Stawiam tezę: w Polsce nie odbyła się rewolucja seksualna.
I póki co, nie ma na nią szans.
Po wczorajszym spotkaniu z seksuolożką Agatą Ruchel rzucam kilka tez, ot tak sobie do dyskusji. Po pierwsze uderzyło mnie, jak bardzo konserwatywnie/tradycjonalistycznie o seksie mówiła Pani Agata. Nie do końca czuję ten podszyty romantyczną miłością obraz świata, gdzie dogadują się ze sobą dwie osoby, są jakieś emocje, tworzy się więź i oto wszystko kilka. Jeśli nie kilka to jak porozmawiamy i nauczymy się komunikować nasze potrzeby to nagle będzie super klik. Oczywiście upraszczam na potrzebę wpisu, bo nikt by się o taką karkołomną tezę nie pokusił, ale bardzo dużo było w tym, co mówiła Ruchel o emocjach. O emocjach u kobiet, które są niezbędne do tego, aby się cieszyć życiem seksualnym.
O jakie emocje chodzi? I czy mężczyźni mają emocji mniej? Czy lepszy jest seks zakochanych od tych, którzy się przed chwilą poznali w knajpie. Oczywiście na poziomie zafascynowania partnerem, jakiego kliknięcia właśnie to także są emocje. Czy one budują super więź, jak się ma 20 lat? Nie sądzę. Czasem tak a czasem nie. Coś co mnie zmartwiło to to, że wciąż otacza nas narracja, która wciska nam wszystkim kit o romantycznej miłości trochę a’la bajki Disneya. On z jeleniem na ramieniu, zdobywca przychodzi i nagle ona w ramiona mu pada.
Ja osobiście, przyznam szczerze, mam na pieńku z tą wizją. Jak również z poradami znajomych bliższych i dalszych, że oto powinnam dać się komuś poderwać. Jak miałabym to zrobić? Usiąść, zacisnąć kolanka i mrugać oczami? Dać się komuś wykazać? Pokazać, że mi imponuje? A jeśli mi nie imponuje? Przecież to się nie może udać do cholery, ja tam nie będę udawać, że jestem kimś innym, po to aby się chłopcy komfortowo poczuli. To zresztą też był jeden z motywów wczorajszego spotkania. Nieśmiały chłopiec od chęci bycia zdobywcą i przynoszenia jelenia, jak tylko prychnęłam i zauważyłam, że nie każda ma ochotę na jelenia i zdobywcę to mi się dostało za to, że jestem agresywna. No jestem i co zrobić. Mówię głośno i wyrażam swoją opinię, to wystarczy aby być agresywną feministką.
Kolejna rzecz to młode dziewczyny, które autentycznie nie dostrzegają tego, że rzeczywistość zgrzyta. Im nie zgrzyta nic. Faceci mają zdobywać i przynosić jelenia, a one mają na tego jelenia czekać. Rację miała jedna z dyskutantek, że wchodzimy tutaj w przyzwolenie społeczne na przemoc ekonomiczną. Wiem, wiem, że nie całkiem o to chodziło temu od jelenia, ale to właśnie utrwala stereotypy na temat podziału ról i w rezultacie koło się cały czas nakręca. Skuszone wizją romantycznego love młode dziewoje szukają łowcy, łowca zdobywa najpierw je, potem jelenia a na końcu nową młodą i ładną, a one zostają z problemem. Tym problemem mogą być ich wspólne dzieci. Za to siedzą razem w kupie, kokoszą się w swojej pewności siebie, machają długimi włosami i na dźwięk słowa „feminizm” prychają niczym klaczki.
Bo feministka to wredne babsko, które chce im tego księcia zabrać i zniszczyć marzenia o domku z pierników, gdzie radośnie po podłodze pełzają berbecie. Otóż nie. Feministka to taka baba, która chce, żebyś wiedziała droga koleżanko, że zostanie w domku z piernika może być ryzykowne, bo te osławione więzi i relacje się zmieniają. Fajnie, żebyś miała wybór, pracę i możliwości ekonomiczne, żeby odejść od księcia albo poradzić sobie, kiedy książe znajdzie nową księżniczkę. Tylko tyle. Albo aż.
Antykoncepcja. Kolejny zgrzyt, bo kiedy rozmawiamy o ingerencji w męskie ciało to od razu się znajdzie taki, co to przyjdzie powiedzieć, że to jest jakoś bardziej niefajne niż np. tabletki hormonalne. Na wiadomość o tym, że istnieje antykoncepcja w postaci zastrzyków dla facetów cała sala rży i zaraz się znajduje drugi, który oświadcza, że bez jaj bo w końcu mężczyźni to się boją dentysty. Nie zabrakło moich ulubieńców od tezy „gumki są niewygodne”. I tak, on sam nie wpadł na to, że można kupić kilka rodzajów gumek. Gumki bywają różne, takie rzeczy, mózg staje.
I mogłabym tak godzinami, ale sami sobie wyobraźcie, że tak było. Z jednej strony super, że przyszło tyle ludzi, bo jak widać temat żre. Wciąż o seksie mówi się za mało i ludzie zadają pytania, na które ktoś im powinien odpowiedzieć w gimnazjum. W każdym razie widać i to bardzo brak systemowej edukacji seksualnej, tęsknotki za psychoanalizą pt. ona lubi klapsy, czy ktoś ją bił w dzieciństwie?
Także tego, zapraszam na Dolnośląski Kongres Kobiet w kwietniu, będzie tego więcej.
poniedziałek, 31 sierpień, 2015 o godzinie 16:37
Może to niedostatek przekazu, ale jeśli promuje się więź i dogadanie wzajemne między dwiema osobami, to to raczej powinno być pozytywne. Tylko jakoś się źle o tym mówi, bo albo ta więź „jest bo jest” albo nic jest nie warta, a raczej to wymaga starań, żeby więź wytworzyć. A czy było wśród emocji coś o poczuciu bezpieczeństwa?
poniedziałek, 31 sierpień, 2015 o godzinie 18:34
Moja pamięć nie sięga, aż tak daleko ale myślę, że było i o poczuciu bezpieczeństwa. Można je jak wiemy rozwijać na kilku frontach. Po czasie myślę, że zabrakło mi w tym wystąpieniu szerszego marginesu dla seksu nie tylko jako związku pary rozumianej tylko jako kobieta i mężczyzna.
wtorek, 01 wrzesień, 2015 o godzinie 18:51
Tak po zastanowieniu, to faktycznie nie było najlepsze miejsce. Informacje o pozytywnej roli współdziałania i potrzebie budowania więzi powinny znaleźć się w każdym podręczniku od szkoły podstawowej, do końca, ile się da wcisnąć.
sobota, 17 styczeń, 2015 o godzinie 22:04
Zaskakujące jest dla mnie jak pesymistyczne wnioski wypływają dla Ciebie z tego spotkania. Odnoszę wrażenie jakbym ja była zupełnie gdzie indziej myślami podczas jego trwania bo we mnie nie wzbudziło ono takich emocji, na pewno nie tak negatywnych. Agresywne próby wbijania ludziom do głowy swojego światopoglądu na ogół nie kończą się dobrze. Może zdanie o jeleniu na plecach nie należało do najbardziej fortunnych, ale na boga nie można kogoś skazywać na banicję za jego, odmienne od naszego, zdanie.
Nie jestem największą fanką wymieniania myśli za pomocą stron internetowych dlatego mam nadzieję, że będzie nam dane o tym pogadać, tak by móc skonfrontować nasze wizje przed Panelem Młodych.
piątek, 30 styczeń, 2015 o godzinie 03:09
Ja się zastanawiam, na czym polega to agresywne wbijanie do głów swojego światopoglądu. Na samym wypowiedzeniu go? (nie byłam na spotkaniu, autorki nie znam osobiście – ale z notki nie wynika, by robiła cokolwiek więcej)
A co do odmienności zdań… ja mam takie powiedzenie o masie krytycznej różnicy zdań. Że no – mam wśród przyjaciół/ek i niefeministki, i osoby nastawione antyzwiązkowo, pewnie by się znalazł i jakiś lekki mizogin czy homofob, bo generalnie praktycznie wszyscy mamy jakieś swoje uprzedzenia czy przywiązania do idei. Ale jest moment, w którym tych różnic jest na tyle dużo, że uznaję: nie, z tą osobą nie ma co gadać, przykro mi.
sobota, 17 styczeń, 2015 o godzinie 10:52
„Na wiadomość o tym, że istnieje antykoncepcja w postaci zastrzyków dla facetów cała sala rży”
Na kolejnym spotkaniu będzie wiadomo kogo nie było na pierwszym. Tak przynajmniej było w przypadku zajęć, w których uczestniczyłem. Rżenie dość szybko przechodziło uczestnikom.
PS: I chyba miałem to szczęście, że trafiłem na lepszego prowadzącego.
piątek, 16 styczeń, 2015 o godzinie 23:30
(BTW, Izi, wrzucałabyś daty do notek? Nie wiem, jak innym czytającym, ale mnie tego brakuje).
sobota, 17 styczeń, 2015 o godzinie 10:04
Postaram się dowiedzieć, jak mam to zrobić 😉
piątek, 16 styczeń, 2015 o godzinie 23:27
Smutne. I niespecjalnie zachęca do brania udziału.
sobota, 17 styczeń, 2015 o godzinie 10:03
To nie kwestia Kongresu, chociaż to w ramach Panelu Młodych odbyło się to spotkanie. Bardziej kwestia leży w niezwykłym konserwatyzmie osób, które przyszły na to spotkanie. Trochę to źle zabrzmiało, ta końcówka, ale problem tkwi w zupełnym braku pomysłów na to, o czym gadać. To się gada o seksie, bo przecież polityka, gender czy dyskryminacja to nie jest ciekawy temat, bo to one „mają wyjebane”.