Feminizm w Małym Mieście, czyli krótkie feministyczne DIY!

2
Na zdjęciu kobieta siedzi oparta o regał z książkami i czyta książkę w bibliotece

Za mną trzy spotkania w Bibliotece Miejskiej w Ostrzeszowie. Korzystając z tej magicznej liczby, chcę się podzielić przemyśleniami i pewnym doświadczeniem w organizacji spotkań z pisarkami. Mam nadzieję, że ten wpis stanie się dla Was przewodnikiem i inspiracją, by rozpocząć samemu działania w swoim najbliższym otoczeniu.

Skąd się wziął Feminizm w Moim Mieście?

Trzeba zacząć od tego, że sama dość niewyklarowana idea „Feminizmu w Małym Mieście” wzięła się w mojej głowie z okazji wybuchu Czarnego Protestu, a być może odrobinę po. Spiritus movenstego pomysłu był Patryk Jędrzejak, który jest obecnie burmistrzem Ostrzeszowa. Dużo rozmawialiśmy zarówno w trakcie protestu, jak i od czasu do czasu po nim i powiedział mi, że bardzo fajnie, że działam we Wrocławiu i jeżdżę na Kongresy Kobiet w innych miastach, ale może tak bym się zabrała za swoje miasto i czyniła ów słynny feminizm lokalnie.

I tak ta myśl we mnie została i czekała spokojnie na to, żeby się rozwinąć. W międzyczasie okazało się, że spotkania książkowe we Wrocławiu mają się całkiem nieźle, a nasz mały klub czytelniczy miewał przeróżną frekwencję, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby nikt nie przyszedł. Raz nawet udało mi się zaprosić pracowników Stowarzyszenia Nomada, którzy opowiedzieli nam o swojej pracy ze społecznością Romów we Wrocławiu. Myślę, że to dobry kierunek na kolejne spotkania, by nie tkwić tylko w strefie słowa, ale także poznawać fundacje i stowarzyszenia i zapraszać osoby, które mogą się w danym temacie kompetentnie wypowiedzieć. Poza tym biblioteka, jako przestrzeń dla wszystkich, miała także ofertę spotkań z autorami o dość prawicowych poglądach i to mnie w końcu zmobilizowało, aby zapraszać osoby, których poglądy są mi bliskie i które mogą o tym ciekawie opowiedzieć. Po tym przydługim wstępie przechodzimy do konkretów.

Na zdjęciu widać dwie uśmiechnięte kobiety, po lewej stronie Katarzyna Barczyk, po prawej Joanna Ostrowska
Spotkanie w marcu 2019 z dr Joanną Ostrowską autorką książki „Przemilczane”

Jak zorganizować takie spotkanie w moim mieście?

Przede wszystkim trzeba znaleźć miejsce, w którym uda się nam zorganizować spotkanie. Polecam miejskie biblioteki, bo to przyjazne miejsca ze świetną kadrą, która ma zazwyczaj mnóstwo pomysłów i energii. Zresztą uważam, że bibliotekarki (nie znam żadnego bibliotekarza!) to zazwyczaj istoty wręcz magiczne, bo wykazują niegasnący optymizm, potrafią wywołać entuzjazm i wspaniale pomagają, nawet jeśli publiczność nie dopisuje. Jeżeli mamy takie miejsce, to możemy przejść do dalszej części realizacji naszego planu…

Jak skontaktować się z osobą, którą chcemy zaprosić?

Warto mieć swoją siatkę kontaktów, bo te na pewno się przydają i łatwiej się odezwać do kogoś kogo znamy osobiście, ale to wcale nie jest niezbędne. Wystarczy email, grzeczne zapytanie na FB, odezwanie się do wydawnictwa – to zazwyczaj pozwala uzyskać kontakt. Autorki i autorzy to nomadzi, którzy przyjeżdżają w przeróżne miejsca w kraju, więc czemu mieliby nie przyjechać i na Twoje zaproszenie? Warto próbować, być cierpliwym i się nie zrażać odmową. Jeśli jednak osoba nie może, to nie znaczy, że kolejna także nie będzie mogła. Na pewno się uda!

Na zdjęciu widać dwie uśmiechnięte kobiety, po prawej Karolinę Bednarz i po lewej Katarzynę Barczyk
Na zdjęciu z Karoliną Bednarz autorką książki „Kwiaty w pudełku” na spotkaniu w maju 2019

A co z honorarium dla autorki/autora?

Tutaj pojawia się problematyczna kwestia, bo taką zawsze są pieniądze.  Osoba, która przyjeżdża opowiedzieć o swojej książce, wykonuje pracę. Za jej działania należy się honorarium, chociażby niewielkie, ale powinno się pojawić. Ja za pierwsze dwa spotkania nie wypłaciłam honorarium autorkom, bo nie miałam na to środków, a po drugie zrobiły to raczej z sympatii dla mnie i mojego pomysłu. Ale nie chciałabym tak działać na przyszłość. W przypadku jednej z zaproszonych gościń opłaciłam koszty dojazdu, druga osoba miała u mnie nocleg, ale tak czy siak czułam, że to wciąż za mało. Teraz się sprężyłam i ostatnia gościni otrzymała honorarium zarówno ze środków fundacji, jak i z biblioteki. Jak łatwo się domyślić, biblioteka planuje wszystko z wyprzedzeniem, w związku z czym miała zaplanowane spotkania z innymi osobami, zanim się zjawiłam ze swoim pomysłem. Teraz jednak mamy trochę czasu i możemy to zaplanować tak, by to honorarium się pojawiło. Jeśli odezwiecie się odpowiednio wcześnie i Wasz pomysł załapie się na planowanie budżetu, to będzie naprawdę super.

Jak wypromować moje wydarzenie?

To kluczowy punkt, który jest trochę działaniem metodą prób i błędów. Wydarzenie na Facebooku i promocja na IG na pewno stanowią jakiś kanał, ale myślę, że ilość osób z Waszego miasta, która Was obserwuje, raczej nie jest spektakularna. Tutaj trzeba iść w tradycyjne media: odezwać się do radia, poinformować o wydarzeniu lokalną prasę, wydać pieniądze na plakaty (wersja optymistyczna, bo to stały koszt, do tego musi je rozwiesić firma, która ma do tego prawo – zazwyczaj jest to lokalny dom kultury lub kino). Warto napisać do swojej poprzedniej szkoły, która może wydarzenie udostępnić. Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły, to piszcie, z chęcią je wykorzystam!

Jak okazać się wiarygodną partnerką/partnerem dla instytucji?

Część najtrudniejsza: jeśli ktoś Ci zaufa i podejdzie do Twojego pomysłu entuzjastycznie, to na pewno będzie liczył lub liczyła na kontynuację działań. Nie można się zniechęcić, kiedy na początku przychodzi mało ludzi na spotkania, bo jednak przyzwyczajenie się do nowej aktywności zajmuje czas. Bywa, że spotkanie będzie miało silną konkurencję w postaci kabaretu lub koncertu, i momentami trudno to przewidzieć z wyprzedzeniem. Ale nie można się zniechęcać i poddawać tak od razu, bo to skutecznie zabija energię także w innych osobach, które poświęciły nam czas. Dlatego czasem warto spokojnie poczekać i może pomyśleć o innych scenariuszach spotkania.

Na spotkaniu z Anną Kowlaczyk autorką „Brakującej połowy dziejów” w Ostrzeszowskiej Bibliotece w czerwcu 2019

Feminizm w Małych Miastach

Mam nadzieję, że te kilka przemyśleń przyda się Wam w organizacji wydarzeń w Waszych Małych Miastach. Wiem, że to sporo dodatkowej pracy, za którą zapewne Wam nikt nie zapłaci, ale ja zawsze czuję, że warto. Uwielbiam ten moment, kiedy bariery pękają, zaczyna się wymiana zdań, uczestniczki spotkania dzielą się doświadczeniami. To jest mega energia! Dla tej energii warto robić cokolwiek w życiu. I nie należy zapomnieć o nieocenionej możliwości poznawania nowych osób, zawierania czasem znajomości o wiele dłuższych niż to jedno spotkanie. Poczucie realnego wpływu na własne miasteczko jest także nie do przecenienia. Serdecznie polecam szerzenie feminizmu w swoim mieście!

Jeśli organizujecie podobne wydarzenia lub macie takie plany, koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach. Oczywiście będę wdzięczna za każdą podpowiedź, jak robić to lepiej, jeśli już macie doświadczenie.

Z kolei jeśli to, co robię, jest Wam bliskie i chcecie wesprzeć mnie, a także moje pomysły, nowe recenzje i pozostałe wpisy, to zaproście mnie na wirtualną kawę. Oczywiście można także wpłacić darowiznę na rzecz Fundacji VER, która opłaca przejazdy, noclegi oraz honoraria autorek. Jeśli chcecie tak zrobić, skontaktujcie się ze mną bezpośrednio przez email: czesc@ladypasztet.com

Będę także wdzięczna za każde dobre słowo motywujące do dalszej pracy i udoskonalania spotkań.

Korekta: Artur Jachacy

Zdjęcia: archiwum prywatne

Okładka wpisu: Eliott Reyna z Unsplash.com

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET