Seriale o silnych kobietach vol. 2

2


Obserwując jaką popularnością cieszą się blog notki o serialach postanowiłam wątek kontynuować. Na dzisiejszy ogień nowe dla mnie, chociaż zapewne dla innych już kultowe seriale, które udało mi się obejrzeć przez ostanie kilka miesięcy. Tym razem nietypowo, bo cztery są z kobietami w roli głównej a piąty to polecanka – niespodzianka. Przyznaję, że moja relacja z serialami ma swoje fazy. Raz nie mogę się oderwać i wtedy siedzę w norze i oglądam odcinek za odcinkiem, a zaraz potem potrzebuję detoksu i kompletnie mnie nie interesują. Jest w każdym razie jeden, na który bardzo, bardzo czekam i jest nim „The Fall”, bo bardzo się stęskniłam Gilian Anderson w roli komisarz (pani komisarz, komisarki?!) Stelli Gibson.

Seriale_o_silnych_kobietach_2_Lady_Pasztet

  1. Orphan Black:

Mieszane mam odczucia w związku z fabułą tego serialu, gdzie zgodnie z serialową regułą nic nie może się udać, wszystko się coraz bardziej komplikuje i generalnie główna bohaterka nie ma lekko. A że ma kilka klonów tym bardziej jej życie do lekkich, łatwych i przyjemnych nie należy. Oczywiście Tatiana Maslany jest bezbłędna w swoich kreacjach kilku różnych postaci na raz. Spodobał mi się także ich popkulturowy przekrój, że tak to ujmę. Jest i mamuśka z przedmieścia, którą żyje iluzją, iż prowadzi spokojne życie polegające główne na wychowaniu dzieci i dbaniu o własne ciało. Nagle to wszystko rozpada się w drobny mak, a przy tym alkohol okazuje się być czymś więcej niż tylko „jedną lampką wina do kolacji”. Jest i matka buntowniczka, trochę punk trochę freak wywodzący się z mrocznej kultury dużego miasta. Relacja z córką Kirą oraz z Alexem to moje ulubione wątki w kontekście Sarah. Mamy także geekowską dziewczynę lesbijkę, którą kręci nauka, palenie jointów oraz wiedza o własnym pochodzeniu. Są dwie złamane kobiety – Rachel – zimna suka z korporacji, której przeszłość wcale nie jest oczywista oraz pochodząca z Ukrainy niestabilna psychicznie Helena, która wyposażona w narzędzie zbrodni na pewno jakiejś zbrodni dokona. Przyznam, że nie dotrwałam do końca i póki co chyba nie wrócę aby obejrzeć wszystkie odcinki do końca trzeciego sezonu, ale sam serial polubiłam. Lubię kiedy na ekranie pojawiają się kobiety z krwi i kości, a takie na pewno udało się Tatianie stworzyć.

  1. Bron, czyli Most nad Sundem

Wy też zakochaliście się w Sadze Noren od pierwszego wejrzenia? Bo ja tak. Kreacja aktorska Sofii Helin jest genialna i każdy, kto temu zaprzeczy zostanie przeze mnie zakrzyczany na śmierć. Każda mina Sagi, każde drgnięcie jej ust, grymas czy sposób chodzenia wyraża samotność. Brak zrozumienia ze strony otoczenia, trudne relacje z tymi, których uważa za przyjaciół oraz analityczny umysł czynią z niej bohaterkę na którą wszystkie czekałyśmy. Saga nie stosuje się do konwenansów, bo ich nie rozumie, small talk nie jest jej mocną stroną i zdecydowanie ma zdrowo rozsądkowe podejście do relacji seksualnych. Nie można nie kochać tej policjantki, dla której przytulenie się do przyjaciela i szefa zarazem jest o wiele bardziej traumatycznym i wymagającym wysiłku aktem niż sekcja zwłok ofiary makabrycznego mordu. Cieszę się, że Saga wróciła do nas po przerwie w dobrej formie. Serial trzyma w napięciu, ma nieziemski klimat brudnego, zaniedbanego industrialnego Malmo lub Kopenhagi, gdzie obok dobrobytu króluje bieda. To właśnie tło społecznych konfliktów powoduje, że fabuła jest interesująca. Twórcy „Mostu nad Sundem” nie boją się podejmować kontrowersyjnych tematów i wplatają w nie wątki kryminalne z wielką przemyślnością. Dodajmy do tego niebanalne ukazywanie konfliktów etycznych i oraz krytykę społeczeństwa i jesteśmy tam, gdzie wszyscy chemy być – w dobrze wykreowanym świecie serialu, z którym możemy się identyfikować. Bardzo polecam tym, którzy jeszcze nie widzieli, bo naprawdę WARTO.

  1. Jessica Jones

Tego serialu nie można pominąć. Od razu zaznaczam, że nie jestem fanką komiksów (jeszcze?) i nie znam pierwowzoru, także całkowicie oddałam się we władanie produkcji Netflixa. Fabuła to przede wszystkim starcie ze stalkerem, który kocha i w imię swej miłości krzywdzi. Jessica Jones ma pecha spotkać na swej drodze mężczyznę, który kontroluje umysły i który się w niej zakochuje, a potem nią manipuluje. Serial zbiera wiele elementów patriarchalnej kultury i pokazuje w jaki sposób służy ona do kontrolowania kobiet: od tego, jak powinny się ubierać. Chodzi mi o kontrast pomiędzy tym, co wybiera dla „swojej kobiety” Kilgrave a tym, w czym chodzi ona na co dzień. Dodajmy do tego, że każe jej się zachowywać w określony sposób, czyli być miłą, posłuszną i zaakceptować fakt, iż dobry pan ją kocha i co w tym złego… Jest jeszcze mój ulubiony wątek, a więc przymus uśmiechania się oraz robienia sobie selfie, które są elementem szantażu. Jak w soczewce widzimy, że to z czym ma problem Jessica w skali makro jest dla nas problemem w skali mikro. Oto ktoś uzurpuje sobie prawo do kontrolowania jej życia i nie waha się posunąć do zbrodni i krzywdzenia jej najbliższych jeśli ona nie ulegnie. Chociaż bardzo drobna dysponuje wielką siłą fizyczną, ale przede wszystkim to jej intelekt pozwala jej na pogrywanie z przeciwnikiem. Za nic ma normy społeczne, które ją uwierają i potrafi wspaniale wprawiać w konsternację swoich znajomych i współpracowników. Co prawda momentami irytowało mnie, że jest aż tak twarda i zamknięta na innych, ale składam to na karb tego, iż ta postać aż się prosi o odrobinę czułości i miłości. W każdym razie miło w końcu obejrzeć jaką produkcję, gdzie główna bohaterka bynajmniej nie marzy o księciu z bajki a raczej przed nim ucieka, bo jest przerażającym psycholem, chociaż wszyscy zdają się mieć co do tego wątpliwości oprócz samej zainteresowanej.

  1. Vera

To taki serial z doskoku, od czasu do czasu, który oglądam przede wszystkim dla angielskich krajobrazów oraz głównej bohaterki. Przede wszystkim urzekł mnie jej kapelusz! Chociaż podobnie rzecz ma się z płaszczem oraz innymi elementami przypadkowo zestawionej garderoby pani komisarz. Coś dla wszystkich, którzy polubili Morderstwa w Midsommar, z tą różnicą, że tutaj jednak nie umiera w jednym odcinku połowa wioski. Klimat podobny, bo i pojawiają się nieoczekiwane zwroty akcji podczas rozwiązywania zagadek, a życie na angielskiej prowincji wcale nie jest usłane różami tylko trupami. Podoba mi się werwa Very i to, że serial jest dowcipny i daje odpocząć. Nie trzeba się do niego przyklejać, wystarczy wpaść od czasu do czasu i uśmiechnąć się na widok Very pociągającej solidny łyk whisky.

  1. Niespodzianka – Polecanka, czyli… analiza „Gry o Tron” Julii Kubisy!

Jeśli ktoś jeszcze nie zna, to niech zacznie nadrabiać już dziś! Przenikliwe analizy patriarchalnej konstrukcji serialu, wyraziste charakterystyki postaci, niebywały zmysł analityczny oraz poczucie humoru a to wszystko z perspektywy feministycznej. Nie wiem czy da się lepiej pisać o serialu, który zachwycił sporą część ludzkiej populacji. To po prostu trzeba przeczytać, a ja mam szatański plan wrócić do serialu i na bieżąco czytać komentarze Julii od 3 sezonu. Powiem Wam jedno: idźcie i czytajcie albowiem jest to lektura zacna i obowiązkowa!

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET