Ostatnio podżegała mnie do wydania opinii komentatorka mego bloga. Trudno mi tłumaczyć coś, co już wytłumaczyłam, ale ponieważ jestem ambitna to spróbuję z innej strony.
Temat zawsze powraca i wydaje mi się, że jest niezatapialny. A nazywa się „ZGODA”. Czytelniczka zastanawia się czy pocałunki smakują tak samo dobrze po pytaniu: „Czy mogę Cię pocałować?” czy może lepiej bez. Moim zdaniem – równie dobrze, jak nie lepiej. Otóż przebywanie w towarzystwie osoby, która szanuje moje zdanie to dla mnie rzecz istotna, dająca mi poczucie komfortu. Lubię, kiedy się ktoś mnie pyta o zdanie, zwłaszcza, gdy rzecz dotyczy mnie bardzo, ale to bardzo bezpośrednio. Jest jeszcze jedna strona tego medalu…
Otóż nie wierzę w to, że każdy mężczyzna zawsze i wszędzie dyszy żądzą seksu. Że mu się zawsze chce i że mu zawsze staje. Że w dzień i w noc ma ochotę na szybkie lub wolne numerki.
Sądzę, że jak normalną istotę ludzką miewa momenty, gdy boli go głowa albo ząb. Ma kiepski dzień i woli pograć w grę na konsoli. Albo poczytać gazetę. Może nie mieć nastroju na igraszki i ponieważ się stresuje, to chuć mu nie w głowie. Jest mu smutno
i źle. Jest człowiekiem. Człowieka warto pytać o zdanie zanim zrobimy coś z jego ciałem. Zanim klepniemy, macniemy, szarpniemy albo pocałujemy. Wydaje mi się to po prostu kwestią przyzwoitości, aby dać szansę na wyrażenie zgody. Tym lepiej dla nas jeśli będzie ona entuzjastyczna.
Przeciwniczki oraz przeciwnicy wyrażania zgody na seks przez strony w seks zaangażowane twierdzą, że przecież „to wszystko widać, słychać i czuć”. Nie zgodzę się z tym, że czytamy język ciała w jakiś uniwersalny sposób. Często mylimy sygnały wysyłane przez innych i stąd nasz zawód, że myśleliśmy, że się komuś podobamy i nagle okazuje się, ze nas owa osoba wyprowadza z błędu. Mnie natomiast notorycznie zdarza się, iż jakiś delikwent myśli, że jestem nim zainteresowana ponieważ się uśmiecham
i z nim rozmawiam. Ego mu wzrasta i oto nagle jest pewien, że coś z tego będzie. A tu niespodzianka. W ogóle mam dużo przemyśleń na temat polskiego sposobu podrywu, które być może zostawię dla siebie. Zresztą nie ma co wiele pisać – wg mnie on nie istnieje.
Także podsumowując, pozwolę się nie zgodzić z tezą, że pytanie o cokolwiek psuje to co ma nastąpić. W wedle mojej skromnej opinii może bardzo wiele poprawić. Zaczynając od rozmowy można liczyć na to, iż również w trakcie będzie szansa na to aby poszczególne rzeczy uzgodnić.
I co jest bardziej hot i seksy niż pytanie? Pytanie pobudza wyobraźnię, bo coś się jeszcze nie wydarzyło, ale zaraz może się wydarzyć… I to dopiero jest super!
Dla opornych film instruktażowy brytyjskiej policji. Jak rozróżnić zgodę obu stron oraz różne warianty konwersacji na temat seksu od gwałtu. Na przykładzie herbaty. Bardzo polecam.
Herbatę chyba jakoś łatwiej zracjonalizować…
piątek, 06 listopad, 2015 o godzinie 20:00
Czy dziecko też ma prawa do nie bycia dotykanym – tak! Tylko, że kiedy rodzic startuje z kilkudniowym tobołeczkiem, który nawet wzroku jeszcze nie skupia i wymaga pełnej obslugi, łatwo jest z rozpędu przenieśc to rodzicielskie prawo dalej i później. Bo małe, bo moje, bo o co chodzi.
Dlatego z premedytacją stosowałam metodę, która nie pozwalała mi zapomniec, że nie, to nie jest mój przemiot, to osoba. Mówiłam. Mówiłam: sorry, że budzę; teraz cię przewinę, słoneczko; wykąpię cię, ok? Mówiłam do miesięczniaka, mimo że nie odpowiadał, nie rozumiał. Żeby później miec odruch, że zgoda ma byc obopólna, mimo że czasem może wynegocjowana. Roczniakowi już mogłam powiedziec: „Nie głaszcz kota,zobacz że nie chce.” Dwulatkowi: „Nie macamy ludzi, jak tego nie lubią.” i „Ty też możesz nie chciec.”
I nie uważam, że zaczęłam za wcześnie.
Wracając do dorosłego dotyku między dorosłymi ludźmi. Owszem, są sytuacje, kiedy na 99,999999% wiadomo, że tak. A czasem nawet TAK. Kiedy nawet nie ma się czasu zapytac drugiej osoby, bo informuje nas w czasie rzeczywistym „Rób mi tak, i teraz w plecy i teraz w ucho i w nereczki. Zębami. Bardziej.” Albo podstawia rzeczone nereczki pod zęby.
Ale jeśli dla kogoś sytuacja bliskości psuje się, bo trzeba otworzyc dziób i wymienic parę słów; jeśli komuś sprawdzenie, czy drugiej osobie jest ok, psuje namiętny flow – to ja dziękuję nie. Nie chcę. Jak komuś się odechciewa, bo ma spytac, czy mi się chce… To to nie jest moja bajka i partner dla mnie.
sobota, 07 listopad, 2015 o godzinie 14:26
Ta metoda do dziecka to swietny pomysł!
piątek, 06 listopad, 2015 o godzinie 14:48
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt w sprawie pytania i wyrażania zgody. Właściwie Ty go poruszyłaś w tej notce, ale rzadko się to mówi czy pisze wprost. Otóż domyślnie to mężczyzna ma pytać kobietę, a nie na odwrót (domyślnie mamy też heteroseksualność, stąd uproszczenie). To chyba ciche założenie, że mężczyzna zawsze chce, a kobietę może on zapytać. Niech więc kobiety pytają o zgodę mężczyzn: Andrzejku, czy mogę Cię pocałować? – to brzmi słodko i jest seksi 😉
Problemem jest to, że wciąż w naszej kulturze domyślną sytuacją jest aktywna, inicjująca rola mężczyzny, i nawet feministki przemycają do swoich postulatów te panujące wokół nas schematy myślenia i postępowania. To zrozumiałe, że uważa się raczej kobietę za potencjalną ofiarę Niepytania o zgodę, a nie mężczyznę. Jednak im więcej będzie swobody i równego traktowania, tym bardziej będą uwierać takie założenia, będą (a nawet już są) ustalaniem tego, co konserwatywne.
Pozdrawiam, stały cichy czytelnik Twojego bloga.
sobota, 07 listopad, 2015 o godzinie 14:31
Prawda. Czytałam tekst jednego mężczyzny, który na imprezie został napadnięty przez mało w jego odczuciu atrakcyjną kobietę – zaciągnęła go do łazienki i włożyła ręce w spodnie. Odczuł to jako niemiłą przygodę, ale szybko zapomniał. Bo zakłada się, że naruszenie granic cielesnych mężczyzny przez kobietę jest czymś innym niż naruszenie granic cielesnych kobiety przez mężczyznę. Gdyby zamienić płcie w tej historyjce, napadnięta kobieta przeżywałaby dramat itd. Do dziś nie do końca rozumiem, jak mężczyźni to przeżywają – naprawdę jest im wszystko jedno, czy i kto ich dotyka, czy czują się jakoś niehalo, tylko nie nadają temu nazwy „molestowanie”, „gwałt”?
sobota, 07 listopad, 2015 o godzinie 15:43
Mogę odpowiedzieć, ale tylko we własnym imieniu: czułbym się źle, uznałbym to za napad na mnie (czyli właśnie molestowanie, gwałt).
Myślę, że podwójne standardy w ocenie przemocy seksualnej wynikają z zakorzenionego w kulturze cichego założenia, że męska seksualność jest podmiotowa, a kobieca – przedmiotowa, może nawet w ogóle wstydliwa. Stąd gadki o puszczalskich kobietach, ale nigdy o puszczalskich facetach, którzy się „nie szanują”. To chyba jakiś głęboki kulturowy problem, którego nawet feminizm nie rozbraja, bo sprawa jest dużo bardziej fundamentalna i zahacza o ludzką seksualność w ogóle. Nie znam się, nie wiem, mam takie wrażenie.
„Dziwki/mężczyzny nie da się zgwałcić” – może ten głupi żarcik coś wyjaśnia. Tego mężczyznę już sam sobie dopisałem. Mężczyzna i „dziwka” to ludzie, którzy zawsze chcą seksu i sami o niego zabiegają. Dziwka to taka „obco-dżęderowa” kobieta, pełni „męską” rolę.
sobota, 05 grudzień, 2015 o godzinie 23:24
Facet nie będzie się czuł zagrożony, bo ma przewagę fizyczną i wszystko jest pod jego kontrolą. Kobieta może go i macnie, ale to mu nijak nie zagraża.
piątek, 06 listopad, 2015 o godzinie 11:40
Co do starego malzenstwa, to powiedzialabym, ze w swiecie idealnym maja niejako permanentna zgode na okreslony zakres czynnosci z mozliwoscia rezygnacji oraz obszar, gdzie zgoda – moze byc niewerbalna, jesli sygnaly sa jednoznaczne – jest wymagana kazdorazowo. Zakres zgod jest rozny w zaleznosci od pary, bo nawet pocalunek pocalunkowi nierowny, sa ludzie, ktorzy permanentnie caluja partnera z jezyczkiem i wsuwaja go w usta partnera nawet w przelotnym cmoku na pozegnanie, a sa ludzie, dla ktorych nawet rozchylenie ust nie wchodzi w gre w sytuacjach pozalozkowych.
piątek, 06 listopad, 2015 o godzinie 10:58
Stąd ostatnia dyskusja na temat tego, czy dziecko moze mowić „nie” i nie przytulać sie do kogoś do kogo nie chce. Co z małżeństwem – czy ja wiem… Chyba lepiej zapytać i powiedzieć niż potem źle sie czuć. Bycie razem nie polega na tym, że nam się wszystko od drugiej osoby należy. A dzieci manifestują swoje „nie” dosc wyaznie. Musimy się po prostu na to wyczulić moim zdaniem…
sobota, 07 listopad, 2015 o godzinie 14:23
Ale tutaj jest mowa o pytaniu „czy chcesz?” a nie o „wyczulaniu się”. Powiesz mężczyznom, że mogą nie pytać kobiety, tylko „wyczulić się” na jej ewentualną odmowę, gdy wystartują do niej z łapami?
piątek, 06 listopad, 2015 o godzinie 08:52
To jest łatwe do zdefiniowania w przypadku osób, które ze sobą nie mieszkają, nie są ze sobą zżyte. Czy stare dobre małżeństwo będzie się siebie nawzajem pytać „czy mogę cię pocałować”?
Można teoretyzować, ale w takim razie proszę przenieść tę sytuację na matkę i dziecko. Czy matka pyta dziecko „czy mogę cię pocałować? czy mogę cię dotknąć?” A zgodnie z teorią powinna. Jak poszanowanie dla granic cielesnych, to nauka tego poszanowania od najmłodszych lat.
Jestem ostatnią osobą, która broniłaby narzucania się z dotykiem i pocałunkami. Chcę tylko pokazać, że definicje nie są tak ostre jak się wydaje i że nasza kultura jest dość niekonsekwentna.