Ciąża jako feministyczna podróż – recenzja książki „Like a Mother”

0


Ciąża to jeden z najdziwniejszych momentów, jakie mogą przytrafić się człowiekowi. W moim przypadku na początku niespecjalnie zdawałam sobie z tego sprawę. W ogóle mam wrażenie, że jest to doświadczenie z rodzaju tych nieprzekazywalnych, więc mało się o nim myśli, jeśli się go nie doświadcza.

Ciążowe przesądy

O ciąży mówi się wiele rzeczy: że to nie choroba, że to stan błogosławiony. Istnieje na jej temat mnóstwo przekonań, a czasami wręcz przesądów. Od tego, że jak masz zgagę, to dziecko urodzi się z bujną czupryną, po fakt, iż zapatrzenie się matki w ogień zwiastuje rude dziecko. Odradzam także przechodzenie pod wiszącymi nad ziemią kablami (jak tu chodzić, unikając przewodów wysokiego napięcia?), noszenie biżuterii czy związywanie się w talii paskiem, gdyż to niechybnie zwiastuje, że noworodek będzie owinięty pępowiną. Jeden z moich znienawidzonych przesądów brzmi, że uroda matki w ciąży wiąże się z płcią potomka – jak się ma dziewczynkę, to się brzydnie, a jak chłopca, to pięknieje. Wróży się też z kształtów brzucha i wiele, wiele innych.

http://www.seattlemag.com/news-and-features/seattle-author-angela-garbes-delivers-right-book-pregnancy-and-motherhood
Angela Garbes – zdjęcie z http://www.seattlemag.com/news-and-features/seattle-author-angela-garbes-delivers-right-book-pregnancy-and-motherhood

Matka Feministka w Podróży

Ja jednak wolałabym skupić się na nauce. A raczej na tym, jak mało o ciąży wiemy, co uzmysłowiła mi książka Angeli Garbes „Like a Mother. A Feminist Journey Through the Science and Culture of Pregnancy” – tytuł postaram się nieudolnie przetłumaczyć „Jak matka. Feministyczna podróż w głąb ciąży z punktu widzenia nauki oraz kultury”. Pozycję tę poleciła mi na Instagramie czytelniczka i przyznam, że na ten czas nie było dla mnie lepszej, bardziej odkrywczej lektury. Nie żeby przez całą ciążę rozważania na jej temat interesowały mnie w równym stopniu – póki nie zaczęłam odczuwać fizycznych zmian związanych z ciałem, to nie poświęcałam jej specjalnie dużo uwagi. No, może poza momentami, kiedy non stop mi się odbijało, bekałam jak osoba kompletnie bez kultury, a ukochane perfumy mojej Mamy powodowały nagle, że zbierało mi się na mdłości. Kiedy jednak pojawił się brzuch, którego nie dało się ukrywać już w fałdach sukienek, a sama zaczęłam odczuwać spadek sprawności fizycznej, wtedy właśnie przyszedł czas na to, by dowiedzieć się więcej.

Ciąża, czyli fascynujące zjawisko biologiczne

Zawsze lubiłam biologię i dlatego cykl rozrodczy człowieka miałam w miarę opanowany, a jednak czytając książkę Angeli Garbes dowiadywałam się rzeczy, o których niby wiedziałam, ale przedstawione z perspektywy autorki wywoływały moją ekscytację. Jak na przykład…łożysko. Wiem, że istnieje i że je także należy urodzić, a jednak nie zdawałam sobie sprawy, że moje ciało produkuje nie tylko nowego człowieka, ale i organ, dzięki któremu może on żyć. Ten niepozorny, dość brzydki i mało atrakcyjny narząd to prawdziwy majstersztyk naszego ciała, który karmi, chroni oraz odbiera zbędne produkty przemiany materii. Mają je wszystkie ssaki, ale tylko ludzie mogą sobie pozwolić na to, by olać tak bogaty w substancje odżywcze kawałek mięsa, i nie konsumują go zaraz po wydaniu na świat potomstwa. Łożysko jest zaopatrzeniowcem na czas ciąży, bo nie tylko dostarcza krew i tlen, umożliwia wymianę gazów, ale także produkuje hormony. Co więcej, to narząd, który jest tolerowany przez ciało matki, chociaż w zasadzie jest czymś obcym. Gdyby wydawać więcej na badania łożyska, może udałoby się odkryć skuteczne leki dla osób po transplantacjach?

Piersi, czyli samoistna fabryka pokarmu

Równie fascynujące okazują się piersi, których prymarną funkcją nie jest bycie ozdobą, ale źródłem pokarmu – i do tego celu zostały stworzone. Czasami, nawet jeszcze zanim uświadomimy sobie, że jesteśmy w ciąży, okazuje się, że nasze piersi są większe, cięższe, bardziej wrażliwe na dotyk i przez skórę widać niebieskawe naczynia – oto znak, że one już wiedzą. Nastawiają się całkowicie na produkcję mleka, które przez cały czas karmienia dziecka będzie zmieniać skład, gęstość, kaloryczność i kolor. I jak tu nie podziwiać własnych cycków, że potrafią same zdecydować, co teraz jest ważne dla człowieka pojawiającego się na świecie?

Moralny kodeks ciężarnych, czyli jak stereotypy i przekonania wpływają na ciężarne kobiety

Ale nie tylko narządy i biologiczna perspektywa interesują autorkę książki. Mierzy się ona również z tematami, o których nie myślimy nazbyt często, bo gdybyśmy myślały, toby nas to wkurzało: jak mało jest badań obejmujących kobiety w ciąży, jak kwestie moralne, co jest „dobre” dla ciężarnych i „złe”, zdominowały dyskusję na temat kobiecego ciała w tym okresie. Garbes stara się znaleźć badania i dowody na to, by potwierdzić lub obalić teorie związane z piciem alkoholu, gorącymi kąpielami, nadmiernym wysiłkiem fizycznym lub zakazem brania antydepresantów w czasie ciąży. W trakcie jej dziennikarskiego śledztwa często okazuje się, że są one bardzo stare, przeprowadzane na zbyt małej grupie badawczej lub są po prostu zaleceniami, które urosły do rangi nowych przykazań. Autorka zadaje pytania, czy lepiej jest, aby kobieta, która do tej pory przyjmowała leki ze względu na swoje zdrowie, teraz na dziewięć długich miesięcy powinna je odstawić, gdyż zdrowie jej dziecka jest ważniejsze od jej dobrostanu. Czy być może należałoby mówić o tym, że dobry stan matki to także dobry stan dziecka? Zadaje pytania o to, kto stworzył ten „kodeks ciężarnych”, który momentami pogarsza samopoczucie kobiet. Wspominałam o tym przy okazji pomysłu, aby zabronić kobietom w ciąży pić alkoholu. Ciekawe, jak wyglądałaby kontrola nad całą populacją płodnych kobiet w Polsce… Nie ma się z czego śmiać, bo takie pomysły pojawiają się co jakiś czas i bardzo często wśród ich gorących zwolenników są panowie. Oczywiście nie można bagatelizować zespołu FAS, ale kryminalizacja spożywania alkoholu przez kobiety w ciąży na pewno nie przysłuży się zdrowiu dzieci.

Ciało, czyli zdrajca

Angela Garbes w „Like a Mother…” nie omija także smutnych tematów związanych z ciążą, jak poronienie. Opisuje swoje doświadczenia zarówno aborcji, jak i utraty ciąży oraz tego, w jaki sposób podczas porodu córeczki „zawiodło” ją własne ciało. Autorka bardzo chciała urodzić „naturalnie”, ale skończyło się na cesarskim cięciu i sporej interwencji medycznej. Jak sama stwierdza (i stąd cudzysłów przy słowie „naturalnie”), nie ma gorszych ani lepszych, sztucznych lub prawdziwych porodów, bo na końcu liczy się to, że kobieta rodząca dziecko nie powinna być w żaden sposób oceniana. Pisze także o opiece po porodzie, o tym, jak zmienia się życie matki i co ma to wspólnego z mikrochimeryzmem. Brzmi intrygująco? Jeśli tak, to zachęcam Was do przeczytania tej książki, bo jest świetnie, lekko napisana i ja zapewne będę do niej co jakiś czas powracać. Znakomita lektura na czas ciąży, o wiele lepsza niż blogi parentingowe i tego typu serwisy, gdzie rządzi strach i moralna ocena, a nie naukowe fakty! A dla osób, które nie zajmują się ciążą, ale chcą się więcej dowiedzieć o okresie polecam tę książkę Clary Henry – szwedzkiej blogerki i youtuberki.

Ciąża, czyli świat staje na głowie

Ciąża to jednak stan na tyle dziwny, przejściowy, że trudno nie poświęcać mu specjalnej uwagi. Oczywiście możemy przez jakiś czas ignorować objawy, ale w końcu własne ciało i tak zrobi, co zechce. Dla mnie poruszające jest to, jak stopniowo traci się w tym procesie autonomię. Oto część decyzji pozostaje poza naszą kontrolą. W ciele toczą się procesy ważniejsze od naszych planów i to nagle ciało decyduje, kiedy chce się nam spać, na jakim boku możemy się położyć i właściwie nie mamy nic do gadania w tej kwestii. Całe życie byłam przekonana, że śpię na lewym boku, dopóki nie odkryłam, że kiedy faktycznie tylko ta pozycja wchodzi w grę, to na twarzy pojawia się tak mocne wgniecenie od poduszki, że nie można tego z niczym pomylić. Zatem wcześniej nie mogłam tak przesypiać całej nocy, bo do tej pory nigdy mi się to nie zdarzało. Przestałam także walczyć z bezsennością, która napada mnie od czasu do czasu i pozwala na pisanie takich właśnie tekstów.

Jeśli książka Was zaciekawiła i planujecie zakup to możecie skorzystać z linków affiliacyjnych umieszczonych w tekście, dzięki temu wpłynie do mnie drobna kwota prowizji, a już kilka takich kwot to nowa książka do recenzji! Poza tym zawsze możecie zaprosić mnie na wirtualną kawę, bo tylko taką teraz mogę się cieszyć, więc będzie mi przemiło gdybyście chciały i chcieli mnie wesprzeć w ten sposób.

 

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET