Pamiętam swoją pierwszą wizytę u ginekologa. Kto by nie pamiętał?
Od zawsze doceniałam jedną podstawową rzecz, która wyróżniała mnie spośród równieśniczek i równieśników. Nie był to bynajmniej intelekt czy nadzywczajna uroda. To były możliwości finansowe.
Mogłam więc spokojnie wykombinować sobie, że odwiedzając koleżankę we Wrocławiu, która była starsza i już studiowała, przy okazji umówiłam się na wizytę w prywatnym gabinecie. To była moja pierwsza wizyta. Bardzo ważna, bo właśnie zaczęłam współżyć. Miałam chłopaka, byłam zakochana, chciałam spróbować co to jest ten seks, ale byłam naprawdę przerażona, absolutnie przerażona wizją ciąży. To mnie paraliżowało. Zdecydowałam więc, że poproszę o przepisanie tabletek antykoncepcyjnych.
Koleżanka poszła ze mną. Pani ginekolog była miła, przeprowadziła wywiad, poinstruowała mnie co i jak i tak oto zaczęłam brać antykoncepcję.
Miałam 16 lat.
To było 12 lat temu. Samo w sobie brzmi to strasznie, ale mnie straszy coś innego niż upływający czas.
Po jednej z imprez, gdzie sprawy wymknęły się spod kontroli i nie wszystko potoczyło się tak, jak powinno stwierdziłam, że potrzebuję antykoncepcji 72 godziny po. Po raz kolejny stać było mnie na komfort w prywatnej klinice.
Niby nic poważnego się nie stało. Nie stresowałam się tabletką. Stresowałam się atmosferą. Po raz pierwszy od bardzo dawna uświadomiłam sobie, że obawiam się tego, że ktoś mógłby odmówić mi wypisania leku, tylko dlatego, że jego sumienie jest ważniejsze niż moje decyzje życiowe. Bałam się, że odbiję się od drzwi kogoś, kto być może sam nawet tak nie myśli, ale ulegnie presji środowiska.
To było w czerwcu. Tego roku.
Dobrze trafiłam, bo lekarka z którą rozmawiałam nie bała się wypisać mi recepty. Powiedziała mi co i jak, a potem jak gdyby nigdy nic wzięłam kartkę i poszłam wykupić receptę.
Gdyby mi odmówiła pewnie szukałabym dalej. Wydała jeszcze 100 złotych na wizytę. Stać mnie na to. Ale co w wypadku jeśli kogoś nie stać? Jeśli przytrafiła się jej przygoda, której nie zamierza kontynować przez całe życie? Owszem, trzeba uświadomić sobie, że ludziom zdarza się przygodny i nieplanowany seks. Trzeba uświadomić sobie, że nie każdy zaryzykuje możliwość posiadania dzieci z takiej przygody.
Co w tym jest tak trudnego do pojęcia? Dlaczego klauzula sumienia jest tylko dla lekarzy? A co z pacjentami?
Co się zmieniło przez to 14 lat? Dlaczego jako nastolatka martwiłam się bardziej tym, jak zaregują moi rodzice i czy nie przytyję, ale do głowy mi nie przyszło, że ktoś odmówi mi wypisania antykoncepcji hormonalnej ze względu na swoje poglądy. Antykoncepcja została dobrana do moich potrzeb, lekarka, z którą rozmawiała uznała mnie za osobę, która ma potrzeby. Czułam się komfortowo, zostałam poinstruowana o tym, co i jak. To dawało poczucie bezpieczeństwa. Nikt mnie nie oceniał.
Jako dorosła kobieta, bałam się tego, że zostanę oceniona, że ktoś odmówi mi pomocy w trudnym dla mnie momencie. Bałam się, że nie będzie mowy o profesjonalizmie, tylko o tym, kto w co wierzy i co uznaje za słuszne. O ironio, jako dorosła kobieta zastanawiałam się siedzą w kolejce do gabinetu, czy doznam upokorzenia, którego nie zaznałam będąc nastolatką.
To się zmieniło przez te 14 lat.
A Wy, jakie macie historie?
sobota, 09 sierpień, 2014 o godzinie 22:39
Pierwsza w PL – bez sensacji, może wyjąwszy fakt, że dowiedziałam się, że technicznie rzecz biorąc nigdy nie byłam dziewicą. Pierwsza w ES – uuu, długa historia. Samo dobicie się do ginekologa (państwowego) zajęło mi dwa miesiące. Chciałam tabletek anty, tam są bez recepty, ale ja wolałam się najpierw zbadać (nieregularne cykle, nie chciałam sobie dokładać do pieca braniem pierwszych lepszych tabsów). Wysłali mnie najpierw do Centro de Planifcación Familiar, gdzie największą konsternację wzbudził fakt, że jestem a) biała, b) z Europy (na korytarzu wielodzietne matki afrykańskie) i mimo moich usilnych przekonywań na wizytę nie umówiono. W końcu, po wydębieniu skierowania od rodzinnego dostałam się na wizytę do ginekologa. Było, hm, cokolwiek teatralnie – lekarz w ciągu całej procedury (wywiad, badanie, cytologia, wypełnianie dokumentacji) patrzył przenikliwie i nie wyrzekł słowa, rolę chóru greckiego i narratora pełniła pani pielęgniarka („Droga A, teraz lekarz pobierze próbkę do badania cytologicznego”), ja walczyłam z poczuciem nierealności i chęcią wybuchnięcia śmiechem.
sobota, 02 sierpień, 2014 o godzinie 10:44
Moja pierwsze wizyta odbyła się w gabinecie publicznym w małym mieście. Poszłam z mamą, która sama zaproponowała wizytę. Byłam zdenerwowana, więc cieszyłam się, że czeka ze mną. Jej obecność dawała mi też to poczucie, że to co robię jest ok, skoro nawet moja mama to akceptuje. A dodam, że w kwestiach seksu nie jest jakoś specjalnie otwarta. Sama wizyta była w porządku, lekarz zachowywał się profesjonalnie i nie dał mi odczuć, że to co robię, o co go proszę, to według niego nieodpowiednie. Miałam 17 lat.
piątek, 01 sierpień, 2014 o godzinie 05:25
Wiesz, ja jestem tak okropnie rozgoryczona i zawiedziona całą sytuacją, która ma miejsce od paru miesięcy, że mam pewne ciche podejrzenie, jakoby jedynym, co stoi za sumieniem lekarza sygnatariusza deklaracji, było jego miejsce zatrudnienia – placówka prywatna czy państwowa. W mojej mieścinie parę lat temu był przypadek ginekolożki, która przyjmując w szpitalu każde tabletki okraszała solidnym moralitetem, przewracaniem oczami i ohydna prywatą – chociażby komentowaniem wieku, bo dla niej zawsze było za wcześnie. Zawodu juz nie wykonuje – w podziemiu usuwała ciąże.
czwartek, 31 lipiec, 2014 o godzinie 18:35
Pierwsza wizyta u ginekologa – kompletna tajemnica przed mamą. Podobnie jak Ciebie, stać mnie było na prywatną wizytę. Lekarz był wyjątkowo miły, nie robił problemów z wypisaniem recepty, wszystko wytłumaczył jak brać tabletki. Miałam wrażenie, że cieszy go wszystko – że to właśnie do niego przyszłam, że myślę o tym, żeby seks był bezpieczny – a może to fakt, że dostawał za to pieniądze większe niż dostałby w publicznej placówce.
Śmiało mogę powiedzieć, że ta opieka, którą mnie otoczył i komfort jaki czułam w gabinecie można porównać do kompleksowej opieki na Słowacji, gdzie kobieta nie jest oceniana, a lekarz wychodzi z założenia, że jej ciało należy tylko i wyłącznie do niej, że (tak jak napisałaś) przygodny seks każdemu się zdarza i nie należy kobiety oceniać.
czwartek, 31 lipiec, 2014 o godzinie 19:05
Dobrze wiedzieć, że miałaś pozytywne doświadczenie 🙂 Pozdrawiam i dziękuję za podzielenie się!