Wynurzam się na chwilę z otchłani

0


Na smutki najlepszy kubełek wódki lub też porządne pierdololo na blogusiu. Coraz łatwiej o pierwsze, a zdecydowanie trudniej o drugie. Wraz z przybywającymi obowiązkami, strachami, nadziejami oraz generalnym wzrostem skali dorosłego życia kurczy się mój ekshibicjonizm. Co komu do moich szlochów w wannie? Gdybym chociaż umieszczała je na instagramie, oh. Może ktoś by lajkował? Ale bez przesady, życie me to jednak nie pasmo udręk i nieszczęść a w miarę zwyczajne zmaganie się z krótkimi dniami, jeszcze krótszymi tygodniami oraz weekendami, które kończą się zanim się zaczną.

Generalnie określiłabym swój status jako stanie w rozkroku. W rozkroku między jedną pracą a drugą. W rozkroku uczuciowym – pomiędzy Polandią a Rumolandią, o to mi chodzi. W rozkroku pomiędzy chęcią chowania tego, co chciałabym napisać a chęcią napisania czegokolwiek. Pisania mi brakuje bardzo. Co więcej, odczuwam regres. Ostatnio przejrzałam jakiś swój stary tekst i samą mnie zaskoczyło, że to było takie zgrabne. A teraz coraz trudniej o czas na pisanie, choć autorytety mawiają, że jak ktoś chce pisać to zawsze znajdzie czas. Specjalistów od porad różnej maści jest dookoła bardzo dużo, mam takich na fejsie od groma. Fajnie wyglądają, fajnie piją kawę i sprzedają same pozytywne historie. Same mistrzynie outfitów, smacznych i zdrowych posiłków oraz autorytety lifestylu. Właśnie lifestyle… jaki ja mam kurna lifestyle? Muszę się poważnie nad tą kwestią zastanowić. Jak się zastanowię to dam znać. Tymczasem.

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET