Dla córki in spe

0


Przeglądam coraz to dziwniejsze blogi. Wciągające jest to zajęcie i zarazem dość przerażające. Zanim Madamska narysuje coś inspirującego do nowej notki, chciałabym napisać o innego typu „inspiracjach”.
Thinspiration czyli inspiracja chudością, to temat jeszcze przeze mnie nie eksplorowany, ale już brzmi groźnie. Inspirujesz się chudymi kobietami, które mają wskazać Ci drogę do „bycia idealną”.
A że przy okazji traktujesz siebie samą jak kawał mięsa o odpowiednich wymiarach i rozmiarach, które bezwzględnie oceniasz i kroisz na te czy inne obwody? Łydka za gruba, udo za chude, nos za długi, włos oklapły.
Każda z nas to ma. Każdemu się to zdarza, to fakt. Ale te hasła o dążeniu do perfekcyjności zawsze nasuwają mi na myśl jedno pytanie: gdzie jest ten upragniony cel? Czy w ogóle istnieje taki przystanek jak „doskonałość”? A co jeśli jest to tylko kołowrotek dla chomika?
Przestraszyłam się tego, bo cóż, sama kiedyś podobnie na siebie patrzyłam. Zdarza mi się do dziś. Co więcej, coraz lepszy mam kontakt z innymi kobietami, które chcą ze mną rozmawiać na ten temat i na inne. Bardzo to sobie cenię, bo w jakiś sposób pomaga. Ale przerażający jest dla mnie ten ruch i to, że symbolizuje on królika, którego nigdy nie dogonisz. Nigdy nie będziesz dość dobra, doskonała, dość chuda, dość cycata, nigdy nie będzie ci dość treningów, siłowni, odmawiania sobie, diety. To jest właśnie Twój sposób na życie, a jego rygoryzm nie pozwala na skoki w bok.
Kiedyś może będę miała dzieci. Może będę miała córkę. Nie chcę żeby żyła w otoczeniu, które generuje tego typu komunikat. Chcę jej mówić, że jest dość dobra, że jest doskonała, że jest piękna i mądra i że może sobie odpuścić od czasu do czasu. Ale zanim jej to powiem, mam jeszcze trochę czasu żeby sama zacząć tak o sobie myśleć.
Jest dobrze, teraz w końcu jest dobrze i trzeba się tym cieszyć, a nie nieustannie obwiniać. Cholernie trudny jest stan akceptacji, bo nieustannie podkładanie sobie nogi jest o wiele łatwiejsze.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET