istotą gwałtu nie jest seks, tylko władza i panowanie.
3. Jeśli nie mając szczerej ochoty na intymność z kimś, uległem jednak jego prośbom, albo nie odmówiłem bo wydawało mi się, że „mi wiele nie ubędzie, a jemu tak zależy” (seks altruistyczny zdarza się przecież między ludźmi), to potem nie mam prawa rozmyślić się po fakcie i głosić, że zostałem nadużyty. Zgoda to zgoda.
4. Najdelikatniejsza sprawa jest z „nie dość wyraźną odmową”. Najwygodniej byłoby mówić, że wszystko oprócz wyraźnego TAK, oznacza NIE. Ale – co z parami które mają swoje rytuały gry w kokieteryjne odmowy i droczenie się? Albo i w zdobywanie się nie bez użycia siły fizycznej? Dorosłym ludziom różne rzeczy wolno, jeśli mają ochotę. W tej zawiłej sferze powiem tylko tyle: na stronach jednak ciąży obowiązek wysłania komunikatu JASNEGO nie budzącego wątpliwości: tak-tak nie-nie. Strona słabsza, obawiająca się przemocy, ma od tego obowiązku pewne dyspensy, strona silniejsza NIE.
Jeśli Ignacy Karpowicz nie wyrwał się, nie wstał i nie wyszedł, to znaczy co najmniej tyle, że sytuacja była – jak wiele sytuacji między ludźmi – na tyle niejednoznaczna, że nie wolno mu teraz nazywać jej gwałtem.
*******
Tak sądzę. Ale formułuję ten sąd z całą ostrożnością, do jakiej zobowiązany jest każdy, kto zna trochę życie.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 20:09
A jak podejść do takiej sytuacji, którą przypadkiem przeczytałam właśnie w dziale porad zdrowotnych na dużym portalu? „Boli cię głowa i nie masz ochoty na seks? Mimo wszystko spróbuj, bo może się okazać, że seks działa przeciwbólowo”. Są takie sytuacje, że ktoś nie bardzo ma ochotę, ale zgadza się z myślą, że jak już się wkręci, to się spodoba. (Mam np. koleżankę, która nie lubi tych filmów, których jeszcze nie oglądała. ;-)) Nie ma wtedy „entuzjastycznej zgody”, postulowanej gdzieniegdzie jako kryterium, czy seks nie jest gwałtem.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 20:19
@anuszka
Jeśli ktoś nie ma ochoty, ale się zgadza na seks z własnej woli to nie może później mówić, że był zgwałcony.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 20:37
Z tą entuzjastyczną zgodą to też mam problem, bo w całym spekturm ludzkich zwyczajów godowych bardzo rzadko się wyraża ochotę na seks wielkim, gromkim „TAK!”. To raczej gra słów, dwuznaczności, gestów etc.
Pójście razem po gumki do apteki już co nieco zabija atmosferę, a co dopiero podpisywanie papierów „Tak, właśnie teraz chcę uprawiać z Tobą seks.”
piątek, 03 październik, 2014 o godzinie 08:54
No właśnie na moim blogu dyskusja poszła bardziej w tym kierunku: Na co w ogóle trzeba wyrażać entuzjastyczną zgodę? Na seks? Na pocałunek? Na wzięcie za rękę? Podobno takie reguły przyjęto na jakimś amerykańskim kampusie.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 20:39
Dzięki za komentarz, dzięki za ostrożność.
Jestem bardzo ciekawa, jak się ta drama rozwijać będzie i czy to już koniec czy dopiero początek.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 20:41
„Jak na ironię, parę dni temu wszyscy się tak burzyli na historię o dziewczynie, która poszła z facetem do hotelu. Komentarze, że jak poszła to niech się nie dziwi, były słusznie potępiane.”
Ale wtedy dziewczyna była pod wpływem alkoholu i spała, kiedy zaczęło się gwałcenie. Mówiła też wcześniej, że nie chce. A przynajmniej tak była przez nią przedstawiona sytuacja. Jak ktoś traci przytomność to też nie znaczy, że jak nie będzie sprzeciwu to można wszystko. Tutaj nie są przybliżone szczegóły, niewiele wiadomo, więcej było o wcześniejszym molestowaniu, a o gwałcie tylko w jednym zdaniu. Ale wiadomo od dawna, że mężczyzna jak najbardziej może zostać zgwałcony przez kobietę i rzeczywiście nie ma co się z takiej tematyki nabijać. Można mieć też na myśli nie pełny stosunek, ale inne czynności. Pewną kobietę kiedyś skazano za seks oralny z pijanym mężczyzną. Jak facet się budzi w trakcie to też może poczuć się zgwałcony, a nie zachwycony i będzie miał rację.
