Z daleka widok jest piękny

1


Przede wszystkim mam dobrą frazę i nie zawaham się jej użyć. Już raz jej użyłam, ale że bawi mnie cały czas to pozwolę sobie powtórzyć.

Do jakiego tytułu przyrównałabym moje pomalowane paznokcie? „Z daleka widok jest piękny” Sasnalów.

Filmu nie widziałam, ale tytuł oddaje zjawisko.

A teraz płynnie z tematu paznokciowego do rzeczy.

Swego czasu było mi dane bawić na badaniach terenowych (niestety nie nad Ukraińskim seksem) a nad życiem codziennym w północnej Wielkopolsce. Temat tyleż szlachetny co nudny. Nudziarstwo okupiliśmy nawiązaniem relacji trwalszych niż owe dwa tygodnie oraz wykupieniem browaru z okolicznych sklepów. Codziennie, kiedy wyruszałyśmy z koleżanką badać lokalsów zadawałyśmy im pytanie, co by chcieli w R. zmienić. Niezmiennie odpowiadali, że przydałoby się więcej kultury.

– Co to znaczy „więcej kultury”? – pytałyśmy niestrudzenie.

– Kino żeby było i teatr. – odpowiadano nam.

– Kino jest przecież, małe ale jednak jest… – mruczałyśmy pod nosem.

– Ale to nie jest prawdziwe kino. Filmy lecą z opóźnieniem. – Odpowiadano nam.

Zapisywałyśmy odpowiedzi, głos utrwalał dyktafon. Ale nie tylko mnie powtarzalność tego dialogu zaczęła miejscami dobijać. Wiara w to, iż powstanie Heliosa tudzież innego multipleksu kinowego w owej miejscowości, a także wystawienie ze dwóch sztuk w reżyserii Klaty czy innego Jarzyny, wiara w to, iż to zmieni ową małomiasteczkową szarówkę w coś bardziej seksi, wiara ta była powszechna. Być może i bym dumała nad zacofaniem i prowincjonalnością, ale cholerka, sama jestem z takiego miasteczka. Do kina chodziłam, bo było, ale nie oczekiwałam, że mi będzie serwować nowości. Knajpy były w weekendy zawsze pełne. Wzdychało się do światowości Wrocławia czy Poznania, ale jednak weekend… Weekend to była poważna sprawa.

Cały wieczór przy jednym browarku a ile zabawy. Tańce, hulanki, swawole i niezwykła sumienność tego cotygodniowego rytuału. Od tego nie można było uciec i to było fajne. To było nasze. Nie oczekiwałyśmy światowości tam, gdzie jej nie można było spotkać.

Wracam do O. z przyjemnością. I nie dlatego, że tu nie mieszkam. Nie mam żadnego myślowego problemu z tym, żeby sobie wyobrazić że nagle TU mieszkam i co z tego wynika. Plusy są to raz, są i minusy, ale bez histerii jednakowoż. Całe to pieprzenie o tym, że na wsi tudzież w małym mieście czas płynie wolniej to oczywiście bzdura – płynie tak samo. Może są inne zwyczaje i sklepy są zamknięte od 17.00, ale czy to powoduje, że miasto zamiera? I tak i nie. Bo w weekendy knajpy są załadowane ludzkością w wieku różnym, płci różnej. Popija się browarka i dyskutuje o życiu. Owszem, ilość tych miejsc jest ograniczona, ale…ale… nie oczekujmy od miejsc, które nie są Tokyo, że będą JAK Tokyo.

To jednak jest przede wszystkim stan umysłu, to, czego sami oczekujemy. Dlatego chociaż w kinie nie byliśmy rok to zawsze będziemy ględzić o tym, że nie ma na co iść do kina. Do kawiarni na latte czy inne pompowane przysmaki kawowe nawet mieszkańcy, takich metropolii jak… Warszawa… nie chodzą codziennie (chyba?), chociaż może chodzą. To pozdrawiam, jak chodzą i jak nie chodzą to też. Warszawa, Wrocław, O. czy Madryt to cztery różne miejsca, gdzie można robić wiele różnych rzeczy. Dlatego trochę cięta jestem na ględzenie, że się nie da, nie można i wszystko by można było, gdyby to kino…gdyby to kino było w R. to by tam na grządkach Wajdy, Tarantino i Meryl Streep rośli, wszyscy razem.

Gdyby tylko…

… gdybym tylko pomalowała sobie pazury równo, to moje życie byłoby lepsze – oczywista oczywistość. A tak to widzę niedociągnięcia, coś już to się zahaczyło, coś zmyło i w ogóle do dupy. Ale ja to olewam. Patrze sobie na nie z daleka i jestem zadowolona. Giciorek, myślę sobie, bo wiem, że nie mam wobec siebie i mojego paznokciowego artyzmu niespełnianlnych (nie ma takiego słowa, a powinno być) oczekiwań. Jestem w końcu na prowincji. Popijam wino bynajmniej nie z moją dziewczyną, a ze staruszkami, we flanelowej koszuli. Ale za to jaka jestem z siebie zadowolona!

Podsumowując, z daleka widok jest zaiste piękny, bo przede wszystkim nas tam nie ma. Z bliska sprawa się komplikuje, to fakt, ale nie ma co ględzić cały czas. To innych męczy np. mnie. Ciao!

Katarzyna Barczyk
vel LADY PASZTET