niedziela, 05 październik, 2014 o godzinie 11:33
„Gdyby odwrócić płcie, byłoby tak”
W czym przepraszam ? Dla nie ma żadnej różnicy. Kreowanie na ofiarę gwałtu osoby, która sprostytuowała się jest niesmaczne. Są na świecie osoby, które dla kariery, korzyści, godzą się z kimś sypiać. A potem znajdą nowego promotora, muszą oddać dług to nagle okazuje, że tamto był „gwałt”. Tak samo Krawczyk i Łyżwiński. Powiedzieli jej praca za seks i zgodziła się. Poszła na układ, tak samo Karpowicz.
„musiała oddawać się krytykowi, bo odmowa zrujnowałaby jej karierę literacką.”
To nie film Amator, gdzie warunki były powiedziane wprost. Tu owa „ofiara” sobie wykoncypowała, że będzie gorzej jeśli… Bo z tego napisał, nie było ani gróźb, ani protestów, ani stawiania warunków. Żeby to nie okazało, że ludzie są mili jak czegoś chcą. I to wykorzystaną starą, samotną kobietę, żeby wejść na szczebel.Tak to jest ważniejszy kariera od honor, od własnych „cierpień”.
środa, 01 październik, 2014 o godzinie 23:29
Nie jestem pewna, czy jedyną weryfikacją oskarżenia napisanego przez Karpowicza jest prokuratura. Jeśli daję (dajemy) kobietom przywilej unikania sądów i zgłaszania gwałtu (w imię własnego komfortu, uniknięcia wtórnej traumy podczas przesłuchań etc) to i Karpowiczowi IMHO powinien ten przywilej przysługiwać – przywilej wiarygodności bez zaświadczenia o złożeniu zeznań na policji.
Prywatnie mam pewne wątpliwości co do tez Karpowicza, bo jeśli zgłosił je znienacka jako odpowiedź na wezwanie do spłaty długów, to brzmią mało wiarygodnie. Ale nie znając żadnego z nich nie mogę powiedzieć, że na pewno fakty mają się tak czy odwrotnie.
Smuci mnie za to niepomiernie cała historia – wyłudzania pieniędzy na nieoddanie i molestowania. Nie z taką lewicą chciałabym się identyfikować…
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 10:47
To fakt, sam zainteresowany może nie chcieć zgłaszać do prokuratury gwałtu ani molestowania.
Co do akapitu nr 2 – także mam wątpliwości, co do tego czy wyznanie jest prawdziwe, smutne to bardzo i tyle. Hajs się musi zgadzać, co nie?
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 17:47
„Jeśli daję (dajemy) kobietom przywilej unikania sądów i zgłaszania gwałtu”
Naprawdę? Tak wiele osób dotąd chwaliło ściganie sprawców gwałtów z urzędu, a to jednak odbiera ten przywilej. Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet jeszcze nie jest ratyfikowana, ale sprawców gwałtów już się ściga z urzędu. Oczywiście dotyczy to tylko nowych gwałtów. Jakby Karpowicz powiedział, że niedawno się to stało to możliwe, że machina by ruszyła.
czwartek, 02 październik, 2014 o godzinie 18:30
Znaczy chodzi głownie o to, że teraz byłoby ciężko udowodnić, że doszło do zgwałcenia skoro nie jest to świeża sprawa i trochę czasu minęło. To co ktoś mówi to jedno, ale same słowa to mało, tym bardziej, że mogą być inne wyjaśnienia. Szanse znacznie mniejsze. Stąd przewiduję niechęć do pakowania się w to. Chociaż jak uznać, że mogłoby być też nadużycie stosunku zależności. Kto wie.
środa, 01 październik, 2014 o godzinie 21:44
A w sprawie gwałtu, to będzie diabelnie ironiczne, kiedy się okaże, że pierwszą znaną osobą (celebrytką), która będzie miała sprawę o gwałt w myśl nowych przepisów będzie feministka.
środa, 01 październik, 2014 o godzinie 21:46
Oby nie. Ale byłby to zaiste diabelnie ironiczny chichot historii.
środa, 01 październik, 2014 o godzinie 21:43
Ok, poczekamy zobaczymy. ps. grunt, że pierwsza część afery za nami, podobno przelał pieniądze.
środa, 01 październik, 2014 o godzinie 21:45
Haj się zgadza, to zawsze dobrze 🙂